I osiodławszy; co gorsza, za dwa dni Koń ma grzbiet cały, jeździec się osadni. Na moje licho, bo aż do siwizny, " Taka się rana nie doczeka blizny; Owszem, im kto w nią częściej szpadlem siąga, Przed rokiem jeszcze robak się wyląga. Twardyż to zakon, ciężka na mnie cela, Do śmierci smutku za trzy dni wesela. Zwłaszcza kto trafi na kawalkatora; Lepiej sto razy z mnichy do klasztora. Tam skoro dzwonkiem silentium każą, Każdy swój język zamyka pod strażą. Ja choć ustawnie tłukę sobie dzwony, Nie stanie w domu hałas i gomony. 386. MUCHY BIAŁOGŁOWSKIE
Każda pani ma muchy,
I osiodławszy; co gorsza, za dwa dni Koń ma grzbiet cały, jeździec się osadni. Na moje licho, bo aż do siwizny, " Taka się rana nie doczeka blizny; Owszem, im kto w nię częściej szpadlem siąga, Przed rokiem jeszcze robak się wyląga. Twardyż to zakon, ciężka na mnie cela, Do śmierci smutku za trzy dni wesela. Zwłaszcza kto trafi na kawalkatora; Lepiej sto razy z mnichy do klasztora. Tam skoro dzwonkiem silentium każą, Każdy swój język zamyka pod strażą. Ja choć ustawnie tłukę sobie dzwony, Nie stanie w domu hałas i gomony. 386. MUCHY BIAŁOGŁOWSKIE
Każda pani ma muchy,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 352
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pijąc dotąd jako żywo, Dziwuje się, że bez niej tego chłopa ckliwo. W ostatku za pokutę, nie mówiący wiele, Każe penitentowi przynieść jej do cele, I chcąc onego trunku sam doświadczyć mocy, Jako wina, wypił jej pół kwarty ku nocy. Zadzwonią na pacierze; chce iść do kościoła, Aż i cela, i cały klasztor z nim dokoła, Toż wymioty, głowy ból, prawie bez pamięci Gorączka, że się ledwie Włoch śmierci wykręci. W kilka niedziel przyszedł chłop wyznawać swe grzechy. Ledwie klęknie i pocznie, jako zwykł, od wiechy. Ledwie go ksiądz przeżegna i skruszy mu serce: „Wiele pijesz gorzałki?
pijąc dotąd jako żywo, Dziwuje się, że bez niej tego chłopa ckliwo. W ostatku za pokutę, nie mówiący wiele, Każe penitentowi przynieść jej do cele, I chcąc onego trunku sam doświadczyć mocy, Jako wina, wypił jej pół kwarty ku nocy. Zadzwonią na pacierze; chce iść do kościoła, Aż i cela, i cały klasztor z nim dokoła, Toż wymioty, głowy ból, prawie bez pamięci Gorączka, że się ledwie Włoch śmierci wykręci. W kilka niedziel przyszedł chłop wyznawać swe grzechy. Ledwie klęknie i pocznie, jako zwykł, od wiechy. Ledwie go ksiądz przeżegna i skruszy mu serce: „Wiele pijesz gorzałki?
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 376
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
że nierządne niewiasty, poczciwsze są nad Panny. Tak służba P. Boga naszego natury, tak przyrodzenia odmienia. 4. OBLUBIENICA POWIADA O SOBIE: Introduxit me Rex in cellam vinariam, ordinavit in me Charitatem: w-prowadził mię prawi Król do piwnice winnej, sporządził w-mnie miłość. Niewiem co ta jest za cela winiarska? Wierę gdy by przełożeństwo lub Klasztorów męskich lub tam Ksieni abo Przeorysza, wiedziała o Celi winiarskiej, w której by to szynk był, jaki taki pije, jakiego takiego częstują; ba wierę trzeba by tę celę zamknąć: i z-nią gospodarza. Cel takich nie masz: otoli Duch Święty w-pieniach Salomonowych
że nierządne niewiásty, poczćiwsze są nád Pánny. Ták służbá P. Bogá nászego nátury, ták przyrodzenia odmienia. 4. OBLUBIENICA POWIADA O SOBIE: Introduxit me Rex in cellam vinariam, ordinavit in me Charitatem: w-prowádźił mię práwi Krol do piwnice winney, zporządźił w-mnie miłość. Niewiem co tá iest zá celá winiárska? Wierę gdy by przełożeństwo lub Klasztorow męskich lub tám Kśieni ábo Przeoryszá, wiedźiałá o Celi winiárskiey, w ktorey by to szynk był, iáki táki pije, iákiego tákiego częstuią; bá wierę trzebá by tę celę zámknąć: i z-nią gospodarzá. Cel tákich nie mász: otoli Duch Swięty w-pieniách Sálomonowych
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 54
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
? Podnieś oczy, a spoyźrzyj na JegoMci. Patrz jaka kibić, jaka mina.
LA CORDE. Ach Monseigneur, umartwiasz mię Wm Pan swoją grzecznością.
STARUSZKIEWICZ. Nie uważaj Wm Pan na to. Ona jest wstydliwa bardzo.
DZIWAKIEWICZ. U nas w Paryżu nic bardziej Damy nie szpeci, jak wstyd nie potrzebny. Cela fait pitic.
STARUSZKIEWICZ. Słyszysz? Powiedz mi, wszak kochasz JegoMci? Mowże mi zaraz, co to za polityka!
ANNA. Cóż ja mogę mówić na takie pytanie?
STARUSZKIEWICZ. Mów, że kochasz Jego Mci. Czego to się wstydzić.
DZIWAKIEWICZ. Jego Mć dobrze uczy. I ja w Paryżu tego
? Podnieś oczy, a spoyźrzyi na IegoMci. Patrz iaka kibić, iaka mina.
LA CORDE. Ach Monseigneur, umartwiasz mię Wm Pan swoią grzecznością.
STARUSZKIEWICZ. Nie uważay Wm Pan na to. Ona iest wstydliwa bardzo.
DZIWAKIEWICZ. U nas w Paryżu nic bardziey Damy nie szpeci, iak wstyd nie potrzebny. Cela fait pitic.
STARUSZKIEWICZ. Słyszysz? Powiedz mi, wszak kochasz IegoMci? Mowże mi zaraz, co to za polityka!
ANNA. Cóż ia mogę mówić na takie pytanie?
STARUSZKIEWICZ. Mów, że kochasz Iego Mci. Czego to się wstydzić.
DZIWAKIEWICZ. Iego Mć dobrze uczy. Y ia w Paryżu tego
Skrót tekstu: BohFStar
Strona: 75
Tytuł:
Staruszkiewicz
Autor:
Franciszek Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1766
Data wydania (nie wcześniej niż):
1766
Data wydania (nie później niż):
1766
łacno bywa. Przeto trzeba zawżdy dobrze czynić/ abyśmy łacno i wdzięcznie w dobrych sprawach postępowali. Na 5. Rzadko jest człowiek dobry/ prawdziwą dobrocią: gęsty dobrocią powierzchną. 1. Dobroć przed nałogiem i po nałogu. 2. Zachowanie natury wedle dusze trudne. 3. Wola ludzka vięta rozkoszą. 4. Cela trudność. 5. Przydatek do 2. Ksiąg. Jeśli kto umiejętny i wiadomy może błądzić.
Z Tego też rozumieją ludzie/ jakoby rzecz była trudna człowiekiem dobrym być: iż czasem umiejętny może zbłądzić/ to jest/ wiedząc co zle/ przecię się go jąć. Jakoż o tym przeciwne są dowody. Iż umiejętny i
łacno bywa. Przeto trzebá záwżdy dobrze czynić/ ábysmy łácno y wdźięcznie w dobrych spráwách postępowali. Ná 5. Rzadko iest człowiek dobry/ prawdźiwą dobroćią: gęsty dobroćią powierzchną. 1. Dobroć przed nałogiem y po nałogu. 2. Záchowánie nátury wedle dusze trudne. 3. Wola ludzka vięta roskoszą. 4. Celá trudność. 5. Przydátek do 2. Kśiąg. Iesli kto vmieiętny y wiádomy może błądźić.
Z Tego też rozumieią ludźie/ iákoby rzecz byłá trudna człowiekiem dobrym być: iż czásem vmieiętny może zbłądźić/ to iest/ wiedząc co zle/ przećię się go iąć. Iákosz o tym przećiwne są dowody. Iż vmieiętny y
Skrót tekstu: PetrSEt
Strona: 149
Tytuł:
Etyki Arystotelesowej [...] pierwsza część
Autor:
Sebastian Petrycy
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
filozofia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
nas poufale wodzili i pokazowali wszystkie miejsca owego antiquitates. i powiedali zaraz co i jako się działo my tez wzdychali zowie się ten klasztor jeżeli dobrze Pamiętam Uraniburgum Strukturą Cudownie piękną i w Miejscu bardzo spokojnym do obrony bo go oblewa srogie jezioro nakrzształt morza ze trzech stron z Czwartej strony tylko przystęp i to w wielkiej równinie. Cela w nim każda tak piękna że by się mogła nazwać Gabinetem królewskiem a jest ich spięćset okna po wszystkich malowane wielkie a postaremu jasne. Bo na jednych kwaterach są różne piktóry świętych Bozych anajwięcej Najświętszej Panny wszystko cum inscriptionibus a drugie z białego jako kryształ szkła. Kościół sam tak piękny i wspaniały że mu równego nigdzie
nas poufale wodzili y pokazowali wszystkie mieysca owego antiquitates. y powiedali zaraz co y iako się działo my tez wzdychali zowie się tęn klasztor iezeli dobrze Pamiętam Uraniburgum Strukturą Cudownie piękną y w Mieyscu bardzo spokoynym do obrony bo go oblewa srogie iezioro nakrzształt morza ze trzech stron z Czwartey strony tylko przystęp y to w wielkiey rowninie. Cela w nim kozda tak piękna że by się mogła nazwać Gabinetem krolewskiem a iest ich zpięćset okna po wszystkich malowane wielkie a postaremu iasne. Bo na iednych kwaterach są rozne piktory swiętych Bozych anaywięcey Nayswiętszey Panny wszystko cum inscriptionibus a drugie z białego iako krzyształ szkła. Koscioł sąm tak piękny y wspaniały że mu rownego nigdzie
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 77v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
już głupi sercem, swej pociechy nie mierzy. Tedy owych osypie złotem przy pochwale, A te łby każe rzędem powtykać na pale. Jeśli mu się dostanie jeszcze więzień który, Każe poznawać, kto był, z twarzy i z postury, Albo jeśli też kiedy z łuku sobie strzela Dla zabawy, inszego już nie szuka cela. Jeszcze dzień był, jeszcze się nad światem nie trzęsła Rosa, kiedy Chodkiewicz pozrucane przęsła Szańców swoich naprawił, do której roboty Zgarnął wszytkie niemieckie i polskie piechoty. Zatem słońce zapadło; same tylko zarze Świeciły, kiedy spraszać każe komisarze, Którym to, co ustawnie w piersiach swoich knuje, Żeby dać Turkom pole,
już głupi sercem, swej pociechy nie mierzy. Tedy owych osypie złotem przy pochwale, A te łby każe rzędem powtykać na pale. Jeśli mu się dostanie jeszcze więzień który, Każe poznawać, kto był, z twarzy i z postury, Albo jeśli też kiedy z łuku sobie strzela Dla zabawy, inszego już nie szuka cela. Jeszcze dzień był, jeszcze się nad światem nie trzęsła Rosa, kiedy Chodkiewicz pozrucane przęsła Szańców swoich naprawił, do której roboty Zgarnął wszytkie niemieckie i polskie piechoty. Zatem słońce zapadło; same tylko zarze Świeciły, kiedy spraszać każe komisarze, Którym to, co ustawnie w piersiach swoich knuje, Żeby dać Turkom pole,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 189
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
w równia każdy mierzy; Sam Achilles w Hektora bezpiecznie uderzy. „Dosyć, dosyć odwagi, dosyć sławy!” rzecze, Wraz go ostrym przez piersi koncerzem przewlecze, A ten mdleje i bułat puści z ręku goły. Toż co żywo jakoby w dym w nieprzyjacioły! Toż się Wejer ozowie, ani chybi cela, Gdy każdy Niemiec swemu w piąty guzik strzela. Kurzy im gęsto w tyle; z przodu ich nagrzewa Podczaszy, choć ręce krwią, czoło potem zlewa. Już się nakoło biją; wżdy się jeszcze wstydzą Uciekać, choć już wodza przed sobą nie widzą; Czekają, rychło-li ich, co chciał włóczyć trupa, Husseim
w równia każdy mierzy; Sam Achilles w Hektora bezpiecznie uderzy. „Dosyć, dosyć odwagi, dosyć sławy!” rzecze, Wraz go ostrym przez piersi koncerzem przewlecze, A ten mdleje i bułat puści z ręku goły. Toż co żywo jakoby w dym w nieprzyjacioły! Toż się Wejer ozowie, ani chybi cela, Gdy każdy Niemiec swemu w piąty guzik strzela. Kurzy im gęsto w tyle; z przodu ich nagrzewa Podczaszy, choć ręce krwią, czoło potem zlewa. Już się nakoło biją; wżdy się jeszcze wstydzą Uciekać, choć już wodza przed sobą nie widzą; Czekają, rychło-li ich, co chciał włóczyć trupa, Husseim
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 226
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
Latynem uczonem Widzę, przyjaciół sercem równych zjednoczonem. Kamilla, Bernę, Sangę, więc i Antoniego Flaminiusza z Julem, Sassa subtelnego.
XIII.
Bernardyna Kapela z Piotrem widzę mojem, Bembusa, dziwnie pismem wsławionego trojem, Gaszpara w kompanijej jednej Obidziego, Co nieśmiertelną chwałę ma z pióra swojego, Z Bewadzanem Tryfona, Cela, Majnardyna I bicz możniejszych książąt, Piotra Arretyna; Widzę Frakastorona, Gabriela, za niem Tassa, wziętego wierszych uciesznych składaniem.
XI
Mikołaja Tiepola, Amania mego Widzę, iż wzroku ze mnie nie spuszcza swojego; Antonius Fulgozy dziwnie się raduje, Że blisko moję nawę portu upatruje. Ano mój Waleriusz, co się
Latynem uczonem Widzę, przyjaciół sercem równych zjednoczonem. Kamilla, Bernę, Sangę, więc i Antoniego Flaminiusza z Julem, Sassa subtelnego.
XIII.
Bernardyna Kapela z Piotrem widzę mojem, Bembusa, dziwnie pismem wsławionego trojem, Gaszpara w kompaniej jednej Obidziego, Co nieśmiertelną chwałę ma z pióra swojego, Z Bewadzanem Tryfona, Cela, Majnardyna I bicz możniejszych książąt, Piotra Arretyna; Widzę Frakastorona, Gabryela, za niem Tassa, wziętego wierszych uciesznych składaniem.
XI
Mikołaja Tiepola, Amania mego Widzę, iż wzroku ze mnie nie spuszcza swojego; Antonius Fulgozy dziwnie się raduje, Że blizko moję nawę portu upatruje. Ano mój Waleryusz, co się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 367
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905