, gdzie są: karyta, cug, sługi i miejsce strojów przyzwoite? Mąż jako czeladniczysko spod chóru i kruchty z tuzinku i z niepozoru swojego pociesznie wygląda, a JejMć jako wojewodzina cyl trzyma przed ołtarzem i skini się niby w dalmatyce, ostatnia z kościoła, aby jej nie przyganiono, kiedy lektykę swoję pod biczem jako cepami bykowcowym dla niesfory w siłach i sierci bucefałów osiadać będzie. Pytam się jeszcze, kędy jest majętność, pałac i w nim skarbiec dla sforcowania tej dostatniej aparencji i depozytu bezpiecznego? Facjatę dym wskroś przejął, wewnątrz pluskwy zasmrodzili, czerw na wylot strawił, kiczka zaniedbana odkryła, garderoba jarzyna zawaliła, mąki jak
, gdzie są: karyta, cug, sługi i miejsce strojow przyzwoite? Mąż jako czeladniczysko spod choru i kruchty z tuzinku i z niepozoru swojego pociesznie wygląda, a JejMć jako wojewodzina cyl trzyma przed ołtarzem i skini się niby w dalmatyce, ostatnia z kościoła, aby jej nie przyganiono, kiedy lektykę swoję pod biczem jako cepami bykowcowym dla niesfory w siłach i sierci bucefałów osiadać będzie. Pytam się jeszcze, kędy jest majętność, pałac i w nim skarbiec dla sforcowania tej dostatniej aparencyi i depozytu bezpiecznego? Facyjatę dym wskroś przejął, wewnątrz pluskwy zasmrodzili, czerw na wylot strawił, kiczka zaniedbana odkryła, garderobą jarzyna zawaliła, mąki jak
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 288
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
nie masz pożytku, tedy nigdy o tęż paszę nie było między pomienionymi wsiami kontrowersji.
Dąbrowski, podstarości minkowicki, z rozkazu brata mego, porucznika ikmci, bo naówczas brat mój Adolf, chorąży petyhorski, był na kuracji w Cieplicach, zebrawszy, co mógł, ludzi dwornych ze strzelbą i chłopów z kosami nasadzonymi i z cepami, w pierwszy dzień Zielonych Świątek raniuteńko wybrał się na tę ekspedycją. Sam około błota od siteckiego borku z ludźmi ciągnął, a prosto z Murawczyc chłopów posłał, aby chłopów czerniewskich pasących bydło zabawiali, aby ich mógł połapać. Ci chłopi murawczyccy przestrzegli chłopów czerniewskich, aby czym prędzej do wsi Czerniewa z bydłem uciekali, gdyż
nie masz pożytku, tedy nigdy o tęż paszę nie było między pomienionymi wsiami kontrowersji.
Dąbrowski, podstarości minkowicki, z rozkazu brata mego, porucznika jkmci, bo naówczas brat mój Adolf, chorąży petyhorski, był na kuracji w Cieplicach, zebrawszy, co mógł, ludzi dwornych ze strzelbą i chłopów z kosami nasadzonymi i z cepami, w pierwszy dzień Zielonych Świątek raniuteńko wybrał się na tę ekspedycją. Sam około błota od siteckiego borku z ludźmi ciągnął, a prosto z Murawczyc chłopów posłał, aby chłopów czerniewskich pasących bydło zabawiali, aby ich mógł połapać. Ci chłopi murawczyccy przestrzegli chłopów czerniewskich, aby czym prędzej do wsi Czerniewa z bydłem uciekali, gdyż
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 411
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
mu wyrządzić rozkosz z tego mają/ Oprócz dwu jedno w mieście/ wszyscy nic dobrego. Sowiźrzałowe. Stillum wiejskie.
CO się dzieje Maistrowie że narzekacie/ Nie kupneć to Kondycje/ darmo ich macie. Czyńszów nigdy nie dajecie ani poboru/ Tylko jedno Mszą od śpiewać/ czekać Nieszporu. Na Pańskie nigdy nie każą z cepami z kosą/ Jeśli kto każe zadzwonić/ to grosz przyniosą. I styllum we wsi trzymacie/ i misterią/ Wżdy ustawnie narzekacie na mizerią. Jeśli prawo w karczmie będzie po mistra każą/ A go jak pana pisarza nie lekce ważą: Jeden kuflem/ drugi konwią/ trzeci szklenicą/ By nawięcej w prawie przepił/
mu wyrządźić roskosz z tego máią/ Oprocz dwu iedno w mieśćie/ wszyscy nic dobrego. Sowiźrzałowe. Stillum wieyskie.
CO się dźieie Máistrowie że nárzekaćie/ Nie kupneć to Condycye/ dármo ich maćie. Czyńszow nigdy nie dáiećie áni poboru/ Tylko iedno Mszą od śpiewáć/ czekáć Nieszporu. Ná Páńskie nigdy nie każą z cepámi z kosą/ Ieśli kto każe zádzwonić/ to grosz przyniosą. Y styllum we wśi trzymaćie/ y misteryą/ Wżdy vstáwnie nárzekaćie ná mizeryą. Ieśli práwo w kárczmie będźie po mistrá każą/ A go iák páná pisárzá nie lekce ważą: Ieden kuflem/ drugi konwią/ trzeći szkleńicą/ By nawięcey w práwie przepił/
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: C3v
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
co do kuchnie kuchmistrzom, nawet i te, co do piwnice szynkarzom i do ogrodów ogrodnikom, oprócz rydla, taczek i motyki. Kupił go jeden ślęzak dla swego zięcia, ale nie mógł w kieszeni go nosić, musiał chłopiec za nim na ramieniu. Robił i wietrzne młyny, które nie tylko mełły, ale i cepami zboża młóciły, tylko było nawozić. Urobił organy daleko foremniejsze niż w Lewoczy, słychać było głosy niemal półtrzeciej mile w mokry czas, a kiedy sucho abo mroźno, w półpięty. Tonstenstein kupił je do Skocjej i po dziś dzień grają.
Z Ciemiężyna do Trójbiedzic, P. Kopsadło. Hortulan abo ogrodnik, z Wyszogroda
co do kuchnie kuchmistrzom, nawet i te, co do piwnice szynkarzom i do ogrodów ogrodnikom, oprócz rydla, taczek i motyki. Kupił go jeden ślęzak dla swego zięcia, ale nie mógł w kieszeni go nosić, musiał chłopiec za nim na ramieniu. Robił i wietrzne młyny, które nie tylko mełły, ale i cepami zboża młóciły, tylko było nawozić. Urobił organy daleko foremniejsze niż w Lewoczy, słychać było głosy niemal półtrzeciej mile w mokry czas, a kiedy sucho abo mroźno, w półpięty. Tonstenstein kupił je do Skocyej i po dziś dzień grają.
Z Ciemiężyna do Trójbiedzic, P. Kopsadło. Hortulan abo ogrodnik, z Wyszogroda
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 333
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
lecz materia w ogniu nieużyta.
W Ogrodzieńskim/ w Olsztińskim/ i w KRzepickim wszędy Sam też tam jak w Niweckim kamieniste rudy. Ale nie tej własności ani takiej cnoty/ Jak Niwecka i nie tak spieszna do roboty.
Taką rudę potrzeba upalić na roszcie/ Tak jako kruszec śrpebrny/ a pojtm ją czyście Żelaznymi cepami zmiocić/ więc i piasek Potrzeba z niej przetakiem wychędożyć wszytek.
Jest jeszcze druga ruda inakszej własności Niż ta pierwsza/ nabłociech najdią jej dości/ Leży w wodzie pod razem zową ją błotnicą/ A mogliby ją (prze cnotę jej) nazwać złotnicą.
Barzo spieszna na dęcie nie trzeba jej palić/ Tylko wypłokawszy
lecz máterya w ogniu nieużyta.
W Ogrodźieńskim/ w Olsztińskim/ y w KRzepickim wszędy Sam też tám iák w Niweckim kámieniste rudy. Ale nie tey własnośći áni tákiey cnoty/ Iák Niwecka y nie ták spieszna do roboty.
Táką rudę potrzebá vpalić ná roszćie/ Ták iáko kruszec śrpebrny/ á poytm ią czyśćie Zeláznymi cepámi zmioćić/ więc y piasek Potrzebá z niey przetákiem wychędożyć wszytek.
Iest iescze druga rudá inákszey własnośći Niż tá pierwsza/ nábłoćiech náydią iey dośći/ Leży w wodźie pod razem zową ią błotnicą/ A mogliby ią (prze cnotę iey) názwáć złotnicą.
Bárzo spieszna ná dęćie nie trzebá iey palić/ Tylko wypłokawszy
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: G3
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
nic wskórać, Kiedy księża panować, szlachta będzie orać; Żydzi tylko a oni, król zostanie trzeci, Pójdą chłopi do Węgier, szlachta miasto kmieci. A na wojnę kto? chłopi, piechota, dragani, Niemcy, Szoci i Włoszy nobilitowani. Umie-li łokciem w sklepie mierzyć, umie-li bić Cepami, czemuż by miał i kopiją chybić; Więc by ten nie miał trafić Tatara i Turka, Na każdy rok pod murem strzelając do kurka? Taż miłość ku ojczyźnie, toż się znajdzie serce, Co i w szlachcicu, w łokciu, w funcie i w kwaterce, Ten animusz w parobku od pługu,
nic wskórać, Kiedy księża panować, szlachta będzie orać; Żydzi tylko a oni, król zostanie trzeci, Pójdą chłopi do Węgier, szlachta miasto kmieci. A na wojnę kto? chłopi, piechota, dragani, Niemcy, Szoci i Włoszy nobilitowani. Umie-li łokciem w sklepie mierzyć, umie-li bić Cepami, czemuż by miał i kopiją chybić; Więc by ten nie miał trafić Tatara i Turka, Na każdy rok pod murem strzelając do kurka? Taż miłość ku ojczyźnie, toż się znajdzie serce, Co i w szlachcicu, w łokciu, w funcie i w kwaterce, Ten animusz w parobku od pługu,
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 430
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dają. Bawełna jak tatarka rośnie. Z wierzchu główki Okrągłe się podnoszą, jak u nas makówki. W tych się bawełna rodzi, a gdy się dostoi, Z suchych główek skorupkę na kawałki dwoi. Zboże jak my sprzątają, lecz na tejże roli Zaraz je kruszą, gdy im pogoda pozwoli. Nie młócą go cepami, ale spore stoły, Krzemieniami nabite, ciągną sprzągłe woły Lubo konie po snopkach usłanych dokoła. Tak je ten młocek skruszy, nie spociwszy czoła, Bo sam na stole siedzi, a pod nim krzemienie Na miazgę kruszą słomę, jedno ma baczenie Na to: żeby poganiał i bydlęta żeby Zboża nie poszpeciły z przypadłej potrzeby
dają. Bawełna jak tatarka rośnie. Z wierzchu główki Okrągłe się podnoszą, jak u nas makówki. W tych się bawełna rodzi, a gdy się dostoi, Z suchych główek skorupkę na kawałki dwoi. Zboże jak my sprzątają, lecz na tejże roli Zaraz je kruszą, gdy im pogoda pozwoli. Nie młócą go cepami, ale spore stoły, Krzemieniami nabite, ciągną sprzągłe woły Lubo konie po snopkach usłanych dokoła. Tak je ten młocek skruszy, nie spociwszy czoła, Bo sam na stole siedzi, a pod nim krzemienie Na miazgę kruszą słomę, jedno ma baczenie Na to: żeby poganiał i bydlęta żeby Zboża nie poszpeciły z przypadłej potrzeby
Skrót tekstu: GośPosBar_II
Strona: 461
Tytuł:
Poselstwo wielkie Stanisława Chomentowskiego...
Autor:
Franciszek Gościecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, i dać się im kąsać mając od nich w smacznym spaniu przeszkodę, Różne niecnoty wyrabiali im nasi chłopcy, ale przecię nieprzełomano zwyczaju Vivenda ich ucieszna bardzo bo rzadko co ciepłego jedzą ale na cały tydzień różne potrawy wkupie uwarzywszy tak nazimno, tego pokesu zażywają a czesto Nawet kiedy młocą bo tak tam białogłowa młoci cepami jako i chłop ledwie niezakozdym snopa omłoceniem to posiędą na słomie i wziąwszy chleba i masła które zawsze z jaszczem stoi to smarują i jedzą to znowu ustaną i robią, i tak to często czynią a po kąsku wołu, wieprza, albo barana kiedy zabiją, to najmniejszej krople krwie niezepsują ale je wytoczą w naczynie namieszawszy
, y dać się im kąsać mając od nich w smacznym spaniu przeszkodę, Rozne niecnoty wyrabiali im nasi chłopcy, ale przecię nieprzełomano zwyczaiu Vivenda ich ucieszna bardzo bo rzadko co ciepłego iedzą ale na cały tydzięn rozne potrawy wkupie uwarzywszy tak nazimno, tego pokesu zazywaią a czesto Nawet kiedy młocą bo tak tam białogłowa młoci cepami iako y chłop ledwie niezakozdym snopa omłoceniem to posiędą na słomie y wziąwszy chleba y masła które zawsze z iaszczęm stoi to smaruią y jedzą to znowu ustaną y robią, y tak to często czynią a po kąsku wołu, wieprza, albo barana kiedy zabiią, to naymnieyszey krople krwie niezepsuią ale ie wytoczą w naczynie namieszawszy
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 55v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
brudna pierzyna. Chustki nigdy, choć zawsze z nosa wiszą kapki: Są od tego nadołki, są szustwałem łapki. W głowę i w brodę palca, nie tylko grzebienia Nie wetkniesz: wojłokiem się spilśnią do siedzenia; Tylko trzeba wprzód, niż je na wojłok obrócić, Z gnid, ze wszy, z pluskiew dobrze cepami wymłócić. Pazury jak łopaty; rok od roku oczu Ani ręku umywa, nie zatrzyma moczu. Więcej pisać nie masz co o paskudnym dziadu: Nosa mu ciężko utrzeć, tyle troje zadu. 124. NIEKARMAZYN
„Chłop-eś; znałem i ojca, i twojego dziada.” „Na cóż mać, że
brudna pierzyna. Chustki nigdy, choć zawsze z nosa wiszą kapki: Są od tego nadołki, są szustwałem łapki. W głowę i w brodę palca, nie tylko grzebienia Nie wetkniesz: wojłokiem się spilśnią do siedzenia; Tylko trzeba wprzód, niż je na wojłok obrócić, Z gnid, ze wszy, z pluskiew dobrze cepami wymłócić. Pazury jak łopaty; rok od roku oczu Ani ręku umywa, nie zatrzyma moczu. Więcej pisać nie masz co o paskudnym dziadu: Nosa mu ciężko utrzeć, tyle troje zadu. 124. NIEKARMAZYN
„Chłop-eś; znałem i ojca, i twojego dziada.” „Na cóż mać, że
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 75
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
złych sług z Salamonem świętem, Dorosłe dzieci słowy, a małe karz prętem. 319. NA TOŻ DRUGI RAZ
Kto ptaka z pierza skrobie, rybę z łuski skubie, Zimie bez futra, lecie w lisiej chodzi szubie, Szydłem suknią, igłą bot łata, a przy stole Łyżką kraje pieczenią, nożem kaszę kole, Cepami chce opasać, podpierać się worem, Siano żąć, żyto kosić, nadstawiać humorem Jawnej nędze, choć żebrze sztuki chleba z kijem, Śmieć drabowi, że szlachcic, sieść za stołem czyjem, Opończą drze w pogodę, suknią podczas mokwy, Takiemu piątej w głowie niedostaje krokwy. 320. GORĄCO UCHWYCIŁ
Zimny jeden,
złych sług z Salamonem świętem, Dorosłe dzieci słowy, a małe karz prętem. 319. NA TOŻ DRUGI RAZ
Kto ptaka z pierza skrobie, rybę z łuski skubie, Zimie bez futra, lecie w lisiej chodzi szubie, Szydłem suknią, igłą bot łata, a przy stole Łyżką kraje pieczenią, nożem kaszę kole, Cepami chce opasać, podpierać się worem, Siano żąć, żyto kosić, nadstawiać humorem Jawnej nędze, choć żebrze sztuki chleba z kijem, Śmieć drabowi, że szlachcic, sieść za stołem czyjem, Opończą drze w pogodę, suknią podczas mokwy, Takiemu piątej w głowie niedostaje krokwy. 320. GORĄCO UCHWYCIŁ
Zimny jeden,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 189
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987