nie widział pod terminem taktem. Mąż do snopków, a dziedzic rok mu daje żenie. Przysięgę, że tam gumno będzie bardzo pienie: Jeden zagon dwaj sieją, a wżdy kwoli Halce Zawsze się sam pan dziedzic poczuwa w defalce, Choć kop dla próby woźny nie rozrzuca ślepy; Doniesie, gdy jeden snop dwoje młócą cepy. 390 (N). NA ŁAKOMEGO
Ustawicznie jeden człek rozmyślał łakomy, Żeby też mógł skarb znaleźć dotąd niewiadomy; Czego diabeł postrzegszy wnet mu się przysłuży. Ledwie ów zaśnie, ledwie chciwe oko zmruży, Widzi skarb wielki, w górze znaleziony, we śnie, Przy nim stojąc osobę ubraną pocześnie, Która mu go
nie widział pod terminem taktem. Mąż do snopków, a dziedzic rok mu daje żenie. Przysięgę, że tam gumno będzie bardzo pienie: Jeden zagon dwaj sieją, a wżdy kwoli Halce Zawsze się sam pan dziedzic poczuwa w defalce, Choć kop dla próby woźny nie rozrzuca ślepy; Doniesie, gdy jeden snop dwoje młócą cepy. 390 (N). NA ŁAKOMEGO
Ustawicznie jeden człek rozmyślał łakomy, Żeby też mógł skarb znaleźć dotąd niewiadomy; Czego diabeł postrzegszy wnet mu się przysłuży. Ledwie ów zaśnie, ledwie chciwe oko zmruży, Widzi skarb wielki, w górze znaleziony, we śnie, Przy nim stojąc osobę ubraną pocześnie, Która mu go
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 353
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Herodowego godną, roczny brud zasmrodzi i zaklajstruje, w rękawach terpentyną od nosa pomarszczy i pofałduje, lada łyczko pod szyją zawiąże, pasek uciesznie poreliga i opnie, stuła jak do ścięcia szyję odkryje, ornat co wszytko jako burka na bakier przyrzuci. A cóż o samej straszliwej tajemnicy Boskiej powiedzieć się może? Introib jako w cepy z ministrantem się nie zgodzi albo jak przez próg przestąpienie będzie, prędki, bełkotliwy i nieuważny. List Pawła w ucinkach ani do zrozumienia, ani do pojęcia, Ewanielią per tres dziwny akcent zakończy. Obrót śmiszny jak w ciasnym kącie pod kijem, dyg kolana jak pod piłą do tarcia, memento – klucz zapomniany u skrzynki
Herodowego godną, roczny brud zasmrodzi i zaklajstruje, w rękawach terpentyną od nosa pomarszczy i pofałduje, lada łyczko pod szyją zawiąże, pasek uciesznie poreliga i opnie, stuła jak do ścięcia szyję odkryje, ornat co wszytko jako burka na bakier przyrzuci. A cóż o samej straszliwej tajemnicy Boskiej powiedzieć się może? Introib jako w cepy z ministrantem się nie zgodzi albo jak przez próg przestąpienie będzie, prędki, bełkotliwy i nieuważny. List Pawła w ucinkach ani do zrozumienia, ani do pojęcia, Ewanjeliją per tres dziwny akcent zakończy. Obrót śmiszny jak w ciasnym kącie pod kijem, dyg kolana jak pod piłą do tarcia, memento – klucz zapomniany u skrzynki
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 228
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
ten: „Mospanie, nie tylko zasiedli, Drudzy już i pijani, znać, że się najedli.” Idę tedy; we drzwiach mię zaleci gorzałka, Krzyk, hałas, choć dopiero obrali marszałka. Nie mówi nic, bo jękot, a co gorsza, ślepy Na oko, pierze kijem, jako młocek w cepy. Nie zbliżam się do stołu, diabeł mu niech wierzy; Może mnie urwać w głowę, jeśli źle wymierzy. Przebąknieli też słowo, to jako otręby; Miasto liter na papier lecą śliny z gęby. Toż, wychodząc z kościoła, bo się dzień już schyla: Sto głów kapusty, jedna nad nimi
ten: „Mospanie, nie tylko zasiedli, Drudzy już i pijani, znać, że się najedli.” Idę tedy; we drzwiach mię zaleci gorzałka, Krzyk, hałas, choć dopiero obrali marszałka. Nie mówi nic, bo jękot, a co gorsza, ślepy Na oko, pierze kijem, jako młocek w cepy. Nie zbliżam się do stołu, diabeł mu niech wierzy; Może mnie urwać w głowę, jeśli źle wymierzy. Przebąknieli też słowo, to jako otręby; Miasto liter na papier lecą śliny z gęby. Toż, wychodząc z kościoła, bo się dzień już schyla: Sto głów kapusty, jedna nad nimi
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 597
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Prowadźcie się uciechy wszytkie z mego domu, Z tak okrutnego przez śmierć synowską pogromu; Wszytkim zabawom, które w jeden komput składam, Dziś przyjaźń wypowiadam. 8. PIEŚŃ ALBO TREN XLI OD ZIMY
Jako sobie chcesz, zimo, bywaj choć i jutro! Znajdziesz gotowe futro. A kto wykopał rzepy, Gotuj na żyto cepy.
To zawarszy w stodole kilkadziesiąt chłopów: Każdy po kopie snopów, Jako zwyczaj, opierze; Sam gospodarz przy mierze.
Z pola kłoski do gumna, z gumna ziarno garnie Worami do spiżarnie; Te gdy w targu spienięży, Szkatuła mu zacięży.
Kto by rzekł, że tak wielkiej urodzaje matki Do jednej szufladki (
Prowadźcie się uciechy wszytkie z mego domu, Z tak okrutnego przez śmierć synowską pogromu; Wszytkim zabawom, które w jeden komput składam, Dziś przyjaźń wypowiadam. 8. PIEŚŃ ALBO TREN XLI OD ZIMY
Jako sobie chcesz, zimo, bywaj choć i jutro! Znajdziesz gotowe futro. A kto wykopał rzepy, Gotuj na żyto cepy.
To zawarszy w stodole kilkadziesiąt chłopów: Każdy po kopie snopów, Jako zwyczaj, opierze; Sam gospodarz przy mierze.
Z pola kłoski do gumna, z gumna ziarno garnie Worami do spiżarnie; Te gdy w targu spienięży, Szkatuła mu zacięży.
Kto by rzekł, że tak wielkiej urodzaje matki Do jednej szufladki (
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 528
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987