z Rzymu, I bogi, kiedy nektaru dopiją I nieśmiertelną strawią ambrozyją (Jeśli go Monte Caval nie ustrzeże I głupi bogom ustąpią papieże). Piłeś ochotnie mondragońskie tace, Gdyś tuskulańskie nawiedzał pałace; I gdyś fraskackie objeżdżał fontanny, Wprzód-eś się pytał, kędy loch kowany, I był ci milszy chłód ze dzbana wina Niż wiatry z wody u Aldobrandyna. Świadom-eś dobrze sermoneckiej góry, Kędy zabity nasz Tęczyński wtóry; Więc i tam byłeś, gdzie słodkimi łzami Zbawiciel płakał i kędy gronami Pauzylip zmarłej zdobi grób Syreny; Wiesz, jakiej folwark nasz ma wina ceny Castel al Mare, kędy Polak orze, Choć
z Rzymu, I bogi, kiedy nektaru dopiją I nieśmiertelną strawią ambrozyją (Jeśli go Monte Caval nie ustrzeże I głupi bogom ustąpią papieże). Piłeś ochotnie mondragońskie tace, Gdyś tuskulańskie nawiedzał pałace; I gdyś fraskackie objeżdżał fontany, Wprzód-eś się pytał, kędy loch kowany, I był ci milszy chłód ze dzbana wina Niż wiatry z wody u Aldobrandyna. Świadom-eś dobrze sermoneckiej góry, Kędy zabity nasz Tęczyński wtóry; Więc i tam byłeś, gdzie słodkimi łzami Zbawiciel płakał i kędy gronami Pauzylip zmarłej zdobi grób Syreny; Wiesz, jakiej folwark nasz ma wina ceny Castel al Mare, kędy Polak orze, Choć
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 53
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
widzieć za swym stołem. Ja się nie puszczę dzbana zielono rytego, Jakim więc Bachus poi Jowisza wielkiego. Z tegoć by się posilić, co go tu czuć w ręku, Gdzie pomacasz, śliziuchno, nie masz nic na sęku. Gdy weń wejrzysz, wszystek cię zaraz znój ominie, A skoro go nachylisz, chłód na cię wypłynie. Więc się zakropić możesz, jeśli słonie pali, Albo się zaraz zakrop, niech tobą nie szali.
Nalewajże go we dzban, ja zaś w gardło wieję, Boć mi już dusza jakoś wyszuszona mdleje. Zwłaszcza gdy dzbana nie masz albo w nim niewiele, Rzuciłbym się do cebra
widzieć za swym stołem. Ja się nie puszczę dzbana zielono rytego, Jakim więc Bachus poi Jowisza wielkiego. Z tegoć by się posilić, co go tu czuć w ręku, Gdzie pomacasz, śliziuchno, nie masz nic na sęku. Gdy weń wejrzysz, wszystek cię zaraz znój ominie, A skoro go nachylisz, chłód na cię wypłynie. Więc się zakropić możesz, jeśli słonie pali, Albo się zaraz zakrop, niech tobą nie szali.
Nalewajże go we dzban, ja zaś w gardło wieję, Boć mi już dusza jakoś wyszuszona mdleje. Zwłaszcza gdy dzbana nie masz albo w nim niewiele, Rzuciłbym się do cebra
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 257
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
trzódy Obłąkał się i gdy go przez całe zaranie Szukam śledząc, z trafunku przypadłem tam na nie. Krzykną: ,,Sam do nas, Mopse! Z naszymi tu chodzi Twój kozieł i z nim czterej koziełkowie młodzi. Ale-ć go nie inaczej wydamy, aż z nami Posiedzisz. Tu wdzięczny cień, tu chłód pod bukami, Tu łąki nieprzezorne okiem, tu wesoły Pozór, tu z pasz do rzeki same idą woły, Tu Pur w brzegach zieloną trzciną otoczonych Dostatcza wód najwiętszym mrozem nie dotknionych”. Com miał czynić? Ni Haśki, ni Paraszki w domu Nie miałem i nie było jagniąt zawrzeć komu. Ale mistrzowie
trzódy Obłąkał się i gdy go przez całe zaranie Szukam śledząc, z trafunku przypadłem tam na nie. Krzykną: ,,Sam do nas, Mopse! Z naszymi tu chodzi Twój kozieł i z nim czterej koziełkowie młodzi. Ale-ć go nie inaczej wydamy, aż z nami Posiedzisz. Tu wdzięczny cień, tu chłód pod bukami, Tu łąki nieprzezorne okiem, tu wesoły Pozór, tu z pasz do rzeki same idą woły, Tu Pur w brzegach zieloną trzciną otoczonych Dostatcza wód najwiętszym mrozem nie dotknionych”. Com miał czynić? Ni Haśki, ni Paraszki w domu Nie miałem i nie było jagniąt zawrzeć komu. Ale mistrzowie
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 41
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
wóz wsiądzie Triumfalny słoniowy/ drogie wioząc plony/ Zaden nigdy zwyciężca bez jego korony/ Nawet mądrych nie insze za trudy podjęte/ Upominki potkają prócz z niego ucięte Rózgi i Laureole. Aż i swe mieszkanie Mam tu przy nim/ żebym mógł codzień patrzyć na nie/ Ani co ich tak wiele pod jego kochany Chłód się ciśnie/ bestii której rozigranej Dał go zębem obrazić. Dla tegoż je strzelam I wybić chcę na głowę. A różno podzielam Swoje te to zabawy. Raz łukiem się bawiąc/ Raz lutnią i śpiewaniem. Tylkoż w oczu stawiąc Dafnę sobie jedyną. A toć też igrzysko Wenus ze mnie stroiła/ że czego
woz wsiędzie Tryumfálny słoniowy/ drogie wioząc plony/ Zaden nigdy zwyciężcá bez iego korony/ Nawet mądrych nie insze zá trudy podięte/ Vpominki potkáią procz z niego vcięte Rozgi y Láureole. Aż y swe mieszkánie Mam tu przy nim/ żebym mogł codzien pátrzyć ná nie/ Ani co ich tak wiele pod iego kochány Chłod się ciśnie/ bestyey ktorey rozigráney Dał go zębem obrázić. Dla tegoż ie strzelam Y wybić chcę ná głowę. A rożno podzielam Swoie te to zábáwy. Raz łukiem się báwiąc/ Raz lutnią y śpiewániem. Tylkoż w oczu stáwiąc Dáfnę sobie iedyną. A toć też igrzysko Wenus ze mnie stroiłá/ że czego
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 71
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
dźwięku I z naszych jako wyłomać się ręku. Czy rozumieli, że pono w tym czasie Miało co naszym zbywać na Atlasie, Który tę wojnę w ciężkiej szczęścia wadze Na plecach dźwigał przy Pańskiej powadze? Lecz nie śpi książę, jak Argus stooki, Ani mu w pracy lepią powiek mroki, Lub dzienny upał, lub chłód cierpi w nocy Na wszystkie jednak trzyma strony oczy, A nie mogąc cnej nasycić się sławy Co prędzej z pułkiem bieży do rozprawy Na zgiełk kozacki i ferwor gotowy, Który im wlała alchimija w głowy. Tuż za książęciem także w wielkim dziele Mąż znakomity skoczy z wojskiem śmiele, Cny czerniechowskiej ziemie wojewoda, Którego dzielność,
dźwięku I z naszych jako wyłomać się ręku. Czy rozumieli, że pono w tym czasie Miało co naszym zbywać na Atlasie, Który tę wojnę w ciężkiej szczęścia wadze Na plecach dźwigał przy Pańskiej powadze? Lecz nie śpi książę, jak Argus stooki, Ani mu w pracy lepią powiek mroki, Lub dzienny upał, lub chłód cierpi w nocy Na wszystkie jednak trzyma strony oczy, A nie mogąc cnej nasycić się sławy Co prędzej z pułkiem bieży do rozprawy Na zgiełk kozacki i ferwor gotowy, Który im wlała alchimija w głowy. Tuż za książęciem także w wielkim dziele Mąż znakomity skoczy z wojskiem śmiele, Cny czerniechowskiej ziemie wojewoda, Którego dzielność,
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 126
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z jaszczyka. Potym bankiecie chcący trunku zażyć Spieszno biegniemy, do naszej piwnicy
Którą nad wine więcej trzeba ważyć, Czystej jak krzystał pod skałą krynicy, Z tej co dzień dzbanem pijąc nie ubywa W pełni zostaje nikt jej nie doliwa. Gdy już z południa słońce nie zbyt grzeje Wychodzim z gęstych lasów na krzewiny Tam gdzie chłód miły od pagórków wieje, Igramy w babkę po między jedliny, Patrząc przez niskie krzaczki i jałowce Czy dobrze nasze napasły się owce. Samym wieczorem zbliżając ku domu Zganiamy trzody społem do gromady Poznają owce, co należy komu, Bierzemy swoje bez swaru, bez zwady, Żadna nie zbłądzi do cudzej owczarnie, Każda do swego
z jaszczyka. Potym bankiecie chcący trunku zażyć Spieszno biegniemy, do nászey piwnicy
Ktorą nád wine więcey trzeba ważyć, Czystey iák krzystał pod skáłą krynicy, Z tey co dzień dzbanem piiąc nie ubywa W pełni zostaie nikt iey nie doliwa. Gdy iuż z południa słońce nie zbyt grzeie Wychodzim z gęstych lásow ná krzewiny Tam gdzie chłod miły od págorkow wieie, Jgrámy w bábkę po między iedliny, Pátrząc przez niskie krzáczki y jałowce Czy dobrze násze nápasły się owce. Samym wieczorem zbliżaiąc ku domu Zgániamy trzody społem do gromady Poznaią owce, co náleży komu, Bierzemy swoie bez swaru, bez zwády, Zádna nie zbłądzi do cudzey owczárnie, Każda do swego
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 334
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
,
Ty nie potrafisz, złote sypać deszcze, Ni snem oszukać, a ostróżnych jeszcze. Na kochającą się przez dwanaście lat parę i Mariasz ich.
NIe sam to Jakub wysłużył w lat wiele Pasący owiec trzody u Labana, Kochaną swoją, i miłą Rachele, Byle w Małżeństwo, była mu oddana, Nieprzykro było chłód i ciepło znosić Żeby bezpiecznie, o Rachelę prosić. Jest teraz równy Michał Jakobowi Wstatecznym sercu, do czystej Zuzanny Służy lat kilka, wiernie Labanowi, Dawną miłością, utyskuje ranny, Przyznać możemy, ile świadków nas tu, Służy kochając, blisko lat czternastu. Niechci Zuzanno, i tobie Michale BÓG obfitością łask
,
Ty nie potrafisz, złote sypać deszcze, Ni snem oszukać, á ostrożnych ieszcze. Ná kochaiącą się przez dwanaście lat parę y Maryasz ich.
NIe sam to Iakob wysłużył w lat wiele Pasący owiec trzody u Labana, Kocháną swoią, y miłą Rachele, Byle w Małżeństwo, była mu oddána, Nieprzykro było chłod y ciepło znosić Zeby bespiecznie, o Rachelę prosić. Jest teraz rowny Michał Iakobowi Wstátecznym sercu, do czystey Zuzanny Służy lát kilka, wiernie Labanowi, Dawną miłością, utyskuie ránny, Przyznać możemy, ile świadkow nas tu, Służy kochaiąc, blisko lát czternástu. Niechći Zuzanno, y tobie Michale BOG obfitością łásk
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 365
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
tak dziesiąta, raz wyroście w bryłę lodu, która gdy spada obijając się o drugie ziarna gradu, okrągłości nabywa: a iż jest lód, twarda jest. 21. Czemu się rosa w nocy rodzi? Wychodzi i za dnia wilgotność i para z ziemie albo z wody, i wiesza się na powietrzu, aż gdy chłód nocny przyjdzie ściśnie i w wodę obróci nie wysoko od ziemie, i tak spada rosa. 22. Czemu szron zimny? Gdy para wstąpi na powietrze a wiatr przyjdzie ostry albo zimno jakie, tedy ją mrozi, i ona spadając kropelkami się klii do brawy i ziemie, i marznie, i zimna bywa, bo zmarzła
ták dzieśiąta, raz wyrośćie w bryłę lodu, ktora gdy zpada obiiáiąc się o drugie źiárná grádu, okrągłości nábywa: á iż iest lod, twárda iest. 21. Czemu się rosá w nocy rodźi? Wychodźi y zá dniá wilgotność y párá z źiemie álbo z wody, y wiesza się ná powietrzu, áż gdy chłod nocny przyidźie śćiśnie y w wodę obroći nie wysoko od źięmie, y ták zpada rosá. 22. Czemu szron źimny? Gdy párá wstąpi ná powietrze á wiátr przyidzie ostry álbo źimno iákie, tedy ią mroźi, y oná zpadáiąc kropelkami się klii do bráwy y źiemie, y márznie, y źimna bywa, bo zmárzła
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 46
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
. 22. Czemu drzewa i zioła gorące w innych się krajach nie rodzą jako pieprz, i inne? Takie zioła miają żywność barzo gorącą i od słońca dobrze od wilgotności zimnej wywarzoną, w zimnych zaś krajach ponieważ słońce wolniejsze, nie mogą jej mieć. 23. Czemu niektóre kwiaty na zachodzie słońca zamykają się? Gdy chłód nadchodzi ściszka w nich zamknione powietrze które gdy się kurczy kwiat się też musi kurczyć i zamykać. 24. Czemu drzewa mają sęki? Gdy przez srzodek drzewa idzie humor którym się karmi drzewo, na trafia na jaką zawadę, i w stronę się go cząstka udaje, i gdy obejdzie owę zawadę że się znowu do srzodka
. 22. Czemu drzewá y źiołá gorące w innych się kráiách nie rodzą iáko pieprz, y inne? Tákie źiołá miáią żywność bárzo gorącą y od słońcá dobrze od wilgotnośći źimney wywárzoną, w źimnych záś kraiách ponieważ słońce wolnieysze, nie mogą iey mieć. 23. Czemu niektore kwiáty ná zachodźie słońcá zámykáią się? Gdy chłod nádchodźi śćiszka w nich zámknione powietrze ktore gdy się kurczy kwiat się też muśi kurczyć y zámykáć. 24. Czemu drzewá máią sęki? Gdy przez srzodek drzewá idźie humor ktorym się karmi drzewo, ná trafia ná iáką zawádę, y w stronę się go cząstká udáie, y gdy obeydźie owę zawádę że się znowu do srzodká
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 149
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
Nimierniejsza/ ni nawet łuku powolniejsza. Kolanem zastąpiwszy/ gibki róg osadził. I w sercu Boskim strzałę sprężystą osadził. Tudzież Ennejskich murów/ Pergusa z imienia/ Jezioro głębokie jest: nadto więcej pienia Labęciego w swych wodach Kaisternie czuje. Las na wciornastkie strony/ wody opasuje/ I liściem jak zasłoną jaką wzraża słońca. Chłód gałęzie sporządza/ ziół ziemia bez końca. Wiosna wieczna/ w tym gaju gdy gra Proserpina/ Lub fiołki/ lubo rwąc Lilią dziecina/ Gdy podołek/ i koszyk/ zakłada kwiatkami/ A z swemi siemubiega w tym rowienniczkami: Oraz ujźrzał/ ulubił/ i Pluto ją porwał. Takiej dziwnie pospiesznej miłostki się dorwał.
Nimiernieysza/ ni nawet łuku powolnieysza. Kolánem zástąpiwszy/ gibki rog osádźił. Y w sercu Boskim strzałę sprężystą osádźił. Tudźież Enneyskich murow/ Pergusá z imienia/ Ieźioro głębokie iest: nádto więcey pienia Lábęćiego w swych wodách Káisternie czuie. Lás na wćiornastkie strony/ wody opásuie/ Y liśćiem iak zasłoną iáką wzraża słoncá. Chłod gáłęźie sporządza/ źioł źiemiá bez koncá. Wiosná wieczna/ w tym gáiu gdy gra Proserpiná/ Lub fiiołki/ lubo rwąc Lilią dźiećiná/ Gdy podołek/ y koszyk/ zákłáda kwiatkámi/ A z swemi sięmvbiega w tym rowienniczkámi: Oraz vyźrzał/ vlubił/ y Pluto ią porwał. Tákiey dźiwnie pospieszney miłostki się dorwał.
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 117
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636