Te będą nieomylnie, zwłaszcza jeśli złota, Bo górska wronom krakać i koły do płota. Sośnia przypadła tobie, pięknej drzewo krasy; Czy szkuty, czy ty myślisz budować dubasy? Bez szkuty, bez dubasa na tę jednę wsiędziesz, Nie we Gdańsku, bez Wisły we Francyjej będziesz. Wesołe drzewo lipa, wdzięcznym człeka chłodem, A pracowitą pczołę delektuje miodem; Ślicznie pachnie kwitnący, pewnieć nikt nie zgani, Żeś, zacny kawalerze, zawiesił się na niej. Co do upodobania komu; ty, Wojciechu, Świateś sobie na włoskim zawiązał orzechu. Srogi jąder apetyt, dla małej i krótkiej, Gryząc orzechy, zęby zepsować,
Te będą nieomylnie, zwłaszcza jeśli złota, Bo górska wronom krakać i koły do płota. Sośnia przypadła tobie, pięknej drzewo krasy; Czy szkuty, czy ty myślisz budować dubasy? Bez szkuty, bez dubasa na tę jednę wsiędziesz, Nie we Gdańsku, bez Wisły we Francyjej będziesz. Wesołe drzewo lipa, wdzięcznym człeka chłodem, A pracowitą pczołę delektuje miodem; Ślicznie pachnie kwitnący, pewnieć nikt nie zgani, Żeś, zacny kawalerze, zawiesił się na niej. Co do upodobania komu; ty, Wojciechu, Świateś sobie na włoskim zawiązał orzechu. Srogi jąder apetyt, dla małej i krótkiej, Gryząc orzechy, zęby zepsować,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 197
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ż Horatiusza (I, 27).
Panowie, nie wadźcie się i takiego grzmotu Nie czyńcie, nie wojsko to tu.
Świece, kufle, szklenice, trunki co nas chłodzą, O jako daleko chodzą,
Od zbrój krwią popluskanych, od świetnych pancerzów, Od pałaszów i koncerzów.
Wszakeśmy uczynili zaciąg pod tym chłodem Z winem i z tym starym miodem.
A wiecie, że to Bachus nie jest pan wojenny Tylko miły i przyjemny.
Ale jak się rozchodzi często i samemu Zdoła Marsowi srogiemu.
Że jakby nogi podciął, tak na podziwienie Uderzy nim więc o ziemię.
Uspokojcież już, bracia, ten huk i łajanie, Którym się
ż Horatiusza (I, 27).
Panowie, nie wadźcie się i takiego grzmotu Nie czyńcie, nie wojsko to tu.
Świece, kufle, szklenice, trunki co nas chłodzą, O jako daleko chodzą,
Od zbroj krwią popluskanych, od świetnych pancerzow, Od pałaszow i koncerzow.
Wszakeśmy uczynili zaciąg pod tym chłodem Z winem i z tym starym miodem.
A wiecie, że to Bacchus nie jest pan wojenny Tylko miły i przyjemny.
Ale jak się rozchodzi często i samemu Zdoła Marsowi srogiemu.
Że jakby nogi podciął, tak na podziwienie Uderzy nim więc o ziemię.
Uspokojcież już, bracia, ten huk i łajanie, Ktorym się
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 439
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
sylwanami schodzi,
A mąż tymczasem, nie tańcem spocony, W lemnejskiej kuźni hartuje piorony. Więc i my, widząc pogody wrócone, Grajmy z pannami w żarty i zielone,
I w kwiatki nowe uwieńczywszy skronie Oddajmy wdzięczne ofiary Dyjonie
Albo jeśli pić raczej mamy wolą, Siądźmy pod lipą albo pod topolą, A tam pod chłodem wolne wiodąc żarty, Gry wymyślajmy, nie dla zysku, w karty.
Spieszmy się, spieszmy, niż nas czas nadgoni I śmierć, której się dobra myśl nie schroni: Ta niedyskretka tejże pchnięciem nogi Otwiera chaty i królewskie progi.
Żyj w skok, bo-ć zamknął do niezmiernej wrota Nadzieje krótki kres dany
sylwanami schodzi,
A mąż tymczasem, nie tańcem spocony, W lemnejskiej kuźni hartuje piorony. Więc i my, widząc pogody wrócone, Grajmy z pannami w żarty i zielone,
I w kwiatki nowe uwieńczywszy skronie Oddajmy wdzięczne ofiary Dyjonie
Albo jeśli pić raczej mamy wolą, Siądźmy pod lipą albo pod topolą, A tam pod chłodem wolne wiodąc żarty, Gry wymyślajmy, nie dla zysku, w karty.
Spieszmy się, spieszmy, niż nas czas nadgoni I śmierć, której się dobra myśl nie schroni: Ta niedyskretka tejże pchnięciem nogi Otwiera chaty i królewskie progi.
Żyj w skok, bo-ć zamknął do niezmiernej wrota Nadzieje krótki kres dany
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 120
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
chlebie z solą.
Tym zawierszali niewrzące obiady, Co fruklów dały naszczepione sady, Co spłacheć roli, co spichlerz domowy I dojne krowy.
Słodkich im ze Włoch win nie niosły muły, Nie znali węgrów, symonów, rywuły, Pragnienie wodą śmierzyli stokową, Czaszą bukową.
Albo z jęczmiennym przeważywszy słodem I piwnicznym ją wystudziwszy chłodem, Upracowanym żeńcom koło żniwa Dawali piwa.
Domowe krosna samodziałkę tkały, Jedwabiu, złota chałupy nie znały, Len tylko biały wystawiał strój z pełna A z owce wełna.
Co wszytko miła słodziła swoboda, Nie tknęła się ich przygoda ni szkoda, Ani gniew panów, ni co bieży w koło Fortuny koło.
Ale i
chlebie z solą.
Tym zawierszali niewrzące obiady, Co fruklów dały naszczepione sady, Co spłacheć roli, co spichlerz domowy I dojne krowy.
Słodkich im ze Włoch win nie niosły muły, Nie znali węgrów, symonów, rywuły, Pragnienie wodą śmierzyli stokową, Czaszą bukową.
Albo z jęczmiennym przeważywszy słodem I piwnicznym ją wystudziwszy chłodem, Upracowanym żeńcom koło żniwa Dawali piwa.
Domowe krosna samodziałkę tkały, Jedwabiu, złota chałupy nie znały, Len tylko biały wystawiał strój z pełna A z owce wełna.
Co wszytko miła słodziła swoboda, Nie tknęła się ich przygoda ni szkoda, Ani gniew panów, ni co bieży w koło Fortuny koło.
Ale i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 162
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
póki zażywał bytu tego świata — Stąd dostał u poganów nieśmiertelnej sławy. By tak dziś kto uczynił, byłby błazen prawy — Jak i owi, co owo w karty się ograją, Bo też ci dobrowolnie, mając, nic nie mają. Tylko że się ów w kadzi parzył na ulicy, A ci zaś, chłodem żywi, w świdnickiej piwnicy. Stoi za kadź każdemu i za baśnią stoi, Kogo zmyją bez ługu w karty, aż się znoi. DOBRA MYŚL OCHOTNEGO GOSPODARZA
Apollo złotowłosy, zdejm sajdak z strzałami, Każ dziś na stronę bojom pospołu z wojnami, A weź lutnią słoniową z białośniegiej kości, Bo dziś u mnie zastaniesz
póki zażywał bytu tego świata — Stąd dostał u poganów nieśmiertelnej sławy. By tak dziś kto uczynił, byłby błazen prawy — Jak i owi, co owo w karty się ograją, Bo też ci dobrowolnie, mając, nic nie mają. Tylko że się ów w kadzi parzył na ulicy, A ci zaś, chłodem żywi, w świdnickiej piwnicy. Stoi za kadź każdemu i za baśnią stoi, Kogo zmyją bez ługu w karty, aż się znoi. DOBRA MYŚL OCHOTNEGO GOSPODARZA
Apollo złotowłosy, zdejm sajdak z strzałami, Każ dziś na stronę bojom pospołu z wojnami, A weź lutnią słoniową z białośniegiej kości, Bo dziś u mnie zastaniesz
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 253
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
kłania; A on dąb, co go piorun nie ustraszył srogi, Obnażony z konarów stoi wedle drogi. Często łagodne słowo gniew szkarady kruszy; Często przykre do niego spokojnego ruszy. APOLLO
Rośni, rozkoszne drzewo, moja śliczna lipo, Nie po lasach, po miastach najgłówniejszych i po Wielkich królów pałacach, aby pod twym chłodem I to miasto, którego rządzić będziesz grodem, Do którego dziś wjeżdżasz szczęśliwie starostą, Odetchnęło tak długą zmordowane chłostą, I te mury, którymi dokoła zawarte, Mocno stały tramami twoimi podparte. Wjeżdżaj, mój zacny Janie, gdzie już sto lat blisko, Aż dotąd stare trzyma Drużyna rzeczysko; Aza zdarzy mocny Bóg,
kłania; A on dąb, co go piorun nie ustraszył srogi, Obnażony z konarów stoi wedle drogi. Często łagodne słowo gniew szkarady kruszy; Często przykre do niego spokojnego ruszy. APOLLO
Rośni, rozkoszne drzewo, moja śliczna lipo, Nie po lasach, po miastach najgłówniejszych i po Wielkich królów pałacach, aby pod twym chłodem I to miasto, którego rządzić będziesz grodem, Do którego dziś wjeżdżasz szczęśliwie starostą, Odetchnęło tak długą zmordowane chłostą, I te mury, którymi dokoła zawarte, Mocno stały tramami twoimi podparte. Wjeżdżaj, mój zacny Janie, gdzie już sto lat blisko, Aż dotąd stare trzyma Drużyna rzeczysko; Aza zdarzy mocny Bóg,
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 118
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
: Ścieńcza codzienna przejadżka popręgi. Sławny myślistwem, sławny był i łowem Cefalus; który w przeciągu borowem Skoro więc gończe rozpuścił ogary, Naszczuwał zwierzyny, i nabił bez miary. A przecie rad był, że go nawidziała Aurora, lubo swego męża miała; I często, gdy ów był strudzony chodem, Przyjemnym sama posilała chłodem. Często pod Jodłą; a nie było wstydem; Przesypiała się w Wenus z Adonidem, I nie raz obu; choć nie puch łabęci, Widziano w trawie, albo w sianożęci. I Meleagra, w Menalejskiej puszczy, Miłość po łowach, w kochanie poduszczy; Albowiem, dawszy dziczy łeb za fanty, Brał się
: Sćieńcza codźienna przeiadżká popręgi. Słáwny myślistwem, słáwny był y łowem Cefalus; ktory w przećiągu borowem Skoro więc gończe rospuśćił ogáry, Nászczuwał zwierzyny, y nábił bez miáry. A przećie rad był, że go náwidźiáłá Aurorá, lubo swego mężá miáłá; Y często, gdy ow był strudzony chodem, Przyiemnym samá posiláłá chłodem. Często pod Iodłą; á nie było wstydem; Przesypiáłá się w Wenus z Adonidem, Y nie raz obu; choć nie puch łabęći, Widźiano w trawie, álbo w śiánożęći. Y Meleágrá, w Menáleyskiey puszczy, Miłość po łowách, w kochánie poduszczy; Albowiem, dawszy dźiczy łeb zá fanty, Brał się
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 47
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
do domu. Konfirmacja przyszła o szturmie nieprzyjacielskim z naszymi, podobna wczorajszej. Z tym wszystkim tęż ostrożność kazano mieć, jako jest postanowiona, i Kozaków na szpiegi rozesłano za ordą: odkąd się zabierała, czy w górę, czy na dół, jeżeli ku Kamieńcowi poszła. Die 14 ejusdem
Król im. poranił się i chłodem pojachał na nabożeństwo do pp. bernardynek, po którym był w pałacu imp. krakowskiego dla widzenia ogroda. Tam za instancyją usilną imp. krakowskiego tylko co powrócił łowczy kor. z podjazdu onegdajszego z drugimi ichmciami, upadł królowi im. ad piantas peoum i przeprosili za ów grzech żółkiewski. Król im. ucnwycał go obiema
do domu. Konfirmacyja przyszła o szturmie nieprzyjacielskim z naszymi, podobna wczorajszej. Z tym wszystkim tęż ostrożność kazano mieć, jako jest postanowiona, i Kozaków na szpiegi rozesłano za ordą: odkąd się zabierała, czy w górę, czy na dół, jeżeli ku Kamieńcowi poszła. Die 14 eiusdem
Król jm. poranił się i chłodem pojachał na nabożeństwo do pp. bernardynek, po którym był w pałacu jmp. krakowskiego dla widzenia ogroda. Tam za instancyją usilną jmp. krakowskiego tylko co powrócił łowczy kor. z podjazdu onegdajszego z drugimi ichmciami, upadł królowi jm. ad piantas peoum i przeprosili za ów grzech żółkiewski. Król jm. ucnwycał go obiema
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 140
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
, Ciała Pańskiego zbawienne przysmaki Wziąwszy, każdy z nas wychodzić gotowy W najgłębsze puszcze i dzikie jaskinie, Co rok ta droga, żadnego nie minie.
Ten czas na samej Miłości Chrystusa Trawić należy, żałować za zbrodnie, Być męźnym, gdyby natarła pokusa, Statecznym sercem służąc Panu godnie; Ciało zaś martwić i postem i chłodem, By dusza wiecznym nie zamarła głodem. A gdy się kwietnia przybliża Niedziela, I my zbliżamy ku domowi radzi, Zupełne w duchu niosący wesela, Ze nas jak kokosz pod skrzydła zgromadzi Kochana Matka, klauzura; swe dzieci, Z pod jej opieki żaden nie wyleci. Słuchajże pilnie: coć teraz ogłoszę,
, Ciała Pańskiego zbáwienne przysmaki Wziąwszy, każdy z nás wychodzić gotowy W náygłębsze puszcze y dzikie iaskinie, Co rok ta droga, żadnego nie minie.
Ten cżas ńá samey Miłości Chrystusa Tráwić náleży, żałować zá zbrodnie, Bydź męźnym, gdyby natarła pokusa, Statecznym sercem służąc Pánu godnie; Ciało zaś mártwić y postem y chłodem, By dusza wiecznym nie zámarła głodem. A gdy się kwietnia przybliża Niedziela, Y my zbliżamy ku domowi rádzi, Zupełne w duchu niosący wesela, Ze nas iák kokosz pod skrzydła zgromadzi Kochana Mátka, klauzura; swe dzieci, Z pod iey opieki żaden nie wyleci. Słuchayże pilnie: coć teraz ogłoszę,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 160
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
pogotowiu Ma, na ściśnienie, powitanie swego KsIĄZĘCIA; widzi, usta do ołowiu Podobne, i twarz człeka umarłego Padnie wpół martwa, śmierć, ADOLFA łupem Niesyta, mieć chce i Boginią trupem.
Przybywa Zefir na ratunek Księżnie, Duchy żyjące, osłabione rzeźwi, Woła, ażeby odrzuciła mężnie, Co ją spodkało, miłym chłodem trzeźwi, Prośby zażywa, na reszcie pofuka, Boginią, gróżnych sposobów poszuka. Mówiąc, cóż to jest i jaka niebaczność, Na stan swój, który śmierci nie podlega, Na krewność z Bogi, na urząd, na zacność, Wstyd, że cię mądrość i honor odbiega, Paniąś Fortuny, szczęścia rozdawczyną
pogotowiu Ma, ná ściśnienie, powitanie swego XIĄZĘCIA; widzi, usta do ołowiu Podobne, y twárz człeka umárłego Pádnie wpoł martwa, śmierć, ADOLFA łupem Niesyta, mieć chce y Boginią trupem.
Przybywa Zefir ná rátunek Xiężnie, Duchy żyiące, osłabione rzeźwi, Woła, ażeby odrzuciła mężnie, Co ią zpodkáło, miłym chłodem trzeźwi, Proźby zażywa, ná reszcie pofuka, Boginią, grożnych sposobow poszuka. Mowiąc, coż to iest y iáka niebaczność, Ná stan swoy, ktory śmierći nie podlega, Na krewność z Bogi, ná urząd, ná zacność, Wstyd, że cie mądrość y honor odbiega, Paniąś Fortuny, szczęścia rozdawczyną
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 88
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752