mierzysz, co wszytko okraca, Słysz prośby moje utęsknione, a te Niech cię w czas dojdą, trzykształtna Hekate! Wszak gdy-ć amońskie każą czarownice, Opuszczasz chętnie niebieskie łożnice. Ja tylko, abyś te, które ponoszę Od kanikuły, uśmierzyła, proszę.
Nieznośne ognie i żebyś swej kosy Wstrząsnąwszy, chłodnej użyczyła rosy, Abym tak łaską twoją wspomożony Był od połowy ogniów wybawiony; Bo drugą, którą zły Kupido wzniecił, Choćby na niebie sam Arkturus świecił, Choćby pogasły w zimnym gwiazdy cieniu, Paliłby skryty w sercu jak w więzieniu. A to dla panny, której z tobą siła Równych natura darów udzieliła;
mierzysz, co wszytko okraca, Słysz prośby moje utęsknione, a te Niech cię w czas dojdą, trzykształtna Hekate! Wszak gdy-ć ammońskie każą czarownice, Opuszczasz chętnie niebieskie łożnice. Ja tylko, abyś te, które ponoszę Od kanikuły, uśmierzyła, proszę.
Nieznośne ognie i żebyś swej kosy Wstrząsnąwszy, chłodnej użyczyła rosy, Abym tak łaską twoją wspomożony Był od połowy ogniów wybawiony; Bo drugą, którą zły Kupido wzniecił, Choćby na niebie sam Arkturus świecił, Choćby pogasły w zimnym gwiazdy cieniu, Paliłby skryty w sercu jak w więzieniu. A to dla panny, której z tobą siła Równych natura darów udzieliła;
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 172
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
gwiazdy widzą me niewczasy, Kiedy wieńcami zdobię twe zawiasy Albo-ć sen słodzę śpiewaczymi głosy, Albo skrzypkami, choć się boją rosy. Otwórzże okno, uchyl okiennice, Rozśmieje się noc, jako gdy z łożnice Rumiana Zorza od Tytona wstaje
I świetną barwę brudnym cieniom daje; W dzień się opalisz, ale nocy chłodnej Nie kryj mi, Jago, twarzy grzechu godnej. ZAPAŁ
Kupido kiedyś ukochanej żony Odbiegł, kropelką oleju sparzony, Gdy mu się w nocy z lampą przypatrzała, Tak ta dziecina ognia nie strzymała. Jeżeli uciekł ten bożek miłości Przed sparzeliną, czemuż w gorącości Pałającego ja mieszkam płomienia? Przecz się nie chronię swojego
gwiazdy widzą me niewczasy, Kiedy wieńcami zdobię twe zawiasy Albo-ć sen słodzę śpiewaczymi głosy, Albo skrzypkami, choć się boją rosy. Otwórzże okno, uchyl okiennice, Rozśmieje się noc, jako gdy z łożnice Rumiana Zorza od Tytona wstaje
I świetną barwę brudnym cieniom daje; W dzień się opalisz, ale nocy chłodnej Nie kryj mi, Jago, twarzy grzechu godnej. ZAPAŁ
Kupido kiedyś ukochanej żony Odbiegł, kropelką oleju sparzony, Gdy mu się w nocy z lampą przypatrzała, Tak ta dziecina ognia nie strzymała. Jeżeli uciekł ten bożek miłości Przed sparzeliną, czemuż w gorącości Pałającego ja mieszkam płomienia? Przecz się nie chronię swojego
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 183
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
byle woda była taka, w której się rodzi ziele Tatarskie, po Medycku Acorum albo Calamus aromaticus zwane, naczynie aby było czyste, do piwa tylko służące, w którym by nic kwaśnego nigdy nie było, beczki dobrze wyparzone, wymyte, doczego i dna czasem wyimować potrzeba, dla dobrego wyszorowania; piwnicy suchej, chłodnej, w którejby kwaśnej kapusty, buraków, ogórków, mleka kwaśnego, niebyło. W Marcu robione, item w Listopadzie i Grudniu nie kwaśnieje. Piwo by nie kwaśniało, chmielu dodają wiele, dobrze warzą,. słud omłacają, nic blisko niego nie stawiają kwaśnego; palą lipę na popiół, mieszają z breczką
byle woda była taka, w ktorey się rodzi ziele Tatarskie, po Medycku Acorum albo Calamus aromaticus zwane, naczynie aby było czyste, do piwa tylko służące, w ktorym by nic kwaśnego nigdy nie było, beczki dobrze wyparzone, wymyte, doczego y dna czasem wyimować potrzeba, dla dobrego wyszorowania; piwnicy suchey, chłodney, w ktoreyby kwaśney kapusty, burakow, ogorkow, mleka kwaśnego, niebyło. W Marcu robione, item w Listopadzie y Grudniu nie kwaśnieie. Piwo by nie kwaśniało, chmielu dodaią wiele, dobrze warzą,. słud omłacaią, nic blisko niego nie stawiaią kwaśnego; palą lipę na popioł, mieszaią z breczką
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 455
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
każdy raz po kwarcie jednej. Insze.
Weźmi liścia kapuścianego/ zbij dobrze z równą częścią Opichu zielonego/ wyciśni/ a ten skoro zmieszaj z winem białym/ i wlej koniowi przez nozdrze lewe. O ochwaceniu. Rozdział 17.
Z Kilku przyczyn przedniejszych przypada ochwat. Pierwsza/ gdy koń po pracy zbytniej wiele pijąc wody chłodnej dopadnie/ abo gdy po zapaleniu z prace w wodzie chłodnej długo trzymany będzie/ a zową to ochwatem wodnym. Druga/ gdy w niezmierny wiatr prędką drogę odprawować i bieżeć musi/ abo po drodze spotniałym będąc/ nieopatrznie porzucony na zimnym wietrze oschnie: ten nazywają ochwat wietrzny. Trzecia/ gdy z przemoru abo z
kożdy raz po kwarćie iedney. Insze.
Weźmi liśćia kápuśćiánego/ zbiy dobrze z rowną częśćią Opichu źielonego/ wyćiśni/ á ten skoro zmieszay z winem białym/ y wley koniowi przez nozdrze lewe. O ochwaceniu. Rozdział 17.
Z Kilku przyczyn przednieyszych przypada ochwát. Pierwsza/ gdy koń po pracy zbytniey wiele piiąc wody chłodney dopádnie/ ábo gdy po zápaleniu z prace w wodźie chłodney długo trzymány będźie/ á zową to ochwátem wodnym. Druga/ gdy w niezmierny wiátr prędką drogę odpráwowáć y bieżeć muśi/ ábo po drodze spotniáłym będąc/ nieopátrznie porzucony ná źimnym wietrze oschnie: ten názywáią ochwát wietrzny. Trzećia/ gdy z przemoru ábo z
Skrót tekstu: DorHip_II
Strona: Niijv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_II
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
kto wiele pije, póki napoju ciepło przyrodzone nie przemoże człowieka ziebnieje, i dla tego też pijaństwo nie zaraz się wydaje a zwykło najbarziej się wydawać gdy świeże chłodne powietrze obejmie, które ciepło w człowieku zawrze, i dzielniejsze uczyni. 19. Czemu jedni częściej miewają pragnienie niż drudzy? Pragnienie jest chęć do rzeczy wilgotnej i chłodnej, zaczym którzy są natury wilgotnej i zimnej, nie tak pragną jako którzy są suchej i gorącej, w której się chcą ochłodzić, i odwilżyć. 20. Czemu w gorączce wszytko zda się gorszko? Bo język gorszkiemi z żółci pochodzącemi dymami jest napełniony: i zatłumia smaki innych rzeczy. 21. Czemu człowiek spracowany więcej
kto wiele piie, poki napoiu ćiepło przyrodzone nie przemoże człowieká źiebnieie, y dlá tego też piiaństwo nie zaraz się wydáie á zwykło naybárźiey się wydawać gdy świeże chłodne powietrze obeymie, ktore ćiepło w człowieku zawrze, y dźielnieysze uczyni. 19. Czemu iedni częśćiey miewáią pragnienie niż drudzy? Pragnięnie iest chęć do rzeczy wilgotney y chłodney, zaczym ktorzy są nátury wilgotney y źimney, nie ták pragną iáko ktorzy są suchey y gorącey, w ktorey się chcą ochłodzić, y odwilżyć. 20. Czemu w gorączce wszytko zdá się gorszko? Bo ięzyk gorszkiemi z żołći pochodzącemi dymámi iest nápełniony: y zatłumiá smaki innych rzeczy. 21. Czemu człowiek spracowany więcey
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 224
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
Cyklopa jak nawiedzał/ w bród mu opoiwedział: Ulissem oka w czele zbawi cię// byś wiedział. Na co z śmiechem odprawa doszał go nie długa: Bredzisz/ głupi Proroku/ zbawiłać już druga. Tak wzgardził/ radzącego wróżka darmowiernie. I lubo ciąża brzegi stąpiając bezmiernie: Lub zbywa do jaskinie chłodnej nadchodzony. Wszedł w morze; pagor podłuż klinem zakończony; Jego obadwa/ płocze woda morska/ boki; Nań wszedł/ i na śrzodku siadłCylkopis jednooki: Po nim owiec samopas trzoda nastąpiła: A tam sosna która mu od podpory była/ A na maszt godziła się/ gdy w nogach złożona/' I rak
Cyklopa iák náwiedzał/ w brod mu opoiwedźiał: Vlissem oká w czele zbáwi ćię// byś wiedźiał. Ná co z śmiechem odpráwá doszáł go nie długa: Bredźisz/ głupi Proroku/ zbáwiłáć iuż druga. Ták wzgárdźił/ rádzącego wrożká dármowiernie. Y lubo ćiąża brzegi stąpiáiąc bezmiernie: Lub zbywa do iáskinie chłodney nádchodzony. Wszedł w morze; págor podłuż klinem zákończony; Iego obadwá/ płocze wodá morska/ boki; Nań wszedł/ y na śrzodku śiadłCylkopis iednooki: Po nim owiec sámopas trzodá nastąpiłá: A tám sosná ktora mu od podpory byłá/ A ná mászt godźiłá się/ gdy w nogách złożona/' Y rak
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 340
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
pomazać. Ta i ból wyciąga i róg odwilża/ a rozpadywać się nie dopuszcza/ czarne i jasne kopyto czyni.
7. Aby też koniowi spracowanemu i spotniałemu z drógi jaki jeść i pić rychło nie dawano/ także też wielce potrzebna aby wody barzo zimnej/ jako się to w mrozy trafia/ abo i lecie prawie chłodnej zdrojowej dawać nie dopuszczano. Ale jeśli lecie/ żeby trochę w cebrze postała włożywszy w nią garść abo dwie siana: jeśli też ziemie/ wpuścić w nią kamień jaki rozpalony. Abowiem z chłodnego nieopatrznego barzo trunku przypada ochwat/ zaziębienie/ kaszel/ zatwardzenie w żołądku i w jelitach/ moczy zatrzymanie/ a zatym i śmierć
pomázáć. Tá y bol wyćiąga y rog odwilża/ á rospádywáć się nie dopuszcza/ czarne y iásne kopyto czyni.
7. Aby też koniowi sprácowánemu y spotniáłemu z drógi iáki ieść y pić rychło nie dawano/ tákże też wielce potrzebna áby wody bárzo źimney/ iáko się to w mrozy tráfia/ ábo y lećie práwie chłodney zdroiowey dáwáć nie dopuszczano. Ale iesli lećie/ żeby trochę w cebrze postałá włożywszy w nię garść ábo dwie śiáná: iesli też źiemie/ wpuśćić w nię kámień iáki rospalony. Abowiem z chłodnego nieopátrznego bárzo trunku przypada ochwát/ záźiębienie/ kászel/ zátwárdzenie w żołądku y w ielitách/ moczy zátrzymánie/ á zátym y śmierć
Skrót tekstu: DorHip_I
Strona: Iiijv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_I
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
skoro wszystkie ustąpiły larwy/ Świat się wyjaśnił/ i był pięknej barwy. Pogodne gwiazdy wesoło patrzały/ Miesiącowi się swemu zalecały. Płaszcz sobie zorza rumiany utkała/ I złoty sobie wieniec gotowała. Już się po lesie ptacy ozywali/ Świtu ranego z ochotą czekali.
Pieśń TRZECIA.
I. DZień się przybliżał/ a za chłodnej rosy/ Jutrzenka jędrzne rozwijała włosy. Błędliwy miesiąc swej ostatniej kwadrze/ Skąpe promienie utykał w zanadrze. A Cynozura leniwymi kroki/ Ustępowała zleka za obłoki. Noc za wysokie poleciała Tatry/ A świt z ciepłymi przywitał się wiatry. Miłości Bożej.
II. Rozedniło się/ kiedy Anioł potym/ Błysnął puklerzem na wszystek
skoro wszystkie vstąpiły lárwy/ Swiat sie wyiaśnił/ y był piękney bárwy. Pogodne gwiazdy wesoło pátrzały/ Mieśiącowi sie swemu zálecały. Płascz sobie zorzá rumiány vtkáłá/ Y złoty sobie wieniec gotowałá. Iuż sie po leśie ptacy ozywali/ Switu ranego z ochotą czekáli.
PIESN TRZECIA.
I. DZień sie przybliżał/ á zá chłodney rosy/ Iutrzenká iędrzne rozwiiałá włosy. Błędliwy mieśiąc swey ostátniey kwadrze/ Skąpe promienie vtykał w zánadrze. A Cynozurá leniwymi kroki/ Vstępowała zleká zá obłoki. Noc zá wysokie polećiałá Tatry/ A świt z ćiepłymi przywitał sie wiatry. Miłośći Bożey.
II. Rozedniło sie/ kiedy Anyoł potym/ Błysnął puklerzem ná wszystek
Skrót tekstu: TwarKPoch
Strona: C3v
Tytuł:
Pochodnia miłości bożej
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628