stanąłem popasem. Ledwie wnidę do izby, aż z srogim hałasem Wpadszy kucharka krzyknie, że przed samą stanią Robak porwał kulbakę, a kuś bieżał za nią. Tu gospodarz wypadnie, wołając sobaki. Ja za nim, aleć spełna na koniech kulbaki. Pytam, co się to stało, widząc gospodynią; Aż chłopiec: kuś, wilk: robak, a kulbaka: świnią. 7 (N). WILK PIECZENIĄ OBRACA
Widziałem psy, widziałem koty razów kilka, Obracając pieczenie, dziś dopiero wilka, W Siostratynie, pierwszy raz; nie trzeba zazdrości Malować, a dopieroż, jeśli się przepości. Ledwie że kucharz po
stanąłem popasem. Ledwie wnidę do izby, aż z srogim hałasem Wpadszy kucharka krzyknie, że przed samą stanią Robak porwał kulbakę, a kuś bieżał za nią. Tu gospodarz wypadnie, wołając sobaki. Ja za nim, aleć spełna na koniech kulbaki. Pytam, co się to stało, widząc gospodynią; Aż chłopiec: kuś, wilk: robak, a kulbaka: świnią. 7 (N). WILK PIECZENIĄ OBRACA
Widziałem psy, widziałem koty razów kilka, Obracając pieczenie, dziś dopiero wilka, W Siostratynie, pierwszy raz; nie trzeba zazdrości Malować, a dopieroż, jeśli się przepości. Ledwie że kucharz po
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 15
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pijanu wadzi, Musi się tam i panu dostać, i czeladzi. Narobiłeś, nagadał, nadrwił na trzy zbyty, Ledwieśmy cię pod ten bróg wetkali przykryty. Nigdyś nie postępował po pijanu marniej, Woźniceś wygnał z stajnie, kucharki z piekarni.” „Cyt, bodaj cię zabito!” A chłopiec: „O to mniej, Ale się każdy swojej zniewagi upomni.
Rozdałeś Waszeć siła i naobiecował, Jedno z siebie pogubił, a drugie popsował.” Anuż skutek ludzkości, pożytek ochoty: Boska wprzód, nie bez wielkiej, obraza, sromoty; Hańba potem; nieprzyjaźń ludzka pogotowiu; Bez szkody niepodobna;
pijanu wadzi, Musi się tam i panu dostać, i czeladzi. Narobiłeś, nagadał, nadrwił na trzy zbyty, Ledwieśmy cię pod ten bróg wetkali przykryty. Nigdyś nie postępował po pijanu marniej, Woźniceś wygnał z stajnie, kucharki z piekarni.” „Cyt, bodaj cię zabito!” A chłopiec: „O to mniej, Ale się każdy swojej zniewagi upomni.
Rozdałeś Waszeć siła i naobiecował, Jedno z siebie pogubił, a drugie popsował.” Anoż skutek ludzkości, pożytek ochoty: Boska wprzód, nie bez wielkiej, obraza, sromoty; Hańba potem; nieprzyjaźń ludzka pogotowiu; Bez szkody niepodobna;
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 19
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
znamy z winem — Odpowiedzą, a oraz chcą klin wybić klinem. Ale by ten, co kwaśno zjadł, zruciwszy piankę, Więc mu w skok na serwecie przyniosą siekankę. Szepcą za tym, śmieją się i panny, i dziewki, A ten wali, siągając do spodniej polewki, Już ostatka dojadał, gdy się chłopiec dowie I cicho panu swemu on specjał powie; Który, bo mu się nazad skwarne ma do pyska, Ścisnąwszy zęby, prosto do drzwi od półmiska. Potem dopadszy konia, przysiągł na rozdrożu, Nie kłaść się po pijanu na panieńskim łożu. Jeśli nie do rozumu, przynamniej do kiszki I żołądka niech każdy stosuje kieliszki
znamy z winem — Odpowiedzą, a oraz chcą klin wybić klinem. Ale by ten, co kwaśno zjadł, zruciwszy piankę, Więc mu w skok na serwecie przyniosą siekankę. Szepcą za tym, śmieją się i panny, i dziewki, A ten wali, siągając do spodniej polewki, Już ostatka dojadał, gdy się chłopiec dowie I cicho panu swemu on specyjał powie; Który, bo mu się nazad skwarne ma do pyska, Ścisnąwszy zęby, prosto do drzwi od półmiska. Potem dopadszy konia, przysiągł na rozdrożu, Nie kłaść się po pijanu na panieńskim łożu. Jeśli nie do rozumu, przynamniej do kiszki I żołądka niech każdy stosuje kieliszki
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 163
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
” Więc że już i śmierdziały: „Inaczej nie mogę Skarać cię — rzecze mniszka — weźm sobie za drogę.” 406 (N). OMYŁKA PODOBNA OMYŁKA
Grzeczny jeden kanonik przyjechał z nowotnym W dom przyjacielski chłopcem. Tam, kiedy z ochotnym Bawi się gospodarzem, jako niesie moda, Rzecze słudze: „Niech chłopiec dyjurnał mi poda”, Żeby sobie pacierze dzienne przypominał. A ten chyżo spod łóżka porwawszy urynał, Stanie przed nim, w sukiennej trzymając go pole. Mówił coś ksiądz natenczas z sąsiadem przy stole; Rozumiejąc, gotowa że go czeka księga, Nic nie patrząc ku chłopcu, ręką po nią sięga. Aż mu chłopiec
” Więc że już i śmierdziały: „Inaczej nie mogę Skarać cię — rzecze mniszka — weźm sobie za drogę.” 406 (N). OMYŁKA PODOBNA OMYŁKA
Grzeczny jeden kanonik przyjechał z nowotnym W dom przyjacielski chłopcem. Tam, kiedy z ochotnym Bawi się gospodarzem, jako niesie moda, Rzecze słudze: „Niech chłopiec dyjurnał mi poda”, Żeby sobie pacierze dzienne przypominał. A ten chyżo spod łóżka porwawszy urynał, Stanie przed nim, w sukiennej trzymając go pole. Mówił coś ksiądz natenczas z sąsiadem przy stole; Rozumiejąc, gotowa że go czeka księga, Nic nie patrząc ku chłopcu, ręką po nię sięga. Aż mu chłopiec
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 177
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
chłopiec dyjurnał mi poda”, Żeby sobie pacierze dzienne przypominał. A ten chyżo spod łóżka porwawszy urynał, Stanie przed nim, w sukiennej trzymając go pole. Mówił coś ksiądz natenczas z sąsiadem przy stole; Rozumiejąc, gotowa że go czeka księga, Nic nie patrząc ku chłopcu, ręką po nią sięga. Aż mu chłopiec tka w rękę urynał cynowy. „A to co? — pojrzawszy nań od owej rozmowy — Dyjurnał rozkazałem podać sobie” — rzecze. Tu wszyscy w śmiech, i słuszny, a chłopiec uciecze. 407. ŁYSY Z JURYSTĄ
Mając sprawę w Lublinie szlachcic jeden łysy Każe sobie z grodzkich ksiąg wyjmować zapisy;
chłopiec dyjurnał mi poda”, Żeby sobie pacierze dzienne przypominał. A ten chyżo spod łóżka porwawszy urynał, Stanie przed nim, w sukiennej trzymając go pole. Mówił coś ksiądz natenczas z sąsiadem przy stole; Rozumiejąc, gotowa że go czeka księga, Nic nie patrząc ku chłopcu, ręką po nię sięga. Aż mu chłopiec tka w rękę urynał cynowy. „A to co? — pojźrawszy nań od owej rozmowy — Dyjurnał rozkazałem podać sobie” — rzecze. Tu wszyscy w śmiech, i słuszny, a chłopiec uciecze. 407. ŁYSY Z JURYSTĄ
Mając sprawę w Lublinie szlachcic jeden łysy Każe sobie z grodzkich ksiąg wyjmować zapisy;
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 177
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
; Rozumiejąc, gotowa że go czeka księga, Nic nie patrząc ku chłopcu, ręką po nią sięga. Aż mu chłopiec tka w rękę urynał cynowy. „A to co? — pojrzawszy nań od owej rozmowy — Dyjurnał rozkazałem podać sobie” — rzecze. Tu wszyscy w śmiech, i słuszny, a chłopiec uciecze. 407. ŁYSY Z JURYSTĄ
Mając sprawę w Lublinie szlachcic jeden łysy Każe sobie z grodzkich ksiąg wyjmować zapisy; Tam się mi na nieludzkość uskarża Zawady,
Że mu nie chciał dać szczerej w jego sprawie rady. Nie kocha się, rzekę, ta w gołej ręce szkoła; Kataż nie ma być ręka,
; Rozumiejąc, gotowa że go czeka księga, Nic nie patrząc ku chłopcu, ręką po nię sięga. Aż mu chłopiec tka w rękę urynał cynowy. „A to co? — pojźrawszy nań od owej rozmowy — Dyjurnał rozkazałem podać sobie” — rzecze. Tu wszyscy w śmiech, i słuszny, a chłopiec uciecze. 407. ŁYSY Z JURYSTĄ
Mając sprawę w Lublinie szlachcic jeden łysy Każe sobie z grodzkich ksiąg wyjmować zapisy; Tam się mi na nieludzkość uskarża Zawady,
Że mu nie chciał dać szczerej w jego sprawie rady. Nie kocha się, rzekę, ta w gołej ręce szkoła; Kataż nie ma być ręka,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 177
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
I wyprowadzi z karczmy pod ramiona. O ZOSI
Żałobną moje dziewczę przywdziało postawę, Straciwszy swe uciechy wszytkie i zabawę; Nie szpaka, nie wiewiórkę, co ma ogon długi, Nie pieska z rękawika, nie mowne papugi Ani wabnego czyża — nie tak ona płocha I w takich się błazeństwach Zosieńka nie kocha; Ale jej chłopiec uciekł, który w ósmym lecie Wiele jej obiecywał już pociech na świecie. PRZYJACIÓŁKA
Taką dziewczynę lubię do zabawy, Co mię nie strzeże, nie wgląda w me sprawy, Wnet się powadzi, wnet pojedna zasię, Czując, że przecię wiemy cosi na się. Niech mi się nazbyt cnotliwą nie czyni, Niech nie na
I wyprowadzi z karczmy pod ramiona. O ZOSI
Żałobną moje dziewczę przywdziało postawę, Straciwszy swe uciechy wszytkie i zabawę; Nie szpaka, nie wiewiórkę, co ma ogon długi, Nie pieska z rękawika, nie mowne papugi Ani wabnego czyża — nie tak ona płocha I w takich się błazeństwach Zosieńka nie kocha; Ale jej chłopiec uciekł, który w ósmym lecie Wiele jej obiecywał już pociech na świecie. PRZYJACIÓŁKA
Taką dziewczynę lubię do zabawy, Co mię nie strzeże, nie wgląda w me sprawy, Wnet się powadzi, wnet pojedna zasię, Czując, że przecię wiemy cosi na się. Niech mi się nazbyt cnotliwą nie czyni, Niech nie na
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 89
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
którym się okryła
Śliczna Dafne, by żoną Febowi nie była, I te dwie drzewa, w które gospodarz i z żoną Zmienieni, nie zginąwszy ze wsią zatopioną, I to drzewo tu zabierz, które z ichże chaty Ode mnie obrócone jest w kościół bogaty, I Febus niech cyprysu doda zielonego, W który kochany chłopiec obrócon od niego; Na koniec, jeśli będzie na poszycie trzeba Trzciny, możesz narzezać mocą daną z nieba Tej, w którą przemieniona Syrynga, brzydkiego Satyra schraniając się i zalotów jego, Albo tej, którą balwierz szczepił oraz z słowy I co bydlęcy pańskiej strój wydala głowy.
Jeślibyś zaś kamienny grób myślił wystawić I
którym się okryła
Śliczna Dafne, by żoną Febowi nie była, I te dwie drzewa, w które gospodarz i z żoną Zmienieni, nie zginąwszy ze wsią zatopioną, I to drzewo tu zabierz, które z ichże chaty Ode mnie obrócone jest w kościół bogaty, I Febus niech cyprysu doda zielonego, W który kochany chłopiec obrócon od niego; Na koniec, jeśli będzie na poszycie trzeba Trzciny, możesz narzezać mocą daną z nieba Tej, w którą przemieniona Syrynga, brzydkiego Satyra schraniając się i zalotów jego, Albo tej, którą balwierz szczepił oraz z słowy I co bydlęcy pańskiej strój wydala głowy.
Jeślibyś zaś kamienny grób myślił wystawić I
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 132
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
łasicę zmieniła Lucyna Za kłamliwą przysługę Galantis dziewczyna; Ni Ulissowa czeladź, którą Cyrce, w winie Czarami opoiwszy, obróciła w świnie; Ani syn Agenorów z żoną Hermijoną Wężowym żądłem straszni; ni te, co z Gorgoną Węże na tarczy nosił Perseusz, ni one, Które piaski zrodziły, jejże krwią skropione; Ni chłopiec, który kiedy przygania Cererze Zgłodniałej, krzeczka na się postać od niej bierze; Ani licyjscy chłopi, co Latonie słabej Broniąc wody, w chropawe zmienili się żaby; Ni się tam Mineowa córka gnieździć będzie; Ni na nim nieszczęśliwa Koronis usiądzie (Chroni się słońca, brzydząc się światłością dniową, Pośmiewiskiem u ptaków stawszy się
łasicę zmieniła Lucyna Za kłamliwą przysługę Galantis dziewczyna; Ni Ulissowa czeladź, którą Cyrce, w winie Czarami opoiwszy, obróciła w świnie; Ani syn Agenorów z żoną Hermijoną Wężowym żądłem straszni; ni te, co z Gorgoną Węże na tarczy nosił Perseusz, ni one, Które piaski zrodziły, jejże krwią skropione; Ni chłopiec, który kiedy przygania Cererze Zgłodniałej, krzeczka na się postać od niej bierze; Ani licyjscy chłopi, co Latonie słabéj Broniąc wody, w chropawe zmienili się żaby; Ni się tam Mineowa córka gnieździć będzie; Ni na nim nieszczęśliwa Koronis usiędzie (Chroni się słońca, brzydząc się światłością dniową, Pośmiewiskiem u ptaków stawszy się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 139
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Senatorowi” — rzecze. „Czemuż gołe udy?” „Trudno ma być u świni tłuste prosię chudej.” 86. CHŁOP ŁACINĘ
W Ostrogu zwano mieszczanina Choma. Ten, żeby mu syn nie próżnował doma, Śle go do szkoły. Gdy ćwierć roku minie, Każe mu też co czytać po łacinie. Chłopiec, tablicę wziąwszy, jako słusza:
„Homo jest człowiek, a anima dusza.” A tu na niego ociec z wielkim gniewem: „Trupem mnie czynisz albo niemym drzewem? Wolę niż żaka mieć z ciebie pastuszę. Jakiż człek Choma, kiedy nie ma dusze?” 87. ZDRADA
Jeden drugiemu gębę w
Senatorowi” — rzecze. „Czemuż gołe udy?” „Trudno ma być u świni tłuste prosię chudej.” 86. CHŁOP ŁACINĘ
W Ostrogu zwano mieszczanina Choma. Ten, żeby mu syn nie próżnował doma, Śle go do szkoły. Gdy ćwierć roku minie, Każe mu też co czytać po łacinie. Chłopiec, tablicę wziąwszy, jako słusza:
„Homo jest człowiek, a anima dusza.” A tu na niego ociec z wielkim gniewem: „Trupem mnie czynisz albo niemym drzewem? Wolę niż żaka mieć z ciebie pastuszę. Jakiż człek Choma, kiedy nie ma dusze?” 87. ZDRADA
Jeden drugiemu gębę w
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 239
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987