wnich/ przyczyną/ tych łzawych wód były: Kto pamięcią nie sięga czasów/ wierzże wieści/ Ze już temu/ przeszło lat/ więcej niż trzyszjeści: Jako Boska po pladze/ plaga następuje/ Jeszcze jednej nie koniec/ druga się gotuje. Powiedźcie Córkom Matki/ co się zwami działo Gdy się na Ukrainie chłopstwo zbuntowało. Wstyd/ i żal/ wściąga pióro/ aby nie sławiło: Co za nieszczęście wten czas/ Polskę pogrążyło. Gdy/ od poddanej szable/ zginęli Hetmani/ Nie jedna/ z Mężem/ we krwi/ zatoneła Pani Były inne (czego się pożal mocny Boże!) Co chłopstwu/ stać musiały niewstydliwe
wnich/ przyczyną/ tych łzáwych wod były: Kto pámięćią nie sięga czásow/ wierzże wieśći/ Ze iuż temu/ przeszło lat/ więcey niz trzysźieśći: Iáko Boska po pladze/ plagá następuie/ Ieszcze iedney nie koniec/ druga się gotuie. Powiedźćie Corkom Mátki/ co się zwámi dźiało Gdy się ná Vkráinie chłopstwo zbuntowáło. Wstyd/ y żal/ wśćiąga pioro/ áby nie sławiło: Co zá nieszcześćie wten czás/ Polskę pogrążyło. Gdy/ od poddaney szable/ zginęli Hetmani/ Nie iedná/ z Mężem/ we krwi/ zátonełá Páni Były inne (czego się pożal mocny Boże!) Co chłopstwu/ stáć muśiáły niewstydliwe
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: A2v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
ku większej swej zgubie, Chciał brać chłopom prym, chłopi nie ścierpieli I ustąpić też Bartkowi nie chcieli; Wtem, jak Amana, Bartosa porwali, A zaś co drudzy przy nim obstawali, Jeden się z drugim pospołu czepają, Pohamowania niezbożni nie mają.”
To zrozumiawszy, że to Punkt Honoru, Do tego chłopstwo przywodzi uporu,
Zaciąłem konia, a wtem przyjaciela Spotykam ku mnie i z nim ludzi wiela. Pytam, dokąd się tak ludno wyprawił? „Na sejmik — prawi — bym się lepiej stawił, Sąmsiadów tamże z sobą zaprosiłem, Bo sejmik zerwać w głowie ułożyłem.” „A to co?
ku większej swej zgubie, Chciał brać chłopom prym, chłopi nie ścierpieli I ustąpić też Bartkowi nie chcieli; Wtem, jak Amana, Bartosa porwali, A zaś co drudzy przy nim obstawali, Jeden się z drugim pospołu czepają, Pohamowania niezbożni nie mają.”
To zrozumiawszy, że to Punkt Honoru, Do tego chłopstwo przywodzi uporu,
Zaciąłem konia, a wtem przyjaciela Spotykam ku mnie i z nim ludzi wiela. Pytam, dokąd się tak ludno wyprawił? „Na sejmik — prawi — bym się lepiej stawił, Sąmsiadów tamże z sobą zaprosiłem, Bo sejmik zerwać w głowie ułożyłem.” „A to co?
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 476
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
noga. Których cześć przy Zamku zostawi Potocki tam będący, cześć na Straż wyprawi Do bram Miejskich; Krzywonos niezmiernym nawałem Pod Miasto w-tym nastąpi. A tylkoż nad Wałem Z-Wojskiem się ustanowi, upatrując, gdzieby Szturm przypuścić: bez gwałtu i żadnej potrzeby Mieszczanie otworzyli Bramy mu zarazem. Gdzie Chłopstwo wyuzdane, z ostrym się żelazem Zawinąwszy, okrutnie pierwej w-Bramie owe Przystawioną, Piechote wycieli na głowę, Toż po Domach, po Sklepach, a najpilniej Lachów Z pochodniami szukając, tych z-pód strzech i dachów Mizernie wywłóczyli, aż umarłych w-ziemi Zabija li drugi raz; niesłychane z-niemi Zbrodnie strojąc i
noga. Ktorych cześć przy Zamku zostawi Potocki tam bedący, cześć na Straż wyprawi Do bram Mieyskich; Krzywonos niezmiernym nawałem Pod Miasto w-tym nastąpi. A tylkoż nad Wałem Z-Woyskiem sie ustanowi, upatruiąc, gdzieby Szturm przypuśćić: bez gwałtu i żadney potrzeby Mieszczanie otworzyli Bramy mu zarazem. Gdźie Chłopstwo wyuzdane, z ostrym sie żelazem Zawinąwszy, okrutnie pierwey w-Bramie owe Przystawioną, Piechote wyćieli na głowe, Toż po Domach, po Sklepach, á naypilniey Lachow Z pochodniami szukaiąc, tych z-pod strzech i dachow Mizernie wywłoczyli, áż umarłych w-źiemi Zabiia li drugi raz; niesłychane z-niemi Zbrodnie stroiąc i
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 24
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
tam, wszedy Zuater słabszych probują, tylkoby któredy Przepaść mogli, powietrze turbując hałasem, I strzały jadowite puszczając nawiasem; Które jako pioruny z-góry ostre biły. Z tądże wszytkie, ile ich, jednostajne siły Obrócą na Firleja, dopinając głowy Przez aaboje szkaradne; i aż same rowy Trupem wyrownywając. Cóż? Chłopstwo szalone Żadnym, ani baczeniem, ani uwiedzione Względem jakim żywota, jako nawał ślepy Osoczonych Niedźwiedzi, na wszytkie oszczepy Darło się i żelaza: tak że nie nadąży Strzelać ich i zabijać. Ale i Chorąży, Lanckoroński, Osłroróg, przy swoich obronach Ciężko także pracują, i po wszytkich stronach Wrzawa sroga: Zaczym znieść nie
tam, wszedy Zuáter słabszych probuią, tylkoby ktoredy Przepaść mogli, powietrze turbuiąc hałasem, I strzały iádowite puszczaiąc nawiasem; Ktore iáko pioruny z-gory ostre biły. Z tądże wszytkie, ile ich, iednostayne siły Obrocą na Firleiá, dopinaiąc głowy Przez aaboie szkárádne; i aż same rowy Trupem wyrownywáiąc. Coż? Chłopstwo szalone Zadnym, ani baczeniem, ani uwiedźione Wzgledem iakim żywota, iáko nawał ślepy Osoczonych Niedźwiedźi, na wszytkie oszczepy Darło sie i żeláza: tak że nie nadąży Strzelać ich i zabiiać. Ale i Chorąży, Lanckoroński, Osłrorog, przy swoich obronach Cieszko także pracuią, i po wszytkich stronach Wrzáwá sroga: Zaczym znieść nie
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 59
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
gdy zgryzie, i Czerni z-Starszyną opowie, Do uwagi podając, albo że Lachowie W Jasser pójdą Hanowi, i tym go ukoją, Albo sami zastąpią niewolą ich swoją. Niechże co chcą obiorą; ponieważ ich minąć Jedno, z-tego nie może; i zarówno ginąć Jeźliże nie zwyciężą. Czym Chłopstwo szalone Więcej niż krwią piekielnej Hydry zajuszone, Wszytko się wysforuje. Dzień był Lipca tedy Dziewietnasty Saturnów; pokażą się kiedy Nad późnym już wieczorem do szturmu zrządzone Nowe jakieś Machiny; które wyrobione Z-Tramów grubych, na wałkach niskich się toczyły, A ludźmi i Armatą opatrzone były. Przy nich społem wyokie do Wałów drabiny
gdy zgryzie, i Czerni z-Stárszyną opowie, Do uwagi podaiąc, álbo że Láchowie W Iásser poydą Hánowi, i tym go ukoią, Albo sami zastąpią niewolą ich swoią. Niechże co chcą obiorą; poniewasz ich minąć Iedno, z-tego nie może; i zárowno ginąć Ieźliże nie zwyćieżą. Czym Chłopstwo szalone Wiecey niż krwią piekielney Hydry zaiuszone, Wszytko sie wysforuie. Dzień był Lipca tedy Dźiewietnasty Saturnow; pokażą sie kiedy Nad poźnym iuż wieczorem do szturmu zrządzone Nowe iákieś Machiny; ktore wyrobione Z-Trámow grubych, na wałkach niskich sie toczyły, A ludźmi i Armatą opatrzone były. Przy nich społem wyokie do Wáłow drabiny
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 65
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Okopów, z-O bron swych wycieką, I napadszy z-tumultem, gromią, biją, sieką, Snem, gorzałką, tabakiem napuł pogrzebionych; Kształtem wielkiej pozogi, kiedy pobudzonych Pochop wziąwszy Afryków, w-gotowe się słomy I peszycia zawije, lecą wiotche domy, Chlewy, Kolnie, Koszary, a niż ku obronie Chłopstwo przyjdzie pijane, bez ratunku spłonie Wieś budowna. Huk zatym i trwoga powstanie Miedzy Czernią straszliwa; Czyli się Poganie Wróciwszy do natury, napadli ich sami? Czyli Król spodziewany z swymi posiłkami Tak wskok przybył? nie mogąc sprawić się z-tym nagle, Ani dojzrzeć widoku, dadzą wiatrom Żagle I zabojom skaradym
Okopow, z-O bron swych wyćieką, I nápadszy z-tumultem, gromią, biią, sieką, Snem, gorzałką, tabakiem napuł pogrzebionych; Kształtem wielkiey pozogi, kiedy pobudzonych Pochop wżiąwszy Afrykow, w-gotowe sie słomy I peszyćia záwiie, lecą wiotche domy, Chlewy, Kolnie, Koszáry, á niż ku obronie Chłopstwo przyydźie piiáne, bez ratunku spłonie Wieś budowna. Huk zatym i trwoga powstanie Miedzy Czernią straszliwa; Czyli sie Pogánie Wroćiwszy do natury, nápádli ich sami? Czyli Krol spodźiewány z swymi posiłkámi Tak wskok przybył? nie mogąc sprawić sie z-tym nagle, Ani doyzrzeć widoku, dadzą wiatrom Zágle I zaboiom skaradym
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 73
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
.
– Winszujemy specjału tak wielkiego i kłaniam WMćPani.
– Idź na złamanie szyi, niech cię łzy ubogich ludzi zatopią i z twoim niepodciwym znakiem.
Ba, jużci okrutne zamieszanie we wsi, kwik, bek, gdak, hałas, lament, gwałt, trzask, puk, grzmot, opresyja przebijają obłoki. Już chłopstwo poranione, kobity pokrwawione i przestraszone, biegają jak szaleni, ręce załamując, w knieje, w parowy uciekają, mróz, słotę z dzieckami nagimi cierpią i ledwo się nie zagubią. Już okna w chałupach na wylot przeglądają, piece trupem leżą, naczynia, sprzęty, szkła i fanty potłuczone i porabowane. Już szkapy po
.
– Winszujemy specyjału tak wielkiego i kłaniam WMćPani.
– Idź na złamanie szyi, niech cię łzy ubogich ludzi zatopią i z twoim niepodciwym znakiem.
Ba, jużci okrutne zamieszanie we wsi, kwik, bek, gdak, hałas, lament, gwałt, trzask, puk, grzmot, opresyja przebijają obłoki. Już chłopstwo poranione, kobity pokrwawione i przestraszone, biegają jak szaleni, ręce załamując, w knieje, w parowy uciekają, mróz, słotę z dzieckami nagimi cierpią i ledwo się nie zagubią. Już okna w chałupach na wylot przeglądają, piece trupem leżą, naczynia, sprzęty, szkła i fanty potłuczone i porabowane. Już szkapy po
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 281
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
o wolność z wielkiem, możnem monarchą już 46 lat wojnę wiedzie. Miasta austriackie tak przy wolnościach są sposobne, że cesarzowi i nikomu w nie ruszyć się nie dadzą; Haimburg niedawno ukazał to. Gdańsk nasz onemu Stefanowi, wielkiemu bohaterowi naszemu, jako potężnie się stawił, że aż do traktatów przyjść musiało! Szwedowie. chłopstwo własne, jako KiM. z ojczystego państwa, przy wolności stojąc, wygryźli. Moskwa, naród marny, niewolej przywykły, o odmianę religii co narobili? Boczkaj. jeden szlachcic, dla wolności czego się ważył? I wybił się z niewoli monarsze wielkiemu i patriam vindicavit. Wenetowie przy prawach swoich i papieżowi nie folgują.
o wolność z wielkiem, możnem monarchą już 46 lat wojnę wiedzie. Miasta austryackie tak przy wolnościach są sposobne, że cesarzowi i nikomu w nie ruszyć się nie dadzą; Haimburg niedawno ukazał to. Gdańsk nasz onemu Stefanowi, wielkiemu bohaterowi naszemu, jako potężnie się stawił, że aż do traktatów przyjść musiało! Szwedowie. chłopstwo własne, jako KJM. z ojczystego państwa, przy wolności stojąc, wygryźli. Moskwa, naród marny, niewolej przywykły, o odmianę religiej co narobili? Boczkaj. jeden szlachcic, dla wolności czego się ważył? I wybił się z niewoli monarsze wielkiemu i patriam vindicavit. Wenetowie przy prawach swoich i papieżowi nie folgują.
Skrót tekstu: PękosSkryptCz_III
Strona: 294
Tytuł:
Skrypt na tych, którzy rokoszu nie pragną a sejmu się napierają.
Autor:
Prokop Pękosławski
Miejsce wydania:
Jędrzejów
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
imię mamy na świecie, żeśmy lud wolny, z tej miary wielom książętom jesteśmy równi, mamy pozad tych ludzi mianowanych zostawać, ten drogi klejnot dać sobie wydrzeć, prze nikczemność i gnuśność naszę utracić to mamy? A jeszcze do kogo utracić? — Do króla tego, który nam tego nie dał, któremu tego chłopstwo, jego poddani właśni, cierpieć nie chcieli, który nam żadnego dobrodziejstwa, żadnej za to, żeśmy go za pana wzięli, wdzięczności nie pokazał, który żadną dzielnością Rzpltej się nie zasłużył. Turpissima wiecznej hańby naszej nota przyschnąćby na nas musiała, wiecznaby na nas zmaza, gdyby wolności nasze na nas koniec
imię mamy na świecie, żeśmy lud wolny, z tej miary wielom książętom jesteśmy równi, mamy pozad tych ludzi mianowanych zostawać, ten drogi klejnot dać sobie wydrzeć, prze nikczemność i gnuśność naszę utracić to mamy? A jeszcze do kogo utracić? — Do króla tego, który nam tego nie dał, któremu tego chłopstwo, jego poddani właśni, cierpieć nie chcieli, który nam żadnego dobrodziejstwa, żadnej za to, żeśmy go za pana wzięli, wdzięczności nie pokazał, który żadną dzielnością Rzpltej się nie zasłużył. Turpissima wiecznej hańby naszej nota przyschnąćby na nas musiała, wiecznaby na nas zmaza, gdyby wolności nasze na nas koniec
Skrót tekstu: PękosSkryptCz_III
Strona: 294
Tytuł:
Skrypt na tych, którzy rokoszu nie pragną a sejmu się napierają.
Autor:
Prokop Pękosławski
Miejsce wydania:
Jędrzejów
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
ale myśleli Z. Religii, Ojczyźnie Matce, utratą zdrowia i życia przysłużyć się, i swojej nie śmiertelnej sławie którzy by na spisy Kozackie, dzidy i kopie, na samopały dobre sztucce. i letkie blachy mieli, w polu jak Polacy nie w chałupach bezpieczni zostając, nie wpadali z sromotą w ręce. A tak chłopstwo Ukrainy zuchwałej, nie miałoby miny. Panów też tam wiekich i Hetmanów nie w aparencje, srebra i złota (bo to chłop Kozak okrutnie lubi) ale w żelazo, armaturę, i odważnych ludzi ufundowanych potrzebna prezencja i częsta rezydencja, któraby zuchwałych chłopów przerażała, trzymała w modestyj, i tych ugłaskała rysiów,
ale myśleli S. Religii, Oyczyznie Matce, utratą zdrowia y życia przysłużyć się, y swoiey nie smiertelney sławie ktorzy by na spisy Kozackie, dzidy y kopie, na samopały dobre sztucce. y letkje blachy mieli, w polu iak Polacy nie w chałupach bespieczni zostaiąc, nie wpadali z sromotą w ręce. A tak chłopstwo Ukrainy zuchwałey, nie miałoby miny. Panow też tam wiekich y Hetmanow nie w apparencye, srebra y złota (bo to chłop Kozak okrutnie lubi) ale w żelázo, armaturę, y odważnych ludzi ufundowanych potrzebna prezencya y częsta rezydencya, ktoraby zuchwałych chłopow przerażała, trzymáła w modestyi, y tych ugłaskała rysiow,
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 356
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756