Angelo. Do Fulinu mil 3 górami gładkiemi, z których doliny równe z ciekącemi kanałami i ze skał wodami widać było; na tych dolinach wsi i miasteczka, wszystkie oliwami i pinelowem drzewem wysadzone, że niepodobna było napatrzyć się położenia miejsca. Droga w górach nad samemi dolinami, z których górnych dróg, wsi jako maluczkie chaty, ludzie jako dzieci zdały się przez gór wysokość a dolin niskość; droga gładka gdzieniegdzie skalista. Stałem al San Giorgio.
22^go^. Z drogi zjechałem, z Fulina do Asyża, dobrze przede dniem: tam słuchałem mszy świętej, i wszystkie reliquias św. Franciszka, jako to: pisma jego, regułę
Angelo. Do Fulinu mil 3 górami gładkiemi, z których doliny równe z ciekącemi kanałami i ze skał wodami widać było; na tych dolinach wsi i miasteczka, wszystkie oliwami i pinelowem drzewem wysadzone, że niepodobna było napatrzyć się położenia miejsca. Droga w górach nad samemi dolinami, z których górnych dróg, wsi jako maluczkie chaty, ludzie jako dzieci zdały się przez gór wysokość a dolin nizkość; droga gładka gdzieniegdzie skalista. Stałem al San Giorgio.
22^go^. Z drogi zjechałem, z Fulina do Asyża, dobrze przede dniem: tam słuchałem mszy świętéj, i wszystkie reliquias św. Franciszka, jako to: pisma jego, regułę
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 87
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
odprawiwszy ad limina apostolorum Petri et Pauli, ut moris wszytkich przybyłych, chodziłem na kopułę kościoła. Kędy, nim na górę wznidzie trzeba pół dnia i nim znidzie czasu, ponieważ samych wschodów trzysta, a gradusów doliczyć się niepodobna.
Na kościele zaś jako w miasteczku zabłądzić może, 65v ponieważ też tam są budynki i chaty, kędy rzemieślnicy mieszkają, którzy assidue co do robienia circa basilicam mają.
Z tej kopuły wszytkie miasto jako na dłoni widać, siquidem super omnes turres eminet nad całym miastem, a że jest też i szeroka srodze, nie tak się wydaje z dołu wysoką, ale gdy intratur superius - digna res stupore.
Gałka,
odprawiwszy ad limina apostolorum Petri et Pauli, ut moris wszytkich przybyłych, chodziłem na kopułę kościoła. Kędy, nim na górę wznidzie trzeba pół dnia i nim znidzie czasu, ponieważ samych wschodów trzysta, a gradusów doliczyć się niepodobna.
Na kościele zaś jako w miasteczku zabłądzić może, 65v ponieważ też tam są budynki i chaty, kędy rzemieśnicy mieszkają, którzy assidue co do robienia circa basilicam mają.
Z tej kopuły wszytkie miasto jako na dłoni widać, siquidem super omnes turres eminet nad całym miastem, a że jest też i szeroka srodze, nie tak się wydaje z dołu wysoką, ale gdy intratur superius - digna res stupore.
Gałka,
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 246
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
na wierzchu z pół mile równiny sanna, barzo dobra droga; lubo słońce niesłychanie paliło, jednak z dołu mróz potężny, śnieg mocno zmarzły nic od upału słonecznego nie tajał. Z tej góry na dół także mil jest ze sztery polskich, a my za kwadrans na dole stanęlichmy hoc modo.
Są tam na górze chaty, w którech z tego chłopa żyją, iż maja saneczki maleńkie, proste jako u nas co się dzieci z góry wożą w zimie, ze dwoma małemi dyszelkami, na które forystiera wsadziwszy, sam ująwszy za dyszelki rękoma, z góry srogim impetem leci, sanki za niem, stojąc; kędy dobrze - to i sam
na wierzchu z pół mile równiny sanna, barzo dobra droga; lubo słońce niesłychanie paliło, jednak z dołu mróz potężny, śnieg mocno zmarzły nic od upału słonecznego nie tajał. Z tej góry na dół także mil jest ze sztery polskich, a my za kwadrans na dole stanęlichmy hoc modo.
Są tam na górze chaty, w którech z tego chłopa żyją, iż maja saneczki maleńkie, proste jako u nas co się dzieci z góry wożą w zimie, ze dwoma małemi dyszelkami, na które forystiera wsadziwszy, sam ująwszy za dyszelki rękoma, z góry srogim impetem leci, sanki za niem, stojąc; kędy dobrze - to i sam
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 276
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
VII
Pódźże, Kochanku mój, wynidźmy na pole, zabawmy się na wsiach. Canticum canticorum 7
Me Światło, ach! jużeśmy dość w mieście mieszkali, dobrze by, żebyśmy gdzie na wieś wyjechali. Wprawdzie miasto murami wkoło otoczone, bramy zewsząd żelaznym zamknieniem zmocnione, nie wiem jednak, skąd większe bezpieczeństwo chaty podłe na wsiach miewają niż kasztel bogaty. Miejskie domy, miedzianą dachówką pobite, pokoje, sale, wieże mają wyśmienite – milsza mi jednak zawsze ulepiona z gliny wiejska kucza, choć strzechę ma z bagnistej trzciny. Więc, me Światło, jak drogo swe zbiory szacują miasta, tak wsi swe wczasy i pokój smakują.
VII
Pódźże, Kochanku mój, wynidźmy na pole, zabawmy się na wsiach. Canticum canticorum 7
Me Światło, ach! jużeśmy dość w mieście mieszkali, dobrze by, żebyśmy gdzie na wieś wyjechali. Wprawdzie miasto murami wkoło otoczone, bramy zewsząd żelaznym zamknieniem zmocnione, nie wiem jednak, skąd większe bezpieczeństwo chaty podłe na wsiach miewają niż kasztel bogaty. Miejskie domy, miedzianą dachówką pobite, pokoje, sale, wieże mają wyśmienite – milsza mi jednak zawsze ulepiona z gliny wiejska kucza, choć strzechę ma z bagnistej trzciny. Więc, me Światło, jak drogo swe zbiory szacują miasta, tak wsi swe wczasy i pokój smakują.
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 94
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
w Sąsiedztwie, gorsi gdy goszczą. Ródzą się z twarzą szpetną, ślepo jak koty: Miast, Wsiów nie budują. Jednego Miasta widać tam znaczne rudera, z Kamieniami, nadgrobkami po Grecku i po Łacinie wybijanemi. Wozy nakryte, to ich domy i Szpichlerze: gdzie pastwska i woda, tam ich Szatery, albo chaty z wici robione i z łozy jak wieżyczki kończate, obręczami wewnątrz rozpięte. Bejus od Hana obrany między niemi jest najpierwszy Urzędnik: Chleba, wina, miodu, nie mają: Woły, Ptastwo, Owce, mnożą: mlekiem i prosem zabełtanym żyją, Zerbą, albo Zerbą zowiąc, dlatego wszystkie niziny po nad rzeki prosem
w Sąsiedztwie, gorsi gdy goszczą. Rodzą się z twarzą szpetną, ślepo iak koty: Miast, Wsiow nie buduią. Iednego Miasta widać tam znaczne rudera, z Kamieniami, nadgrobkami po Grecku y po Łacinie wybiianemi. Wozy nakryte, to ich domy y Szpichlerze: gdzie pastwská y woda, tam ich Szatery, albo chaty z wici robione y z łozy iak wieżyczki kończate, obręczami wewnątrz rozpięte. Beius od Hana obrany między niemi iest naypierwszy Urzędnik: Chleba, wina, miodu, nie maią: Woły, Ptastwo, Owce, mnożą: mlekiem y prosem zabełtanym żyią, Zerbą, albo Zerbą zowiąc, dlatego wszystkie niziny po nad rzeki prosem
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 424
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
błogosławieństwem fortuna Sobieskiemu hetmanowi służyła, która mu też powagę u wszystkich dalszą sprawiła, bo on i w małej potędze przecię tego dokazal, co mógł, a król Michał pod Gołębiem daleko z większym wojskiem pospolitego ruszenia próżnował, a o siedem mil niemal od obozu swego plądrujących Tatarów bić nie ważył się.
Dwory tylko szlacheckie i chaty chłopskie koło Gołębia od wojska wielkie miały dokuczenie. Niedziel 20 wojsko królewskie pod Gołębiem stało, a potem kiedyś niekiedyś, kiedy już i Kaptłan basza spode Lwowa i Adys aga z Podgórza z inszymi agami, i cesarz turecki spod Kamieńca ruszył do domu, toż dopiero król Michał z pospolitym ruszeniem spod Gołębia pod Rok 1672
błogosławieństwem fortuna Sobieskiemu hetmanowi służyła, która mu też powagę u wszystkich dalszą sprawiła, bo on i w małej potędze przecię tego dokazal, co mógł, a król Michał pod Gołębiem daleko z większym wojskiem pospolitego ruszenia próżnował, a o siedem mil niemal od obozu swego plądrujących Tatarów bić nie ważył się.
Dwory tylko slacheckie i chaty chłopskie koło Gołębia od wojska wielkie miały dokuczenie. Niedziel 20 wojsko królewskie pod Gołębiem stało, a potem kiedyś niekiedyś, kiedy już i Kaptłan basza spode Lwowa i Adys aga z Podgórza z inszymi agami, i cesarz turecki spod Kamieńca ruszył do domu, toż dopiero król Michał z pospolitym ruszeniem spod Gołębia pod Rok 1672
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 405
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
będzie ich swawola, Coraz wpadną na Wołyń, pustoszą Podola, Wsi i miasteczka palą; dla której przyczyny Pospólstwo do Kozaków czyni przenosiny, Pług kinąwszy, dla pomsty albo dla zdobyczy Co żywo się udaje w Zaporowskie dziczy; Wolą krwią niźli potem swej wetować straty, Gdy zbędą ojców, matek, żon, dzieci i chaty. Na co kiedy hetmani naszy czule strzegą, Czasem zbierając herstów tam z wojskami biegą, Czasem przez komisyje, przez grozy, przez dary. Lecz skoro na Wołyniu usłyszą Tatary, Zgadni, co by wprzód czynić: czy się ordzie bronić? Czy kozacką swawolą, jako mówisz, skromić? Druga, niech to Dilawer
będzie ich swawola, Coraz wpadną na Wołyń, pustoszą Podola, Wsi i miasteczka palą; dla której przyczyny Pospólstwo do Kozaków czyni przenosiny, Pług kinąwszy, dla pomsty albo dla zdobyczy Co żywo się udaje w Zaporowskie dziczy; Wolą krwią niźli potem swej wetować straty, Gdy zbędą ojców, matek, żon, dzieci i chaty. Na co kiedy hetmani naszy czule strzegą, Czasem zbierając herstów tam z wojskami biegą, Czasem przez komisyje, przez grozy, przez dary. Lecz skoro na Wołyniu usłyszą Tatary, Zgadni, co by wprzód czynić: czy się ordzie bronić? Czy kozacką swawolą, jako mówisz, skromić? Druga, niech to Dilawer
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 306
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
Królestwach, Prowincjach, Województwach, Miastach, tyle Forysterów, przychodniów, tylko Zakonów przez dyspozycją starszych mieniących swoję rezydencją co rok prawie. Nie wszyscy się w jednym kącie wylęgli, pod jedną konstelacją i razem urodzili: a jakoż być może, aby do jednegoż należeli prognostyku? Boć rozumiem: że mury miejskie, chaty wiesniacze, pałace Pańskie, nie należą do Aspektów Niebieskich, wprawdzieć Cardanus lib: 100. Genit: początki miast, jako to Wenecyj, Bononii, Mediolanu, Florencyj i innych, panowaniu Planet w domach Niebieskich przypisuje. Farucius Firmanus toż samo Rzymowi przyznał. Ale dobrze im na to odpowiada Tulliusz lib: 2.
Krolestwach, Prowincyach, Woiewodztwach, Miástách, tyle Forysterow, przychodniow, tylko Zakonow przez dyspozycyą stárszych mieniących swoię rezydencyą co rok prawie. Nie wszyscy się w iednym kącie wylęgli, pod iedną konstellacyą y razem urodzili: á iákoż bydź może, áby do iednegoż należeli prognostyku? Boć rozumiem: że mury mieyskie, chaty wiesniacze, pałáce Pańskie, nie należą do Aspektow Niebieskich, wprawdzieć Cardanus lib: 100. Genit: początki miast, iáko to Wenecyi, Bononii, Medyolanu, Florencyi y innych, pánowaniu Planet w domach Niebieskich przypisuie. Farucius Firmanus toż samo Rzymowi przyznał. Ale dobrze im ná to odpowiada Tulliusz lib: 2.
Skrót tekstu: BystrzInfZup
Strona: 27
Tytuł:
Informacja zupełniejsza
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
nieskryci, Płaczą ubici Są utratnymi A nie chciwymi. Jak bez warunku, Tak bez frasunku Bezpiecznie żyją, Jedzą i piją. Dobru przyszłemu Jako i złemu Nie zabiegają, Za nic to mają. Kędy biesiada, Tam zaraz zwada, Że wyproźniona Nie jest spełniona Zdrajcą każdego Zowią takiego. Śmierdzące mają Co w nich mieszkają Chaty z cielęty Z świńmi, prosięty, Tamże i dzieci U prostych kmieci. Niema co trzeba Gość ani chleba. Ci co panami Są z dostatkami Wysokie dachy I pańskie gmachy Kosztem stawiają , W których mieszkają Lecz zbudowane Wnet zaniedbane Aż ciecze z góry, Gdy zewsząd dziury. Tak pałac wczora Dzisia obora. W wierze trwałymi
nieskryci, Płaczą ubici Są utratnymi A nie chciwymi. Jak bez warunku, Tak bez frasunku Bezpiecznie żyją, Jedzą i piją. Dobru przyszłemu Jako i złemu Nie zabiegają, Za nic to mają. Kędy biesiada, Tam zaraz zwada, Że wyproźniona Nie jest spełniona Zdrajcą każdego Zowią takiego. Śmierdzące mają Co w nich mieszkają Chaty z cielęty Z świńmi, prosięty, Tamże i dzieci U prostych kmieci. Niema co trzeba Gość ani chleba. Ci co panami Są z dostatkami Wysokie dachy I pańskie gmachy Kosztem stawiają , W ktorych mieszkają Lecz zbudowane Wnet zaniedbane Aż ciecze z gory, Gdy zewsząd dziury. Tak pałac wczora Dzisia obora. W wierze trwałymi
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 143
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
difficillimam assecuti sunt, ut illis ne voto quidem opus sit. Za dostatek mieli: nic nie żądać, przestawając na tym, co z Ojczystego kraju sobie sposobić mogli. Tym samym sobie długotrwały pokoj ubezpieczali, gdy nie szukali u postronnych, ani sami co takowego mieli, coby sąsiadom do wojny ponętą było. Chaty u nich proste, i płoche; złota i srebra wcale nic, a żelaza mało co znali. Liwom to służyło, co Gvagninus o Russakach pisze:
Rządzili się własnemi przy Ojczystej wolności prawami, i Rządców sobie samiż obierali, jakoż jeszcze i dotąd w pieniach swoich wiejskich pospólstwo wspomina Królów dawnych Inflanckich, o których
difficillimam assecuti sunt, ut illis ne voto quidem opus sit. Zá dostatek mieli: nic nie żądać, przestawając ná tym, co z Oyczystego kraju sobie sposobić mogli. Tym samym sobie długotrwały pokoy ubespieczali, gdy nie szukali u postronnych, áni sami co takowego mieli, coby sąśiadom do woyny ponętą było. Chaty u nich proste, y płoche; złota y srebra wcale nic, á żelaza mało co znali. Liwom to służyło, co Gvagninus o Russakach pisze:
Rządźili śię własnemi przy Oyczystey wolnośći prawami, y Rządcow sobie samiż obierali, jakoż jeszcze y dotąd w pieniach swoich wieyskich pospolstwo wspomina Krolow dawnych Inflantskich, o których
Skrót tekstu: HylInf
Strona: 3
Tytuł:
Inflanty w dawnych swych i wielorakich aż do wieku naszego dziejach i rewolucjach
Autor:
Jan August Hylzen
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1750
Data wydania (nie później niż):
1750