Hutman na Pana/ i ludna Przyłuka. Milej mi z tobą wspokojnym kąciku/ Żyć nad potrzebę o jednym groszyku/ Niż Midasowej strzegący szkatuły Jak noc nie spaną tak dzień strawić czuły. Nie to szczęśliwy komu dano siła/ Lubo Fortuna kogo zbogaciła Leć kto się najadł ma dość: a już syty/ Wygnał zzołądka chciwe apetyty. To me dostatki; miła moja Zono W Zgodzie żyć/ droższe nad Kolchickie Rono Zamierzonego dopędziwszy wieku Nie ciężka w zgodzie i umrzeć Człowieku. Księgi Trzecie. Pieśń XXXII. Sonet więźnia dobrowolnego w tęskliwych Carceres Sosnowej wieze zastającego.
JAko w drotowym wniku okowany Wykrzyka słowik. Jak w Turskie kajdyny Ubogi braniec/ o
Hutmąn ná Páná/ y ludna Przyłuká. Miley mi z tobą wspokoynym kąćiku/ Zyć nád potrzebę o iednym groszyku/ Niż Midásowey strzegący szkátuły Iák noc nie spáną ták dźień strawić czuły. Nie to szczęśliwy komu dano śiła/ Lubo Fortuná kogo zbogáćiłá Leć kto się náiadł ma dość: á iuż syty/ Wygnał zzołądká chćiwe áppetyty. To me dostátki; miła moiá Zono W Zgodźie żyć/ droższe nád Kolchickie Rono Zámierzonego dopędźiwszy wieku Nie ćięszka w zgodźie y vmrzeć Człowieku. Kśięgi Trzećie. PIESN XXXII. Sonet więźniá dobrowolnego w tęskliwych Carceres Sosnowey wieze zastáiącego.
IAko w drotowym wniku okowány Wykrzyka słowik. Iák w Turskie káydyny Vbogi brániec/ o
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 211
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
gdy dla sztuczki chleba, dla szkapiny trochę, Chrystusa pana dobrodzieja waszego odstępujecie. Ale i wy którzy szablą pogańską ustraszeni, i przenosinami za morze zatrwożeni, sprośnego Mahometa za wodza dusz waszych przyjmujecie, nieuchodzicie hańby wiecznej, a to przez niewieście serce wasze, śmierci męczeńskiej lękliwe, żywota bezecnego, plugawego, i smrodliwego chciwe ... wy nikczemni i bojaźliwi, takeście zniewieścieli, że i słowa przykrego od was poganin nieusłyszał, gdyście w ręce jego pośli, zaprzeliście się Boga, a miasto niego wybraliście sobie za zbawiciela zbojcę niecnotliwego, Mahometa potępionego. Wróćcie się przestępnicy do serca, i waszego, w którem
gdy dla sztuczki chleba, dla szkapiny trochę, Chrystusa pana dobrodzieja waszego odstępujecie. Ale i wy którzy szablą pogańską ustraszeni, i przenosinami za morze zatrwożeni, sprośnego Machometa za wodza dusz waszych przymujecie, nieuchodzicie hańby wiecznej, a to przez niewieście serce wasze, śmierci męczeńskiej lękliwe, żywota bezecnego, plugawego, i smrodliwego chciwe ... wy nikczemni i bojaźliwi, takeście zniewieścieli, że i słowa przykrego od was poganin nieusłyszał, gdyście w ręce jego pośli, zaprzeliście się Boga, a miasto niego wybraliście sobie za zbawiciela zbojcę niecnotliwego, Machometa potępionego. Wróćcie się przestępnicy do serca, i waszego, w którem
Skrót tekstu: BirkBaszaKoniec
Strona: 263
Tytuł:
Kantymir Basza Porażony albo o zwycięstwie z Tatar, przez Jego M. Pana/ P. Stanisława Koniecpolskiego, Hetmana Polnego Koronnego.
Autor:
Fabian Birkowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
mu służy zorza: Wschodzić przed tobą, a czując tak godne Słońce za sobą, dni wszczynać pogodne. O, bodajbym to słońce nowym cudem Mógł zastanowić, jako on nad ludem Hebrejski hetman, aby tak po woli Uznała, co mię dolega i boli! Bodajbym jako orzeł bystrooki Mógł w oczach twoich trzymać chciwe wzroki I w ich łaskawym pojrzeniu kłopoty Osłodzić moje bez strachu ślepoty! Tyś me słońce, za tobą pewnikiem,
Stawszy się twoim wiecznym słonecznikiem, Obracać będę, ty lat moich czasem, Ty życia mego sporządzaj kompasem, Ty dni, miesiące rozpisuj i wieki, Niech ci mej słońce ustąpi opieki, Kiedy choć depce
mu służy zorza: Wschodzić przed tobą, a czując tak godne Słońce za sobą, dni wszczynać pogodne. O, bodajbym to słońce nowym cudem Mógł zastanowić, jako on nad ludem Hebrejski hetman, aby tak po woli Uznała, co mię dolega i boli! Bodajbym jako orzeł bystrooki Mógł w oczach twoich trzymać chciwe wzroki I w ich łaskawym pojrzeniu kłopoty Osłodzić moje bez strachu ślepoty! Tyś me słońce, za tobą pewnikiem,
Stawszy się twoim wiecznym słonecznikiem, Obracać będę, ty lat moich czasem, Ty życia mego sporządzaj kompasem, Ty dni, miesiące rozpisuj i wieki, Niech ci mej słońce ustąpi opieki, Kiedy choć depce
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 243
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, żećby albo nowa W domu twoim, albo ta fortuna gotowa Spadła z nieba. Dobrześ jej pomógł i ty swemi Przy godności przymioty nieporównanemi. Tak że trudno rozeznać, kto od kogo mniejszy, I tyli? czyli ona? siebieście godniejszy. Bo skądeś wprzód Febowe rozpoczął Kameny,Takeś ich słodkościami spoił chciwe weny, Jakoby rzymska, jako grecka starożytność Usty twemi mówiła. Przyczyniła bytność W ziemiach cudzych co więcej, i widzenie świata; Gdzie, nie tylko na próżnych drogie trawiąc lata Oczu paszach i żądzach, ani które rodzi Rozkoszy kampania, jako drudzy młodzi, Ale co osobnego tamte mają kraje, Dwory królów, obozy,
, żećby albo nowa W domu twoim, albo ta fortuna gotowa Spadła z nieba. Dobrześ jej pomógł i ty swemi Przy godności przymioty nieporównanemi. Tak że trudno rozeznać, kto od kogo mniejszy, I tyli? czyli ona? siebieście godniejszy. Bo zkądeś wprzód Febowe rozpoczął Kameny,Takeś ich słodkościami spoił chciwe weny, Jakoby rzymska, jako grecka starożytność Usty twemi mówiła. Przyczyniła bytność W ziemiach cudzych co więcej, i widzenie świata; Gdzie, nie tylko na próżnych drogie trawiąc lata Oczu paszach i żądzach, ani które rodzi Rozkoszy kampania, jako drudzy młodzi, Ale co osobnego tamte mają kraje, Dwory królow, obozy,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 128
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
leżały okrutne przytłoczone ciała/ D Powiedają że krwią swych synów zwilgotniała Ziemia/ namokszy wielce: i tych co zgubieła Rozgrzaną zaś posokę znowu ożywieła. A żeby swego rodu żadna nie została Pamiątka/ w postać ludzi one zodmieniała. Ale się przecię takie plemię nie nadało/ Abowiem i samymi Bogami wzgardzało; I na srogi mord chciwe i na gwałty beło/ Stąd łatwieś znać mógł/ iże ze krwie się rodzieło. A Olbrzymom w nim królować. Gigantowie abo Olbrzymowie, byli ludzie ogromnej wielkości, którzy ciała na kilkadziesiąt łokci wysokie mieli, dwonodzy, i dworęczni, jako inszy ludzie, z ludzi się też rodzili. Poetowie jednak aby wymyślnością swą
leżáły okrutne przytłoczone ćiáłá/ D Powiedáią że krwią swych synow zwilgotniáłá Ziemiá/ námokszy wielce: y tych co zgubiełá Rozgrzaną záś posokę znowu ożywiełá. A żeby swego rodu żadna nie zostałá Pámiątká/ w postać ludźi one zodmieniáłá. Ale się przećię tákie plemię nie nádáło/ Abowiem y samymi Bogámi wzgárdzáło; Y ná srogi mord chćiwe y ná gwałty beło/ Stąd łátwieś znáć mogł/ iże ze krwie się rodźieło. A Olbrzymom w nim krolowáć. Gigántowie ábo Olbrzymowie, byli ludźie ogromney wielkośći, ktorzy ćiáłá ná kilkádźieśiąt łokći wysokie mieli, dwonodzy, y dworęczni, iáko inszy ludźie, z ludźi się też rodźili. Poètowie iednák áby wymyślnośćią swą
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 12
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
lotną tryremę, która po troistych przezacnych przodków Twoich cnót i sławy nieśmiertelnej rzekach nienaruszonym żegluje styrem, pobożnego i świątobliwego pragnienia napełnić towarami, które w tej przezornej nawie tym wyższą swych godności otrzymać obiecują stymę, im za sprzyjających zefirów faworem w pożądanym brzegu wdzięczniejsza one odbierać będzie ręka. Inaczej niegdy Jazon z Argonautami ku krainie Kolchis chciwe swe kierował żagle; inaczej zaś na Twoich herbownych rzekach odważnych kawalerów i mężnych bohatyrów sławne nawigują galeony. Tam złote powabiły i tak zachęciły łupy, że nie tylko ogromne monstra i morskie chimery za fraszkę się być zdały, ale też i samych śmierci widome ponęki z jednym prawie dziecinnym igrzyskiem porównane były. Tu zaś na oko
lotną tryremę, która po troistych przezacnych przodków Twoich cnót i sławy nieśmiertelnej rzekach nienaruszonym żegluje styrem, pobożnego i świątobliwego pragnienia napełnić towarami, które w tej przezornej nawie tym wyższą swych godności otrzymać obiecują stymę, im za sprzyjających zefirów faworem w pożądanym brzegu wdzięczniejsza one odbierać będzie ręka. Inaczej niegdy Jazon z Argonautami ku krainie Kolchis chciwe swe kierował żagle; inaczej zaś na Twoich herbownych rzekach odważnych kawalerów i mężnych bohatyrów sławne nawigują galeony. Tam złote powabiły i tak zachęciły łupy, że nie tylko ogromne monstra i morskie chimery za fraszkę się być zdały, ale też i samych śmierci widome ponęki z jednym prawie dziecinnym igrzyskiem porównane były. Tu zaś na oko
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 17
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
iż w ręku wałek Nie był, zarazem w pysk bym mu dała, Tego plugawca tak bym skarała! Palce hniusowi temu śmierdziały, I domyślałam się czym mu woniały. Wstyd nie dopuszcza wspominać rzeczy, Które ma ten knecht na lepszej pieczy, Niż dusze nasze i niż uczciwe Swe - ministrzysko tak barzo chciwe! Ale-ć ma przykład: Luter fundował Wiarę w tych miejscach, gdzie perfumował On swoje ręce. Hej, do kozice, Do pługu chłopie, nie do winnice Pańskiej! Cóż mówisz? Są źli kapłani I u papistów, ale karani Bywają za to - więc plugawcowi I tobie tak dać jak śmierdziuchowi. Ale
iż w ręku wałek Nie był, zarazem w pysk bym mu dała, Tego plugawca tak bym skarała! Palce hniusowi temu śmierdziały, I domyślałam się czym mu woniały. Wstyd nie dopuszcza wspominać rzeczy, Które ma ten knecht na lepszej pieczy, Niż dusze nasze i niż uczciwe Swe - ministrzysko tak barzo chciwe! Ale-ć ma przykład: Luter fundował Wiarę w tych miejscach, gdzie perfumował On swoje ręce. Hej, do kozice, Do pługu chłopie, nie do winnice Pańskiej! Cóż mówisz? Są źli kapłani I u papistów, ale karani Bywają za to - więc plugawcowi I tobie tak dać jak śmierdziuchowi. Ale
Skrót tekstu: TajRadKontr
Strona: 278
Tytuł:
Tajemna rada
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
żonę stateczną/ ale zaraz do owych cznernastolatek/ strzeż Boże miernej twarzy/ ale jak najgładszą. Choćby dzieci pierwszego Małżeństwa wniwecz obrócić wszytko zapisze/ na wszytkie by najcięższe kondycje pozwoli. Pieniędzmi/ które przedtym ściskał/ zakopywał/ teraz sypie. na ZŁOTE JARZMO. DRUGA CZĘSC ODPOWIEDZI
Ten który wszytkie w skarbach utopiwszy żądze, Chciwe zebrane starzec krył w ziemię pieniądze. Teraz już niemi sypie, upominki daje, To skąd? lodowe serce od miłości taje. To tu żonę winować/ która w młodości swojej nie wie co się z nią dzieje/ i czyni co starsi każą? któż winien jeśli nie on sam że tak nierównej sobie dobiera pary/
żonę státeczną/ ále záraz do owych cznernastolatek/ strzesz Boże mierney twarzy/ ále iák naygładszą. Choćby dźieći pierwszego Małżeństwá wniwecz obrocić wszytko zápisze/ ná wszytkie by nayćięższe kondycye pozwoli. Pieniądzmi/ ktore przedtym śćiskał/ zákopywał/ teraz sypie. ná ZŁOTE IARZMO. DRVGA CZĘSC ODPOWIEDZI
Ten ktory wszytkie w skárbách utopiwszy żądze, Chćiwe zebráne stárzec krył w źiemię pieniądze. Teraz iusz niemi sypie, upominki dáie, To zkąd? lodowe serce od miłośći táie. To tu żonę winowáć/ ktora w młodośći swoiey nie wie co się z nią dzieie/ y czyni co stárśi każą? ktosz winien ieśli nie on sam że ták nierowney sobie dobiera pary/
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 78
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
jej o moim w wojsku nieszczęściu. O Boże! zawołała; jesteśli WMPan Hrabią G**? Mąż mój znał Ojca WMPana, jako Posła w Moskwie. Nieszczęśliwy Hrabio. Dla Boga nie powiadajże WMPan tego mężowi memu. Bo lubo wiele mam przyczyn przestawania na jego ku mnie się zachowaniu, przecież ku inszym zapalczywe i chciwe zemsty ma serce, a prędkoby się stać mogło, żeby go WMPan przeciwko swojej woli obraził. Pokazuj mu się WMPan zawsze z głębokim się Jemu poddawaniem, a w ten czas najbarziej, gdy się najłaskawiej z WMPanem obchodzi, inaczej bowiem byłbyś WMPan w niebezpieczeństwie doznania cięższych przykrości, Lubi pieniądze, i to
iey o moim w woysku nieszczęśćiu. O Boże! zawołała; iesteśli WMPan Hrabią G**? Mąż moy znał Oyca WMPana, iako Posła w Moskwie. Nieszczęśliwy Hrabio. Dla Boga nie powiadayże WMPan tego mężowi memu. Bo lubo wiele mam przyczyn przestawania na iego ku mnie śię zachowaniu, przećież ku inszym zapalczywe i chćiwe zemsty ma serce, a prętkoby śię stać mogło, żeby go WMPan przećiwko swoiey woli obraził. Pokazuy mu śię WMPan zawsze z głębokim śię Jemu poddawaniem, a w ten czas naybarziey, gdy śię nayłaskawiey z WMPanem obchodzi, inaczey bowiem byłbyś WMPan w niebezpieczeństwie doznania cięższych przykrośći, Lubi pieniądze, i to
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 112
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
raju obieczany, Dzień, którego Bóg Ociec swoję obietniczę Zesłał, kiedy przez żywot Maryjej dziewicze Syna swego, przed wieki jeszcze zrodzonego, Zesłał na odpuszczenie narodu ludzkiego. Słusznie się tedy wszyscy dziś mamy radować, Słusznie z weselem wielkim chwałę Jemu dawać. Więc uspokojcie trochę myśli swe troskliwe,
A pozwólcie do rozmów wasze uszy chciwe. Wystawię wam Józefa, staruszka siwego, Który o nocleg prosi, drogą strudzonego. Obaczycie mizerny panieńskiej czystości Owoc i boski ku ludziom wizerunk miłości. Obaczycie one Pannej pokój, prawdę, miłość, Wiarę, nadzieję, miłosierdzie, sprawiedliwość, Które się społem ciesząc z narodzienia swego, Pana pójdą witać i do wiasłeczek Jego
raju obieczany, Dzień, którego Bóg Ociec swoję obietniczę Zesłał, kiedy przez żywot Maryjej dziewicze Syna swego, przed wieki jeszcze zrodzonego, Zesłał na odpuszczenie narodu ludzkiego. Słusznie się tedy wszyscy dziś mamy radować, Słusznie z weselem wielkim chwałę Jemu dawać. Więc uspokojcie trochę myśli swe troskliwe,
A pozwólcie do rozmów wasze uszy chciwe. Wystawię wam Józefa, staruszka siwego, Który o nocleg prosi, drogą strudzonego. Obaczycie mizerny panieńskiej czystości Owoc i boski ku ludziom wizerunk miłości. Obaczycie one Pannej pokój, prawdę, miłość, Wiarę, nadzieję, miłosierdzie, sprawiedliwość, Które się społem ciesząc z narodzienia swego, Pana pojdą witać i do wiasłeczek Jego
Skrót tekstu: DialDzieńOkoń
Strona: 110
Tytuł:
Dialog na dzień Narodzenia
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1641 a 1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1641
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989