nie przejźrane, od przyjaciół bowiem Ten mieczem, tamten rozstał trucizną się z zdrowiem. Co mówię, od przyjaciół! Od własnych swych dzieci Bezbożnej ręki siła w grób monarchów leci. 248 (S). SŁUSZNA SKARGA
Spytasz kogo, siła też przyjaciół ma, nie wie. Liczy co dzień barany, liczy wieprze w chlewie, O, sroga nieostrożność, a na czym mu więcej Należy, niż na skórze, zaniedba, bydlęcej. Nie dziw: wszelka poczciwość zginęła, a brzydkiem, Tak sławę, jako przyjaźń, człek mierzy pożytkiem. Kilka par tylko takich przyjaciół świat zbiera, Co jeden za drugiego ochotnie umiera. A dziś tak barzo
nie przejźrane, od przyjaciół bowiem Ten mieczem, tamten rozstał trucizną się z zdrowiem. Co mówię, od przyjaciół! Od własnych swych dzieci Bezbożnej ręki siła w grób monarchów leci. 248 (S). SŁUSZNA SKARGA
Spytasz kogo, siła też przyjaciół ma, nie wie. Liczy co dzień barany, liczy wieprze w chlewie, O, sroga nieostrożność, a na czym mu więcej Należy, niż na skórze, zaniedba, bydlęcej. Nie dziw: wszelka poczciwość zginęła, a brzydkiem, Tak sławę, jako przyjaźń, człek mierzy pożytkiem. Kilka par tylko takich przyjaciół świat zbiera, Co jeden za drugiego ochotnie umiera. A dziś tak barzo
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 111
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
młocie pyskać, Przed nią pereł, przed błazna szkoda zwierzyn ciskać. 174. DO GNIEWLIWEGO
Odpuść mi, proszę, mój drogi sąsiedzie: Bywszy w twym domu wczora na obiedzie, Kozła u ciebie, barana u pani Widząc na czele, jakbym też był w stajni; Jeszcze nie w stajni, ale jako w chlewie. Kiedy masz gości, uspokój się w gniewie. Chceszli przestrogę przyjąć od sąsiada, Wierz mi, nie każdy rad z tym bydłem siada. 175. ROZSĄDEK PARYSÓW
Cisnął był, z takich napisaniem liter, Złotą na ziemię cytrynę Jupiter: Najgładsza ze trzech bogiń niechaj to ma. Nie tak, choć złota,
młocie pyskać, Przed nię pereł, przed błazna szkoda zwierzyn ciskać. 174. DO GNIEWLIWEGO
Odpuść mi, proszę, mój drogi sąsiedzie: Bywszy w twym domu wczora na obiedzie, Kozła u ciebie, barana u pani Widząc na czele, jakbym też był w stajni; Jeszcze nie w stajni, ale jako w chlewie. Kiedy masz gości, uspokój się w gniewie. Chceszli przestrogę przyjąć od sąsiada, Wierz mi, nie każdy rad z tym bydłem siada. 175. ROZSĄDEK PARYSÓW
Cisnął był, z takich napisaniem liter, Złotą na ziemię cytrynę Jupiter: Najgładsza ze trzech bogiń niechaj to ma. Nie tak, choć złota,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 276
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jako do ciebie przyść mogli. Ś Augustyn, Soliloq 35 § I Przedmieście Nieba jako ozdobne i wdzięczne
Co jest, człowiecze od Boga stworzony, żeś tak do ziemie sercem przypojony, na którę jesteś dla grzechu wygnany, nędzy oddany? Z nierozumnemi czemu bydlętami twoje zakładasz szczęście, bestjami, w stajni tej podłej i chlewie wzgardzonym, z błota lepionym? Obróć oczy twe na duszę stworzoną, ślicznie na Boski obraz wystawioną – tę Bóg uczynił dla szczęścia wiecznego, nieskończonego. Tego tu niemasz, lecz biedne mieszkanie, śmierć ustawiczna, płacz i narzekanie;
gdzieś indzie szczęścia ludzie zażywają, z Bogiem mieszkają. Niebo jest, gdzie Bóg
jako do ciebie przyść mogli. Ś Augustyn, Soliloq 35 § I Przedmieście Nieba jako ozdobne i wdzięczne
Co jest, człowiecze od Boga stworzony, żeś tak do ziemie sercem przypojony, na którę jesteś dla grzechu wygnany, nędzy oddany? Z nierozumnemi czemu bydlętami twoje zakładasz szczęście, bestyjami, w stajni tej podłej i chlewie wzgardzonym, z błota lepionym? Obróć oczy twe na duszę stworzoną, ślicznie na Boski obraz wystawioną – tę Bóg uczynił dla szczęścia wiecznego, nieskończonego. Tego tu niemasz, lecz biedne mieszkanie, śmierć ustawiczna, płacz i narzekanie;
gdzieś indzie szczęścia ludzie zażywają, z Bogiem mieszkają. Niebo jest, gdzie Bóg
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 103
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
. Tak brzydnie każdy honor w domatorskim domu, Jako daszli w plugawym trzopie wina komu. Świni bończuk i forgę przypiął król do ucha, Honorem przed żołnierzem uczciwszy piecucha. Ma dudek czub na głowie; mężny jastrząb, sponą Uzbrojony, i czubem gardzi, i koroną. Niech konie stoją w stajni, gniją w chlewie świnie — Nierządem stała Polska, nierządem też ginie. 37. WOLĄ LUDZIE FRASZKI CZYTAĆ NIŻ RZECZY NABOŻNE
Przyjechawszy do mnie gość niebywały poty, Wpadnie prosto, gdzie moje leżały ramoty, I porwawszy na stole z świętym Pismem karty, Porzuci: „Kiedyby to fraszki albo żarty!” „Źle, Panie Bracie
. Tak brzydnie każdy honor w domatorskim domu, Jako daszli w plugawym trzopie wina komu. Świni bończuk i forgę przypiął król do ucha, Honorem przed żołnierzem uczciwszy piecucha. Ma dudek czub na głowie; mężny jastrząb, sponą Uzbrojony, i czubem gardzi, i koroną. Niech konie stoją w stajni, gniją w chlewie świnie — Nierządem stała Polska, nierządem też ginie. 37. WOLĄ LUDZIE FRASZKI CZYTAĆ NIŻ RZECZY NABOŻNE
Przyjechawszy do mnie gość niebywały poty, Wpadnie prosto, gdzie moje leżały ramoty, I porwawszy na stole z świętym Pismem karty, Porzuci: „Kiedyby to fraszki albo żarty!” „Źle, Panie Bracie
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 539
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Ja pamiętając jego łaskę pod koziradami w moim nieszczęściu wyjechałem, a Obaczywszy i mnie wyjechało spód naszej Chorągwie 20 koni. Przyjechaliśmy na przedmieście dojednej Chałupy niemasz nic do grugiej ogień jest co znać jeść gotowano, a ludzi nie masz zaswieciwszy szukamy po kątach nic. Już wychodząc zowej Chaty az baba zakasłała w chlewie Znaleźli tedy trzy białogłowy. Jeden nasz Towarzysz umiał exprimere mowę Moskiewską i to ich terminy kasz su ster Pyta: niemasz tu Lachow. Baba prawi Ospane nymasz ale trwoha Welikara prybierzało. Tut czetyry korakwi naszych Panow prewodnych tot czas zabrali naszych kommissarow y pobezeli znaty szczo hdes czuwaiut Czarneckoho. Towarzysz mowi cy poberemo ich. Baba
Ia pamietaiąc iego łaskę pod koziradami w moim nieszczęsciu wyiechałęm, a Obaczywszy y mnie wyiechało zpod naszey Chorągwie 20 koni. Przyiechalismy na przedmieście doiedney Chałupy niemasz nic do grugiey ogięn iest co znac ieść gotowano, a ludzi nie masz zaswieciwszy szukamy po kątach nic. Iuz wychodząc zowey Chaty az baba zakasłała w chlewie Znalezli tedy trzy białogłowy. Ieden nasz Towarzysz umiał exprimere mowę Moskiewską y to ich terminy kasz su ster Pyta: niemasz tu Lachow. Baba prawi Ospane nymasz ale trwoha Welikara prybierzało. Tut czetyry korakwi naszych Panow prewodnych tot czas zabrali naszych kommissarow y pobezeli znaty szczo hdes czuwaiut Czarneckoho. Towarzysz mowi cy poberemo ich. Baba
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 98
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
stąd: niedawno psom parzy; Wżdy nie wie, że wprzód charci jedzą niż ogarzy.” 123. KĘDY PAPU, TAM I KAKU
Jakoż każdy na starość człek od siebie rożny! To ten z młodu tak grzeczny, tak był ochędożny, Że ledwie u drugiego w izbie obyczajniej, Niż u niego bywało w chlewie abo w stajniej: Suknia, czapka, bot modny, co dzień się mył, czesał, Co tydzień golił; teraz rzekłbyś, że świnie ssał. Nie masz w nim najmniejszego ochędóstwa znaku, Bo kędy, jako mówią, papu, tam i kaku. W tej izbie wieprze karmi, w której jada
stąd: niedawno psom parzy; Wżdy nie wie, że wprzód charci jedzą niż ogarzy.” 123. KĘDY PAPU, TAM I KAKU
Jakoż każdy na starość człek od siebie rożny! To ten z młodu tak grzeczny, tak był ochędożny, Że ledwie u drugiego w izbie obyczajniej, Niż u niego bywało w chlewie abo w stajniej: Suknia, czapka, bot modny, co dzień się mył, czesał, Co tydzień golił; teraz rzekłbyś, że świnie ssał. Nie masz w nim najmniejszego ochędóstwa znaku, Bo kędy, jako mówią, papu, tam i kaku. W tej izbie wieprze karmi, w której jada
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 75
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
miewa: Od koni go do osłów, ze stajnie do chlewa Wyżeną; niech je słomę, niechaj, jako krowy, Kto obroku zarobić nie chce, gryzie płowy. O, kiedybyż do braku i w naszej ojczyźnie, Gdyby kto chciał stosować obrok robociźnie, Siła by osłów w stajni na obroku gołem, Koni w chlewie obaczył na barłogu z wołem. I znalazłby się jeszcze osieł tak łakomy, Co spokojnie koniowi nie da jeść i słomy. Wypychają żołnierzów z stajen do obory, Miejsca i zakupując przed nimi honory Flisowie; nie wstydzi się drugi prosto z szkuty, Usiadszy w krześle, pisać na sejmie statuty. Jakie też? Bogu
miewa: Od koni go do osłów, ze stajnie do chlewa Wyżeną; niech je słomę, niechaj, jako krowy, Kto obroku zarobić nie chce, gryzie płowy. O, kiedybyż do braku i w naszej ojczyźnie, Gdyby kto chciał stosować obrok robociźnie, Siła by osłów w stajni na obroku gołem, Koni w chlewie obaczył na barłogu z wołem. I znalazłby się jeszcze osieł tak łakomy, Co spokojnie koniowi nie da jeść i słomy. Wypychają żołnierzów z stajen do obory, Miejsca i zakupując przed nimi honory Flisowie; nie wstydzi się drugi prosto z szkuty, Usiadszy w krześle, pisać na sejmie statuty. Jakie też? Bogu
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 325
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i słusznym poruszony żalem, Zakładając nowemu grunty Jeruzalem, Żeby go ubezpieczył od takiego szwanku, Nie w cielęciu, lecz smoka otruje w baranku, Słowo, ognia miłości ku człowieku pełne, Oblokszy w miękką syna jedynego wełnę. To nasze skazitelne, kształtem niepojętym, Nadziawszy człowieczeństwo swoim bóstwem świętym, Przyszedł na świat i w chlewie, i między pastuchy, Między bydłem, rodząc się z matki, ma pieluchy. Nie tak diabeł łapczywy na święte był jagnię, Jako smok on na cielę, choć jednako pragnie Dusze ludzkiej, jako ów, co nie rwąc kawałkiem, Pragnął mięsa, połknąwszy duże cielę całkiem. Postrzegł kunsztu do razu smok piekielny,
i słusznym poruszony żalem, Zakładając nowemu grunty Jeruzalem, Żeby go ubezpieczył od takiego szwanku, Nie w cielęciu, lecz smoka otruje w baranku, Słowo, ognia miłości ku człowieku pełne, Oblokszy w miękką syna jedynego wełnę. To nasze skazitelne, kształtem niepojętym, Nadziawszy człowieczeństwo swoim bóstwem świętym, Przyszedł na świat i w chlewie, i między pastuchy, Między bydłem, rodząc się z matki, ma pieluchy. Nie tak diabeł łapczywy na święte był jagnię, Jako smok on na cielę, choć jednako pragnie Dusze ludzkiej, jako ów, co nie rwąc kawałkiem, Pragnął mięsa, połknąwszy duże cielę całkiem. Postrzegł kunsztu do razu smok piekielny,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 403
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. BOgini poruszona/ z gęstych/ jednej chmory Przystawiwszy/ ona mię zarzuciła z góry. Patrzy zdrój zmą okrytej: krąży niewiadomy W koło chmury: po dwakroć obejdzie kryjomy Napchniony od Boginiej obłok/ dwakroć dużo Ozwie się: Aretuzo o hoj Aretuzo? Com na ten czas myśliła? snadź co owca dyszy Gdy w chlewie/ a w krąg wilki ząb ostrzące słyszy? Lub co/ gdy srogie widząc psie paszczęki/ stoi Zając we krzu/ a z miejsca wychylić się boi? Nie ustąpi się jednak/ że nie upatruje Oszlady/ lecz obłoku/ i miejsca pilnuje. Me ogarnione członki pot zimny okrywa/ Kroplami mokrawemi/ ciało wszytko spływa
. BOgini poruszona/ z gęstych/ iedney chmory Przystáwiwszy/ ona mię zárzućiłá z gory. Pátrzy zdroy zmą okrytey: krąży niewiadomy W koło chmury: po dwákroć obeydźie kryiomy Nápchniony od Boginiey obłok/ dwakroć dużo Ozwie sie: Aretuzo o hoy Aretuzo? Com ná ten czás myśliłá? snadź co owcá dyszy Gdy w chlewie/ á w krąg wilki ząb ostrzące słyszy? Lub co/ gdy srogie widząc pśie paszczeki/ stoi Záiąc we krzu/ á z mieyscá wychylić się boi? Nie vstąpi się iednak/ że nie vpatruie Oszlády/ lecz obłoku/ y mieyscá pilnuie. Me ogárnione członki pot źimny okrywa/ Kroplámi mokrawemi/ ćiało wszytko spływa
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 124
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
się/ niźli Damoklesowi przed mieczem. I mówić to muszę/ że kto na taką biesiadę jedzie/ testamentu pierwej nie uczyniwszy/ i domu nie rozprawiwszy/ nie mam go zamądrego. Bo nie tak niebezpieczno w dół do wilków abo niedźwiedziów wpaść/ jako w jednym gmachu pospołu być z ludźmi zbrojnemi/ i opiłemi: w chlewie miedzy świniami siedząc/ gdy sobie nos dobrze obwaruję nic złego mogę nie cierpieć: mieszy takimi ludźmi i sam nos prędziuchno stracić mogę: i toby dobrze kiedyby jedno nos/ a nie szyję. Więc to więtsza/ dobremu człowieku między nimi nagorzej/ i naniebezpieczniej. Bo sami się siebie zuchwalcy boją/ a ukazawszy
się/ niźli Dámoklesowi przed mieczem. Y mowić to muszę/ że kto ná táką bieśiádę iedźie/ testámentu pierwey nie vczyniwszy/ y domu nie rospráwiwszy/ nie mam go zámądrego. Bo nie ták niebespieczno w doł do wilkow ábo niedźwiedźiow wpáść/ iáko w iednym gmáchu pospołu być z ludźmi zbroynemi/ y opiłemi: w chlewie miedzy świniámi śiedząc/ gdy sobie nos dobrze obwáruię nic złego mogę nie ćierpieć: mieszy tákimi ludźmi y sam nos prędźiuchno stráćić mogę: y toby dobrze kiedyby iedno nos/ á nie szyię. Więc to więtsza/ dobremu człowieku między nimi nagorzey/ y naniebespieczniey. Bo sámi się siebie zuchwálcy boią/ á vkazawszy
Skrót tekstu: StarPopr
Strona: 61
Tytuł:
Poprawa niektórych obyczajów polskich potocznych
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625