Rozmarynowy które wieniec tłoczy. Piersi, francuskim kołnierzem okryte,
Wygodnym wiatrom nie tak niedobyte, Żeby nie miały, wionąwszy coś z boku, Ich mleka odkryć, mego cieszyć wzroku. Twarz cale wolna, sam kapelusz cienie Miece i górne wstrzymywa promienie; Tak słońce, które blaskiem oczom szkodzi, Najlepiej widzieć, gdy pod chmurą chodzi. Kształt porzezany przy jednej spódnicy O skrytej każe myślić tajemnicy; Trzewik subtelny, cieniuchna pończoszka, Bez której podczas pokaże się nóżka, Gdy ją dla chłodu z rana sobie rosi, A Zefir suknie poddyma i wznosi. Owa tak wszytek strój na się przybiera, Że mało oczom przebiegłym wydziera, Bodajże tedy za
Rozmarynowy które wieniec tłoczy. Piersi, francuskim kołnierzem okryte,
Wygodnym wiatrom nie tak niedobyte, Żeby nie miały, wionąwszy coś z boku, Ich mleka odkryć, mego cieszyć wzroku. Twarz cale wolna, sam kapelusz cienie Miece i górne wstrzymywa promienie; Tak słońce, które blaskiem oczom szkodzi, Najlepiej widzieć, gdy pod chmurą chodzi. Kształt porzezany przy jednej spódnicy O skrytej każe myślić tajemnicy; Trzewik subtelny, cieniuchna pończoszka, Bez której podczas pokaże się nóżka, Gdy ją dla chłodu z rana sobie rosi, A Zefir suknie poddyma i wznosi. Owa tak wszytek strój na się przybiera, Że mało oczom przebiegłym wydziera, Bodajże tedy za
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 178
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, Który kwiecie popsował, drzewa powywracał; Jaki ledwie jest, kiedy w gniewie i w uporze Wściekłe wiatry mieszają ziemię, niebo, morze. Zdało mu się, że szukał, gdzieby się przed szkodą I przed oną tak wielką ukrył niepogodą.
LXXXII.
W tem gubi, nie wie, jako, za niespodziewaną Chmurą, co świat okryła, swą dziewkę kochaną I głosem, co go zstaje, za onem zgubieniem Napełnia pola, lasy jej lubem imieniem; A wtem, kiedy tam i sam po lesie biegając, Wołał po onej puszczej, ucha nadstawiając, Zdało mu się, że słyszał, że mu się ozwała I „Ratuj mię
, Który kwiecie popsował, drzewa powywracał; Jaki ledwie jest, kiedy w gniewie i w uporze Wściekłe wiatry mieszają ziemię, niebo, morze. Zdało mu się, że szukał, gdzieby się przed szkodą I przed oną tak wielką ukrył niepogodą.
LXXXII.
W tem gubi, nie wie, jako, za niespodziewaną Chmurą, co świat okryła, swą dziewkę kochaną I głosem, co go zstaje, za onem zgubieniem Napełnia pola, lasy jej lubem imieniem; A wtem, kiedy tam i sam po lesie biegając, Wołał po onej puszczej, ucha nadstawiając, Zdało mu się, że słyszał, że mu się ozwała I „Ratuj mię
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 168
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Bruko nad rzeką Gambią w Asryce z piorunami, błyskawicami, ogniami latającemi, z deszczem, co jest niezwyczajna w Marcu w tym kraju. 11 Maja wir w Yamyamakonda w Asryce.
14 Czerwca rano w Annapolu Rojale w Prowincyj Marylandyj Ameryki północej postrzeżono, iż słońce nie miało światłości przyzwoitej, lubo Niebo było pogodne, żadną chmurą nieprzyćmione. O 9 godzinie światło znaczniej umniejszało się aż do 11 godziny, o której znagła takie ciemności nastąpiły, iż świece palić musiano: trwały aż do południa. Na ten czas żadne zaćmienie nieprzypadało: może być, że ogon komety której zaćmił słońce: W tymże roku w Annapolis mieście Maryland trzęsienie ziemi
Bruko nad rzeką Gambią w Asryce z piorunami, błyskawicami, ogniami lataiącemi, z deszczem, co iest niezwyczayna w Marcu w tym kraiu. 11 Maia wir w Yamyamakonda w Asryce.
14 Czerwca rano w Annapolu Royale w Prowincyi Marilandyi Ameryki pułnocney postrzeżono, iż słońce nie miało światłości przyzwoitey, lubo Niebo było pogodne, żadną chmurą nieprzyćmione. O 9 godzinie światło znaczniey umnieyszało się aż do 11 godziny, o ktorey znagła takie ciemności nastąpiły, iż świece palić musiano: trwały aż do południa. Na ten czas żadne zaćmienie nieprzypadało: może być, że ogon komety ktorey zaćmił słońce: W tymże roku w Annapolis mieście Maryland trzęsienie ziemi
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 186
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
Aglauros ją zową. Nie rzekszy więcej/ sama rączo się umknęła/ I końcem szefelinaziemie odepchnęła. E Ona gdy uchodzącą Boginią widziała/ Zezowatymi za nią oczyma patrzała. A odprawując jakieś tajemne mruczenie/ Boleć poczęła na jej szczęsne powodzenie. Wziąwszy zatym kij krzywy w rękę swą/ gestymi Obwody okręcony z wierzchu cierniowymi/ Czarną chmurą odziana/ w drogę się puścieła: W której kędy się kolwiek jedno obrócieła/ Wszędzie i zboża kładzie napował kwitnące/ I wielkim gwałtem pali trawy zieleniące. Wierzchy u maków wszystkich obrywa z nasieniem: Ludzi/ Miasta/ i domy/ zaraża swym tchnieniem. Aż oto obaczyła przed sobą stojący/ Rozumem/ bogactwem/
Aglauros ią zową. Nie rzekszy więcey/ sama rączo się vmknęłá/ Y końcem szefelináźiemie odepchnęłá. E Oná gdy vchodzącą Boginią widźiáłá/ Zezowátymi zá nią oczymá pátrzáłá. A odpráwuiąc iákieś táiemne mruczenie/ Boleć poczęłá ná iey szczęsne powodzenie. Wźiąwszy zátym kiy krzywy w rękę swą/ gestymi Obwody okręcony z wierzchu ćierniowymi/ Czarną chmurą odźiána/ w drogę się puśćiełá: W ktorey kędy się kolwiek iedno obroćiełá/ Wszędźie y zbożá kłádźie nápował kwitnące/ Y wielkim gwałtem pali trawy źieleniące. Wierzchy v mákow wszystkich obrywa z naśieniem: Ludźi/ Miástá/ y domy/ záraża swym tchnieniem. Aż oto obaczyłá przed sobą stoiący/ Rozumem/ bogáctwem/
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 96
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
chmury, ze spodu i zwierzchu cisnące, tu i owdzie probuje; aby z tamtąd się wyrwała; wtym natrafiwszy na część chmury gęstszą, uderza się i ociera, i tak jak siarka lub proch zajmuje, i przez słabszych i rzadszych chmur części przedarszy się, na ziemię leci. A tak Grzmot jest same między chmurą owej Ekshalacyj dobywanie się, i szukanie meatu. FULGUR, albo Błyskawica jest zapalenie owej Ekshalacyj z otarcia się o przeciwną chmurę, które zapalenie, jeżeli jest bez Grzmotu, zowie się Coruscatio, Łyskanie bez Grzmotu. Piorunowa Strzałka nie jest to Pióronów Instrument, ale już po uderzeniu Piorunu wypada, co się bardzo rzadko trafia
chmury, ze spodu y zwierzchu cisnące, tu y owdzie probuie; aby z tamtąd się wyrwała; wtym natrafiwszy na część chmury gęstszą, uderza się y ociera, y tak iak siárka lub proch zaymuie, y przez słabszych y rzadszych chmur części przedarszy się, na ziemię leci. A tak Grzmot iest same między chmurą owey Exhálacyi dobywanie się, y szukanie meátu. FULGUR, albo Błyskawica iest zapalenie owey Exhálacyi z otarcia się o przeciwną chmurę, ktore zapalenie, ieżeli iest bez Grzmotu, zowie się Coruscatio, Łyskanie bez Grzmotu. Piorunowa Strzałka nie iest to Pioronow Instrument, ale iuż po uderzeniu Piorunu wypada, co się bardzo rzadko trafia
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 164
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Z. Chrzyzostoma; które pokrycie Tertulian starożytny Autor, bo jeszcze żyjący około Roku 203. nazywa humilitatis faemineae sarcinam; a Konsylium Gangreńskie w Pastagonii Roku 361. złożone, w Rozdziale 17: subiectonis memoriam. Z tej racyj, u Łacinników mówiono: za mąż iść, nubere niby caput obnubere, głowę rańtuchem, jak chmurą pokryć, obsłonić: albo że do mężów odprowadzone zasłonióne były, mówi: Tertullianus. Co i Polski język niejako wyraża: gdyż mówią: miasto, za mężem iść, za mąż iść, to jest: za męża się jak za zasłonę schronić. A to Matron na głowie pokrycie Nonius nazywa Flammeum Flammeolum, podwiką albo
S. Chrzyzostoma; ktore pokrycie Tertulian starożytny Autor, bo ieszcze żyiący około Roku 203. nazywa humilitatis faemineae sarcinam; á Koncilium Gangreńskie w Pastagonii Roku 361. złożone, w Rozdziale 17: subiectonis memoriam. Z tey racyi, u Łacinnikow mòwiono: za mąż iść, nubere niby caput obnubere, głowę rańtuchem, iak chmurą pokryć, obsłonić: albo że do mężow odprowadzone zasłonióne były, mowi: Tertullianus. Co y Polski ięzyk nieiako wyraża: gdyż mòwią: miasto, za mężem iść, za mąż iść, to iest: za męża się iak za zasłonę schronić. A to Matron na głowie pokrycie Nonius nazywa Flammeum Flammeolum, podwiką albo
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 71
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
obnażyła/ Zem rozumiał o sobie/ iż mnie uniżonem A nie stwórcę należy szanować ukłonem O siebiem się frasował/ a swej służąc doli Mnie rzkomo sprzyjającej/ we wszytkim mej woli Słuchałem/ usiłując dość pożądliwościom/ I moim mnie szkodliwym uczynić skłonnościom. Grzesznik bałwochwalca siebie.
To rzekłem: iż tak byłem chmurą otoczony/ A prawie ciemnym zmrokiem zewsząd ogarniony/ Zem w tej ślepocie niechciał znać siebie samego/ I byłem do bałwana podobny niemego Urobionego z miedzi/ z drzewa/ lub z kamienia/ Który zmysłu/ rozsądku nie ma/ i baczenia: Tak ja/ jak bałwan niemy/ miałem duże nogi Nie
obnáżyła/ Zem rozumiał o sobie/ iż mnie uniżonem A nie stworcę náleży szánować ukłonem O siebiem się frasował/ á swey służąc doli Mnie rzkomo sprzyiaiącey/ we wszytkim mey woli Słucháłem/ uśiłuiąc dość pożądliwośćiom/ Y moim mnie szkodliwym ucżynić skłonnośćiom. Grzesznik bałwochwalca siebie.
To rzekłem: iż tak byłem chmurą otocżony/ A práwie ćiemnym zmrokiem zewsząd ogárniony/ Zem w tey slepoćie niechćiał znać siebie sámego/ Y byłem do báłwáná podobny niemego Vrobionego z miedzi/ z drzewá/ lub z kámienia/ Ktory zmysłu/ rozsądku nie ma/ y bacżenia: Tak iá/ iak bałwan niemy/ miáłem duże nogi Nie
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 21
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
fiołki brunatem. Kędy tak złotych pasów roźliczne kamienie, Na łonie możnych Królów wydaje sądzenie? Które w takie odmiany, które w takie wzory: Perskich się wynajdują jedwabiów kolory? W rozłożystym ogonie nie tak farby żywe, Hardy paw prezentuje, nie tym tęcza krzywe Koła swoje sposobem, na obłokach mieni: Kiedy się między chmurą deszczową zieleni. Miejsce zioła równiną szeroką przechodzi, Z lekka idąc w paagórek; z skrytych żył wywodzi Żywych źrodeł kryształy; przy tym las głębokim Cieniem, słońca promieniom wstręt czyni wysokim. Jedlina na okręty zdolna, klon Marsowy, Dębina Jowiszowa, Cyprys pogrzebowy. Brzoża pszczoły okryta, laur przyszłych ciekawy Rzeczy, i Bukszpan
fiołki brunatem. Kędy ták złotych pásow roźliczne kámienie, Ná łonie możnych Krolow wydáie sądzenie? Ktore w tákie odmiány, ktore w tákie wzory: Perskich się wynáyduią iedwabiow kolory? W rozłożystym ogonie nie ták farby żywe, Hardy paw prezentuie, nie tym tęczá krzywe Kołá swoie sposobem, ná obłokách mieni: Kiedy się między chmurą deszczową źieleni. Mieysce źioła rowniną szeroką przechodźi, Z lekká idąc w paágorek; z skrytych żył wywodźi Zywych źrodeł krzyształy; przy tym las głębokim Cieniem, słońcá promieniom wstręt czyni wysokim. Iedliná ná okręty zdolna, klon Mársowy, Dębiná Iowiszowá, Cyprys pogrzebowy. Brzoża pszczoły okrytá, laur przyszłych ćiekáwy Rzeczy, y Bukszpan
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 17
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
ją zoczyła Trzech Bogiń kompania; nad złoto piękniejszy Cmił się warkocz, nad gwiazdy żywych przyjemniejszy Oczu promień, gasł w ciemnej zanurzony nocy. Ust różowych korale giną, i pomocy Który nigdy nie uznał: blednie przyrodzony Wdzięcznej twarzy rumieniec; i członków pieszczony Bielszych nad śnieg alabastr, bielszych nad lilie: Ciemnych krajów żałoba smutną chmurą kryje. W takiej zaledwie Córkę znawszy postaci, Jakież (rzecze) występki ta pokuta płaci? Skądd tak szpetna odmiana? I komuż tak siła Do mnie wolno? którażcie w tak ciężkie wprawiła Złość pęta, jakich się kłaść na dzikie nie godzi Ziwerza, tyżeś to Córko? czyli mię sen zwodzi?
ią zoczyłá Trzech Bogiń kompánia; nád złoto pięknieyszy Cmił sie warkocz, nád gwiazdy żywych przyiemnieyszy Oczu promień, gásł w ćiemney zánurzony nocy. Vst rożowych korale giną, y pomocy Ktory nigdy nie uznał: blednie przyrodzony Wdźięczney twarzy rumieniec; y członkow pieszczony Bielszych nád śnieg álabástr, bielszych nád lilie: Cięmnych kráiow żałobá smutną chmurą kryie. W tákiey záledwie Corkę znawszy postáći, Iákież (rzecze) występki tá pokuta płáći? Zkądd ták szpetna odmianá? Y komuż ták śiłá Do mnie wolno? ktorażćie w ták ćięszkie wpráwiłá Złość pętá, iákich sie kłáść ná dźikie nie godźi Ziwerza, tyżeś to Corko? czyli mię sen zwodźi?
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 31
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
Tyleż zim z wiosną, tyle jesiń minie: Dopiero długim wiekiem obciążony, Poczyna słabieć; jak gdy się wkrzewiony Na Kaukazjiskiej dąb opoce wali, Którego część deszcz gwałtowny obali: Drugą część wicher szalony zwojuje: Ostatek sa czas, i dawność zespuje. Już wesołego źrzenica tępieje Oka, już wzroku ubywa, jak mdleje Pod chmurą Księżyc, i ludzkiemu oku Ostatnią kwadrą ujmuje widoku; I który dżdżyste przelatywał chmury, Ledwie słabemi z ziemie wstaje piury. Tu już o nowym zaślać poczyna Życiu, i które Sabejska kraina Zamyka w sobie, w złożonym popiele Wonnych gałązek: grób i gniazdo ściele, Z tych na wysokiej stos układa skale, I wschodzącego
Tyleż źim z wiosną, tyle ieśiń minie: Dopiero długim wiekiem obćiążony, Poczyna słábieć; iák gdy się wkrzewiony Ná Kaukázyiskiey dąb opoce wáli, Ktorego część deszcz gwałtowny obáli: Drugą część wicher szalony zwoiuie: Ostátek sa czás, y dawność zespuie. Iuż wesołego źrzenica tępieie Oká, iuż wzroku ubywa, iák mdleie Pod chmurą Xiężyc, y ludzkiemu oku Ostátnią kwádrą uymuie widoku; Y ktory dzdżyste przelátywał chmury, Ledwie słábemi z źiemie wstáie piury. Tu iuż o nowym záśláć poczyna Zyćiu, y ktore Sábeyska kráiná Zámyka w sobie, w złożonym popiele Wonnych gáłązek: grob y gniazdo śćiele, Z tych ná wysokiey stos układa skále, Y wschodzącego
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 58
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700