sam spuszczm wysokiego/ A Bóg szpiegując ziemię/ człeka śmiertelnego Postać biorę: Długoby wyliczać się miało/ Jak się występków sieła wszędzie znajdowało. Ale przecię mniejsza się sława pokazała W tej mierze/ a niż sama prawda wyświadczała. E Przeszedłem górę Menal; i zwierza różnego Straszne knieje/ Cyllenę/ i oziębionego Liceusza choiny. Potym na dzierżawy Arkadyjskie/ gdzie mieszkał Tyran niełaskawy/ I do nieludzkich gmachów wszedłem/ gdy dzień biały Pozne wieczorne mroki z świata wyganiały. Dałem znać że Bóg przyszedł: i lud pospolity Rzucił się do modlitew/ lecz złości niesyty F Likaon/ jąwszy się wprzód śmiać z pobożnej sprawy/ Wnetże (
sam spuszczm wysokiego/ A Bog szpieguiąc źiemię/ człeká śmiertelnego Postáć biorę: Długoby wyliczáć się miáło/ Iák się występkow śiełá wszędźie znáydowáło. Ale przećię mnieysza się słáwá pokazáłá W tey mierze/ á niż sámá prawdá wyświadczáłá. E Przeszedłem gorę Menál; y źwierzá rożnego Strászne knieie/ Cyllenę/ y oźiębionego Liceuszá choiny. Potym ná dźierżáwy Arkádiyskie/ gdźie mieszkał Tyran niełáskáwy/ Y do nieludzkich gmáchow wszedłem/ gdy dźień biały Pozne wieczorne mroki z świátá wyganiáły. Dałem znáć że Bog przyszedł: y lud pospolity Rzućił się do modlitew/ lecz złośći niesyty F Lykáon/ iąwszy się wprzod śmiać z pobożney spráwy/ Wnetże (
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 15
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
się wieczorem na dalszy nocleg i kazałem przeprząc konia skorego masztalerskiego, którego gdy na wybojach jeszcze niedobrze śniegiem przykrytych sanki w zadnie trąciły nogi, zbiegał się ze mną. Niósł mię w przepaść prawie z góry, wpół drogi od karczmy wajgowskiej. Ja widząc, że mię w wąwozie uderzyć albo o korzenie między wąwozem od choiny styrczące rozszarpać może, wyrzuciłem się z sanek przed zjechaniem z góry w dół i chciałem jeszcze konia lejcami utrzymać. Śniegu jeszcze było mało, takem się tedy na lewy bok padłszy mocno stłukłem, żem zaraz bez mowy został i bez pamięci leżał, a żadnego bólu w mdłości nie czułem,
się wieczorem na dalszy nocleg i kazałem przeprząc konia skorego masztalerskiego, którego gdy na wybojach jeszcze niedobrze śniegiem przykrytych sanki w zadnie trąciły nogi, zbiegał się ze mną. Niósł mię w przepaść prawie z góry, wpół drogi od karczmy wajgowskiej. Ja widząc, że mię w wąwozie uderzyć albo o korzenie między wąwozem od choiny styrczące rozszarpać może, wyrzuciłem się z sanek przed zjechaniem z góry w dół i chciałem jeszcze konia lejcami utrzymać. Śniegu jeszcze było mało, takem się tedy na lewy bok padłszy mocno stłukłem, żem zaraz bez mowy został i bez pamięci leżał, a żadnego bólu w mdłości nie czułem,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 112
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986