idą złym żołnierskim. Abowiem żadna sekta pod słońcem nie była, Która by męczenników więcej nakrwawiła. Klasztorów wielką sumę z gruntu wywrócili, Co cnotliwi nadali, to źli wyłupili. Niechajże się posoka Marcinowa z nimi Zgadza i niech ją piją z potomki swojemi. I teraz ten obyczaj ministrowie mają, Że do wina Lutrowej cholery mieszają, Mówiąc do swych: - .,To jest krew w zborze Marcina starego, Pijcie ją papieżowi na złość czasu tego". Łyżkę dano do Śląska zboru Lutrowego, Której używał miasto kielicha nowego, Aby się był we wszytkim z kościołem nie zgadzał, Lecz tym wykrętem dusze niewinne pozdradzał. Mówiąc; - "
idą złym żołnierskim. Abowiem żadna sekta pod słońcem nie była, Która by męczenników więcej nakrwawiła. Klasztorów wielką sumę z gruntu wywrócili, Co cnotliwi nadali, to źli wyłupili. Niechajże się posoka Marcinowa z nimi Zgadza i niech ją piją z potomki swojémi. I teraz ten obyczaj ministrowie mają, Że do wina Lutrowej cholery mieszają, Mówiąc do swych: - .,To jest krew w zborze Marcina starego, Pijcie ją papieżowi na złość czasu tego". Łyżkę dano do Śląska zboru Lutrowego, Której używał miasto kielicha nowego, Aby się był we wszytkim z kościołem nie zgadzał, Lecz tym wykrętem dusze niewinne pozdradzał. Mówiąc; - "
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 372
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
Nabycia/ aby Zguby Państwa i Królestw jest powodem. Jeżeli Kometa znaczy śmierć Monarchów, Królów, i Wodzów.
DElikacko żyją/ subtelnym pokarmem się paszą/ zaczym humory w nich subtelniejsze się rodzą/ łatwiejsze do wyciągnienia Planetom; którzy że wysadzeni są na wysokie godności/ staranie mają o Dobru Pospolitym/ zaczym prędka okazja do cholery; skąd paroksyzmy/ a często i śmierć się rodzi. Do tego/ że większy jest strach/ i poruszenie się w Narodzie jakim/ kiedy znaczny kto umiera/ niżeli chociaż wielkość pospolitego gminu/ zaczym sprawiedliwość Boska dopuszcza Gwiazdom i Kometom feuire in Monarchas, Reges, Principes. PUNKT VI. O Figurze Komety.
OSobliwie
Nábyćia/ aby Zguby Páństwá y Krolestw iest powodem. Ieżeli Kometá znáczy śmierć Monârchow, Krolow, y Wodzow.
DElikácko żyią/ subtelnym pokármem się pászą/ záczym humory w nich subtelnieysze się rodzą/ łatwieysze do wyćiągnienia Plánetom; ktorzy że wysádzeni są ná wysokie godnośći/ stáránie máią o Dobru Pospolitym/ záczym prętka okazya do cholery; zkąd pároxyzmy/ á często y śmierć się rodźi. Do tego/ że większy iest strách/ y poruszenie się w Narodźie iákim/ kiedy znáczny kto vmiera/ niżeli choćiasz wielkość pospolitego gminu/ záczym spráwiedliwość Boska dopuszcza Gwiazdom y Kometom feuire in Monarchas, Reges, Principes. PVNKT VI. O Figurze Komety.
OSobliwie
Skrót tekstu: CiekAbryz
Strona: A2
Tytuł:
Abryz komety z astronomicznej i astrologicznej uwagi
Autor:
Kasper Ciekanowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astrologia, astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
I.K.M. i Rzeczyposp: ważył zawsze zdrowie i fortuny moje, i luboć potykały mię pod czas, nieznośne dobrze służącemu niewdzięczności, mianowicie pod Zwańcem, gdziem SENATOR i URZĘDNIK Rzeczyposp: przysięgły, w senacie pod czas rady Sentencją ze wszelkim Majestatu Pańskiego uszanowaniem dający, nie zwykłej i nie należytej cholery zapał, i ostrość słów odniósł; nic więcej jednak, tylko uskarżeniem się przed godnej pamięci Panem Kanclerzem Wielkim Koronnym, na ten czas KORYĆIŃSKIM kontentowałem się, żebym ani nikczemnym urazy nieczuciem, powadze Rzeczyposp: nie ubliżył, ani gorącym vięciem się pospolitego poruszył pokoju, co autentice liftem moim, i od tegoż
I.K.M. y Rzeczyposp: ważył záwsze zdrowie y fortuny moie, y luboć potykáły mię pod czás, nieznośne dobrze służącemu niewdźięcznośći, miánowićie pod Zwańcem, gdźiem SENATOR y VRZĘDNIK Rzeczyposp: przysięgły, w senaćie pod czás rády Sententią ze wszelkim Máiestatu Páńskiego vszánowániem dáiący, nie zwykłey y nie należytey cholery zapał, y ostrość słow odniosł; nic więcey iednák, tylko vskárżeniem się przed godney pámięci Pánem Kánclerzem Wielkim Koronnym, ná ten czás KORYĆINSKIM kontentowałem się, żebym áni nikczemnym vrázy nieczućiem, powadze Rzeczyposp: nie vbliżył, áni gorącym vięćiem się pospolitego poruszył pokoiu, co autentice liftem moim, y od tegoż
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 8
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
dopiero z nosa odpadła, Która człowieka, że aż się wścieka, ujadła. O rany mężów sroższe niż z wężów i gadu, Któryż od żonek nie boli członek z ich jadu? Daremnie syka, bo i aptyka nie zliczy, Kogo złej żony przymiot zmierziony skaliczy. Czemuż mnie raczej wyrok nie znaczy z cholery Na krwawe bicze i niewolnicze galery? Czemu na szyki, lwom na przesmyki hirkańskie Albo na zęby Cerbera gęby tyrańskie? Milsze stąd szwanki niż od kochanki, co ślubi, A przecie wiary, w nałogach miary nie lubi. Idą za sztuką i za nauką niedźwiedzie I więcej wskóra człek niż natura, co wiedzie. Lwy
dopiero z nosa odpadła, Która człowieka, że aż się wścieka, ujadła. O rany mężów sroższe niż z wężów i gadu, Któryż od żonek nie boli członek z ich jadu? Daremnie syka, bo i aptyka nie zliczy, Kogo złej żony przymiot zmierziony skaliczy. Czemuż mnie raczej wyrok nie znaczy z cholery Na krwawe bicze i niewolnicze galery? Czemu na szyki, lwom na przesmyki hirkańskie Albo na zęby Cerbera gęby tyrańskie? Milsze stąd szwanki niż od kochanki, co ślubi, A przecie wiary, w nałogach miary nie lubi. Idą za sztuką i za nauką niedźwiedzie I więcej wskóra człek niż natura, co wiedzie. Lwy
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 260
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
a zatem, że inaczej salwować honoru naszego nie możemy tylko przez pozwanie księcia kanclerza do trybunału ad statuitionem tejże baby kalumniatorki, a zatem oczywiście nieprzyjaznych nam deputatów lidzkich dopuścić do funkcji nie możemy, tedy ci obadwa panowie, nic z nami nie wskórawszy, gdy to Flemingowi, podskarbiemu lit., powiedzieli, zaczęła z cholery skakać jagoda lewa na twarzy podskarbiego, przecież się go umitygowali i niedługo bawiąc cała partia przeciwna odjechała od księcia hetmana wielkiego W. Ks. Lit.
Nazajutrz zjechaliśmy się wszyscy rano do księcia hetmana, gdzie też i druga przyjechała strona. Tam między innymi kontrowersjami była sprawa księcia Radziwiłła, chorążego wielkiego lit.,
a zatem, że inaczej salwować honoru naszego nie możemy tylko przez pozwanie księcia kanclerza do trybunału ad statuitionem tejże baby kalumniatorki, a zatem oczywiście nieprzyjaznych nam deputatów lidzkich dopuścić do funkcji nie możemy, tedy ci obadwa panowie, nic z nami nie wskórawszy, gdy to Flemingowi, podskarbiemu lit., powiedzieli, zaczęła z cholery skakać jagoda lewa na twarzy podskarbiego, przecież się go umitygowali i niedługo bawiąc cała partia przeciwna odjechała od księcia hetmana wielkiego W. Ks. Lit.
Nazajutrz zjechaliśmy się wszyscy rano do księcia hetmana, gdzie też i druga przyjechała strona. Tam między innymi kontrowersjami była sprawa księcia Radziwiłła, chorążego wielkiego lit.,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 509
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
starozakonne Żydowskie wyszło od Saturna. Nowy zaś Zakon albo Ewangelia, od Jowisza i Merkuriusza; a zaś Alkoran Mahometa od Słońca i Marsa. Trzymał, że Świat ten jest wieczny: że człek pierwszy z zgnilizny się urodził, jako myszy albo żaby: że opętanych niemasz, ale to pochodzi z czarnej żółci, albo cholery. Czarta i Piekło policzył między bajki. Sam śmierci swojej prognostykował sobie czas; a że się tak nie weryfikowało, sam siebie głodem umorzył, aby się fałszywym nie pokazał Praktykarzem. Umierał na Świętym miejscu, utinam świętobliwie, alias w Rzymie Roku 1576. Popisał księgi Regulas Algebraicas, De Consolatione Lihros 3. De subti
starozakonne Zydowskie wyszło od Saturna. Nowy zaś Zakon albo Ewangelia, od Iowisza y Merkuriusza; á zaś Alkoran Machometa od Słońca y Marsa. Trzymał, że Swiat ten iest wieczny: że człek pierwszy z zgnilizny się urodził, iako myszy albo żaby: że opętanych niemasz, ale to pochodzi z czarney żołci, albo cholery. Czárta y Piekło policzył między bayki. Sam smierci swoiey prognostykował sobie czas; á że się tak nie weryfikowało, sam siebie głodem umorzył, aby się fałszywym nie pokazał Praktykarzem. Umierał na Swiętym mieyscu, utinam swiętobliwie, alias w Rzymie Roku 1576. Popisał księgi Regulas Algebraicas, De Consolatione Lihros 3. De subti
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 607
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
/ przy złym/ i wiele dobrego wyprowadzają/ skąd znaczna słabość. Przetoż równają więc to lekarstwo do pobożnego zbierca albo sługi Miejskiego/ który w cudzym domu bierze samego winowajcę/ niewinnych się nie tykając. A tyka się winowajców skutecznie i całą ręką/ którym się insze lekarstwa ledwo co naprzykrzają/ to jest melancholii i cholery. Śledzionę znacznie/ i prawie do czucia oczyszczając/ z wielkim ulżeniem głowy i serca. Znałem kilkoro ludzi w cieplejszych krajach/ którzy pod czas kanikuły/ (gdy melancholia dla ciepła fermentuje i w głowę bije) od rozumu odchodzili. Za wzięciem tego lekarstwa/ do razu zaraz ku sobie i zupełnego rozumu/ tudzież
/ przy złym/ i wiele dobrego wyprowádzáią/ zkąd znáczná słabość. Przetoż rownáią więc to lekárstwo do pobożnego zbiercá albo sługi Mieyskiego/ ktory w cudzym domu bierze sámego winowáycę/ niewinnych się nie tykaiąc. A tyká się winowáycow skutecznie i cáłą ręką/ ktorym się insze lekárstwá ledwo co náprzykrzáią/ to iest meláncholiey i cholery. Sledzionę znacznie/ i práwie do czućiá oczyszczáiąc/ z wielkim ulżeniem głowy i sercá. Znáłem kilkoro ludźi w ćiepleyszych kráiach/ ktorzy pod czás kánikuły/ (gdy meláncholia dlá ćiepła fermentuie i w głowę biie) od rozumu odchodzili. Zá wzięćiem tego lekarstwá/ do rázu záráz ku sobie i zupełnego rozumu/ tudziesz
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 264
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
łyżce/ przylej trochę syropu Solutiwy de Rosis albo innego barzo mało/ żebyś tylko z nim połknął proszek. Możesz miasto syropu zażyć trochę wina/ polewki mięśniej/ etc. Snadno połkniesz bo Dosis mała. Około godziny potym nastąpi operacja. Diagredium raźno porusza cholerę/ i operacją Antimonij ku dolowi ściąga/ na spędzenie tak cholery/ jako i melancholii/ aby wymiot nie był uprzykrzony. Któryć z tym wszystkim bywa/ ale nie gwałtownie/ przetoż pomoc mu trzeba kładąc palec w gardło. Po wzięciu proszku/ drudzy żadnej polewki nie biorą/ jako więc zwyczajnie/ ale tak poszczą aż się cale z lekarstwem odprawią. A to bywa w godzin
łyszce/ przyley trochę syropu Solutiwy de Rosis álbo innego bárzo máło/ żebyś tylko z nim połknął proszek. Możesz miásto syropu záżyć trochę winá/ polewki mięśniey/ etc. Snádno połkniesz bo Dosis máłá. Około godźiny potym nástąpi operácyá. Diagredium ráźno poruszá cholerę/ i operácyą Antimonij ku dolowi śćiągá/ ná zpędzenie tak cholery/ iako i melancholiey/ áby wymiot nie był uprzykrzony. Ktoryć z tym wszystkim bywá/ ále nie gwáłtownie/ przetoż pomoc mu trzebá kłádąc pálec w gárdło. Po wźięćiu proszku/ drudzy żadney polewki nie biorą/ iáko więc zwyczáynie/ ále ták poszczą áż się cále z lekárstwem odpráwią. A to bywá w godźin
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: M5
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
ciała ludzkie. Trzecie wody są studzienne/ które pospolicie bywają barzo zimne/ do tego nie rychło przez żywot przebiegające/ i nie rychło je trawi żołądek: wszakoż gdy się kto trafi takowy/ który ma żołądek barzo gorący/ co więc poznać z ustawicznego pragnienia bez gorączki/ do tego z gorzkości ust/ i z wyrzucania cholery/ tedy woda studzienna barzo jest pożyteczna takowym ludziom/ bo i oziębia/ i potym grubościa swoją onę wilgotność gorącą/ ostrą/ i jakoby gryząca uśmierza i miarkuje. Czwarta woda jest stojąca/ takowe są w wielu stawach/ ba ledwie nie we wszystkich: albowiem chociaż stawy niektóre są na rzekach/ jednak że wwszystek staw
ćiałá ludzkie. Trzećie wody są studżienne/ ktore pospolićie bywáią bárzo źimne/ do tego nie rychło przez żywot przebiegáiące/ y nie rychło ie trawi żołądek: wszákosz gdy się kto tráfi tákowy/ ktory ma żołądek barzo gorący/ co więc poznać z vstawicżnego pragnienia bez gorącżki/ do tégo z gorzkośći vst/ y z wyrzucania cholery/ tedy wodá studźienna bárzo iest pożytecżna takowym ludźiom/ bo y oźiębia/ y potym grubośćia swoią onę wilgotność gorącą/ ostrą/ y iákoby gryząca vśmierza y miarkuie. Cżwarta wodá iest stoiąca/ tákowe są w wielu stáwach/ ba ledwie nie we wszystkich: álbowiem choćiaż stawy niektore są ná rzekách/ iednak że wwszystek staw
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 38.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
Ale muszę w sekrecie taić płomień żywy, Gdyż Ojciec mych pasyj tobie nie życzliwy. Demokryt: Jakimże to sposobem, z kim mam te zawody? Powiedz Galezjuszu? chcę z nim przyjść do zgody. Trudno znaleźć szacunek nadgrody kosztownej, Kto z tępego umysłu w trybie nauk sławny. Lecz niemam, tak zawziętej cholery i blizny, Chyba z przyczyn publicznych, i krzywdy Ojczyzny. Powiedz śmiało, gdzie kochasz, i w jakim terminie, Może się zjednać przyjaźń, i zawziętość minie. Galezjusz. Gdym jeszcze w słusznej karze był dozorcą roli, Stosując się do własnej tępej myśli woli, Obchodząc zaorane grunta z potem czoła, Leniwa
Ale muszę w sekrecie taić płomień żywy, Gdyż Oyciec mych passyi tobie nie życzliwy. Demokryt: Iakimże to sposobem, z kim mam te zawody? Powiedz Galezyuszu? chcę z nim przyiść do zgody. Trudno znaleść szacunek nadgrody kosztowney, Kto z tępego umysłu w trybie nauk sławny. Lecz niemam, tak zawźiętey cholery y blizny, Chyba z przyczyn publicznych, y krzywdy Oyczyzny. Powiedz śmiało, gdźie kochasz, y w iakim terminie, Może się ziednać przyiaźń, y zawźiętość minie. Galezyusz. Gdym ieszcze w słuszney karze był dozorcą roli, Stosuiąc się do własney tępey myśli woli, Obchodząc zaorane grunta z potem czoła, Leniwa
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFMiłość
Strona: D2v
Tytuł:
Miłość mistrzyni doskonała
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754