zostaje chwalony. Wszytkie teologiczne cnoty tak rzeczone: wiara, miłość, nadzieja, w sercach zatłumione, zdrada oraz z łakomstwem nad nie przewyższona, z którym światu wszytkiemu panuje uczczona. Choćbyś ty był szlachetny, twarzą okazały, w cichości, łaskawości, w cnocie wszelkiej stały, nic to wszytko, jeśli cię za chudzinę mają, gdyż szlachectwo, urodę pieniądze dawają. Jeśli jestem we świetne szaty przyodziany, z wielką zgrają pachołków i dworzan widziany – w tenem ja czas układny, mądry, coś wielkiego, temum ja wnuk, ten mnie zna za krewnego swego; a jeśli na tym schodzi, z lekka też wietrzeje między nami pokrewność i
zostaje chwalony. Wszytkie teologiczne cnoty tak rzeczone: wiara, miłość, nadzieja, w sercach zatłumione, zdrada oraz z łakomstwem nad nie przewyższona, z którym światu wszytkiemu panuje uczczona. Choćbyś ty był ślachetny, twarzą okazały, w cichości, łaskawości, w cnocie wszelkiej stały, nic to wszytko, jeśli cię za chudzinę mają, gdyż szlachectwo, urodę pieniądze dawają. Jeśli jestem we świetne szaty przyodziany, z wielką zgrają pachołków i dworzan widziany – w tenem ja czas układny, mądry, coś wielkiego, temum ja wnuk, ten mnie zna za krewnego swego; a jeżli na tym schodzi, z lekka też wietrzeje między nami pokrewność i
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 45
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
ad aegri, Dum curat Deus est, dum petit aera, Satan. L. LAbor, Chłop, Auaritia, Pop. Lacno przy kłodzie ogień niecić. Lacno przebarszczać/ kiedy dostawa. Lacno o kij kto chce psa bić. Facile fustem inueniet, qui canem verberare volet. Lacno p przyczynę/ kto chce bić chudzinę. Ludzkością żaden nie zgrzeszy. Lacno doma Dyskursy na kozubie odprawować. Prouerbiorum Polonicorum 10
Lacno w polu o krzemień/ kiedy krzesiwo u pasa/ Łakoma rzecz chrost. Łakomy więcej traci. Łakomy tak tego używa co ma/ jako i tego czego nie ma. Auaro tam deest quod habet, quam quod non habet.
ad aegri, Dum curat Deus est, dum petit aera, Satan. L. LAbor, Chłop, Auaritia, Pop. Lácno przy kłodźie ogień niećić. Lácno przebarszcżáć/ kiedy dostawa. Lácno o kiy kto chce psá bić. Facile fustem inueniet, qui canem verberare volet. Lácno p przycżynę/ kto chce bić chudźinę. Ludzkośćią żaden nie zgrzeszy. Lácno domá diszkursy ná kozubie odpráwowáć. Prouerbiorum Polonicorum 10
Lácno w polu o krzemień/ kiedy krześiwo v pásá/ Lákomá rzecż chrost. Lákomy więcey tráći. Lákomy ták tego vżywa co ma/ iáko y tego cżego nie ma. Auaro tam deest quod habet, quam quod non habet.
Skrót tekstu: RysProv
Strona: Ev
Tytuł:
Proverbium polonicorum
Autor:
Salomon Rysiński
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
dług naturze. Straszny dekret zaprawdę i gdyby nie z nieba Ferowany, okrutnym nazwać by go trzeba, Który prawem nieprawnym okrywszy krąg świata, Cokolwiek na nim żyje, wszytko w ziemię wmiata. Tymże musem monarcha, co i gnojek lichy, Kiedy czas przyjdzie, lezie pod nią na trzy sztychy. Tak z barłogu chudzinę, jako pana z puchu Wepchnie do grobowego Lachezys zaduchu! Na Achmetowym tronie, ledwie pierwsze progi Dzieciństwa przestąpiwszy, siadł Osman, co z bogi Górną porówna myślą cześć młodości, głupi! Nie wie, że równo młodych z starymi śmierć łupi; Owszem więcej cielęcych, jako sami wiecie, Skórek niźli wołowych bywa na wendecie
dług naturze. Straszny dekret zaprawdę i gdyby nie z nieba Ferowany, okrutnym nazwać by go trzeba, Który prawem nieprawnym okrywszy krąg świata, Cokolwiek na nim żyje, wszytko w ziemię wmiata. Tymże musem monarcha, co i gnojek lichy, Kiedy czas przyjdzie, lezie pod nię na trzy sztychy. Tak z barłogu chudzinę, jako pana z puchu Wepchnie do grobowego Lachezys zaduchu! Na Achmetowym tronie, ledwie pierwsze progi Dzieciństwa przestąpiwszy, siadł Osman, co z bogi Górną porówna myślą cześć młodości, głupi! Nie wie, że równo młodych z starymi śmierć łupi; Owszem więcej cielęcych, jako sami wiecie, Skórek niźli wołowych bywa na wendecie
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 21
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
, oczy w łzach topi, a nie mogąc długich Tęsknic w cichości chować, jako zwyczaj miała, Zawsze na wielką drogę bez panien chadzała, Aby, jeśli nie potka Rugiera samego, Wzięła jaką wieść o niem i o sprawach jego. Ma, co chce, ale słyszy nieszczęsną nowinę, Która z ostatniej zdarła nadzieje chudzinę.
XXVII.
Gaszkona, co z obozu szedł afrykańskiego, Od Maurów wyrwawszy się z więzienia ciężkiego - A ten jeszcze w tej bitwie został pojmany, Kiedy Paryż przez wielki szturm beł dobywany - Potka i sztucznie zakryć chcąc swoje miłości, Z daleka nowin pyta i wojskowych wieści, Aż do Rugiera przyszło; na tem się
, oczy w łzach topi, a nie mogąc długich Tesknic w cichości chować, jako zwyczaj miała, Zawsze na wielką drogę bez panien chadzała, Aby, jeśli nie potka Rugiera samego, Wzięła jaką wieść o niem i o sprawach jego. Ma, co chce, ale słyszy nieszczęsną nowinę, Która z ostatniej zdarła nadzieje chudzinę.
XXVII.
Gaszkona, co z obozu szedł afrykańskiego, Od Maurów wyrwawszy się z więzienia ciężkiego - A ten jeszcze w tej bitwie został poimany, Kiedy Paryż przez wielki szturm beł dobywany - Potka i sztucznie zakryć chcąc swoje miłości, Z daleka nowin pyta i wojskowych wieści, Aż do Rugiera przyszło; na tem się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 8
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
synowski/ i swój ból? Jole nabyła. W serce i w stan małżeński/ Herkula powodem/ Wziął był Hylus/ i zacnym opatrzył ją płodem; Gdy jej rzekła Alkmena: niech przynamniej tobie Bóg sprzyja/ ni cię długo łeskce/ gdy na dobie Krzyczeć będziesz na ksienią rodzących Lucinę Którą zbeztwiła Juno zła na mię chudzinę. Bo gdy dzielny na świqt się Herkules gotował/ Gdy k temu znak dziesiąty Słońce podejmował/ Żywot mi brzemię parło/ i com w nim nosiła/ Tak było wiekie/ żebyś rzekąc nie zgrzeszyła/ Iż takiego z Jowisza płodu szła przyczyna: I dalej bólów znosić nie mogłam chudzinq: Lub i do
synowski/ y swoy bol? Iole nábyłá. W serce y w stan małżenski/ Herkulá powodem̃/ Wźiął był Hylus/ y zacnym opátrzył ią płodem; Gdy iey rzekłá Alkmená: niech przynamniey tobie Bog sprzyia/ ni ćię długo łeskce/ gdy ná dobie Krzyczeć będźiesz ná kśięnią rodzących Lucinę Ktorą zbestwiłá Iuno zła ná mię chudźinę. Bo gdy dźielny ná świqt się Herkules gotował/ Gdy k temu znák dźieśiąty Słońce podeymował/ Zywot mi brzemię párło/ y com w nim nosiłá/ Ták było wiekie/ żebyś rzekąc nie zgrzeszyłá/ Iż tákiego z Iowiszá płodu szłá przyczyná: Y daley bolow znośić nie mogłam chudźinq: Lub y do
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 226
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
. Zatym Bogu samemu, rząd i sprawiedliwość porucza. 1
. Psalm Asafów. BÓg stoi w zgromadzeniu Bożem/ a w pośrzód Bogów sądzi i mówi: 2. Dokądżże będziecie niesprawiedliwie sądzić/ a osoby niezbożników przyjmować? Sela. 3. Czyńcie sprawiedliwość ubogiemu/ i sierotce:utrapionego i niedostatecznego usprawiedliwiajcie. 4. Wyrwijcie chudzinę/ i nędznego: a z ręki niepobożnej wyrwijcie go. 5. Lecz oni nic nie wiedzą/ ani rozumieją: w ciemnościach ustawicznie chodzą. Zaczym się zachwiały wszystkie grunty ziemie. 6. Jam rzekł: Bogowieście/ a Synami Nawyższego wy wszyscy jesteście. 7. A wszakże jako i inni ludzie pomrzecie
. Zátym Bogu sámemu, rząd y spráwiedliwość porucża. 1
. Psálm Asáfow. BOg stoji w zgromádzeniu Bożem/ á w pośrzod Bogow sądźi y mowi: 2. Dokądżże będźiećie niespráwiedliwie sądźić/ á osoby niezbożnikow przyjmowáć? Selá. 3. Czyńćie spráwiedliwość ubogiemu/ y śierotce:utrapionego y niedostátecżnego uspráwiedliwiajćie. 4. Wyrwijćie chudźinę/ y nędznego: á z ręki niepobożney wyrwijćie go. 5. Lecz oni nic nie wiedzą/ áni rozumieją: w ćiemnośćiach ustáwicznie chodzą. Zácżym śię záchwiały wszystkie grunty źiemie. 6. Jam rzekł: Bogowieśćie/ á Synámi Nawyższego wy wszyscy jesteśćie. 7. A wszákże jáko y inni ludźie pomrzećie
Skrót tekstu: BG_Ps
Strona: 593
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Psalmów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
nieporządek w nim.
TAk to Caius jak Scius, i Tacita Magis alij homines, quam alij mores . Podskarbi po Podskarbim następuje/ przecię Każdy z nich albo skubie/ albo takich chowa Przy sobie skarbowych sług. Diogenes widząc Raz a ono prowadzą złodzieja co ukradł Coś komuś. Za nim idą Pisarze Skarbowi. Prowadząc go chudzinę na śmierć powrozową I rzecze/ patrzcie co się dzieje. A to magni Fures, hunc parvum ducunt . Tychby to powieszać Co owo z karwaszami do Skarbu przystają/ A teraz kilkadziesiąt Tysiącami liczą Nie przez całe lata. Ty się chłopku szacuj Ubogi/ i podatki oddawaj zupełnie/ Aby ci zdziercy rześko napełnili worki.
nieporządek w nim.
TAk to Caius iák Scius, y Tacita Magis alij homines, quam alij mores . Podskarbi po Podskarbim nástępuie/ przećię Kożdy z nich álbo skubie/ álbo tákich chowa Przy sobie skárbowych sług. Diogenes widząc Raz á ono prowadzą złodźieiá co vkradł Coś komuś. Zá nim idą Pisárze Skárbowi. Prowadząc go chudźinę ná śmierć powrozową Y rzecze/ patrzćie co się dźieie. A to magni Fures, hunc parvum ducunt . Tychby to powieszáć Co owo z kárwaszámi do Skárbu przystáią/ A teraz kilkadźieśiąt Tysiącámi liczą Nie przez całe látá. Ty się chłopku szacuy Vbogi/ y podatki oddaway zupełnie/ Aby ći zdźiercy rzesko nápełnili worki.
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 79
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
/ niż i upominki Tatarskie/ które rzadko krymu wiem dochodzą. Siła Regestra wezmą. Aleć Sejm nadchodzi Już też szczerze i pilnie wejrzemu w ten nierząd. Podskarbiego niewiedzieć. Zachorzał chudzina. A na jakąż chorobę? Comitialem ją Morbum, ci teraźniejszy Doktorowie zowią. Która ku Conkluzij Sejmu spuściła Chwała BOgu chudzinę. Przyjeżdżą/ wołają. Crucifige, biej/ zabiej/ tego franta/ co to Kradzie Rzeczpospolitą. Nazajutrz poproszą Na bankiet zawołany wszytkich Panów Posłów; Albo wżdy co gębiątszych. Bankiet szumny. Piją Za zdrowie Podskarbiego/ który dziś trzeci dzień Frantem był i oszustem/ i zdrajcą/ złodziejem/ Niesłychać miedzy winem
/ niż y vpominki Tátarskie/ ktore rzadko krymu wiem dochodzą. Siła Regestra wezmą. Aleć Seym nádchodźi Iuż tesz szczerze y pilnie weyrzemu w ten nierząd. Podskárbiego niewiedźieć. Záchorzał chudźiná. A ná iákąż chorobę? Comitialem ią Morbum, ći teráznieyszy Doktorowie zowią. Ktora ku Conkluzij Seymu spuśćiłá Chwałá BOgu chudźinę. Przyieżdżą/ wołáią. Crucifige, biey/ zabiey/ tego frantá/ co to Kradźie Rzeczpospolitą. Názajutrz poproszą Ná bankiet záwołany wszytkich Panow Posłow; Albo wżdy co gębiątszych. Bánkiet szumny. Piją Zá zdrowie Podskárbiego/ ktory dźiś trzeći dźień Frantem był y oszustem/ y zdraycą/ złodźieiem/ Niesłycháć miedzy winem
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 80
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
pamiętnej pomsty Pańskiej obawiali. Sokrates historyk Kościelny stary pisze/ iż w Konstantynopolu niewolnicy Pana jednego/ prze srogość i okrucieństwo jego zbiegli/ i do Kościoła wpadli/ i do ołtarza się z bronią rzucili: i tym co ołtarzowe do siebie dobyte bronie w rękach mając/ przystąpić nie dali: i tak w obronie swej/ chudzinę jednego kleryka zabiwszy/ a drugiemu tany zadawszy/ sami się też z desperacji pozabijali. Tak ta rzecz ludzie na on czas obeszła i postraszyła/ iż jeden (mówi ten Historyk) rzekł: iż to zgwałcenie Kościoła/ czymsi złym miastu i Państwu groziło. i tenże przywodził ku temu te dwa wierszyki niejakiego Poety:
pámiętney pomsty Páńskiey obawiáli. Sokrátes historyk Kośćielny stáry pisze/ iż w Konstántynopolu niewolnicy Páná iednego/ prze srogość y okrućieństwo iego zbiegli/ y do Kośćiołá wpádli/ y do ołtarzá się z bronią rzucili: y tym co ołtarzowe do śiebie dobyte bronie w rękách máiąc/ przystąpić nie dáli: y ták w obronie swey/ chudźinę iednego kleryká zábiwszy/ á drugiemu tány zádawszy/ sámi się też z desperácyey pozábiiáli. Ták tá rzecz ludźie ná on czás obeszłá y postrászyłá/ iż ieden (mowi ten Historyk) rzekł: iż to zgwałcenie Kośćiołá/ czymśi złym miástu y Páństwu groziło. y tenże przywodził ku temu te dwá wierszyki nieiákiego Poéty:
Skrót tekstu: BemKom
Strona: 27.
Tytuł:
Kometa to jest pogróżka z nieba na postrach, przestrogę i upomnienie ludzkie
Autor:
Mateusz Bembus
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619