z Heraklitem ślocha/ A niegani kto w pieśniach Wesołych się kocha. Pieśń III. NA Odwrót. Do I. M. P. JANA NA RAKOWIE SIENIŃSKIEGO Dóbr. Komp. Lirycorum Polskich.
IVż też niedłuży Parnaskie Muzy Lira moja tęśni/ Do przykrej Wojny/ O której zbrojny Mars dyktował pieśni. Weselsza chwila Widzieć Achilla Wtańcu z Bryzeidą/ Niż gdy z Parysem. Krici Kirysem Za łeb mściwo idą. Niech kto chce gani Ze przy swej Pani Jole kądzieli/ Alcides płochy/ Wyprawia Fochy Co wszyscy widzieli. I Wojennika Marsa Zmiennika Każdy widzi snadno. Kiedy po walce/ Pięknej Kowalce Rad przeciera snadno. I ja Bellonę
z Heráklitem ślocha/ A niegáni kto w pieśniách Wesołych sie kocha. PIESN III. NA ODWROT. Do I. M. P. IANA NA RAKOWIE SIENINSKIEGO Dobr. Comp. Lyricorum Polskich.
IVż też niedłuży Párnáskie Muzy Lyrá moiá tęśni/ Do przykrey Woyny/ O ktorey zbroyny Mars dyktował pieśni. Weselsza chwilá Widźieć Achillá Wtańcu z Bryzeidą/ Niż gdy z Párysem. Krići Kirysem Zá łeb mśćiwo idą. Niech kto chce gáni Ze przy swey Páni Iole kądźieli/ Alcides płochy/ Wyprawia Fochy Co wszyscy widźieli. Y Woienńiká Marsá Zmienniká Káżdy widźi snádno. Kiedy po walce/ Piękney Kowalce Rad przećiera snádno. Y ia Bellonę
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 152
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
po jednej. Ja dziś wesoł będę, Gdy podle mego druha dawnego usiądę. 701. Z tegoż.
Widzisz jako już śniegiem przyproszone Góry, pola zbielały, Jak rzeki pozamarzały A drzewa gołe z liścia obnażone. Cóż mamy czynić? siadszy przy kominie Z swymi dobrymi sąsiady Zażyjem sobie biesiady A tymczasem też zła chwila przeminie. Porucz to Bogu, jeśli cię co piecze A zażyj dobrej doli, Póki masz wiek powoli, Który jako wiatr tak z szczęściem uciecze. Ludzie nie wiedzą jako się starzeją. Dzisia się widzisz młody A jutroć te jagody Białym okryte śniegiem oszedzieją A żadną wiosną już nieodmłodzone. Nie spędzisz tego mrozu Do samego przewozu
po jednej. Ja dziś wesoł będę, Gdy podle mego druha dawnego usiędę. 701. Z tegoż.
Widzisz jako już śniegiem przyproszone Gory, pola zbielały, Jak rzeki pozamarzały A drzewa gołe z liścia obnażone. Coż mamy czynić? siadszy przy kominie Z swymi dobrymi sąsiady Zażyjem sobie biesiady A tymczasem też zła chwila przeminie. Porucz to Bogu, jeśli cię co piecze A zażyj dobrej doli, Poki masz wiek powoli, Ktory jako wiatr tak z szczęściem uciecze. Ludzie nie wiedzą jako się starzeją. Dzisia się widzisz młody A jutroć te jagody Białym okryte śniegiem oszedzieją A żadną wiosną już nieodmłodzone. Nie spędzisz tego mrozu Do samego przewozu
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 440
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
z twoich oczy Miłość nierównie większą jasność toczy; Siła gwiazd, ale przy dobrym rachunku Mąk ty mnie więcej dajesz bez ratunku. Tak ty światłość ich światłem swym przechodzisz; Ja liczbę męką, którą sercu szkodzisz. Ja-ć z nimi zawsze gotową mam zwadę I za niechętne zawsze sobie kładę, Bo gdy mię na świat zła chwila puściła, Żadna przychylnie gwiazda nie świeciła; Lecz ty, Jagusiu, przy szczęśliwym gnieździe, Możesz się każdej nisko kłaniać gwiaździe, Widząc, gdy pojrzysz po hartownym niebie, W ich liczbie — moje troski, w blasku — siebie. KARA
Zgrzeszyłaś, dziewko, zgrzeszyłem też i ja, I już się kara
z twoich oczy Miłość nierównie większą jasność toczy; Siła gwiazd, ale przy dobrym rachunku Mąk ty mnie więcej dajesz bez ratunku. Tak ty światłość ich światłem swym przechodzisz; Ja liczbę męką, którą sercu szkodzisz. Ja-ć z nimi zawsze gotową mam zwadę I za niechętne zawsze sobie kładę, Bo gdy mię na świat zła chwila puściła, Żadna przychylnie gwiazda nie świeciła; Lecz ty, Jagusiu, przy szczęśliwym gniaździe, Możesz się każdej nisko kłaniać gwiaździe, Widząc, gdy pojrzysz po hartownym niebie, W ich liczbie — moje troski, w blasku — siebie. KARA
Zgrzeszyłaś, dziewko, zgrzeszyłem też i ja, I już się kara
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 247
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Wolę granaty. Nie chcę muzyki, Wolę okrzyki Marsowe. Ale ja z sobą prowadzę w parze: Przestań już ze mną na tym poswarzę.
Ze mną do szyku, Cny komuniku. Ze mną do zbroi, Kto się nie boi Umierać. Ze mną do tanu, ze mną do koła, Gdyć sama służy chwila wesoła.
Zbroje, koncyrze, Szable, pancyrze, Dzidy, szyszaki, Strzelby, sajdaki Wynoście. Coć po hałasach? Coć po rynsztunku? Będzie czas do krwie, teraz do trunku! NIE TAK WESOŁO
Nie tak wesoło swe wykrzyka hymny Żuraw, kiedy kraj opuściwszy zimny, Pełen nadziei lepszych dni, tam
Wolę granaty. Nie chcę muzyki, Wolę okrzyki Marsowe. Ale ja z sobą prowadzę w parze: Przestań już ze mną na tym poswarzę.
Ze mną do szyku, Cny komuniku. Ze mną do zbroi, Kto się nie boi Umierać. Ze mną do tanu, ze mną do koła, Gdyć sama służy chwila wesoła.
Zbroje, koncyrze, Szable, pancyrze, Dzidy, szyszaki, Strzelby, sajdaki Wynoście. Coć po hałasach? Coć po rynsztunku? Będzie czas do krwie, teraz do trunku! NIE TAK WESOŁO
Nie tak wesoło swe wykrzyka hymny Żuraw, kiedy kraj opuściwszy zimny, Pełen nadziei lepszych dni, tam
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 608
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Judyt i pobożna. O prowijancie myśli, ustrojona cudnie, I każe wziąć dzban wina, w skok idąc nieżmudnie. Jakąś tam askoperę Abrze wina dała I oliwy wziąć garniec duży rozkazała, Kaszy wzięła dostatkiem i placków napiekła, Syra nabrała, chleba, a w kosz ten oblekła Jak muła swoją sługę. Gdy zaś chwila przyszła, Z jedną to swoją Abrą cicho z domu wyszła. Całe miasto przeszedłszy, obie tylko same Przyszły pod wały miejskie i potężną bramę. Zastały Ozyjasza z wszystkimi kapłany, Którzy na nią czekali, każdy z nich stroskany,
Którzy gdy ją w takowej ozdobie ujrzeli, Nad urodą nieludzką prawie się zdumieli I ledwo śmiejąc
Judyt i pobożna. O prowijancie myśli, ustrojona cudnie, I każe wziąć dzban wina, w skok idąc nieżmudnie. Jakąś tam askoperę Abrze wina dała I oliwy wziąć garniec duży rozkazała, Kaszy wzięła dostatkiem i placków napiekła, Syra nabrała, chleba, a w kosz ten oblekła Jak muła swoją sługę. Gdy zaś chwila przyszła, Z jedną to swoją Abrą cicho z domu wyszła. Całe miasto przeszedłszy, obie tylko same Przyszły pod wały miejskie i potężną bramę. Zastały Ozyjasza z wszystkimi kapłany, Którzy na nię czekali, każdy z nich stroskany,
Którzy gdy ją w takowej ozdobie ujrzeli, Nad urodą nieludzką prawie się zdumieli I ledwo śmiejąc
Skrót tekstu: JabłJHistBar_II
Strona: 528
Tytuł:
Historie arcypiękne do wiedzenia potrzebne ...
Autor:
Jan Kajetan Jabłonowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
jaki taki mówi: nie mam nic przy sobie, ba i prawda, tyś winien zegarku, boś wypchnął mieszek. Wieleż przecię tych zegarków? policzę ja ich; jest ich tylko dwa: jeden co prędko idzie, a drugi co późno. Zegarek co prędko idzie jest zażycie szczęścia; prędko to mija, chwila wesoła, czas miły, jak nic przechodzi. Drugi zaś zegarek jest nędzy i życzenia sobie czego dobrego: Ten zegar w-kozdego afektach późno idzie, i tak życzy sobie kto posilenia, to na tego zegarku o dziesiątej już południe. Życzy sobie prędkiej na Trybunale ktokolwiek rozprawy, to u niego Rok, wiek, co dzień
iáki táki mowi: nie mam nic przy sobie, bá i prawdá, tyś winien zegárku, boś wypchnął mieszek. Wieleż przećię tych zegárkow? policzę ia ich; iest ich tylko dwá: ieden co prędko idźie, á drugi co pozno. Zegárek co prętko idźie iest zażyćie szczęśćia; prętko to mija, chwilá wesoła, czás miły, iák nic przechodźi. Drugi záś zegárek iest nędzy i życzenia sobie czego dobrego: Ten zegar w-kozdego áffektách pozno idźie, i ták życzy sobie kto pośilenia, to ná tego zegárku o dźieśiątey iuż południe. Zyczy sobie prętkiey ná Trybunale ktokolwiek rozpráwy, to v niego Rok, wiek, co dźień
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 23
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Liueruszowej/ a nalazszy spiącego/ tknie go Pastorałem i rzecze: Niebaczny człowiecze/ i takli to swój urząd odprawujesz/ wstań a idź/ wyprowadź psy z Cerkwie. Odszedł ś. Ociec/ a Panamar obróciwszy się na drugi bok z prace rozespały/ zasnął znowu/ nie pomniąc na błogosławionego Staruszka napominanie. Zaledwie wyszła chwila mała/ więcej psów wbiegło do tejże Cerkwie/ i w ołtarz samy wprowadzili się/ znowu Bożego chrabrego Żołnierza do Paraecclesiarchi starszego wprawili/ do którego wszedszy i też jako i pierwej słowa powtórzywszy/ dobrą na grzbiecie Paterycą napisał mu Łacinę/ i tak aż zarazem z stękaniem porwawszy się skoczył jako jeleń/ wypędził sobaki z
Liueruszowey/ á nálazszy spiącego/ tknie go Pástorałem y rzecze: Niebáczny człowiecze/ y tákli to swoy vrząd odpráwuiesz/ wstań á idź/ wyprowadź psy z Cerkwie. Odszedł ś. Oćiec/ á Pánámar obroćiwszy się ná drugi bok z prace rozespáły/ zásnął znowu/ nie pomniąc ná błogosłáwionego Stáruszká nápominánie. Záledwie wyszłá chwilá máła/ więcey psow wbiegło do teyże Cerkwie/ y w ołtarz sámy wprowádźili się/ znowu Boże^o^ chrábrego Zołnierzá do Páráecclesiárchi starsze^o^ wpráwili/ do ktore^o^ wszedszy y też iáko y pierwey słowá powtorzywszy/ dobrą ná grzbiećie Pátericą nápisał mu Łáćinę/ y ták áż zárázem z stękániem porwawszy się skoczył iáko ieleń/ wypędźił sobáki z
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 112.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, tak prędki rym składa, Jako gdy szumny Eurus lotną nawą włada. Prowadź możny Kupido triumf z brańca swego, Okiem nadobnej Anny dziś zhołdowanęgo. Twojej to strzały skutek, żem dziś w tej niewoli, W której smaczniej zostawać, niż w największej doli A ty ozdobna nimfo, nimfo urodziwa, Co cię za chwila taka wydała szczęśliwa? Czas, natura, żywioły znać, że się zmowiły, Aby tak śliczne dzieło światu wystawiły. Rzekłbym, żeś ty Dane, co chocia zamkniona Za ztem zamków tak była z urody wsławiona, Że się do niej sam Jowisz deszczem złotym spławił; Abo Europa, której tenże
, tak prędki rym składa, Jako gdy szumny Eurus lotną nawą włada. Prowadź możny Kupido tryumf z brańca swego, Okiem nadobnej Anny dziś zhołdowanęgo. Twojej to strzały skutek, żem dziś w tej niewoli, W ktorej smaczniej zostawać, niż w największej doli A ty ozdobna nimfo, nimfo urodziwa, Co cię za chwila taka wydała szczęśliwa? Czas, natura, żywioły znać, że się zmowiły, Aby tak śliczne dzieło światu wystawiły. Rzekłbym, żeś ty Danae, co chocia zamkniona Za stem zamkow tak była z urody wsławiona, Że się do niej sam Jowisz deszczem złotym spławił; Abo Europa, ktorej tenże
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 223
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
. 765. Do pewnej osoby.
Jak słońce w niebie, w słońcu światłość przemieszkiwa. Tak cnota w sercu, gładkość w twej twarzy przebywa. Kto cię ujrzy, kochać się zaraz musi w tobie, Cnota twa, abo gładkość zniewoli go sobie. 766. Odpowiedź przyjaźni
. Nader to była, Anno, niefortunna chwila, Która cię oczom moim najpierwej stawiła, Boś mi zaraz podała drogę tak długiego Żalu, w którymem serca postradał swojego. Niestetyż mnie! czemu, gdy twarz twoję ujrzałem, Obyczajów i myśli twych nie uważałem? Ślepa miłość broniła, lecz ślepą nie była, Kiedyć palmę gładkości samej przysądziła Między
. 765. Do pewnej osoby.
Jak słońce w niebie, w słońcu światłość przemieszkiwa. Tak cnota w sercu, gładkość w twej twarzy przebywa. Kto cię ujrzy, kochać się zaraz musi w tobie, Cnota twa, abo gładkość zniewoli go sobie. 766. Odpowiedź przyjaźni
. Nader to była, Anno, niefortunna chwila, Ktora cię oczom moim najpierwej stawiła, Boś mi zaraz podała drogę tak długiego Żalu, w ktorymem serca postradał swojego. Niestetysz mnie! czemu, gdy twarz twoję ujrzałem, Obyczajow i myśli twych nie uważałem? Ślepa miłość broniła, lecz ślepą nie była, Kiedyć palmę gładkości samej przysądziła Między
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 250
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
oczu moich, me Światło, co prędzej! Już myśl moja Twych ogniów znieść nie może więcej! O nieszczęśliwe słowa, z ust mych wypuszczone! Słuszniej rzec miałam: „Zbliż się, a nie chodź na stronę!”. Nigdy mi się więc Twoja bytność nie sprzykrzała, bez Ciebie już się teraz rokiem chwila stała. Ale mię Twe zapały do tego przywodzą: albo odstąp, albo zgaś ognie, które szkodzą! Gdybyś mi był rozkazał tak, jako ja Tobie, przyznam się, już byś mię był dawno widział w grobie. Przebacz, gdyż nie ja rządzę – miłość ogniem włada. Barziej bym ja dla
oczu moich, me Światło, co prędzej! Już myśl moja Twych ogniów znieść nie może więcej! O nieszczęśliwe słowa, z ust mych wypuszczone! Słuszniej rzec miałam: „Zbliż się, a nie chodź na stronę!”. Nigdy mi się więc Twoja bytność nie sprzykrzała, bez Ciebie już się teraz rokiem chwila stała. Ale mię Twe zapały do tego przywodzą: albo odstąp, albo zgaś ognie, które szkodzą! Gdybyś mi był rozkazał tak, jako ja Tobie, przyznam się, już byś mię był dawno widział w grobie. Przebacz, gdyż nie ja rządzę – miłość ogniem włada. Barziej bym ja dla
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 177
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997