dyspozycyje. Dlatego niezmiernie cieszą się z przyszłych obrotów, że veniet, qui venturus est, na ukaranie buntów jakichś w Polsce, których tu nikt nie widzi, chybaby to pro crimine było, że kto o złamanie praw i o dotrzymanie obietnic poprzysiężonych Rzpltej na imię boskie upomina się abo o takową krzywdę mówi i tak ciężką od Niemców opresyją, której już żadnym sposobem podołać nie podobna.
8. Jeżeli czekać należy tak zuchwałego od Niemców nad sobą traktamentu, wżdyć to magis convenicus est, wszystkie zarzucić prywaty, które wziątkiem jednego tylko uczyć mogą, bo te wszystkie połamią szyję prerogatywy i wielkich konsyderacyj panowie sub absoluto i przy tej pierwszej zaczynającej
dyspozycyje. Dlatego niezmiernie cieszą się z przyszłych obrotów, że veniet, qui venturus est, na ukaranie buntów jakichś w Polsce, których tu nikt nie widzi, chybaby to pro crimine było, że kto o złamanie praw i o dotrzymanie obietnic poprzysiężonych Rzpltej na imię boskie upomina się abo o takową krzywdę mówi i tak ciężką od Niemców opresyją, której już żadnym sposobem podołać nie podobna.
8. Jeżeli czekać należy tak zuchwałego od Niemców nad sobą traktamentu, wżdyć to magis convenicus est, wszystkie zarzucić prywaty, które wziątkiem jednego tylko uczyć mogą, bo te wszystkie połamią szyję prerogatywy i wielkich konsyderacyj panowie sub absoluto i przy tej pierwszej zaczynającej
Skrót tekstu: ZgubWolRzecz
Strona: 199
Tytuł:
Przestroga generalna stanów Rzpltej…
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1713 a 1714
Data wydania (nie wcześniej niż):
1713
Data wydania (nie później niż):
1714
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
znowu bić się poczęła, za przybyciem dwudziestu tysięcy natenczas świeżej Moskwy, złamała kawalerią szwedzką i tłumem zaraz ogarnęła, że się salwować i uciekać nie mogła: jedni tedy trupem padli, drugich żywcem zabrano, z któremi generałów: feldmarszałka Rynszeldta, Szlipenbacha, Sztakelberka, księcia Wittemberka, Rossena i Ameltona wzięto. Tandem widząc tak ciężką klęskę król imć szwedzki, uszedł sam do Lewenhaupta przy piechotach i taborach będącego, a czując się być niezdolnym do wytrzymania potencji moskiewskiej, ile gdy kawalerią stracił i nie miał nad 10,000 piechot; Moskwy zaś 70,000 piechot było i kawalerii 30,000, tedy Lewenhauptowi zleciwszy aby uchodził ku Dnieprowi, i jeśli wojsko moskiewskie nacierać
znowu bić się poczęła, za przybyciem dwudziestu tysięcy natenczas świeżéj Moskwy, złamała kawaleryą szwedzką i tłumem zaraz ogarnęła, że się salwować i uciekać nie mogła: jedni tedy trupem padli, drugich żywcem zabrano, z któremi generałów: feldmarszałka Rynszeldta, Szlipenbacha, Sztakelberka, księcia Wittemberka, Rossena i Ameltona wzięto. Tandem widząc tak ciężką klęskę król imć szwedzki, uszedł sam do Lewenhaupta przy piechotach i taborach będącego, a czując się być niezdolnym do wytrzymania potencyi moskiewskiéj, ile gdy kawaleryą stracił i nie miał nad 10,000 piechot; Moskwy zaś 70,000 piechot było i kawaleryi 30,000, tedy Lewenhauptowi zleciwszy aby uchodził ku Dnieprowi, i jeśli wojsko moskiewskie nacierać
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 272
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
ich z człowieka. i gdy mówią do Chrysta Pana/ nie męcz nas: jakoby też mówili/ nie wyganiaj nas. wygnanie swoje z człowieka/ zamęki sobie przyznawając. Jak abowiem zanaprzedniejszą sobie uciechę mają diabli szkodzić ludziom/ a osobliwie/ za dopuszczeniem Bożym/ wchodzić w nie trapić ich i mordować/ tak za ciężką mękę to sobie mają/ gdy z tego przez nich zajętego mieszkania wyganiani bywają: i dla tego proszą Chrysta Pana/ mówiąc/ Jeśli nas z tego człowieka wyganiasz/ nie wyganiaj nas z miedzy ludzi/ z krainy tej ustąpić nam nie każ: nie rozkaż nam i do przepaści iść: bo komuby tam szkodzili/
ich z człowieká. y gdy mowią do Christá Páná/ nie męcz nas: iákoby też mowili/ nie wygániay nas. wygnánie swoie z cżłowieká/ zámęki sobie przyznawáiąc. Iák ábowiem zánaprzednieyszą sobie vćiechę máią dyabli szkodźić ludźiom/ á osobliwie/ zá dopuszczeniem Bożym/ wchodźić w nie trapić ich y mordowáć/ ták zá ćiężką mękę to sobie máią/ gdy z tego przez nich záiętego mieszkánia wygániáni bywáią: y dla tego proszą Christá Páná/ mowiąc/ Ieśli nas z tego człowieká wygániasz/ nie wygániay nas z miedzy ludźi/ z kráiny tey vstąpić nam nie każ: nie roskaż nam y do przepáśći iśdź: bo komuby tám szkodźili/
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 40
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Lecz i ci wszyscy co mu pomagają, Niech się nagrody z nieba spodziewają, Że bez przyczyny I bez wszej winy Na nas powstali. Tak wielomjunakom, Węgrom, Wołoszy, Niemcom i Polakom Tak wielkiej mocy, Bez wszej pomocy Nie wytrzymałam. Bo gdy kula z działa Złego Tymocha po udzie zarwała, W tak ciężką trwogę Na mię niebogę Rząd wojny przyszedł, żem się przemieniła W lichą żołdatkę i przecię broniła Bez kul, bez prochu, Z garścią motłochu Zaporozczyków. Lecz cnotliwi Niemcy, Lepszy niż swoi byli cudzoziemcy, Ci mię bronili, Ci nie zdradzili, Acz małą sławę, łupy niebogate Mają z niewiasty; pewniejszą zapłatę Wątpić
Lecz i ci wszyscy co mu pomagają, Niech się nagrody z nieba spodziewają, Że bez przyczyny I bez wszej winy Na nas powstali. Tak wielomjunakom, Węgrom, Wołoszy, Niemcom i Polakom Tak wielkiej mocy, Bez wszej pomocy Nie wytrzymałam. Bo gdy kula z działa Złego Tymocha po udzie zarwała, W tak ciężką trwogę Na mię niebogę Rząd wojny przyszedł, żem się przemieniła W lichą żołdatkę i przecię broniła Bez kul, bez prochu, Z garścią motłochu Zaporozczykow. Lecz cnotliwi Niemcy, Lepszy niż swoi byli cudzoziemcy, Ci mię bronili, Ci nie zdradzili, Acz małą sławę, łupy niebogate Mają z niewiasty; pewniejszą zapłatę Wątpić
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 437
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
szczęściu opływali, A żadnego frasunku nigdy nie doznali, Już lutni, już wesołych myśli poniechajcie, A nieszczęścia, ach, piosnkę ze mną zaśpiewajcie. Jeśli kiedy, to teraz trzeba by koniecznie Mojej najmilszej żony opłakiwać wiecznie, Którą śmierć nieużyta żywota zbawiła, A co gorsza, że po niej żyć mi pozwoliła. Na ciężką żałość moją aza chciał był łożyć I duszę, żem już nie miał i godziny pożyć. Ach, żyję, jeśli żywym może być nazwany Od dusze połowice człowiek odbieżany. Żyje strapiony wdowiec, o nieszczęście, to ty Naprędzej tam ugodzisz, gdzie takie przymioty. Ta anielska uroda a ze wstydem, bo ta,
szczęściu opływali, A żadnego frasunku nigdy nie doznali, Już lutni, już wesołych myśli poniechajcie, A nieszczęścia, ach, piosnkę ze mną zaśpiewajcie. Jeśli kiedy, to teraz trzeba by koniecznie Mojej najmilszej żony opłakiwać wiecznie, Którą śmierć nieużyta żywota zbawiła, A co gorsza, że po niej żyć mi pozwoliła. Na ciężką żałość moją aza chciał był łożyć I duszę, żem już nie miał i godziny pożyć. Ach, żyję, jeśli żywym może być nazwany Od dusze połowice człowiek odbieżany. Żyje strapiony wdowiec, o nieszczęście, to ty Naprędzej tam ugodzisz, gdzie takie przymioty. Ta anielska uroda a ze wstydem, bo ta,
Skrót tekstu: LeszczALirBar_I
Strona: 579
Tytuł:
Lament Imści Pana Andrzeja z Lesna
Autor:
Andrzej Leszczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1639
Data wydania (nie wcześniej niż):
1639
Data wydania (nie później niż):
1639
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
KANCLERZA, w obozie pod Gniewem, dnia 1. Lipca 1628.
Onegdajszego dnia, kiedym pocztę do Jego K. Mści wyprawił, w srogą niepogodę, ruszył się nieprzyjaciel ku Malborkowi, na którego ciągnienie patrząc, ciężko wzdychać przychodziło, żeśmy niemieli gotowego mostu: bo w tak srogi deszcz, w tak ciężką ślizgawicę, pewnieby były miały szable nasze szczęśliwą robotę. Jakoż go nie co inszego tak nagle z tego miejsca ruszyło, tylko że bardzo nam był w miejscu sposobnem stanął, a widział żeśmy most z wielką pilnością kończyli. Teraz się na Żuławie suszy, po wsiach sobie odpoczywając, gdzie jak w fortecy jakiej
KANCLERZA, w obozie pod Gniewem, dnia 1. Lipca 1628.
Onegdajszego dnia, kiedym pocztę do Jego K. Mści wyprawił, w srogą niepogodę, ruszył się nieprzyjaciel ku Malborkowi, na którego ciągnienie patrząc, ciężko wzdychać przychodziło, żeśmy niemieli gotowego mostu: bo w tak srogi deszcz, w tak ciężką ślizgawicę, pewnieby były miały szable nasze sczęśliwą robotę. Jakoż go nie co inszego tak nagle z tego miejsca ruszyło, tylko że bardzo nam był w miejscu sposobném stanął, a widział żeśmy most z wielką pilnością kończyli. Teraz się na Żuławie suszy, po wsiach sobie odpoczywając, gdzie jak w fortecy jakiej
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 86
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
bogiem. Częstom człowieka tak spodobał sobie, Żem w nim kładł większą nadzieję niż w Tobie, Często godności i dobrego mienia Chciwość tak wodze ujęła sumnienia, Żem ich posadził, jakoby tam Ciebie Nie było nigdy, za bogi na niebie. Jam brał na darmo i z lekką uwagą Imię Twe, ciężką karmiąc Cię zniewagą; Mieć na bluźnierstwa obrzydłe otwarty Język za dworstwo miałem i za żarty. Zakazanymi częstom się krępował Klątwami, których skutek nie zdejmował; Krzywoprzysięstwem żem zgrzeszył, mój Boże, Któż nad Cię lepiej przeświadczyć mię może, Kiedym Ci w całej został obietnicy, Którąm uczynił przy świętej chrzcielnicy.
bogiem. Częstom człowieka tak spodobał sobie, Żem w nim kładł większą nadzieję niż w Tobie, Często godności i dobrego mienia Chciwość tak wodze ujęła sumnienia, Żem ich posadził, jakoby tam Ciebie Nie było nigdy, za bogi na niebie. Jam brał na darmo i z lekką uwagą Imię Twe, ciężką karmiąc Cię zniewagą; Mieć na bluźnierstwa obrzydłe otwarty Język za dworstwo miałem i za żarty. Zakazanymi częstom się krępował Klątwami, których skutek nie zdejmował; Krzywoprzysięstwem żem zgrzeszył, mój Boże, Któż nad Cię lepiej przeświadczyć mię może, Kiedym Ci w całej został obietnicy, Którąm uczynił przy świętej chrzcielnicy.
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 222
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
będą czynić I któregoż o tę śmierć z bogów będą winić? Parki nielitościwe, okrutne boginie, Czy nie wiecie, że z kusiem oraz i świat ginie? Mogłyście go, zwyczajem Starego Zakonu, Obrzezać, ciemnego nań nie przywodząc skonu; Mogłyście świata taką nie smęcić żałobą, Nie śmiertelną, choć ciężką, złożyć go chorobą: Albo weszkami wyssać, albo skrzywić kiłą, Albo francą zarazić starą i zawiłą. Ale żeście się z ostrą rzuciły nań kosą, Jedneż mary nasz naród i kusia wyniosą. Priape Lampsaceński, czyś spał, czyś pijany Nie uważał, jakie świat odniósł przez to rany,
będą czynić I któregoż o tę śmierć z bogów będą winić? Parki nielutościwe, okrutne boginie, Czy nie wiecie, że z kusiem oraz i świat ginie? Mogłyście go, zwyczajem Starego Zakonu, Obrzezać, ciemnego nań nie przywodząc skonu; Mogłyście świata taką nie smęcić żałobą, Nie śmiertelną, choć ciężką, złożyć go chorobą: Albo weszkami wyssać, albo skrzywić kiłą, Albo francą zarazić starą i zawiłą. Ale żeście się z ostrą rzuciły nań kosą, Jedneż mary nasz naród i kusia wyniosą. Pryjape Lampsaceński, czyś spał, czyś pijany Nie uważał, jakie świat odniósł przez to rany,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 313
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
/ ba i na leki.
Galbanum. Galban. Galban kupujesz/ bądź go sprawiony/ Ba i z cienkość[...] zły co glanc mieni. Hermedactitus Szafran dziki Tu sadzi tylko a samo oko/ Szafrany jako cenić wysoko.
Liquiritia Lakrycja. Lakrycją kto z prochu osądzi/ Szafrannej farby teń nie pobądzi.
Myrobolani. Bukiew Turecka Ciężką obieraj Bukiew kupując/ I przeźroczystość w niej upatrując Wierzch jest gorzkawy/ ty Aptekarzu Uważaj znaki i ty Lekarzu.
Macis Macer Muszkat. Muszkat kupuje/ kup czerwonawy/ I w ukuszeniu języka żwawy.
Mastix Mastikowa żywica. To jest żywica a bez przygany/ Której glanc nie jest cieniem zmazany.
Mauna. Liche to ziarnko
/ bá y ná leki.
Galbanum. Galban. Galbán kupuiesz/ bądź go spráwiony/ Bá y z ćienkość[...] zły co glánc mieni. Hermedactitus Szafrán dziki Tu sádzi tylko á sámo oko/ Száfrány iáko cenić wysoko.
Liquiritia Lákrycya. Lákrycyą kto z prochu osądzi/ Száfránney fárby teń nie pobądzi.
Myrobolani. Bukiew Turecka Cięszką obieray Bukiew kupuiąc/ Y przeźrocżystość w niey vpátruiąc Wierzch iest gorzkáwy/ ty Aptekarzu Vważay znáki y ty Lekárzu.
Macis Macer Muszkat. Muszkat kupuie/ kup cżerwonáwy/ Y w vkuszeniu ięzyká żwáwy.
Mastix Mástikowa zywicá. To iest żywicá á bez przygány/ Ktorey glánc nie iest ćieniem zmázány.
Mauna. Liche to źiarnko
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: F4
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
nie daleko Monastyra starego teraz/ na ten czas Pieczarskiego obaczył sam jeden/ słup ognisty/ który się wziąwszy z Monastyra/ aż do Niebios przeciągnął: I rzecze od swoich sług: Jako mniemam i słup mię ten uczy/ dzisia Święty Ociec Teodozy od nas odchodzi/ ponieważ był dniem przedtym u niego/ a widząc wielce ciężką jego chorobę/ tak o jego śmierci konkludował: wszakże tym się jeszcze nie kontentując/ a chcąc wiedzieć doskonale coby się działo/ posyła jednego z swoich Bolarów do Pieczary/ który toż obaczywszy co świętobliwy Książę powiedział/ zwróciwszy się przyniósł wieść o śmierci świętego: o tej usłyszawszy Książę Światosław/ płakał Ojca swego w duchu
nie dáleko Monástyrá stárego teraz/ ná ten czás Pieczárskiego obaczył sam ieden/ słup ognisty/ ktory się wźiąwszy z Monástyrá/ áż do Niebios przećiągnął: Y rzecze od swoich sług: Iáko mniemam y słup mię ten vczy/ dziśia Swięty Oćiec Theodozy od nas odchodźi/ ponieważ był dniem przedtym v niego/ á widząc wielce ćiężką iego chorobę/ ták o iego śmierći concludował: wszákże tym się ieszcze nie kontentuiąc/ á chcąc wiedźieć doskonále coby się działo/ posyła iednego z swoich Bolarow do Pieczáry/ ktory toż obaczywszy co świętobliwy Xiążę powiedział/ zwroćiwszy się przyniosł wieść o śmierći świętego: o tey vsłyszawszy Xiążę Swiátosław/ płákał Oycá swego w duchu
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 97.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638