ć sprawiedliwość. Nuż one korbony, Z których dziurawy i nienasycony Wór chcą przy ludzkim srogim uciążeniu Napchać w ciągnieniu.
O jakie płacze, jakie narzekania, Jakie za nimi idą przeklinania, Które samego dosięgają nieba, Że miasto chleba
Łzami ludzkimi napełniają wozy, Którymi swoje taborzą obozy. Skąd też częstokroć przywodzi Bóg na nie Ciężkie karanie.
Drudzy już chłopa dobrze nie obłupią, Za jego zboże wina sobie kupią, Wezmą mu woły, zabiorą mu wszytek Z domu pożytek.
Jeszcze się pastwią mękami rożnymi, Żeby powiedział, gdzie zakopał w ziemi Lubo pieniądze lubo w jamie zboże, Powiedz, nieboże!
A skoro powie, to wszytko zabiorą, Jeszcze
ć sprawiedliwość. Nuż one korbony, Z ktorych dziurawy i nienasycony Wor chcą przy ludzkim srogim uciążeniu Napchać w ciągnieniu.
O jakie płacze, jakie narzekania, Jakie za nimi idą przeklinania, Ktore samego dosięgają nieba, Że miasto chleba
Łzami ludzkimi napełniają wozy, Ktorymi swoje taborzą obozy. Zkąd też częstokroć przywodzi Bog na nie Ciężkie karanie.
Drudzy już chłopa dobrze nie obłupią, Za jego zboże wina sobie kupią, Wezmą mu woły, zabiorą mu wszytek Z domu pożytek.
Jeszcze się pastwią mękami rożnymi, Żeby powiedział, gdzie zakopał w ziemi Lubo pieniądze lubo w jamie zboże, Powiedz, nieboże!
A skoro powie, to wszytko zabiorą, Jeszcze
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 345
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
jak śpiewać przestały, Ale nie powiem, o czym rozmawiały. 668. Druga duma samegoż autora pod tenże czas oblężenia krakowskiego, gdy był u Szwedów więźniem
.
Ja śpiewam, chociaż biedy Zgoła mizernego Ogarnęły mię wszędy Więźnia ubogiego, Choć nieszczęśliwy I ledwom żywy.
Śpiewam ci, ale moje Serce bez przestania Ciężkie ma niepokoje, Gdy częste wzdychania Trapiąc mą duszę Wylewać muszę.
Ja śpiewam, choć ojczyzna Matka utrapiona. Ona tak kiedyś żyzna, Tak niezwyciężona, I z nią jej czyny Idą w perzyny.
Śpiewam ci, lecz me pieśni Tylko faunowie I satyrowie leśni Po głuchej dąbrowie
Niechaj śpiewają A narzekają.
Ja śpiewam,
jak śpiewać przestały, Ale nie powiem, o czym rozmawiały. 668. Druga duma samegoż autora pod tenże czas oblężenia krakowskiego, gdy był u Szwedow więźniem
.
Ja śpiewam, chociaż biedy Zgoła mizernego Ogarnęły mię wszędy Więźnia ubogiego, Choć nieszczęśliwy I ledwom żywy.
Śpiewam ci, ale moje Serce bez przestania Ciężkie ma niepokoje, Gdy częste wzdychania Trapiąc mą duszę Wylewać muszę.
Ja śpiewam, choć ojczyzna Matka utrapiona. Ona tak kiedyś żyzna, Tak niezwyciężona, I z nią jej czyny Idą w perzyny.
Śpiewam ci, lecz me pieśni Tylko faunowie I satyrowie leśni Po głuchej dąbrowie
Niechaj śpiewają A narzekają.
Ja śpiewam,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 370
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
oczu jego rosy. Dobremu sercu co ciężkim frasunkiem Już usychało, pospieszył z ratunkiem. Takiego mu zaś dawszy przyjaciela, Który do swych cnot i przymiotów wielą I sławy za nie, chwalebnym skończeniem Tak wiele przydał. Idąc za sumnieniem Przy świętej prawdzie zacna białagłowa, Przy swoim panu i umrzeć gotowa, Poszła z ojczyzny i ciężkie tułactwo Za najprzedniejsze obrawszy bogactwo, Po rozbójniczych skałach i Beskidach W niewytrzymanych tułając się biedach, Zdjęta w połwieku jadowitym morem, Mężnych białychgłów i ta była wzorem. Piękne i nader przykładne pożycie Ich było z sobą, acz nie tak obficie W powodzeniu się jak przedtym darzyło I nie małą w nim znać odmianę było. Ale
oczu jego rosy. Dobremu sercu co ciężkim frasunkiem Już usychało, pospieszył z ratunkiem. Takiego mu zaś dawszy przyjaciela, Ktory do swych cnot i przymiotow wielą I sławy za nie, chwalebnym skończeniem Tak wiele przydał. Idąc za sumnieniem Przy świętej prawdzie zacna białagłowa, Przy swoim panu i umrzeć gotowa, Poszła z ojczyzny i ciężkie tułactwo Za najprzedniejsze obrawszy bogactwo, Po rozbojniczych skałach i Beskidach W niewytrzymanych tułając się biedach, Zdjęta w połwieku jadowitym morem, Mężnych białychgłow i ta była wzorem. Piękne i nader przykładne pożycie Ich było z sobą, acz nie tak obficie W powodzeniu się jak przedtym darzyło I nie małą w nim znać odmianę było. Ale
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 427
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, pewnie będzie zdrowym. Chyba jeśli gorzałkę w matronie polubi: Takiego wół, słoń i sam wieloryb nie zgubi. 290 (P). ALBOŚ NIE SŁYSZAŁ SŁOWIKA
Dworzanin po lubelskim żartowny ratuszu Przechodził się śród lata w grzbietowym kontuszu. „Czyś nie słyszał słowika? — ktoś mu rzecze grzeczny — Nosząc tak ciężkie futro w srogi znój słoneczny?” „Prawdziwieć — odpowie ów — minucyj nie piszę. Słowik dawno nie śpiewa, a to dudka słyszę.” 291. DOBREJ RZECZY NIE WADZI POWTÓRZYĆ SZCZODRY KSIĄDZ ZE MSZĄ
Jadę przez wieś, aż kościół jeszcze nie zamknięty; A było to w niedzielę czy w inszy dzień święty.
, pewnie będzie zdrowym. Chyba jeśli gorzałkę w matronie polubi: Takiego wół, słoń i sam wieloryb nie zgubi. 290 (P). ALBOŚ NIE SŁYSZAŁ SŁOWIKA
Dworzanin po lubelskim żartowny ratuszu Przechodził się środ lata w grzbietowym kontuszu. „Czyś nie słyszał słowika? — ktoś mu rzecze grzeczny — Nosząc tak ciężkie futro w srogi znój słoneczny?” „Prawdziwieć — odpowie ów — minucyj nie piszę. Słowik dawno nie śpiewa, a to dudka słyszę.” 291. DOBREJ RZECZY NIE WADZI POWTÓRZYĆ SZCZODRY KSIĄDZ ZE MSZĄ
Jadę przez wieś, aż kościół jeszcze nie zamknięty; A było to w niedzielę czy w inszy dzień święty.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 314
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
O słodkim winie białem i czerwonym. Wina słodkie a białe/ ciała przymnażają/ Zwłaszcza gdy kto w nich miarkę pijąc je przebierze/ A jeśli Muzyk/ głosu niezatrzyma w mierze.
O lekarstwach przeciwko truciznie W Czosnku/ w gruszkach/ i w rzotkwi/ w driakchi a wrucie/ W orzechach znajdziesz pomoc na ciężkie otrucie.
O powietrzu jakie zdrowi abo nie. Jasne powietrze przytym jako kryształ czyste/ Z wody szkodzi śmierdzącze rzeczy oczywiste.
O zbytnim piciu wina. Jeśliś pił wiele Wina/ i zle czujesz w nocy/ Z rana tego zażyjesz będzieć na pomocy.
O lepszym winie. Lepsze wino lepiej też wnątrzu póplaguje/
O słodkim winie białem y czerwonym. Wina słodkie a białe/ ćiáła przymnażaią/ Zwłásczá gdy kto w nich miárkę piiąc ie przebierze/ A ieśli Muzyk/ głosu niezátrzyma w mierze.
O lekárstwách przećiwko trućiznie W Czosnku/ w gruszkách/ y w rzotkwi/ w dryakchi á wrućie/ W orzechách znaydźiesz pomoc ná ćięszkie otrućie.
O powietrzu iákie zdrowi ábo nie. Iásne powietrze przytym iáko krzyształ czyste/ Z wody szkodźi śmierdzącze rzeczy oczywiste.
O zbytnim pićiu winá. Ieśliś pił wiele Winá/ y zle czuiesz w nocy/ Z ráná tego záżyiesz będźieć ná pomocy.
O lepszym winie. Lepsze wino lepiey też wnątrzu pópláguie/
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: B3v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
tąd z przyrodzenia chłodzą/ Latują/ a jedzone w miarę nie zaszkodzą.
O Brzoskwiniach, Winie w gronach, i Rozynkach. Z młodem winem Brzoskwinią pożyta surowa/ Bywa ta żołądkowi/ ba i wnątrzu zdrowa. Z orzechem wino w gronach niechaj towarzyszy. Kto na śledzionę chory/ rozynkami zgrzyszy. Rozynki zaś kaszlącem ciężkie zdrowie dają/ Od nich także i lędźwie schorzałe wzmagają.
O Figach. Maść robiona z owocu drzewa figowego/ Gardziel znosi uzdrawia taż dyminicznego. Taż goi i wszelakie w ciele narzmiałości/ Gdy Maku zmieszasz/ ciągnie połamane kości. Sucha zaś figa w bujność Wenerze dogodzi/ Taż na wszelką chorobę przed tą
tąd z przyrodzenia chłodzą/ Látuią/ á iedzone w miárę nie zászkodzą.
O Brzoskwiniách, Winie w gronách, y Rozynkách. Z młodem winem Brzoskwinią pożyta surowa/ Bywa ta żołądkowi/ ba y wnątrzu zdrowa. Z orzechem wino w gronach niechay towárzyszy. Kto ná śledzionę chory/ rozynkámi zgrzyszy. Rozynki zaś kászlącem ćięszkie zdrowie daią/ Od nich tákże y lędźwie zchorzáłe wzmagaią.
O Figach. Máść robiona z owocu drzewa figowego/ Gardziel znośi vzdrawia táż dyminicznego. Táż goi y wszelakie w ćiele nárzmiáłośći/ Gdy Maku zmieszasz/ ćiągnie połamáne kośći. Sucha zaś figá w buynośc Venerze dogodzi/ Taż na wszelką chorobę przed tą
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: C2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
; ale czy znasz P. JEZUSA ukrzyżowanego przez wyobrażenie męki jego na sobie, a to dwojako. Naprzód przez częste przypominanie sobie męki jego, i przytulenie się do nóg jego, które o jak bym wam rad zalecił, i sobie. A druga czy w-chorobach, przeciwnościach, boleściach, znasz go? Ciężkie pożycie! a poznałżeś w-ten czas P. JEZUSA, żółcią i octem napawanego, ciężko być bez przyjaciela, a poznałżeś P. JEZUSA od wszytkich opuszczonego, tak, że i na Ojca własnego wołał: Boże Boże mój, czemus mię opuścił. już ci i głowy na myślenie nie staje, a znasz że
; ále czy znasz P. IEZUSA vkrzyżowánego przez wyobráżenie męki iego ná sobie, á to dwoiáko. Naprzod przez częste przypominánie sobie męki iego, i przytulenie się do nog iego, ktore o iák bym wam rad zálećił, i sobie. A druga czy w-chorobách, przećiwnośćiách, boleśćiách, znasz go? Ciężkie pożyćie! á poznałżeś w-ten czás P. IEZUSA, żółćią i octem napawánego, ćiężko bydź bez przyiaćielá, á poznałżeś P. IEZUSA od wszytkich opuszczonego, ták, że i ná Oyca własnego wołał: Boże Boże moy, czemus mię opuśćił. iuż ći i głowy ná myślenie nie stáie, á znasz że
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 57
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
zniosło/ i wykorzeniło. I jak od Sapora Perskiego Króla Valerianus Cesarz ułapiony/ u Partów w niepoczęsnej doli do siwego przyszedł włosa; boć jak dług ożył Król tamecznej Prowincji /wprzód nogą na niego nachylonego/ jako na podnóżek wstempował/ potym na konia wsiadał. I jak lud Izraelski od Faraona w niewolą zaprowadzony/ ciężkie jarzmo dźwigać/ i proć Egipskie musiał przyłanki. To więzienie wielką jest karnością/ wszakże kto je cierpliwie znosi/ Pan z niego prędko go eliberuje/ i tak na świebodę jako dzisiejszego Simeona wywodzi. Modli się z płaczem Manasses w ciemnicy Asyryiskiej/ alić spadają okowy z niego/ i on ucieczką wyzwolon bywa.
zniosło/ y wykorzeniło. Y iák od Sáporá Perskiego Krolá Válerianus Caesarz vłápiony/ v Párthow w niepoczęsney doli do śiwego przyszedł włosá; boć iák dług ożył Krol támeczney Prowinciey /wprzod nogą ná niego náchylonego/ iáko ná podnożek wstempował/ potym ná koniá wśiádał. Y iák lud Izráelski od Pháráoná w niewolą záprowádzony/ ćiężkie iárzmo dzwigáć/ y proć Aegipskie muśiał przyłanki. To więźienie wielką iest kárnośćią/ wszákże kto ie ćierpliwie znosi/ Pan z nie^o^ prędko go eliberuie/ y ták ná świebodę iáko dźiśieyszego Simeoná wywodźi. Modli się z płáczem Mánásses w ćiemnicy Assyryiskiey/ álić spadáią okowy z niego/ y on vćieczką wyzwolon bywa.
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 171.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
publicznej, i dostojeństwa swego, aniżeli popełnić i zostawić ten w Ojczyźnie przykład, to jest na własnych, media iusta akceptujących, na tych (co od Szwedów, Ordy, Siedmiogrodzan, i tak wielu nieprzyjaciół obronili krwią swoją Pana) Poddanych, wołać Pogan W czym tak się źle zasłużyli, abo za co na tak ciężkie odium przyszli, ciż to wierni Poddani I. K. Mości czym Stan Szlachecki zarobił sobie na taką nieufność, że poufalsze były Pogan posiłki I. K. Mości, aniżeli Szlachty, własnych Poddanych swoich, którzy na Państwo Jego K. Mość wsadzili, i dobrowolnie za Pana przyznali A po co, do tak
publiczney, y dostoieństwá swego, ániżeli popełnić y zostáwić ten w Oyczyznie przykład, to iest ná własnych, media iusta ácceptuiących, ná tych (co od Szwedow, Ordy, Siedmigrodzan, y ták wielu nieprzyiaćioł obronili krwią swoią Páná) Poddánych, wołáć Pogan W czym ták się źle zásłużyli, ábo zá co ná ták ćiężkie odium przyszli, ćiż to wierni Poddáni I. K. Mośći czym Stan Szláchecki zárobił sobie ná táką nieufność, że poufálsze były Pogan pośiłki I. K. Mośći, ániżeli Szláchty, własnych Poddánych swoich, ktorzy ná Páństwo Iego K. Mość wsádźili, y dobrowolnie zá Páná przyználi A po co, do ták
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 82
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
na sobie wiecznie Ozdoby zielonego liścia noś koniecznie. K Skoro się tedy Paean z słowami takimi Odprawił/ L gałęziami Wawrzyn urosłymi Przyzwolił na nie zaraz/ bo za jego mową/ Widziano kiedy kinął wierzchem jako głową. A Pątrząc na Penejskie wody. To jest, patrząc na wody Ojca swego Peneusa. B Aż nagle przypadło ciężkie cierpnienie. Daje znać Poeta, że już Dafne poczęła się przemieniać w drzewo bobkowe. C Obłapiając gałęzie. To jest drzewa onego, w które się była obróciła Dafne. A czynił to z kochania wielkiego, i żalu. D Drzewem mym pewnie będziesz/ ciebie bo koniecznie nasze włosy. Przywłaszczył sobie drzewo ono Foebus,
ná sobie wiecznie Ozdoby źielonego liśćia noś koniecznie. K Skoro się tedy Paean z słowámi tákimi Odpráwił/ L gáłęźiámi Wáwrzyn vrosłymi Przyzwolił ná nie záraz/ bo zá iego mową/ Widźiano kiedy kinął wierzchem iáko głową. A Pątrząc ná Peneyskie wody. To iest, pátrząc ná wody Oycá swego Peneusá. B Aż nagle przypádło ćięszkie ćierpnienie. Dáie znáć Poëtá, że iuż Dáphne poczęłá się przemieniać w drzewo bobkowe. C Obłápiáiąc gáłęźie. To iest drzewá onego, w ktore się byłá obroćiłá Dáphne. A czynił to z kochánia wielkiego, y żalu. D Drzewem mym pewnie będźiesz/ ćiebie bo koniecznie násze włosy. Przywłaszczył sobie drzewo ono Phoebus,
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 32
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638