to podobno jeszcze nie bardzo skutecznie i pewnie.
Sejm 5^go^ Aprilis złożony, jako non in tempore oportuno zaczęty, tak we dwóch niedzielach primo et impracticato egzemplo, limitowany ad ultimam decembris. Ip. Grudziński i ip. Urbanowicz w przedniej straży przed królem imci szwedzkim w kilku tysięcy ludzi rozmaitych od Krakowa pokazawszy się, w cichej i skromnej bardzo posturze, Moskwę w Wielkiej Polsce gospodarującą i rządzącą się, grasują i wycinają pod Poznaniem i Pyzdrami, ale prędko potem od Moskwy i kwarcianych rozproszeni poszli nazad ku Bandyrowi Śląskiem.
Ipan Sapieha starosta bobrujski ad famam wejścia do Polski pp. Grudzińskiego i Urbanowicza z Prus, z ludźmi których miał na 500,
to podobno jeszcze nie bardzo skutecznie i pewnie.
Sejm 5^go^ Aprilis złożony, jako non in tempore oportuno zaczęty, tak we dwóch niedzielach primo et impracticato exemplo, limitowany ad ultimam decembris. Jp. Grudziński i jp. Urbanowicz w przedniéj straży przed królem imci szwedzkim w kilku tysięcy ludzi rozmaitych od Krakowa pokazawszy się, w cichéj i skromnéj bardzo posturze, Moskwę w Wielkiéj Polsce gospodarującą i rządzącą się, grasują i wycinają pod Poznaniem i Pyzdrami, ale prędko potém od Moskwy i kwarcianych rozproszeni poszli nazad ku Bandyrowi Szlązkiem.
Jpan Sapieha starosta bobrujski ad famam wejścia do Polski pp. Grudzińskiego i Urbanowicza z Prus, z ludźmi których miał na 500,
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 300
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
boby ją z rąk swoich oddała. Jakożkolwiek, gdy była od niej odebrana, I mnie już odtąd insza nie będzie kochana. Gniewa li się, bodaj się niedługo gniewała; Kocha li się, bodaj się do stu lat kochała. PIEŚŃ. I TO DOBRE, I OWO NIEZŁE
Raz, gdy nocne zorze w cichej wodzie gasły, A pasterki owce pod gajem pasły, Słyszę głos walczących, co osiedli gorę: Ja Filidę wolę, a ja zaś Klorę. Filis jest nadobna, Klorys pewnie nie mniej, Ta pięknie pogląda, a ta foremniej, Ta małe ma rączki, a ta mniejsze nogi, Ta za ludzie chwyta,
boby ją z rąk swoich oddała. Jakożkolwiek, gdy była od niej odebrana, I mnie już odtąd insza nie będzie kochana. Gniewa li się, bodaj się niedługo gniewała; Kocha li się, bodaj się do stu lat kochała. PIEŚŃ. I TO DOBRE, I OWO NIEZŁE
Raz, gdy nocne zorze w cichej wodzie gasły, A pasterki owce pod gajem pasły, Słyszę głos walczących, co osiedli gorę: Ja Filidę wolę, a ja zaś Klorę. Filis jest nadobna, Klorys pewnie nie mniej, Ta pięknie pogląda, a ta foremniej, Ta małe ma rączki, a ta mniejsze nogi, Ta za ludzie chwyta,
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 601
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
wdzięczny wieje, ziemia skarby rodzi, której przykry Akwilo zbytnim mrozem szkodzi. Raz na niej śnieżny kuntusz, drugdy lodowaty, wnet jej potym zielone Febus sprawia szaty; raz okrętom sprzyjają przeźroczyste wody, drugi raz wnoszą na nie areszt zimne lody; raz wielkie szturmy wznieca niespokojne morze, wiatry śmierzy drugi raz, stojąc w cichej porze; raz Akwilo wilgotny gęste deszcze sieje, z wdzięcznym światłem drugi raz Fawonijusz wieje; raz grzmotliwe pioruny mieszają obłoki, drugi raz nieba pokój trzymają wysoki. Lecz nad wszytkie odmiany ten niewczas okrutny, że wieść między zwierzęty trzeba żywot smutny. Domy ludzkie zwierzęcych jaskiń postać mają, ledwie się ludzie słusznie ludźmi nazywają,
wdzięczny wieje, ziemia skarby rodzi, której przykry Akwilo zbytnim mrozem szkodzi. Raz na niej śnieżny kuntusz, drugdy lodowaty, wnet jej potym zielone Febus sprawia szaty; raz okrętom sprzyjają przeźroczyste wody, drugi raz wnoszą na nie areszt zimne lody; raz wielkie szturmy wznieca niespokojne morze, wiatry śmierzy drugi raz, stojąc w cichej porze; raz Akwilo wilgotny gęste deszcze sieje, z wdzięcznym światłem drugi raz Fawonijusz wieje; raz grzmotliwe pioruny mieszają obłoki, drugi raz nieba pokój trzymają wysoki. Lecz nad wszytkie odmiany ten niewczas okrutny, że wieść między zwierzęty trzeba żywot smutny. Domy ludzkie zwierzęcych jaskiń postać mają, ledwie się ludzie słusznie ludźmi nazywają,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 146
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
za wielkie swe błogosławieństwo Lamentu dzień pierwszy.
Któż się może o liczbie grzechów mych dobadać? Kto zdoła o wielkości zbrodni mych powiadać? I kto zrozumieć może/ któremim swojego Śmiał obrażać Majestat Boga łaskawego? Prędzej może kto z liczyć mokre Wisły krople/ Prędzej w Marcu wiszące z dachów mróżne sople: Ryby drobne po wodzie cichej pływające: I prędzej po powietrzu ptastwo latające; Aniżeli kto zbrodnie/ grzechy/ nieprawości/ I moje zliczyć może z gromadzone złości.
Twymeś w zgardził grześniku i Ojcem/ i Bogiem/ I Panem/ gdyś go grzechem obrażał tak mnogiem. Zatym słuszna/ by wszytkie kreatury na cię Ku twej przeciwko Bogu niewdzięczności
za wielkie swe błogosławieństwo Lámentu dźień pierwszy.
Ktoż się może o licżbie grzechow mych dobadáć? Kto zdoła o wielkośći zbrodni mych powiadać? Y kto zrozumieć może/ ktoremim swoiego Smiał obrażáć Maiestát Bogá łáskáwego? Prędzey może kto z liczyć mokre Wisły krople/ Prędzey w Marcu wiszące z dáchow mrożne sople: Ryby drobne po wodźie cichey pływáiące: Y prędzey po powietrzu ptastwo latáiące; Aniżeli kto zbrodnie/ grzechy/ niepráwośći/ Y moie zlicżyć może z gromadzone złośći.
Twymeś w zgardźił grześńiku y Oycem/ y Bogiem/ Y Panem/ gdyś go grzechem obrażał tak mnogiem. Zatym słuszna/ by wszytkie kreátury na ćie Ku twey przećiwko Bogu niewdzięcżnośći
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 17
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
tajstrę i maczugę, mój Morsonie drogi, A jeśli-ć się nawiedzić trafi tamte progi, Powiedz Fillidzie, że się nazbyt ukwapiła. Ukwapiona rzecz nigdy z pożytkiem nie była. SIELANKA TRZECIA SILENUS
Przedsię wy, leśne Muzy, przedsię w pieśni swoje! Chromis, Mikon i Mnazyl, małych chłopiąt troje, Sylena w cichej jamie zdybali spiącego. Jeszcze był nie wyszumiał z wina wczorajszego. Jako zawsze wieńce mu z głowy pospadały, Dzban tylko i multanki przy stronie wisiały. Rzucą się nań i jegoż własnymi wieńcami Imą więzać, bo nie raz ich obietnicami Starzec wodził, a oni darmo się kłaniali, A nigdy nic od niego nie
tajstrę i maczugę, mój Morsonie drogi, A jeśli-ć się nawiedzić trafi tamte progi, Powiedz Fillidzie, że się nazbyt ukwapiła. Ukwapiona rzecz nigdy z pożytkiem nie była. SIELANKA TRZECIA SILENUS
Przedsię wy, leśne Muzy, przedsię w pieśni swoje! Chromis, Mikon i Mnazyl, małych chłopiąt troje, Sylena w cichej jamie zdybali spiącego. Jeszcze był nie wyszumiał z wina wczorajszego. Jako zawsze wieńce mu z głowy pospadały, Dzban tylko i multanki przy stronie wisiały. Rzucą się nań i jegoż własnymi wieńcami Imą więzać, bo nie raz ich obietnicami Starzec wodził, a oni darmo się kłaniali, A nigdy nic od niego nie
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 21
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
prawą rękę Panu da, sam w lewą zboczy. A tu wkoło, Wołochów nas zgraja otoczy, Wtąż muzyka. tu kotły huczą z trębaczami, Tu fajfry, surmy, krzyczą i z tułumbasami Wtakt huczne tarabany kołacą janczarzy, Tu cechowa kapela, według swojej szarzy, W skrzypkach, cymbałach, drumlach, i cichej bandurze Plauz czyni, lub w podobnej cyganom posturze. Lecz nie to, dosyć czyni, kto czyni co może I ty, po ludziach więcej niechcesz, mocny Boże. Toż gdy z bliżym ku miastu, zamek z jednej strony Armatą, zdrugiej Cerkwie, hukneły we dzwony. Które tylko na pozór w
prawą rękę Pánu da, sam w lewą zboczy. A tu wkoło, Wołochow nas zgráia otoczy, Wtąż muzyka. tu kotły huczą z trębaczámi, Tu fayfry, surmy, krzyczą y z tułumbásámi Wtakt huczne tárábány kołacą ianczárzy, Tu cechowa kápelá, według swoiey szárzy, W skrzypkách, cymbałách, drumlách, y cichey bándurze Plauz czyni, lub w podobney cyganom posturze. Lecz nie to, dosyć czyni, kto czyni co może I ty, po ludziách więcey niechcesz, mocny Boże. Toż gdy z bliżym ku miástu, zamek z iedney strony Armátą, zdrugiey Cerkwie, hukneły we dzwony. Ktore tylko ná pozor w
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 50
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
tylko nocny błąd. Po przewodniej Niedzieli zachorował Wojewoda periculose wszyscy zlęklismy się byli bardzo posprowadzano Doktorów różnych kurfistrz swoich przysłał A mirał Olęderski przysłał doktora okrętem bardzo sławnego ale niepomnię z którego Miasta tak ci go ratowali wszystkiemi sposobami Ex consilio Generali wynaleźli medycy że by mu Muzyka grała Continue grano tedy zawsze wdrugim pokoju na tej muzyce cichej jako to na Lutniach Cytrach Teor by i tam innych ellcc. i tak ci przyszedł do zdrowia z wielką Wojska uciechą i dziękczynieniem P Bogu. Wojsko zaś stało po konsystencjach az dobrze konwaluit i ja tez na owej Deputacyjej byłem i nigdy się nie próżnowało ale zawsze starałem się że by widzieć to czego w Polsce
tylko nocny błąd. Po przewodniey Niedzieli zachorował Woiewoda periculose wszyscy zlęklismy się byli bardzo posprowadzano Doktorow roznych kurfistrz swoich przysłał A mirał Olęderski przysłał doktora okrętęm bardzo sławnego ale niepomnię z ktorego Miasta tak ci go ratowali wszystkiemi sposobami Ex consilio Generali wynalezli medicy że by mu Muzyka grała Continue grano tedy zawsze wdrugim pokoiu na tey muzyce cichey iako to na Lutniach Cythrach Theor by y tam innych ellcc. y tak ci przyszedł do zdrowia z wielką Woyska uciechą y dziękczynięniem P Bogu. Woysko zas stało po konsystencyach az dobrze konwaluit y ia tez na owey Deputacyiey byłęm y nigdy się nie proznowało ale zawsze starałęm się że by widziec to czego w Polszcze
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 68
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
ich Przełożonego/ który był przed tym jego Preceptorem/ i przypasał mu szablę do boku/ gdy był koronowany za Króla. W tenże czas mu nadał/ i następcom jego/ zupełną władzą nad wszytkiemi tego Zakonu.
Chcą być widziani ci Zakonnicy cierpliwi/ pokorni/ skromni/ i miłosierni/ trzymają się zawsze w postawie cichej przy obecności Przełożonego/ abo obcych ludzi/ oczy w ziemię wlepiwszy/ głowę schyliwszy/ i skrzywiwszy wszytko ciało. Koszule noszą z grubego płótna jako może być. Ciało obwijają pewnym nakryciem na kształt płaszcza białego/ zrobionego pospolicie z podłego sukna/ z wełny włosianego koloru/ co tamże z Cogniej albo z Anatoliej wychodzi.
ich Przełożonego/ ktory był przed tym ieg^o^ Preceptorem/ y przypasał mu száblę do boku/ gdy był koronowány zá Krolá. W tenże czás mu nádał/ y nástępcom iego/ zupełną władzą nád wszytkiemi tego Zakonu.
Chcą bydź widźiáni ći Zakonnicy ćierpliwi/ pokorni/ skromni/ y miłośierni/ trzymáią się záwsze w postáwie ćichey przy obecnośći Przełożone^o^/ ábo obcych ludźi/ oczy w źiemię wlepiwszy/ głowę schyliwszy/ y skrzywiwszy wszytko ćiáło. Koszule noszą z grube^o^ płotná iáko może bydź. Ciáło obwiiáią pewnym nákryćiem ná kształt płaszczá białego/ zrobionego pospolićie z podłego sukná/ z wełny włośiánego koloru/ co támze z Cogniey álbo z Anátoliey wychodźi.
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 170
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
poznał mając praktyk tyle, Jakimi łzami płaczą w Nilu krokodyle. Zna Saula, że się nieraz na DAWIDA upił, Żeby głowy dostawszy, mózg snadniej wyłupił. Wiadomy Hypokryty słów płynących mlekiem, Wie, że każde choć miętkie, w sercu ostrym ćwiekiem Staje się, gdy z nieszczerych ust karess wypłynie, Prędzej Styrnik na cichej wodzie z życiem ginie. Już więcej niedowierza dosiadać w tym lesie, Myśli dokąd swój kłopot na koniec przeniesie. Czwarty raz przenosiny po jednym weselu Sprawuje DAWID, idąc na Puszczą Karmelu. Tam z sześciuset żołnierzy wiernych przemieskiwał, W skromności ich trzymając Synami nazywał. Ucząc wojennej pracy, próżnowania bronił, By każdy jako
poznał maiąc práktyk tyle, Jákiemi łzami płáczą w Nilu krokodyle. Zná Saula, że się nieraz ná DAWIDA upił, Zeby głowy dostáwszy, mozg snádniey wyłupił. Wiadomy Hypokryty słow płynących mlekiem, Wie, że każde choć miętkie, w sercu ostrym ćwiekiem Staie się, gdy z nieszczerych ust káress wypłynie, Prędzey Styrnik ná cichey wodzie z życiem ginie. Już więcey niedowierza dosiadać w tym lesie, Myśli dokąd swoy kłopot ná koniec przeniesie. Czwárty raz przenosiny po iednym weselu Spráwuie DAWID, idąc ná Puszczą Kármelu. Tam z sześciuset żołnierzy wiernych przemieskiwał, W skromności ich trzymaiąc Synami názywał. Ucząc woienney prácy, prożnowania bronił, By każdy iáko
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 47
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
/ tego zażywaj:
Dawaj mu owies posypując saletrą/ także i saletrę mieszając w wodzie. Abo weźmi saletry łoty dwa/ a onę zmieszaj z prochem korzenia ogórków leśnych/ a przymieszawszy wina kwartę jednę/ rozdzieliwszy na trzy razy/ wlej to koniowi w gardło przez trzy poranki/ stawiając go wszytko w ciemnej i w barzo cichej stajni. Insze.
Weźmi żelazo do palenia przyprawne/ a rozpaliwszy ono/ przypal koniowi skorę na samym czubie miedzy uszyma wzdłuż/ aż niemal do kości/ a potym to przypalenie lecz olejem z jarzęcym woskiem rozpuszczonym. Insze.
Krew też upuszczona z żył wielkich głównych wzwyż ucha ku szyjej idących temu zabiega/ abo też i
/ tego záżyway:
Daway mu owies posypuiąc sáletrą/ tákże y sáletrę mieszáiąc w wodźie. Abo weźmi sáletry łoty dwá/ á onę zmieszay z prochem korzenia ogorkow leśnych/ á przymieszawszy winá kwartę iednę/ rozdźieliwszy ná trzy rázy/ wley to koniowi w gárdło przez trzy poránki/ stáwiáiąc go wszytko w ćięmney y w bárzo ćichey stáyni. Insze.
Weźmi żelázo do palenia przypráwne/ á rospaliwszy ono/ przypal koniowi skorę ná sámym czubie miedzy vszymá wzdłusz/ áż niemal do kośći/ á potym to przypalenie lecz oleiem z iárzęcym woskiem rospuszczonym. Insze.
Krew też vpuszczona z żył wielkich głownych wzwysz vchá ku szyiey idących temu zábiega/ ábo też y
Skrót tekstu: DorHip_II
Strona: Miijv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_II
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603