/przy rzece Hypanis/ która jest w Tatarskim Kraju iże się na świtaniu legą pod południe latają z południa z starżawszy się omdlewają/ pod wieczor z zachodem Słońca umierają. Tym zwierządkom które jedno dziennymi z Greckiego języka inszy Filozof nazwałieden Poeta Grecki/ naród ludzki być podobnym twierdzi. Ludzie prawi są jednodzienni tylko a prawie sen cienia. Lecz oprócz świadectw/ oświadczenie samo nas w tym upewnia/ iż chytra a nielitościwa śmierć/ zaraz od czasu urodzenia/ straszną swoją kosą nawszytkich nas zmierza/ dybie/ i wiele ludzi letnie naświaokazanych niemiłosiernie podcina/ O wizerunk i przykłady/ ach niestetyż nie trudne. Królewski a Bogu kochany Dawid/ siódmego dnia
/przy rzece Hyppánis/ ktora iest w Tatarskim Kraiu iże sie na świtániu legą pod południe latáią z południá z stárżawszy sie omdlewáią/ pod wiecżor z zachodem Słońcá vmieráią. Tym źwierządkom ktore iedno dźiennymi z Greckiego ięzyká inszy Philozoph názwałieden Poetá Grecki/ narod ludzki być podobnym twierdźi. Ludźie práwi są iednodźienni tylko á prawie sen ćieniá. Lecż oprocż świádectw/ oświádcżenie sámo nas w tym vpewnia/ iż chytrá a nielutośćiwa śmierć/ záraz od cżásu vrodzenia/ strászną swoią kosą náwszytkich nas zmierza/ dybie/ y wiele ludźi letnie náświáokazánych niemiłośiernie podćina/ O wizerunk y przykłády/ ách niestetyż nie trudne. Krolewski á Bogu kochány Dáwid/ śiodmego dniá
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: E3v
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
; Niż od korda, zawijać od kańczuga w białki. 332 (F). KOMPAS BEZ SŁOŃCA
Gościłem u szlachcica niedawnego czasu, Który we wszytkich sprawach pilnował kompasu. Nie tylko nie jadł, nie pił, aż wiedział o której, Ale potrzebę ledwie odprawił natury. Dzień był chmurny, nie widać na kompasie cienia; Mnie już szepce żołądek, że czas do jedzenia. „Leniwego to Waszmość — rzekę — masz kucharza: Bydło idzie na pole, a on nie dowarza.” „Biegaj w skok do kompasu, chłopcze.” A ja: „Lepiej Zaraz z gotową świecą, bo słońce w paciepi.” 333 (
; Niż od korda, zawijać od kańczuga w białki. 332 (F). KOMPAS BEZ SŁOŃCA
Gościłem u szlachcica niedawnego czasu, Który we wszytkich sprawach pilnował kompasu. Nie tylko nie jadł, nie pił, aż wiedział o której, Ale potrzebę ledwie odprawił natury. Dzień był chmurny, nie widać na kompasie cienia; Mnie już szepce żołądek, że czas do jedzenia. „Leniwego to Waszmość — rzekę — masz kucharza: Bydło idzie na pole, a on nie dowarza.” „Biegaj w skok do kompasu, chłopcze.” A ja: „Lepiej Zaraz z gotową świecą, bo słońce w paciepi.” 333 (
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 141
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Błądzące nogi
Nie wnidą, póki zmazana grzechami Dusza ciężkimi nieomyta łzami, Póki w złych toniach śluby uczynione Niewypełnione.
Uznałem, uznał i dał od nauki, Jakie są świata zdradliwego sztuki, Jakie fortele, którymi on ludzi Do siebie łudzi.
Jako tu na nim niemasz nic trwałego, Cień tylko, owszem sen cienia marnego, A jak godzina idzie za godziną, Tak lata płyną.
Jako dostatki, którym to dufamy I w nich nadzieję wszytkę pokładamy, Oraz przepadną za lada trafunkiem Z wielkim frasunkiem.
Jak i uroda i zdrowie i siły Często tych, co im ufają, zdradziły, Kiedy to wszytko w jednejże godzinie Choroba zwinie.
Błądzące nogi
Nie wnidą, poki zmazana grzechami Dusza ciężkimi nieomyta łzami, Poki w złych toniach śluby uczynione Niewypełnione.
Uznałem, uznał i dał od nauki, Jakie są świata zdradliwego sztuki, Jakie fortele, ktorymi on ludzi Do siebie łudzi.
Jako tu na nim niemasz nic trwałego, Cień tylko, owszem sen cienia marnego, A jak godzina idzie za godziną, Tak lata płyną.
Jako dostatki, ktorym to dufamy I w nich nadzieję wszytkę pokładamy, Oraz przepadną za lada trafunkiem Z wielkim frasunkiem.
Jak i uroda i zdrowie i siły Często tych, co im ufają, zdradziły, Kiedy to wszytko w jednejże godzinie Choroba zwinie.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 340
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
dwojga potrzeba ukazowała, a to teraz suo malo, żal się Boże, potrzebę go być obaczy: gdyż jako łatwie nieprzyjacielowi mając fortelem swoim sposobności miejsca onych zażywać, tak nam ciężej w takiej szczupłości wojska oboje strony Wisły oganiać i wszystkie zamczyska osadzać. Miałem ja nadzieję w obywatelach tutecznych, że się wżdy choć dla cienia skupić mieli; ale już ją tracę, widząc ich jawną nieochotę. Azali Pan Bóg sam z miłosierdzia swego poda taką okazją, za którą tej nieprzyjacielskiej faworyzującej fortunie koniec uczyni. Oddaję zatem Waszej Królewskiej Mści, P. memu miłościwemu, wierność poddaństwa i t. d. OD PANA HETMANA DO KRÓLA JEGO MOŚCI
,
dwojga potrzeba ukazowała, a to teraz suo malo, żal się Boże, potrzebę go być obaczy: gdyż jako łatwie nieprzyjacielowi mając fortelem swoim sposobności miejsca onych zażywać, tak nam ciężéj w takiej sczupłości wojska oboje strony Wisły oganiać i wszystkie zamczyska osadzać. Miałem ja nadzieję w obywatelach tutecznych, że się wżdy choć dla cienia skupić mieli; ale już ją tracę, widząc ich jawną nieochotę. Azali Pan Bóg sam z miłosierdzia swego poda taką okazyją, za którą tej nieprzyjacielskiej faworyzującej fortunie koniec uczyni. Oddaję zatém Waszej Królewskiej Mści, P. memu miłościwemu, wierność poddaństwa i t. d. OD PANA HETMANA DO KRÓLA JEGO MOŚCI
,
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 126
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Delos i rogatym bydłem! Lecz i ode mnie, jeśli mi z tej miary Wygodzisz, wdzięcznej bądź pewna ofiary. Jeśli to prawda, żeś też dla pastuchy Gorzała w sercu i w nocy czas głuchy Schodziłaś z nieba i żeś w utajonem Cieniu siadała z swym Endymijonem, Uśmierz twe blaski, użycz swego cienia, Boć nocny gamrat inszego płomienia I ognia nie chce i nie potrzebuje
Prócz tego, który w sercu swym piastuje. Ach, okrutnico, straty mej przyczyno, Hekate brudna, brzydka Próżerpino, Aniś ty piękna, aniś ty powinna Tak bliska słońcu, kiedyś nieuczynna! Dobrześ za żonę dana Plutonowi
Delos i rogatym bydłem! Lecz i ode mnie, jeśli mi z tej miary Wygodzisz, wdzięcznej bądź pewna ofiary. Jeśli to prawda, żeś też dla pastuchy Gorzała w sercu i w nocy czas głuchy Schodziłaś z nieba i żeś w utajonem Cieniu siadała z swym Endymijonem, Uśmierz twe blaski, użycz swego cienia, Boć nocny gamrat inszego płomienia I ognia nie chce i nie potrzebuje
Prócz tego, który w sercu swym piastuje. Ach, okrutnico, straty mej przyczyno, Hekate brudna, brzydka Prozerpino, Aniś ty piękna, aniś ty powinna Tak bliska słońcu, kiedyś nieuczynna! Dobrześ za żonę dana Plutonowi
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 249
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
potkać rano miały. Chłopcze, siodłaj! W skok portki! Godzina wybija! Niechaj mię dla lenistwa ten bankiet nie mija! Dobry znak — drzwi otwarte; za taką ochotę Pilną jako gość wdzięczny ślubuję robotę. Wnidę cicho, zaklinam psy, by nie szczekali, Morfea proszę, aby wszyscy twardo spali, Boję się cienia swego, stąpam jak po szydłach, Ulżywam się, jakby mię podnosił na widłach, I oddychnąć ledwo śmiem, ledwo mrugnąć okiem; Rozważnym i niesporym postępuję krokiem. Ale jużem drzwi doszedł miłego pokoja, Dobra nasza: teraz też już Boża a moja. Nie mów „hup!”, aż przeskoczysz: siła
potkać rano miały. Chłopcze, siodłaj! W skok portki! Godzina wybija! Niechaj mię dla lenistwa ten bankiet nie mija! Dobry znak — drzwi otwarte; za taką ochotę Pilną jako gość wdzięczny ślubuję robotę. Wnidę cicho, zaklinam psy, by nie szczekali, Morfea proszę, aby wszyscy twardo spali, Boję się cienia swego, stąpam jak po szydłach, Ulżywam się, jakby mię podnosił na widłach, I oddychnąć ledwo śmiem, ledwo mrugnąć okiem; Rozważnym i niesporym postępuję krokiem. Ale jużem drzwi doszedł miłego pokoja, Dobra nasza: teraz też już Boża a moja. Nie mów „hup!”, aż przeskoczysz: siła
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 326
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Cień od Słońca, abo Księżyca rzucony, nie tylko wdzień, ale i wnocy. NIech Słońce, abo Księżyc Z. rzuci cień TC, od wysokości LT, której chcesz wiedzieć miarę. Tedy naprzód laskę DF prostą, pewnej wiadomej miary, dwułokciową naprzykład, postaw na D, niedaleko końca C, cienia TC; tak żeby cień końca F, laski DF, nie wychodzi za koniec C, cieniu TC: ale aby równo stanęły w punkcie C. Zabawa VII. Rozdżyał III.
Potym weźmij prącikiem jakim, abo laską miarę Cieniu DC, i nią przemierz Cień cały CL, abyś wiedział wiele razy miara cieniu CD
Cień od Słońcá, ábo Kśiężycá rzucony, nie tylko wdźień, ále y wnocy. NIech Słońce, ábo Kśiężyc S. rzući ćień TC, od wysokośći LT, ktorey chcesz wiedźieć miárę. Tedy naprzod laskę DF prostą, pewney wiádomey miáry, dwułokćiową náprzykład, postaw ná D, niedáleko końcá C, ćienia TC; ták żeby ćień końcá F, laski DF, nie wychodźi zá koniec C, ćieniu TC: ále áby rowno stánęły w punkćie C. Zábáwá VII. Rozdżiał III.
Potym weźmiy prąćikięm iákim, ábo laską miárę Cieniu DC, y nią przemierz Cień cáły CL, ábyś wiedźiał wiele rázy miárá ćieniu CD
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 40
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
długości cieniu między Z, a podziałem piątym na Instrumencie: Tak 50 do czwartego. Masz być pewien, że Wysokość DG ma łokci 25. PRZYDATEK. Ile razy na Instrumencie padnie cień na dzięsiąty podział; będzie ZD, na ziemi równy wysokości DC. Ile namniej podziałów przypadnie; będzie i wysokość DC, mniejsza od cienia na ziemi DZ. Ilekroć zaś Cień na Instrumencie zajdzie za podział dziesiąty, tyle wysokość DH, będzie dłuższa od Cieniu na ziemi DZ. PRZESTROGA. Wysokość DH, podanym sposobem naleziona, ma się brać od punktu D, któremu krzyżowa DZ, wyprowadzona od Z zabiega na D.
DEMONSTRACJA. Niech na instrumencie SE,
długośći ćieniu między S, á podżiałem piątym ná Instrumenćie: Ták 50 do czwartego. Masz bydż pewien, że Wysokosć DG ma łokći 25. PRZYDATEK. Jle rázy ná Instrumenćie pádnie ćień ná dźięśiąty podźiał; będźie ZD, ná źiemi rowny wysokosći DC. Ile námniey podźiałow przypádnie; będźie y wysokość DC, mnieysza od ćięniá ná źięmi DZ. Ilekroć záś Cień ná Instrumenćie zaydźie zá podźiał dźieśiąty, tyle ẃysokosć DH, będźie dłuższa od Cieniu ná źiemi DZ. PRZESTROGA. Wysokość DH, podánym sposobem náleźiona, ma się bráć od punktu D, ktoremu krzyżowa DZ, wyprowádzona od Z zábiega ná D.
DEMONSTRACYA. Niech ná instrumenćie SE,
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 42
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
E. Potym przemierzywszy odległość ścian C, D. (która niech będzie 30. naprzykład łokci) uczyń: Jako styl SP na Instrumencie: 10, do 15. części: tak CD 30, do czwartego. Wynidzie liczba 45. Tę liczbę nanotuj z pilnością. Toż przemierz na ścianie DEI, załamanie cienia DE, nanotowanego. (Które niech będzie 5.) i przydaj go liczbie wyrachowanej ze trzech inszych wiadomych, (która tu była 45;) summa 50 łokci, będzie prawdżywa wysokość CB. DEMONSTRACJA. PRzeciągnąwszy wciąż przez koniec E, cieniu załamanego DE, linią HES, krzyżową samej wysokości CHB, i postawiwszy na
E. Potym przemierzywszy odległość śćian C, D. (ktora niech będżie 30. náprzykład łokći) vczyń: Iáko styl SP ná Instrumenćie: 10, do 15. częśći: ták CD 30, do czwartego. Wynidźie liczbá 45. Tę liczbę nánotuy z pilnośćią. Toż przemierz ná śćiánie DEI, záłamánie ćieniá DE, nánotowánego. (Ktore niech będźié 5.) y przyday go liczbie wyráchowáney ze trzech inszych wiádomych, (ktora tu byłá 45;) summa 50 łokći, będźie prawdżiwa wysokość CB. DEMONSTRACYA. PRzećiągnąẃszy ẃćiąż przez koniec E, ćieniu záłamánego DE, liniią HES, krzyżową sámey wysokośći CHB, y postáwiwszy ná
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 43
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
sroce przy papudze. Każdy ptaszek swoimi musi latać pióry: Buja sokół, nim się drop podniesie do góry. Wszytkim dam cug przed sobą. Że Argenis moja Dotychczas domowego trzyma się podwoja: Dziesięć lat na trojańską Grecy wojnę łożą, Drugie dziesięć wojują, nim ją rumem złożą. Kto nieuważnie na blask prosto idzie z cienia, Często znieść słonecznego nie może promienia. Doma się w sobie dobrze przejźreć trzeba, doma; Późno się albo kryje, albo śmiałek sroma. Widzisz, jako teraz świat w sicie maca sęku. Jać w swych wierszach nie szukam próżnej chwały dźwięku. Aleksandrów też nie masz, którzy by w Cherylu Pokazali, co waży
sroce przy papudze. Każdy ptaszek swoimi musi latać pióry: Buja sokół, nim się drop podniesie do góry. Wszytkim dam cug przed sobą. Że Argenis moja Dotychczas domowego trzyma się podwoja: Dziesięć lat na trojańską Grecy wojnę łożą, Drugie dziesięć wojują, nim ją rumem złożą. Kto nieuważnie na blask prosto idzie z cienia, Często znieść słonecznego nie może promienia. Doma się w sobie dobrze przejźreć trzeba, doma; Późno się albo kryje, albo śmiałek sroma. Widzisz, jako teraz świat w sicie maca sęku. Jać w swych wierszach nie szukam próżnej chwały dźwięku. Aleksandrów też nie masz, którzy by w Cherylu Pokazali, co waży
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 316
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987