, ołtarze, wschody do kaplic i t. d., Magnificentissima opera; pałac watykański w którym pokojów 1000. Kaplica gdzie Sufragia dają na papieża, obierając go: malowana od sławnego malarza Gabryele Archangilo, w której kaplicy malowany jest po wszystkich ścianach Universale estromum Judicium, na odgłos trąb ciał powstających na sąd Boży; cudowna sztuka, jakiej równa być nie może: jedne ciała wstały, drugie wstają, trzecie wstać gotują się i niby przez gwałt dobywają się; jedne ciała zupełne, drugie w kościach zupełnych, inne w kościach rozsypanych i t. d.; jedne dusze z ciałami wesoło i z afektem pragnienia powstające, drugie odwracające i zakrywające
, ołtarze, wschody do kaplic i t. d., Magnificentissima opera; pałac watykański w którym pokojów 1000. Kaplica gdzie Sufragia dają na papieża, obierając go: malowana od sławnego malarza Gabryele Archangilo, w któréj kaplicy malowany jest po wszystkich ścianach Universale estromum Judicium, na odgłos trąb ciał powstających na sąd Boży; cudowna sztuka, jakiéj równa być nie może: jedne ciała wstały, drugie wstają, trzecie wstać gotują się i niby przez gwałt dobywają się; jedne ciała zupełne, drugie w kościach zupełnych, inne w kościach rozsypanych i t. d.; jedne dusze z ciałami wesoło i z afektem pragnienia powstające, drugie odwracające i zakrywające
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 89
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
11 Octobris 1711 r. tak dekretowany jest successum hujus, vide infra, jako się to zakończy, i jaki skutek będzie dekretu. Lemko Ulfowicz żyd pisarz ceł, tymże dekretem convictus, że się ważył interesować do skarbu, eksakcje czynić i zdzierstwa, na szubienicę w Wilnie przy żydowskiej szkole wskazany. Ale mitigavit decretum cudowna opatrzność Boska, bo we śnie monitus, aby został chrześcijaninem, effectuavit vocationem Dei, mitius dekretowany ścięciem, i chrześcijaninem nomine Tadeuszem Antonim studio oo. jezuitów, exemplarissime i z wielką skruchą egzekwowany obijt, pochowany w kościele franciszkanów. Anno 1712.
Trybunał skarbowy w Wilnie odprawował się in concursu wielu prymatów i rycerstwa, Anno
11 Octobris 1711 r. tak dekretowany jest successum hujus, vide infra, jako się to zakończy, i jaki skutek będzie dekretu. Lemko Ulfowicz żyd pisarz ceł, tymże dekretem convictus, że się ważył interesować do skarbu, exakcye czynić i zdzierstwa, na szubienicę w Wilnie przy żydowskiéj szkole wskazany. Ale mitigavit decretum cudowna opatrzność Bozka, bo we śnie monitus, aby został chrześcianinem, effectuavit vocationem Dei, mitius dekretowany ścięciem, i chrześcianinem nomine Tadeuszem Antonim studio oo. jezuitów, exemplarissime i z wielką skruchą egzekwowany obijt, pochowany w kościele franciszkanów. Anno 1712.
Trybunał skarbowy w Wilnie odprawował się in concursu wielu prymatów i rycerstwa, Anno
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 297
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
U CZAPKI
Rzekłbym, że z skopowego ta opuszka runa, Aleć nie. Myślę przecie: nie sobol, nie kuna, Nie bóbr, nie tchórz, nie jaźwiec, nie zdeb i nie łaska; Kiego sobie do czapki przyprawił diaska? Wiewiórka, nie wiewiórka; coś poszło na kota. I opuszka cudowna, i czapki robota. Nie zając, nie liszka też. Bodajżeś się skaził Z swą mycką: aż ono tchórz wydrę w jazie złaził. 189 (F). NA WIECZNEGO BANITA
Umarł wieczny infamis. Toć u kata ryby. Kto w Polsce nie ma miejsca, w niebie bez pochyby. Gdzież dłużnicy zapłaty
U CZAPKI
Rzekłbym, że z skopowego ta opuszka runa, Aleć nie. Myślę przecie: nie sobol, nie kuna, Nie bóbr, nie tchórz, nie jaźwiec, nie zdeb i nie łaska; Kiego sobie do czapki przyprawił dyjaska? Wiewiórka, nie wiewiórka; coś poszło na kota. I opuszka cudowna, i czapki robota. Nie zając, nie liszka też. Bodajżeś się skaził Z swą mycką: aż ono tchórz wydrę w jazie złaził. 189 (F). NA WIECZNEGO BANITA
Umarł wieczny infamis. Toć u kata ryby. Kto w Polszczę nie ma miejsca, w niebie bez pochyby. Gdzież dłużnicy zapłaty
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 89
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, trzeci śpiewa; Wiesz i to, że przy głośnej i ludnej kapeli Każdy się grać i każdy zaśpiewać ośmieli — A zatem wyrozumiej, że za twoje zdrowie Przy twym Maćku moja też lutnia się ozowie. Ale nie wiem, jeśli się z twą muzyką zgodzi, Bo twoja tablatura wyższym kluczem chodzi, Ba, i cudowna jakaś: bo masz, widzę, w ręku Stypułę utoczoną wprawdzie i bez sęku, Ale tak pełną rządu, że kiedy takt daje, Każdy dobywa głosu, póki mu go staje;
Podczas się też zaostrzy z obu stron i wielu, Kiedy z nuty wykroczą, sięga po gardzielu. Partesy twe osobnej są pełne nauki
, trzeci śpiéwa; Wiesz i to, że przy głośnej i ludnej kapeli Każdy się grać i każdy zaśpiewać ośmieli — A zatem wyrozumiej, że za twoje zdrowie Przy twym Maćku moja też lutnia się ozowie. Ale nie wiem, jeśli się z twą muzyką zgodzi, Bo twoja tablatura wyższym kluczem chodzi, Ba, i cudowna jakaś: bo masz, widzę, w ręku Stypułę utoczoną wprawdzie i bez sęku, Ale tak pełną rządu, że kiedy takt daje, Każdy dobywa głosu, póki mu go staje;
Podczas się też zaostrzy z obu stron i wielu, Kiedy z nuty wykroczą, sięga po gardzielu. Partesy twe osobnej są pełne nauki
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 3
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
.
Tyś sama w większej o kradzież jest zmazie. Boś w rzeczy samej serce mi ukradła, A jam cię ukradł tylko na obrazie. W NIEBYTNOŚCI WE Szwecji
Bogowie sercom kochającym święci, Których tron czciłem ofiarami wielą, Kiedy mię z panną moją morza dzielą, Wróćcie ją albo zbawcie mię pamięci!
Cudowna, że mię teraz ta twarz smęci, Co była myślom serdecznym pościelą, Ani się do niej powrócić ośmielą, Choć przedtem żyły tylko na jej chęci.
Ciężko być bez niej, ciężej wspomnieć na nią; Zachodem słońca mego utrapiony, I niepamięć swą, i zaś pamięć ganię.
Już widzę, żem tu blisko
.
Tyś sama w większej o kradzież jest zmazie. Boś w rzeczy samej serce mi ukradła, A jam cię ukradł tylko na obrazie. W NIEBYTNOŚCI WE SZWECJEJ
Bogowie sercom kochającym święci, Których tron czciłem ofiarami wielą, Kiedy mię z panną moją morza dzielą, Wróćcie ją albo zbawcie mię pamięci!
Cudowna, że mię teraz ta twarz smęci, Co była myślom serdecznym pościelą, Ani się do niej powrócić ośmielą, Choć przedtem żyły tylko na jej chęci.
Ciężko być bez niej, ciężej wspomnieć na nię; Zachodem słońca mego utrapiony, I niepamięć swą, i zaś pamięć ganię.
Już widzę, żem tu blisko
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 113
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, wesoła nowina; Krosta li na języku, pewne obmowisko; Łyżka albo nóż z garści, goście domu blisko. Baby li się na słońcu iszczą, mniszy włóczą, Panny całują, deszcze pewnie świat opłuczą. Tragarze li, ktoś umrze; jeśli trzeszczą stoły,
Wyglądaj, bo do ciebie gość jedzie wesoły. To cudowna praktyka: komu w nos wąs włazi, Temu się żona (lecz to rzecz niepewna) kazi. Szczęście albo nieszczęście pszczoły, kruki, kotki. Wszytkom ja to za brednie, wszytko miał za plotki. Co kołtun do gorzałki, co ma dzwon do chmury? Możeli się człek badać sekretów natury? Co ma
, wesoła nowina; Krosta li na języku, pewne obmowisko; Łyżka albo nóż z garści, goście domu blisko. Baby li się na słońcu iszczą, mniszy włóczą, Panny całują, deszcze pewnie świat opłuczą. Tragarze li, ktoś umrze; jeśli trzeszczą stoły,
Wyglądaj, bo do ciebie gość jedzie wesoły. To cudowna praktyka: komu w nos wąs włazi, Temu się żona (lecz to rzecz niepewna) kazi. Szczęście albo nieszczęście pszczoły, kruki, kotki. Wszytkom ja to za brednie, wszytko miał za plotki. Co kołtun do gorzałki, co ma dzwon do chmury? Możeli się człek badać sekretów natury? Co ma
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 406
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Przyjemski Sekretarz tej Ambassady. Potym i sami rozmawiali Francuskim językiem/ w którym wielką eksperiencją mają. A potym do witania Królestwa/ każdego z Panów Polaków nazwiskiem Introduktór mianował/ którzy w tymże porządku retyrowali się na swoim miejscu. A po tej Audiencji/ tegoż wieczora d oKsiężny LUDOWIKI MARIEJ jechali/ których cudowna wielkość ludzi zawsze prowadziła. Stanęli tedy w Pałacu de Neuers między czwartą a piątą godziną: Księżna mianowana ich Królowa miała po prawej stronie Ducesse de Longueuil/ i Damoiselle de Longueil i de Buillon/ po lewej zaś Princesse Fals Grasową/ i Ducesse de Roan i de Luines, Markisem de Senesej Ochmistrzyni Królestwa Ich Mci/
. Przyiemski Sekretarz tey Ambássady. Potym y sámi rozmawiáli Francuskim ięzykiem/ w ktorym wielką experientią máią. A potym do witánia Krolestwá/ káżdego z Pánow Polakow nazwiskiem Introduktor miánował/ ktorzy w tymże porządku retyrowáli się ná swoim mieyscu. A po tey Audientiey/ tegoż wieczorá d oXiężny LVDOWIKI MARYEY iecháli/ ktorych cudowna wielkość ludźi záwsze prowádźiłá. Stánęli tedy w Páłacu de Neuers między czwartą á piątą godźiną: Xiężná miánowána ich Krolowá miáłá po práwey stronie Ducesse de Longueuil/ y Damoiselle de Longueil y de Buillon/ po lewey záś Princesse Fáls Grásową/ y Ducesse de Roan y de Luines, Markisẽ de Senesey Ochmistrzyni Krolestwá Ich Mci/
Skrót tekstu: WjazdPar
Strona: b3v
Tytuł:
Wjazd wspaniały posłów polskich do Paryża
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Człowieka zawsze poczciwego honor, zdrowie, i fortuny, na ostatni mają przychodzić upadek! W tymże addytamencie kładą za występek, żem chciał na Cesarza Jego Mości zaciągać piętnaście Tysięcy Wojska, a wziąć odniego kilka Tysięcy piechoty, na imprezę swoję, w czym jestem przekonany świadectwy przysięgłemi, tych którychem zaciągał. Rzecz cudowna, że i chcieć crimen jest. Wiem że i za najostrzejszych Tyramów verba impunè erant, facta puniebantur, teraz nową modą, coby we Francjej niepochwalono, o tym i pomyślić perduellio. To grzech mi było pomiślić i chcieć na powszechnego Chrześcijańskiego iść nieprzyjaciela Czy nie lepiej, i pobożniej, niż posyłać do Porty
Człowieká záwsze poczćiwego honor, zdrowie, y fortuny, ná ostátni máią przychodźić vpadek! W tymże additámenćie kłádą zá występek, żem chćiał ná Cesárzá Iego Mośći záćiągáć piętnaśćie Tyśięcy Woyská, á wźiąć odniego kilká Tyśięcy piechoty, ná imprezę swoię, w czym iestem przekonány świádectwy przyśięgłemi, tych ktorychem záćiągał. Rzecz cudowna, że y chćieć crimen iest. Wiem że y zá nayostrzeyszych Tyrámow verba impunè erant, facta puniebantur, teraz nową modą, coby we Fráncyey niepochwalono, o tym y pomyślić perduellio. To grzech mi było pomiślić y chćieć ná powszechnego Chrześćiáńskiego iśdź nieprzyiaćielá Czy nie lepiey, y pobożniey, niż posyłáć do Porty
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 131
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
, bo jakochmy konno wszyscy w przód jadący, także i rajtaria (która zawsze przed samą karytą jedzie), pominęli właśnie przy karycie pierwszej, w której księżna IM siedziała, szmat skały wielki upadł na dyszel i konie dyszlowe, ułomki zaś, po nim spadające, woźnicę z kozłów zbiły. To cudowna, że tak wielka skała, której we dwunastu chłopów zwalić z koni nie możono (bo pod nią dyszel i konie leżeli), z takim impetem z góry urwawszy się i spadszy, koni nie pogniotła, ani dyszla nie tylko nie pogruchotała, ale nawet i nie nadtrąciła. Z koni zaś jako kamień zwalono, porwały
, bo jakochmy konno wszyscy w przód jadący, także i rajtaria (która zawsze przed samą karytą jedzie), pominęli właśnie przy karycie pierwszej, w której księżna JM siedziała, szmat skały wielki upadł na dyszel i konie dyszlowe, ułomki zaś, po nim spadające, woźnicę z kozłów zbiły. To cudowna, że tak wielka skała, której we dwunastu chłopów zwalić z koni nie możono (bo pod nią dyszel i konie leżeli), z takim impetem z góry urwawszy się i spadszy, koni nie pogniotła, ani dyszla nie tylko nie pogruchotała, ale nawet i nie nadtrąciła. Z koni zaś jako kamień zwalono, porwały
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 140
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
myśląc nigdy opatrzyc Jej bezpieczeństwo należite, które nie może być insze, tylko in sufficientia skarbu pospolitego, od którego jeżeli fortuna całej Rzeczypospolitej dependet, per consequens i każdego partykularnego.
Co jeżeli tak jest, przyłoźmy tegoź starania w ekonomij skarbu publicznego, które mamy około Dóbr naszych własnych nie poczytując Dóbr Rzeczypospolitej za cudze. Rzecz cudowna, jaka w nas ochota do ratowania Ojczyzny, bywają takie okazje, żeśmy gotowi zicie sakryfikować na usługę Jej; a kiedy trzeba choć najmniejsżą fortuny naszej porcją, praevenire fatalne na nią przypadki, ustaje ten zelus; co za pracy zażyć trzeba, żeby wyciągnąć jakie na to subsidium! Poszliśmy coś, na odwaźnego
mysląc nigdy opatrzyc Iey bespieczeństwo naleźyte, ktore nie moźe bydź insze, tylko in sufficientia skarbu pospolitego, od ktorego ieźeli fortuna całey Rzeczypospolitey dependet, per consequens y kaźdego partykularnego.
Co ieźeli tak iest, przyłoźmy tegoź starania w ekonomij skárbu publicznego, ktore mamy około Dobr naszych własnych nie poczytuiąc Dobr Rzeczypospolitey za cudze. Rzecz cudowna, iaka w nas ochota do ratowánia Oyczyzny, bywáią takie okkázye, źeśmy gotowi źyćie sakryfikowáć na usługę Iey; á kiedy trzeba choć naymnieysźą fortuny naszey porcyą, praevenire fatalne na nię przypadki, ustáie ten zelus; co za pracy zazyć trzeba, źeby wyćiągnąć iakie na to subsidium! Poszliśmy coś, ná odwaźnego
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 123
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733