wdzięczny pośle wieczne nam pokoje, Złote wesołe czasy dało przyście twoje. Dałeś śmiertelnym przykład niebieskiego życia, Brały światło swe prawa z twego tu pobycia. Krwią twą upadłym łaskę, krwią niewinną drogą Przymierześ z światem zawarł i śmiercią twą srogą. Krwiąś nas kupił, żywot twój dla nas postradany. O cudownej miłości dowód niezrownany! Nie był nasz cały narod, nie był godzien tego, Żebyś ty był tak drogą ofiarą dla niego. Okropny widok śmierci i męki zelżywe I potwarzy za lekkieś poczytał fałszywe. Słałeś nieprzyjacioły, który się nawinął. Wprzodeś mężnym żołnierzem niźli wodzem słynął. Dały plac twej dzielności i
wdzięczny pośle wieczne nam pokoje, Złote wesołe czasy dało przyście twoje. Dałeś śmiertelnym przykład niebieskiego życia, Brały światło swe prawa z twego tu pobycia. Krwią twą upadłym łaskę, krwią niewinną drogą Przymierześ z światem zawarł i śmiercią twą srogą. Krwiąś nas kupił, żywot twoj dla nas postradany. O cudownej miłości dowod niezrownany! Nie był nasz cały narod, nie był godzien tego, Żebyś ty był tak drogą ofiarą dla niego. Okropny widok śmierci i męki zelżywe I potwarzy za lekkieś poczytał fałszywe. Słałeś nieprzyjacioły, ktory się nawinął. Wprzodeś mężnym żołnierzem niźli wodzem słynął. Dały plac twej dzielności i
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 412
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
palmę niewinności, którą uniosł wcale, Pewnie mu na ostatnim dadzą trybunale. Tam go pod niezwiędłymi wszelkich cnot wieńcami, Między świętymi da Bóg ujrzym młodzieńcami. Śmiertelnego zaś ciała popiół rozsypany, Lubo dalekiej od nas ziemi jest oddany. Na wieczną cnot pamiątkę które go zdobiły, Ten napis, do grobowej zaślemy mogiły: Tu cudownej młodzieniec cnoty i godności Oddawszy dług, ach! nader prędko, śmiertelności Wielkich pociech nadzieję zakopał w tym grobie A nam tylko ciężki żal zostawił po sobie. 696. Lament hospodarowej Jej Mości wołoskiej.
Czemuż o nimfo, tu z załamanymi Rękoma siedzisz na dzikiej pustyni A oczy twoje Toczą łez zdroje?
Czemuż,
palmę niewinności, ktorą uniosł wcale, Pewnie mu na ostatnim dadzą trybunale. Tam go pod niezwiędłymi wszelkich cnot wieńcami, Między świętymi da Bog ujrzym młodzieńcami. Śmiertelnego zaś ciała popioł rozsypany, Lubo dalekiej od nas ziemi jest oddany. Na wieczną cnot pamiątkę ktore go zdobiły, Ten napis, do grobowej zaślemy mogiły: Tu cudownej młodzieniec cnoty i godności Oddawszy dług, ach! nader prędko, śmiertelności Wielkich pociech nadzieję zakopał w tym grobie A nam tylko ciężki żal zostawił po sobie. 696. Lament hospodarowej Jej Mości wołoskiej.
Czemuż o nimfo, tu z załamanymi Rękoma siedzisz na dzikiej pustyni A oczy twoje Toczą łez zdroje?
Czemuż,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 432
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Rzucał pioruny.
I zaś, gdy po tej szczęśliwej rozprawie Chocim traktował, on dany w zastawie Wściekle zajadłym; że wierzył żywota, Wielka to cnota.
Lubo i Turcy nam odpowiedali, Z dział nas i z nośnych janczarek macali,
Grzmot srogi głuszył, świata nie znać prawie W dymnej kurzawie.
Wtenczas wódz wielki z cudownej ochoty Pieszo prowadził do szturmu piechoty Rzadkim przykładem, i jego też męstwo Dało zwycięstwo.
Serce w nim pomstę z nadzieją żarzyło, Gdyby mu niebo łaskawie zdarzyło Zlać krwią turecką popiół Żołkiewskiego, Dziada swojego,
Który przed srogą wojska nawalnością Uwodząc (i dziś wspomnieć to z żałością) Przy tej podciętej ojczyzny podporze, Legł na
Rzucał pioruny.
I zaś, gdy po tej szczęśliwej rozprawie Chocim traktował, on dany w zastawie Wściekle zajadłym; że wierzył żywota, Wielka to cnota.
Lubo i Turcy nam odpowiedali, Z dział nas i z nośnych janczarek macali,
Grzmot srogi głuszył, świata nie znać prawie W dymnej kurzawie.
Wtenczas wodz wielki z cudownej ochoty Pieszo prowadził do szturmu piechoty Rzadkim przykładem, i jego też męstwo Dało zwycięstwo.
Serce w nim pomstę z nadzieją żarzyło, Gdyby mu niebo łaskawie zdarzyło Zlać krwią turecką popioł Żołkiewskiego, Dziada swojego,
Ktory przed srogą wojska nawalnością Uwodząc (i dziś wspomnieć to z żałością) Przy tej podciętej ojczjzny podporze, Legł na
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 488
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
: Godne to wieczko garnuszka, Bo tego jeszcze słusznie może człowiek zażyć; Z próżnej głowy trudno co dobrego wysmażyć. Ważyć go przecie lekce, Mościa pani, szkoda: Pokazał, że z jamułki dwojaka wygoda. 378. SŁOŃCE JOZUEGO
Jeśli słońce na królów amorejskich stoi Jozuemu, i z nami coś natura broi Podobnego; cudownej przezwisko to mocy. Tylko on dnia, my byśmy przyczynili nocy. 379. DO PASTERZA
Niewiele się obierzesz z swych owieczek runa (Nie wiem, czy tak natura, czy chciała fortuna): Wszędy goło, wyjąwszy głowę a kęs brzucha, Gdzie bywa najpodlejsza u dojek opucha. 380. BIAŁA GŁOWA PISMA TŁUMACZEM
: Godne to wieczko garnuszka, Bo tego jeszcze słusznie może człowiek zażyć; Z próżnej głowy trudno co dobrego wysmażyć. Ważyć go przecie lekce, Mościa pani, szkoda: Pokazał, że z jamułki dwojaka wygoda. 378. SŁOŃCE JOZUEGO
Jeśli słońce na królów amorejskich stoi Jozuemu, i z nami coś natura broi Podobnego; cudownej przezwisko to mocy. Tylko on dnia, my byśmy przyczynili nocy. 379. DO PASTERZA
Niewiele się obierzesz z swych owieczek runa (Nie wiem, czy tak natura, czy chciała fortuna): Wszędy goło, wyjąwszy głowę a kęs brzucha, Gdzie bywa najpodlejsza u dojek opucha. 380. BIAŁA GŁOWA PISMA TŁUMACZEM
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 349
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Cesarstwa, bo tam kilka-dziesiąt lat z-Herezyją i z-Szwecyją trwając wojna uspokoiła się. alec to rzecz która już przeminęła, od niemalu lat, i była to jednego Nieprzyjaciela wojna. Więc nazwę Pana Boga naszego, Bogiem Hiszpanów, bo to tam Katolickie Królestwo; Katolickie, ale nad niem wieków naszych, choć znaczna jest, cudownej jednak opatrzności Boskiej nie masz, rozumem oni sobie przyzwoitym idą. Więc nazwę Pana Boga naszego Bogiem Francuskim, gdyż na Interesa Francyj, Korony się oglądają. Ale tym nazwiskiem boję się powadzić emulas domos Korony przeciwne. Więc nazwę Pana Boga naszego Luzytańskim Bogiem, bo po Wakacjach, tronu tego, przez lat kilka-dziesiąt, przy
Cesárstwá, bo tám kilká-dźieśiąt lat z-Herezyią i z-Szwecyią trwáiąc woyná vspokoiłá się. álec to rzecz ktora iuż przeminęłá, od niemalu lat, i byłá to iednego Nieprzyiaćielá woyná. Więc názwę Páná Bogá nászego, Bogiem Hiszpánow, bo to tám Kátolickie Krolestwo; Kátolickie, ále nád niem wiekow nászych, choć znáczna iest, cudowney iednák opátrznośći Boskiey nie mász, rozumem oni sobie przyzwoitym idą. Więc názwę Páná Bogá nászego Bogiem Fráncuskim, gdyż ná Interesá Fráncyi, Korony się oglądáią. Ale tym nazwiskiem boię się powádźić aemulas domos Korony przećiwne. Więc názwę Páná Bogá nászego Luzytáńskim Bogiem, bo po Wákácyiách, tronu tego, przez lat kilká-dźieśiąt, przy
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 13
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
północnem przeciw zachodowi Podległa wielkiej pladze i niepokojowi Za Hibernią wyspa, nazwana Ebuda, Żyzna, ale mieszkana od rzadkiego luda, Który orka i morskie stada zepsowały, Które tam Proteusa mścić się przychadzały.
LII.
Pisze pewny historyk stary, że przed laty Trzymał ten kraj jeden król możny i bogaty, Który miał jednę córkę cudownej gładkości I tak pięknej urody i takiej wdzięczności, Że kiedy się po słonem piasku przechodziła, Proteusa w pośrzodku morza zapaliła. Ten ją samę nalazszy, zgwałcił z przymuszeniem I nowem obciążoną zostawił brzemieniem.
LIII.
Króla, który beł srogi, okrutny, surowy, Tak ta rzecz uraziła, że żadnej obmowy Nie przyjmując,
północnem przeciw zachodowi Podległa wielkiej pladze i niepokojowi Za Hibernią wyspa, nazwana Ebuda, Żyzna, ale mieszkana od rzadkiego luda, Który orka i morskie stada zepsowały, Które tam Proteusa mścić się przychadzały.
LII.
Pisze pewny historyk stary, że przed laty Trzymał ten kraj jeden król możny i bogaty, Który miał jednę córkę cudownej gładkości I tak pięknej urody i takiej wdzięczności, Że kiedy się po słonem piasku przechodziła, Proteusa w pośrzodku morza zapaliła. Ten ją samę nalazszy, zgwałcił z przymuszeniem I nowem obciążoną zostawił brzemieniem.
LIII.
Króla, który beł srogi, okrutny, surowy, Tak ta rzecz uraziła, że żadnej obmowy Nie przyjmując,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 160
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wszędzie rozsyłała. „Odkryj, Rugierze, odkryj puklerz sczarowany, Jeśli nie chcesz być zabit, albo pojmany!”
L.
Tak mówił Logistyllin żeglarz do rycerza, Który, gdy to usłyszał, do swego puklerza Rzucił się odważony i nie myśląc wiele, Odkrył go i obrócił na nieprzyjaciele. Puklerz Atlantów, dziwnej i cudownej mocy, Uraził prześladowców Rugierowych oczy, Że skoro nań wejźrzeli, zarazem olśnęli I spadać w morze z galer na szyję poczęli.
LI.
Jeden, który na zamku wysokiem pilnował I tego dnia straż swoję zwykłą odprawował, Skoro postrzegł armaty, w dzwon bije na wieży: Lud się na dźwięk gromadzi i do portu
wszędzie rozsyłała. „Odkryj, Rugierze, odkryj puklerz sczarowany, Jeśli nie chcesz być zabit, albo poimany!”
L.
Tak mówił Logistyllin żeglarz do rycerza, Który, gdy to usłyszał, do swego puklerza Rzucił się odważony i nie myśląc wiele, Odkrył go i obrócił na nieprzyjaciele. Puklerz Atlantow, dziwnej i cudownej mocy, Uraził prześladowców Rugierowych oczy, Że skoro nań wejźrzeli, zarazem olśnęli I spadać w morze z galer na szyję poczęli.
LI.
Jeden, który na zamku wysokiem pilnował I tego dnia straż swoję zwykłą odprawował, Skoro postrzegł armaty, w dzwon bije na wieży: Lud się na dźwięk gromadzi i do portu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 209
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tysiącem jednę tylko sforę Albo dwie, a nawięcej kilka ich wybiorę. Ale czemuś w jaskiniej tego nie wspomniała, Żebych ci też ich twarzy była ukazała?
LIX.
Z twojego pokolenia wynidzie szczęśliwa, Wszytkiem cnotom i pięknem naukom życzliwa, Którą, nie wiem, skąd pierwej chwalić: czy z czystości I gładkości cudownej, czy z wielkiej mądrości, Izabella, która swem światłem uweseli Ziemię, którą ocean przeźrzoczysty dzieli, I miasto ono zacne, miasto zawołane, Od imienia Oknowej macierze nazwane.
LX.
Gdzie na świetnem, ozdobnem i pobożnem dworze Będzie z swojem małżonkiem godnem w wielkiej sporze, Kto z nich więcej miłuje i poważa cnoty
tysiącem jednę tylko sforę Albo dwie, a nawięcej kilka ich wybiorę. Ale czemuś w jaskiniej tego nie wspomniała, Żebych ci też ich twarzy była ukazała?
LIX.
Z twojego pokolenia wynidzie szczęśliwa, Wszytkiem cnotom i pięknem naukom życzliwa, Którą, nie wiem, skąd pierwej chwalić: czy z czystości I gładkości cudownej, czy z wielkiej mądrości, Izabella, która swem światłem uweseli Ziemię, którą ocean przeźrzoczysty dzieli, I miasto ono zacne, miasto zawołane, Od imienia Oknowej macierze nazwane.
LX.
Gdzie na świetnem, ozdobnem i pobożnem dworze Będzie z swojem małżonkiem godnem w wielkiej sporze, Kto z nich więcej miłuje i poważa cnoty
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 288
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
em aż do trzech tysięcy czerwonych złotych, bom miał plenipotencyją na to, że je za dwie godziny doliczę.
Cnota niepotrzebna tych Ich Mciów i nadto poczciwości, jak mi się natenczas zdawało, do desperacji mnie przyprowadzała, kląłem ich, łajałem, beształem. Piąta godzina z rana bije, biegnę do cudownej Krucyfiks kaplicy, daję taler na Mszą Świętą, aby mi niebiosa pobłogosławiły znaleźć aby jednego poczciwego, który by wziął pieniądze i ten sejm kaduczny zerwał. Bardzo modliłem się gorąco. Szło mi o punkt honoru i o mój kredyt. Wiedzieli, że mam przyjaciół, pokazałoby się było, żem nic nie wart
em aż do trzech tysięcy czerwonych złotych, bom miał plenipotencyją na to, że je za dwie godziny doliczę.
Cnota niepotrzebna tych Ich Mciów i nadto poczciwości, jak mi się natenczas zdawało, do desperacyi mnie przyprowadzała, kląłem ich, łajałem, beształem. Piąta godzina z rana bije, biegnę do cudownej Crucifix kaplicy, daję taler na Mszą Świętą, aby mi niebiosa pobłogosławiły znaleźć aby jednego poczciwego, który by wziął pieniądze i ten sejm kaduczny zerwał. Bardzo modliłem się gorąco. Szło mi o punkt honoru i o mój kredyt. Wiedzieli, że mam przyjaciół, pokazałoby się było, żem nic nie wart
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 151
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
pojąć nie może, i dach także z marmuru białego, z kunsztownymi osobami i inwencjami. Baszteczki z kamienia subtelnie, wszytkie w osoby i figury wyrabiane, w których gradusy marmurowe dla chodzenia - videndi hoc opus, ponieważ z dołu, dla wysokości, discernere operis magmficentiam niepodobna. Wypisać żadną miarą i piórem ocylklować tej tak cudownej machiny niepodobna.
Jednym słowem concludendo, cud nie kościół całego będzie 74 świata. Gdyż już od czterech set kilkudziesiąt lat assidue, z wielka spezą i ludzi robiących copia, aedificatur, a jeszcze za lat dwieście, ut dicitur, ledwa przydzie do perfekcjej swojej doskonałej; na która spezę jest pewna wielka intrata doroczna z
pojąć nie może, i dach także z marmuru białego, z kunsztownymi osobami i inwencjami. Baszteczki z kamienia subtelnie, wszytkie w osoby i figury wyrabiane, w których gradusy marmurowe dla chodzenia - videndi hoc opus, ponieważ z dołu, dla wysokości, discernere operis magmficentiam niepodobna. Wypisać żadną miarą i piórem ocylklować tej tak cudownej machiny niepodobna.
Jednym słowem concludendo, cud nie kościoł całego będzie 74 świata. Gdyż już od czterech set kilkudziesiąt lat assidue, z wielka spezą i ludzi robiących copia, aedificatur, a jeszcze za lat dwieście, ut dicitur, ledwa przydzie do perfekcjej swojej doskonałej; na która spezę jest pewna wielka intrata doroczna z
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 265
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004