brudnej. Parę smukłych łabędzi do złotych łogoszy Zaprzągszy, Wenus siedzi, Kupido je płoszy; Mający nogi, pławie i skrzydła z łabęciem, Chodzi, pływa i lata ta pani z dziecięciem. Sprawiedliwa Nemezis, w jednej mieszek, w drugiej Ręce ostry miecz trzyma, z grefów sprzągszy cugi Jedzie, a w którąkolwiek stronę cugle ruszy, Zły się boi, cnotliwy dobrze sobie tuszy. Tetim (a tobie też co po wozie, bogini, Łodzie miawszy i baty?) dwa ciągną delfini. Po jeżdżą jąć wysokie Saturnus obłoki, W złoconej karze żenie mordem tchnące smoki. Oj, nie radzę nikomu potykać się z bogi, Mijaj albo z
brudnej. Parę smukłych łabędzi do złotych łogoszy Zaprzągszy, Wenus siedzi, Kupido je płoszy; Mający nogi, pławie i skrzydła z łabęciem, Chodzi, pływa i lata ta pani z dziecięciem. Sprawiedliwa Nemezis, w jednej mieszek, w drugiej Ręce ostry miecz trzyma, z grefów sprzągszy cugi Jedzie, a w którąkolwiek stronę cugle ruszy, Zły się boi, cnotliwy dobrze sobie tuszy. Thetim (a tobie też co po wozie, bogini, Łodzie miawszy i baty?) dwa ciągną delfini. Po jeżdżą jąc wysokie Saturnus obłoki, W złoconej karze żenie mordem tchnące smoki. Oj, nie radzę nikomu potykać się z bogi, Mijaj albo z
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 192
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Ledwie przemówi, ten dobrze nie zginie, W ziemię by przepadł. Tak kiedy go wprawi, Zsiadszy, na jego staniu go postawi. W kilka dni potem, opatrzywszy zdrowie, O żadnym kapłan nie myśląc narowie, Wsiada na konia już za Kazimierzem; Chce się zwyczajnie zabawić pacierzem. Pocznie się żegnać, puścił cugle z ręku; Koń wierzgnie, a ksiądz jak nie był na łęku. I z tak twardego ciała depozytu Nie przyszło mu tam kończyć introitu. Toż wróciwszy się pieszo do gospody: „Niechaj psi z tego marchy mają gody! Prawdęś, mój bracie, powiedał mi, drogi, Już go sobie weźm,
, Ledwie przemówi, ten dobrze nie zginie, W ziemię by przepadł. Tak kiedy go wprawi, Zsiadszy, na jego staniu go postawi. W kilka dni potem, opatrzywszy zdrowie, O żadnym kapłan nie myśląc narowie, Wsiada na konia już za Kazimierzem; Chce się zwyczajnie zabawić pacierzem. Pocznie się żegnać, puścił cugle z ręku; Koń wierzgnie, a ksiądz jak nie był na łęku. I z tak twardego ciała depozytu Nie przyszło mu tam kończyć introitu. Toż wróciwszy się pieszo do gospody: „Niechaj psi z tego marchy mają gody! Prawdęś, mój bracie, powiedał mi, drogi, Już go sobie weźm,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 254
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
: to mi się postaremu źle nagrodziło, bo miasto podziękowania, żeśmy przybyli obadwaj z Jego Mością Panem Wojewodą Sandomierskim, od Jego Mości Księdza Primassa, i Jego Mości Pana Wojnickiego vocowani, rzekł to I. K. Mość publice w Obozie swoim, psi się krwie tych protectorów, lżył, łajał, popuszczając cugle afektowi, jako nie tylko w wolnej Rzeczypospolitej, gdzie ligatus est conditionibus Princeps, i gdzie każdy Szlachcic tak się honestissime rodzi, vt quiuis Regum, ale i gdzie ściślej Monarchowie panują, i gdzie ad necem trahuntur Poddani, niegodziłoby się. Zniosłem to ja wespół z Jego Mością Panem Wojewodą Sandomierskim cierpliwie,
: to mi się postáremu źle nágrodźiło, bo miásto podźiękowánia, żesmy przybyli obádwáy z Iego Mośćią Pánem Woiewodą Sendomirskim, od Iego Mośći Kśiędzá Primassá, y Iego Mośći Páná Woynickiego vocowáni, rzekł to I. K. Mość publicè w Oboźie swoim, pśi się krwie tych protectorow, lżył, łáiał, popuszczáiąc cugle áffektowi, iáko nie tylko w wolney Rzeczypospolitey, gdźie ligatus est conditionibus Princeps, y gdźie káżdy Szláchćic ták się honestissime rodźi, vt quiuis Regum, ále y gdźie śćiśley Monárchowie pánuią, y gdźie ad necem trahuntur Poddáni, niegodźiłoby się. Zniosłem to ia wespoł z Ie^o^ Mośćią Pánem Woiewodą Sendomirskim ćierpliwie,
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 89
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
Wyklęci Arcy-Biskupi i Biskupi skryptem publicznym Biskupa Rzymskiego odstępując, Carogrodzkiego Patriarchę za Głowę, a Kościół Orientalny za prawdziwy przyjmując, i prosząc o wszelką pomoc i protekcją, Manifest swój w Państwie Lotariusza publikowali, aby tameczni Obywatele Papieża nie mieli za Głowę. Anastasius Bibliothecarius.
W tym Fociusz uczynił się Ekumenicznym Powszechnym Patriarchą, Jęcz ukrócone cugle jego zbytniej ambicyj, bo po Michale Cesarzu zabitym, nastąpił Bazyli Macedo, i zaraz Biskupa Rzymskiego Mikołaja Dekretowi zadosić czyniąc Fociusza z Patriarchostwa do Klasztoru pofłał, a Ignacego znowu osądził in Sede Patriarchali. Ekspediował Posłów Bazyli do Rzymu i Fociusz O Schizmie Greckiej
tego adorując, którego nie dawno wyklął był, ale Okręt z Posłem
Wyklęci Arcy-Biskupi y Biskupi skryptem publicznym Biskupa Rzymskiego odstępuiąc, Carogrodzkiego Patryarchę za Głowę, a Kościół Orientalny za práwdziwy przyimuiąc, y prosząc o wszelką pomoc y protekcyą, Manifest swoy w Państwie Lotaryusza publikowáli, aby tameczni Obywatele Papieża nie mieli za Głowę. Anastasius Bibliothecarius.
W tym Fociusz uczynił się Ekumenicznym Powszechnym Patryarchą, Iecz ukrocone cugle iego zbytniey ambicyi, bo po Michale Cesarzu zabitym, nastąpił Bazyli Macedo, y zaraz Biskupa Rzymskiego Mikołaia Dekretowi zadośyć czyniąc Fociusza z Patryarchostwa do Klasztoru pofłał, a Ignacego znowu osądził in Sede Patriarchali. Expediował Posłow Bazyli do Rzymu y Fociusz O Schizmie Greckiey
tego adoruiąc, ktorego nie dawno wyklął był, ale Okręt z Posłem
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1137
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
żyły skrytemi Nabierze się w opokę: wre; i wody słone Zapala; potym w górę puszcza zapalone. Tę ziemię za mieszkanie Ceres Próżerpinie Zaleciwszy, Frygijskiej spieszy ku krainie, Chcąc Cybele nawiedzić; prędko lotne sprzęże Srebrnem licem w wędzidła pozłociste węże. Sprzęże, a oni szybkiem lotem ślady mienią, I lecąc nieszkoliwym jadem cugle pienią. Kark skryty, a troisty język w pysku świszczy. Bok zielony złotem się między skorą błyszczy. Raz kłębkiem rwą Zefiry, a drugi raz rosą białą ziemię skrapiając: nisko skrzydła niosą. Koła zbożem żołcieją, a gdziekolwiek kinie Lotny powóz Bogini, droga z śladem ginie. Co raz mniej Etny widać, co
żyły skrytemi Nabierze się w opokę: wre; y wody słone Zápala; potym w gorę puszcza zapalone. Tę źiemię zá mieszkánie Ceres Prozerpinie Zalećiwszy, Frygiyskiey spieszy ku krainie, Chcąc Cybele nawiedźić; prętko lotne sprzęże Srebrnem licem w wędźidłá pozłoćiste węże. Sprzęże, á oni szybkiem lotem ślady mienią, I lecąc nieszkoliwym iadem cugle pienią. Kark skryty, á troisty ięzyk w pysku świszczy. Bok źielony złotem się między skorą błyszczy. Raz kłębkiem rwą Zefiry, á drugi raz rosą białą źiemię skrapiaiąc: nisko skrzydłá niosą. Koła zbożem żołćieją, á gdźiekolwiek kinie Lotny powoz Bogini, droga z śladem ginie. Co raz mniey Etny widać, co
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 9
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
z narowu Swojej grzeczności — i on nie pośledni, Lecz albo równy, albo chce być przedni. Skąd ludzie wszyscy prawie rozumieli, Że te dwa konie z sobą wespół mieli Przypaść do kresu, ponieważ już dalej Pospołu bieżąc z sobą przodkowali. Ale Gołecki, ledwo staj ów troje Widząc do kresu, rozpuści też swoje Cugle i krzyknie: „Dalej, koniu, dalej! Dośćeśmy dotąd tyłu pilnowali! Kresu nam trzeba! kresu, wołoszynie!” A on, słuchając pana, głową kinie I jak sam skoczy zarównie z wiatrami Nie dotykając ziemie kopytami; Szumi jak wicher, który, gdy się kręci, Tu prochu ruszy, a
z narowu Swojej grzeczności — i on nie pośledni, Lecz albo równy, albo chce być przedni. Skąd ludzie wszyscy prawie rozumieli, Że te dwa konie z sobą wespół mieli Przypaść do kresu, ponieważ już dalej Pospołu bieżąc z sobą przodkowali. Ale Gołecki, ledwo staj ów troje Widząc do kresu, rozpuści też swoje Cugle i krzyknie: „Dalej, koniu, dalej! Dośćeśmy dotąd tyłu pilnowali! Kresu nam trzeba! kresu, wołoszynie!” A on, słuchając pana, głową kinie I jak sam skoczy zarównie z wiatrami Nie dotykając ziemie kopytami; Szumi jak wicher, który, gdy się kręci, Tu prochu ruszy, a
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 165
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
pono, co chciał teraz to ułapić, Nie będzie się miał nazad po co kwapić! O mnie nic! skoczę!” Toż Gołecki rzecze, Pod którym prędki wołoszyn się miece: ,,I ja nie przeczę. Owszem, poszczęść Boże, Azaż z was który przód otrzymać może.” Wnet tedy znowu cugle wypuszczają Koniom, a silnie w przód się wydzierają; Każdemu, sława i nagroda miła, Każdego chciwość do kresu pędziła. Wszyscy się naprzód ku celowi pięli, Ale nie wszyscy razem pociągnęli. Bo Białoskórski, co — jak z wiatrem — pędził, Inszych w pół drogi sam jeden wyprzedził, Brant przecię za niem —
pono, co chciał teraz to ułapić, Nie będzie się miał nazad po co kwapić! O mnie nic! skoczę!” Toż Gołecki rzecze, Pod którym prędki wołoszyn się miece: ,,I ja nie przeczę. Owszem, poszczęść Boże, Azaż z was który przód otrzymać może.” Wnet tedy znowu cugle wypuszczają Koniom, a silnie w przód się wydzierają; Każdemu, sława i nagroda miła, Każdego chciwość do kresu pędziła. Wszyscy się naprzód ku celowi pięli, Ale nie wszyscy razem pociągnęli. Bo Białoskórski, co — jak z wiatrem — pędził, Inszych w pół drogi sam jeden wyprzedził, Brant przecię za niem —
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 168
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
chciwość do kresu pędziła. Wszyscy się naprzód ku celowi pięli, Ale nie wszyscy razem pociągnęli. Bo Białoskórski, co — jak z wiatrem — pędził, Inszych w pół drogi sam jeden wyprzedził, Brant przecię za niem — i tuż prawie w jego Kopyta wpadał, gdzie koń bieżał jego. Z a czym wesoło cugle w prawą rzuci I krzyknie na koń ze wszelakiej chuci: „Nie służ, bachmacie, darmo prusakowi! Nie za niem, ale przedeń ku celowi Spiesz się co prędzej!” — W tym się bachmat sunie I już z wałachem pruskim równa skronie I głowę z głową, a prawie po oku Srożąc się na
chciwość do kresu pędziła. Wszyscy się naprzód ku celowi pięli, Ale nie wszyscy razem pociągnęli. Bo Białoskórski, co — jak z wiatrem — pędził, Inszych w pół drogi sam jeden wyprzedził, Brant przecię za niem — i tuż prawie w jego Kopyta wpadał, gdzie koń bieżał jego. Z a czym wesoło cugle w prawą rzuci I krzyknie na koń ze wszelakiej chuci: „Nie służ, bachmacie, darmo prusakowi! Nie za niem, ale przedeń ku celowi Spiesz się co prędzej!” — W tym się bachmat sunie I już z wałachem pruskim równa skronie I głowę z głową, a prawie po oku Srożąc się na
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 168
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Przepłynąwszy szczęśliwie, zawinął do palu; Żona portem mężowi, powstaniem z ruiny: Znowu miał stada, trzody, sługi, córki, syny. Ale, o nader smutna postać ziemskich rzeczy! O twardy los! gdzież się już człowiek ubezpieczy? Tak się zda, jakoby Bóg na niepewne fata Puścił z ręku swych cugle rządów tego świata, Kiedy wolno fortunie gorzej niźli mieczem, Wolno się śmierci pastwić nad sercem człowieczem. W tobie każdy obaczy, zacny Lipski, że nic, Co by drożej nad świętą cnotę kto miał cenić, Zgoła nie masz na ziemskim mizernym padole (Któż w lepszej szkód i żalów wyćwiczony szkole?), Gdy
Przepłynąwszy szczęśliwie, zawinął do palu; Żona portem mężowi, powstaniem z ruiny: Znowu miał stada, trzody, sługi, córki, syny. Ale, o nader smutna postać ziemskich rzeczy! O twardy los! gdzież się już człowiek ubezpieczy? Tak się zda, jakoby Bóg na niepewne fata Puścił z ręku swych cugle rządów tego świata, Kiedy wolno fortunie gorzej niźli mieczem, Wolno się śmierci pastwić nad sercem człowieczem. W tobie każdy obaczy, zacny Lipski, że nic, Co by drożej nad świętą cnotę kto miał cenić, Zgoła nie masz na ziemskim mizernym padole (Któż w lepszej szkód i żalów wyćwiczony szkole?), Gdy
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 537
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Których lat czterdziestu pięć gdy mam zrachowany Regestr w głowie, niemogę z tąd odnieść nagany: Tylko bowiem te lata, które odprawuję Na służbie Boga mego, do życia rachuję. Ty tegoż Królewiczu bądź zemną mniemania O tych, którzy nie mają o Niebie starania, Ale jak bez rozsądku bydlęta swawolne Cielesnym pozwalając żądzom cugle wolne, Sybarytycki wiodą żywot opojony Rozkoszami, a w ziemi wszytek zanurzony Umysł mają, że już ci, czartu będąc łupem W pożyciu lat swych, Bogu są ostygłem trupem. Bo duszy nieśmiertelnej grzech śmiertelny bywa Śmiercią, jak jeden wyrzekł. Także tych używa I Apostoł słów Pański, tak mówiąc: Kiedyście Byli sługami
Ktorych lat czterdźiestu pięć gdy mam zráchowány Regestr w głowie, niemogę z tąd odnieść nagány: Tylko bowiem te látá, ktore odpráwuię Ná służbie Bogá mego, do żyćia ráchuię. Ty tegoż Krolewicu bądź zemną mniemánia O tych, ktorzy nie máią o Niebie staránia, Ale iák bez rozsądku bydlętá swawolne Cielesnym pozwaláiąc żądzom cugle wolne, Sybárytycki wiodą żywot opoiony Roskoszámi, á w źiemi wszytek zánurzony Vmysł máią, że iuż ći, cżártu będąc łupem W pożyćiu lát swych, Bogu są ostygłem trupem. Bo duszy nieśmiertelney grzech śmiertelny bywa Smierćią, iák ieden wyrzekł. Tákże tych vzywa Y Apostoł słow Páński, ták mowiąc: Kiedyśćie Byli sługámi
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 127
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688