wara! Jako wieprz na zająca, jedzie na Tatara. Strzeli raz, ale chybi, nie dostał mu metu; Ten chowa, do drugiego idzie pistoletu. A Tatar, skoro wytnie bachmata kańczugiem, Ginie z oczu; nie wie Hans, gdzie go szukać z drugiem. Stoi w miejscu, ten lata wkoło jako cyga: Trafić go niepodobna, tylko mu się miga. Obiegszy go kilkakroć i z prawa, i z lewa, W słabiznę z łuku freza uderzy, gdzieś w trzewa Znowu, z drugiego boku zajechawszy z bliska; A ten przodem i zadem do góry się ciska. Hans nieborak, pistolet upuściwszy z ręku, Jedną grzywy
wara! Jako wieprz na zająca, jedzie na Tatara. Strzeli raz, ale chybi, nie dostał mu metu; Ten chowa, do drugiego idzie pistoletu. A Tatar, skoro wytnie bachmata kańczugiem, Ginie z oczu; nie wie Hans, gdzie go szukać z drugiem. Stoi w miejscu, ten lata wkoło jako cyga: Trafić go niepodobna, tylko mu się miga. Obiegszy go kilkakroć i z prawa, i z lewa, W słabiznę z łuku freza uderzy, gdzieś w trzewa Znowu, z drugiego boku zajechawszy z bliska; A ten przodem i zadem do góry się ciska. Hans nieborak, pistolet upuściwszy z ręku, Jedną grzywy
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 372
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przejrzane, lepsze niż niespodziane.
Średne szczęście nalepsze.
Czas prędko uchodzi, a my sczasem.
Za czasem wszytko się mieni.
Czas wszystko trawi.
Lekarstwo czasy potrzebuje, Im dłużej trwa lepiej ratuje.
Cnota w piecu nie lega.
Gniewu się nie boję, a o łaskę nie stoje.
Głodemu chleb na myśli.
Cyga swemi dziećmi świadczy.
Gdy konia kują, i żaba nogę wznosi.
Baw się doma, chceszli mieć głowę spokojną.
Błogosławiony człowiek, który się Pana Boga boi.
Bojaźliwy nie wiele dokazują.
Nie każdy kąsa, co wąsem trząsa.
Coe mi po tytułe, kiedy ma nic wszkatule. Tytuł bez rzeczy,
przeyrzane, lepsze niż niespodziane.
Srzedne szczęśćie nalepsze.
Czas prętko uchodzi, a my zczasem.
Za czasem wszytko śię mieni.
Czas wszystko trawi.
Lekarstwo czasy potrzebuje, Im dłużey trwa lepiey ratuje.
Cnota w piecu nie lega.
Gniewu śię nie boję, a o łaskę nie stoje.
Głodemu chleb na myśli.
Cyga swemi dziećmi świadczy.
Gdy konia kują, y żaba nogę wznośi.
Baw śię doma, chceszli mieć głowę spokoyną.
Błogosławiony człowiek, ktory śię Pana Boga boji.
Bojazliwy nie wiele dokazują.
Nie każdy kąsa, co wąsem trząsa.
Coæ mi po tytule, kiedy ma nic wszkatule. Tytuł bez rzeczy,
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 176
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
niedołędze przystać, Co i do gustu z ludzi nie korzystać, Z których, jak plejzyr pod Rebenną w łaźni, Korzyść przyjaźni. OBYCZAJ INKLINACJI I GOTOWOŚCI DLA POSTANOWIENIA Józef:
Ej, przecieć ładna ta podczaszanka, panie Wojciechu, w stanie i ujęciu jak iglica francuska okrągła i sudanna, w rzyźwości i obrocie jako cyga udatna, w jestach i czynieniu jak na śrubach fartyczna, z miny, z oka i ułożenia do kochania jak do łożnice pochopna. Zgoła dorodna, piękna i powabna.
Wojciech: To prawda, p. Józefie, ale mi to dziwno, że będąc dopiero a vacationibus tak dobrze rzeczy w białychgłowach penetrować możecie.
Józef
niedołędze przystać, Co i do gustu z ludzi nie korzystać, Z których, jak plejzyr pod Rebenną w łaźni, Korzyść przyjaźni. OBYCZAJ INKLINACYI I GOTOWOŚCI DLA POSTANOWIENIA Józef:
Ej, przecieć ładna ta podczaszanka, panie Wojciechu, w stanie i ujęciu jak iglica francuska okrągła i sudanna, w rzyźwości i obrocie jako cyga udatna, w jestach i czynieniu jak na śrubach fartyczna, z miny, z oka i ułożenia do kochania jak do łożnice pochopna. Zgoła dorodna, piękna i powabna.
Wojciech: To prawda, p. Jozefie, ale mi to dziwno, że będąc dopiero a vacationibus tak dobrze rzeczy w białychgłowach penetrować możecie.
Józef
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 254
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
biała z podłego sukna, czapki jak góralskie germaki z sierści Wielbłądzej, golenie i piersi zostawiwszy gołe które czasem gorącym pieką żelażem, pasy rzemienne. Oprócz Ramazanu, cało Miesięcznego Postu, obserwują Post całodzienny we czwatek, w Piątek, który Niedzielą jest u Mahometanów, Kazania słuchają Superiora, za które głęboko podziękowawszy, jak Cyga kręcą się dziwnie prędko bez zakręcenia głowy, co Jongus usus z młodości prawuje. Przygrawa jeden na piszczałce z różowego drzewa do głupio świętej dewocyj. To czynią na- Mahometanismus, albo Religia Turecka
śladując swego Fundatora Melawę, który się przez dni piętnaście kręcił, nie jedząc, słuchając piszczałki przyjaciela swego Harace nazwanego, skąd wpadł w
biała z podłego sukna, czapki iak goralskie germaki z sierści Wielbłądzey, golenie y piersi zostawiwszy gołe ktore czasem gorącym pieką żelażem, pasy rzemienne. Oprocz Ramazanu, cało Miesięcznego Postu, obserwuią Post całodzienny we czwatek, w Piątek, ktory Niedzielą iest u Machometanow, Kazania słuchaią Superiora, za ktore głęboko podziękowawszy, iak Cyga kręcą się dziwnie prętko bez zakręcenia głowy, cò Iongus usus z młodości prawuie. Przygrawa ieden na piszczałce z rożowego drzewa do głupio swiętey dewocyi. To czynią na- Machometanismus, albo Religia Turecka
śladuiąc swego Fundatora Melawę, ktory się przez dni pietnaście kręcił, nie iedząc, słuchaiąc piszczałki przyiaciela swego Harace nazwanego, zkąd wpadł w
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1105
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
nie zaszpuntowałem dobrze słoika, albo grube blaszki były ołowiu. Żeby żelazo na stole tańcowało.
Zrobić z żelaza dobrego cienką blaszkę jak miesiączek na Nowiu, posławić grzbietem do stołu rogami do góry nastole gładkim, pod stołem sekretnie mająć Magnes kamień w ręku wkoło obracaj, tedy owo żelasko, kręcić się będzie, jak cyga na stole, a prości Spektatorowie rozumieć będą, żeś czarownik, takie o Sekretach osobliwych
rzeczy czyniący. Ja tego pzobowałem magnesem, mając go kawałek usiebie. Jak Ptak się sam może piec i obracać na różnie?
Albertus Magnus i Schottus świadczą, iż złowiwszy małego ptaszeczka królika, oskubawszy go, zatknij na rożen
nie zaszpuntowałem dobrze słoika, albo grube blaszki były ołowiu. Zeby żelazo na stole tańcowało.
Zrobić z żelaza dobrego cięnką blaszkę iak miesiączek na Nowiu, posławić grzbietem do stołu rogami do gory nastole gładkim, pod stołem sekretnie maiąć Magnes kamien w ręku wkoło obracay, tedy owo żelasko, kręcić się będzie, iak cyga na stole, a prości Spektatorowie rozumieć będą, żeś czarownik, takie o Sekretach osobliwych
rzeczy czyniący. Ia tego pzobowałem magnesem, maiąc go kawałek usiebie. Iak Ptak się sam może piec y obracać na rożnie?
Albertus Magnus y Schottus swiadczą, iż złowiwszy małego ptaszeczka krolika, oskubawszy go, zatkniy na rożen
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 319
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
ręka, Niech się kryje pogaństwo, niechaj się go lęka. Przyjmiże wdzięcznie, proszę, już schyłki oleju Z lampy starego brata, mój zacny Andrzeju; A jeśli gdzie obaczysz w moich piśmiech gluzę, Niechaj ci lat siedmdziesiąt przyniesie ekskuzę. Mówią ludzie: dwa razy dzieckiem stary wyga I bardziej mu przystoi niźli pióro cyga (Zwłaszcza komu fortuna, bo z nią nikt nie wskóra, I w syniech, i w honorach opaliła pióra); Wżdy mieszanym ze łzami inkaustem w poły Pisawszy herby, do twej posyłam je szkoły. Będzie łaska, poprawisz; będzie wola, zmażesz, W kącie osadzisz abo i światu pokażesz; Byłeś afekt
ręka, Niech się kryje pogaństwo, niechaj się go lęka. Przyjmiże wdzięcznie, proszę, już schyłki oleju Z lampy starego brata, mój zacny Andrzeju; A jeśli gdzie obaczysz w moich piśmiech gluzę, Niechaj ci lat siedmdziesiąt przyniesie ekskuzę. Mówią ludzie: dwa razy dzieckiem stary wyga I bardziej mu przystoi niźli pióro cyga (Zwłaszcza komu fortuna, bo z nią nikt nie wskóra, I w syniech, i w honorach opaliła pióra); Wżdy mieszanym ze łzami inkaustem w poły Pisawszy herby, do twej posyłam je szkoły. Będzie łaska, poprawisz; będzie wola, zmażesz, W kącie osadzisz abo i światu pokażesz; Byłeś afekt
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 421
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Prawda, że to do herbu najmniej nie należy, Bo też i pięknych siła, kiedy proszą, leży. 89. DO DAMY
O, jako słusznie herb ten, co się Ładą zowie, Czy to z ojca, czy z matki, przystoi tej wdowie. Z twarzy blask, z piersi słońce, w opasaniu cyga, Chociaż siedzi z pokojem, rzekłbyś, że podryga. Ani Helena piękna, ani Ariadna, Gdyby przy niej stanęła, nie była tak ładna. WIENIAWA (głowa żubrza z pierścieniem) 90. DO WIENIAWCZYKA
Żubrzą głowę z rogami masz w pieczęci, bracie; Jeśli prawda, co ludzie powiedają na cię,
Prawda, że to do herbu najmniej nie należy, Bo też i pięknych siła, kiedy proszą, leży. 89. DO DAMY
O, jako słusznie herb ten, co się Ładą zowie, Czy to z ojca, czy z matki, przystoi tej wdowie. Z twarzy blask, z piersi słońce, w opasaniu cyga, Chociaż siedzi z pokojem, rzekłbyś, że podryga. Ani Helena piękna, ani Aryjadna, Gdyby przy niej stanęła, nie była tak ładna. WIENIAWA (głowa żubrza z pierścieniem) 90. DO WIENIAWCZYKA
Żubrzą głowę z rogami masz w pieczęci, bracie; Jeśli prawda, co ludzie powiedają na cię,
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 436
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
najduje. Słyszy konie, słyszy huk i wielkie wołanie I głos nieprzyjacielski i groźne łajanie, Na ostatek i słyszy i widzi swojego Medora, między konnych tak wielą pieszego. PIEŚŃ XIX.
VI.
Ode sta konnych sam jest, pieszy, obegnany; Zerbin woła, aby beł żywo pojmany. On się kręci, jak cyga, nakoło po lesie, A miły ciężar przecię na ramionach niesie. Przy dębie i przy buku, co nań biją z koni, Jako najlepiej może, nieszczęsny się broni; Nakoniec, spracowany, swoje miłe brzemię, Snując się koło niego, upuszcza na ziemię,
VII.
Jako więc niedźwiedzica, kiedy łowiec
najduje. Słyszy konie, słyszy huk i wielkie wołanie I głos nieprzyjacielski i groźne łajanie, Na ostatek i słyszy i widzi swojego Medora, między konnych tak wielą pieszego. PIEŚŃ XIX.
VI.
Ode sta konnych sam jest, pieszy, obegnany; Zerbin woła, aby beł żywo poimany. On się kręci, jak cyga, nakoło po lesie, A miły ciężar przecię na ramionach niesie. Przy dębie i przy buku, co nań biją z koni, Jako najlepiej może, nieszczęsny się broni; Nakoniec, spracowany, swoje miłe brzemię, Snując się koło niego, upuszcza na ziemię,
VII.
Jako więc niedźwiedzica, kiedy łowiec
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 87
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Tak tylko tedy szablami ten tego ten tez tego w Bożą godzinę Bo i owym juzesmy tez przygrzewali mocno żeby nie nabijali strzelby. A postaremu rzeczy już nam nie tak twardo szły choć to na nas z gotowym ogniem przypadli. Przemagalismy się tedy właśnie kiedy owo dwaj zapasy chodzą ten tego ten tez tego nachylając Trubecki jako Cyga uwijasię na szpakowatym kałmuku Leci trupów gęsto az kiedy ich chorągwi na Ziemi lezało ze sześć Trubeckiego Towarzysz starosty Dobrzyńskiego jak cian w łeb az mu kołpak spadł zaraz go dwaj porwali pod ręce i poprowadzili dopieroż ossumarowie w nogi do Szyków. My tez ponich wparowalismy ich Siekąc az między samo wojsko ich padło tedy naplacu
Tak tylko tedy szablami ten tego ten tez tego w Bozą godzinę Bo y owym iuzesmy tez przygrzewali mocno zeby nie nabiiali strzelby. A postaremu rzeczy iuz nam nie tak twardo szły choc to na nas z gotowym ognięm przypadli. Przemagalismy się tedy własnie kiedy owo dway zapasy chodzą ten tego ten tez tego nachylaiąc Trubecki iako Cyga uwiiasię na szpakowatym kałmuku Leci trupow gęsto az kiedy ich chorągwi na Zięmi lezało ze sześć Trubeckiego Towarzysz starosty Dobrzynskiego iak ciąn w łeb az mu kołpak spadł zaraz go dway porwali pod ręce y poprowadzili dopierosz ossumarowie w nogi do Szykow. My tez ponich wparowalismy ich Siekąc az między samo woysko ich padło tedy naplacu
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 94v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Czeladzą kolano z kolanem. A kazałem jeżeli by nas obtoczyli zaraz obróccie się zadniemu szeregowi Frontem do Nich A plecami do przedniego szeregu a nie strzelac tylko po dwóch po trzech kiedy ja kazę albo Wachmistrz który zadniem szeregiem Ordynował A ja pierwszym. Wachmistrz siedzi na szumnym Dereszowatym kałmuku od nich zdobycznym rzuca się pod nim jako cyga aswego oddał pod Dragana strzelby mamy dosyć bo i od owych więźniów nabrali Jenośmy tylko odeszli od owej Gospody Nie było stajania umknęli się nam zrazu a potym tak się stało jakom mówił poczęli nas miesiącem zajezdzać dla tego że by nam tył wziąć. Jak blisko już byli zawołam na swoich Alt. Obrócił się zaraz szereg plecami
Czeladzą kolano z kolanem. A kazałem iezeli by nas obtoczyli zaraz obroccie się zadniemu szeregowi Frontem do Nich A plecami do przedniego szeregu a nie strzelac tylko po dwoch po trzech kiedy ia kazę albo Wachmistrz ktory zadniem szeregiem Ordynował A ia pierwszym. Wachmistrz siedzi na szumnym Dereszowatym kałmuku od nich zdobycznym rzuca się pod nim iako cyga aswego oddał pod Dragana strzelby mamy dosyć bo y od owych więzniow nabrali Ienosmy tylko odeszli od owey Gospody Nie było staiania umknęli się nąm zrazu a potym tak się stało iakom mowił poczęli nas miesiącem zaiezdzać dla tego że by nąm tył wziąć. Iak blisko iuz byli zawołam na swoich Alt. Obrocił się zaraz szereg plecami
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 157
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688