” „Obuchem z tyłu.” „Bodajże go Zabito, poganina. A stempel od czego?” 197 (F). SŁOŃCA I ZŁOTA SYMPATIA
Jako jasnopromienne słońce na swej sferze Wszytkim planetom, wszytkim gwiazdom przodek bierze, Właśnie tak kruszec złoty na ziemskiej nizinie Srebru, mosiądzu, miedzi, ołowu i cynie;
Prócz że się często słońce ćmi w jasności swojej, Złoto nigdy: i owszem, swoję cenę dwoi. Nie wiem ci, jako w którym kraju, lecz u nas tu Pierwej było po sześci, teraz po dwunastu. Mała jedna w tych bogów różnica jest domu, Że słońce wszytkim świeci, złoto rzadko komu
” „Obuchem z tyłu.” „Bodajże go Zabito, poganina. A stempel od czego?” 197 (F). SŁOŃCA I ZŁOTA SYMPATIA
Jako jasnopromienne słońce na swej sferze Wszytkim planetom, wszytkim gwiazdom przodek bierze, Właśnie tak kruszec złoty na ziemskiej nizinie Srebru, mosiądzu, miedzi, ołowu i cynie;
Prócz że się często słońce ćmi w jasności swojej, Złoto nigdy: i owszem, swoję cenę dwoi. Nie wiem ci, jako w którym kraju, lecz u nas tu Pierwej było po sześci, teraz po dwunastu. Mała jedna w tych bogów różnica jest domu, Że słońce wszytkim świeci, złoto rzadko komu
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 92
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
„Mości panie, zimne i ognisko.” Zgoła mi, prawdę rzekszy, było matyjasno. Już do czwartej z południa. Aż też niosą kwaśno Na srebrze wczorajszego cielęcia ostatki. Nie tak na skrutynium podejmują świadki. Miał ci na kata do mnie pisać po łacinie, Zjadłbym ja wedle czasu doma i na cynie. „Czemuż tak późno obiad?” — pytam się sąsiada. „Bo jegomość dla zdrowia wieczerzy nie jada.” „Bodajże go haniebnie zabito i z zdrowiem! Niech sam pości, a gościom każe dać jeść” — powiem. Jeżeli tak we czwartek, a cóż będzie z piątkiem? Więc skoro
„Mości panie, zimne i ognisko.” Zgoła mi, prawdę rzekszy, było matyjasno. Już do czwartej z południa. Aż też niosą kwaśno Na srebrze wczorajszego cielęcia ostatki. Nie tak na skrutynijum podejmują świadki. Miał ci na kata do mnie pisać po łacinie, Zjadłbym ja wedle czasu doma i na cynie. „Czemuż tak późno obiad?” — pytam się sąsiada. „Bo jegomość dla zdrowia wieczerzy nie jada.” „Bodajże go haniebnie zabito i z zdrowiem! Niech sam pości, a gościom każe dać jeść” — powiem. Jeżeli tak we czwartek, a cóż będzie z piątkiem? Więc skoro
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 105
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Ganges złoty, wiele z Ggańska prowadzący bogactw; i złota wolność, to skarb największy.
MIEDZ znajduje się koło Kielec w Sandomirskim, koło Nowotargu w Krakowskim Województwach, w górach około Sącza, koło Bożęcina. AEstemporis longinquitate mutatur in aurum mowi Keckermannus in Physicis.
OŁÓW zawsze z srebrnemi brata się górami, przy Srebrze i Cynie mający swoje Natales, jako Miedź przy złocie. Znajduje się pod Krakowem, pod Olkuszem, Chrzanowem, Nowągórą, i na granicach Śląskich koło góry Rabsztyn, pod Chęcinem w Sandomirskim, w górach Tatrach: Polski ołów twardszy jest od Niemieckiego. Oczym Kromer, Munsterus, Długosz, Starowolski. etc.
ŻelazA quanta copia
Ganges złoty, wiele z Ggańska prowádzący bogactw; y złota wolnośc, to skarb náywiększy.
MIEDZ znáyduie się koło Kielec w Sędomirskim, koło Nowotargu w Krákowskim Woiewodztwach, w gorách około Sącza, koło Bożęcina. AEstemporis longinquitate mutatur in aurum mowi Keckermannus in Physicis.
OŁOW záwsze z srebrnemi bráta się gorámi, przy Srebrze y Cynie maiący swoie Natales, iako Miedź przy złocie. Znáyduie się pod Krákowem, pod Olkuszem, Chrzanowem, Nowągorą, y ná gránicach Szląskich koło gory Rabsztyn, pod Chęcinem w Sędomirskim, w gorach Tatrách: Polski ołow twárdszy iest od Niemieckiego. Oczym Kromer, Munsterus, Długosz, Starowolski. etc.
ZELAZA quanta copia
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 330
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
zawsze było parno, krył przede mną. 189. DO DOMATORA
Dyskurując o wojnie, pięknejś mowy użył I dobrześ radził, ale iżeś sam nie służył, Nie bywszy dworzaninem, nie bywszy żołnierzem,
Przeto nie miej nam za złe wszytkim, że nie wierzem: Jakoby też o suknie szwiec, garcarz o cynie, Drwił krawiec o rzemieniu, konwisarz o glinie. 190. KWESTYJA
„Jeśli nigdy darmo nic natura nie robi, Jedną rzeczą wygadza, drugą człeka zdobi, Powiedzcie, filozofi, bo to wasze dziło, Co mu u paniej starej po kądzieli było?” Nim się filozofowi zdarzy odpowiedzieć: „Żeby mu — rzecze
zawsze było parno, krył przede mną. 189. DO DOMATORA
Dyszkurując o wojnie, pięknejś mowy użył I dobrześ radził, ale iżeś sam nie służył, Nie bywszy dworzaninem, nie bywszy żołnierzem,
Przeto nie miej nam za złe wszytkim, że nie wierzem: Jakoby też o suknie szwiec, garcarz o cynie, Drwił krawiec o rzemieniu, konwisarz o glinie. 190. KWESTYJA
„Jeśli nigdy darmo nic natura nie robi, Jedną rzeczą wygadza, drugą człeka zdobi, Powiedzcie, filozofi, bo to wasze dziło, Co mu u paniej starej po kądzieli było?” Nim się filozofowi zdarzy odpowiedzieć: „Żeby mu — rzecze
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 311
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ich śmierdzi siarką i jest zaraźliwy, a zatym też naśladując ziemi mają poros: znać to w żelazie gdyż przez nie oliwa przechodzi. 90. Czemu ołów dźwięku nie ma? Im spiża twardsza we dzwonie, dźwięk lepszy, bo powietrze miedzy nim a sercem lepiej się zbija, ołów zaś miękki, toż o złocie i cynie mówić. i tych co płyną w ogniu jak woda. 91. Czemu ołów w srebrze rozpuszczonym pyłwa choć cięższy? Ołów w ogniu wielkim w dym się obraca, a gdzie srebro płynie jest wielki ogień, dla tegoż ołów, gdy pływa barzo jest rozrzadzony, i co tylo w dym się nie obraca, i
ich śmierdźi siarką y iest záráźliwy, á zátym też náśladuiąc źiemi máią poros: znáć to w żelazie gdyż przez nie oliwá przechodzi. 90. Czemu ołow dźwięku nie ma? Im spiżá twárdsza we dzwonie, dźwięk lepszy, bo powietrze miedzy nim á sercem lepiey się zbiia, ołow záś miękki, toż o złocie y cynie mowić. y tych co płyną w ogniu iák wodá. 91. Czemu ołow w srebrze rozpuszczonym pyłwa choć cięższy? Ołow w ogniu wielkim w dym się obraca, á gdzie srebro płynie iest wielki ogień, dla tegoż ołow, gdy pływa bárzo iest rozrzadzony, y co tylo w dym się nie obraca, y
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 110
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
mój podział mię napadła. Przybył tyż tu do mnie plenipotent mój trybunalski WYM pan Kaszyc, kawaler wielkich obrotów i doskonałości. Ma tyż urząd krajectwa mścisławskiego. 30. Zachorowałem był ciężko na krzyże, lecz z sobą mając przedniego doktora pana Fiszchera i sam tyż prawie mu równy, nie chwaląc się, będąc w medy- cynie, pro principali jednak łaską Stwórcy mego wraz prawie odebrałem folgę na zdrowiu. 31. Polowałem tu, kniei próbując, lecz mi się srodze dobrze udało, gdyż nad spodziw małą psiarnią, bo czterema sforami, na gniazdo wilków napadszy, dwóch z tychże, lisa i trzech zajęcy na strzelbę ubiłem November
mój podział mię napadła. Przybył tyż tu do mnie plenipotent mój trybunalski WJM pan Kaszyc, kawaler wielkich obrotów i doskonałości. Ma tyż urząd krajectwa mścisławskiego. 30. Zachorowałem był ciężko na krzyże, lecz z sobą mając przedniego doktora pana Fiszchera i sam tyż prawie mu równy, nie chwaląc się, będąc w medy- cynie, pro principali jednak łaską Stwórcy mego wraz prawie odebrałem folgę na zdrowiu. 31. Polowałem tu, kniei próbując, lecz mi się srodze dobrze udało, gdyż nad spodziw małą psiarnią, bo czterema sforami, na gniazdo wilków napadszy, dwóch z tychże, lisa i trzech zajęcy na strzelbę ubiłem November
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 152
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
Chybaby na weselu. Misy więc stawiano Jednę z mięsem wołowym/ drugie z jarzynami A czwartą z grochem w którym słonina pływała Jak wieloryb po morzu. Pułmisków nie było A pogotowiu srebrnych. Niedawne to czasy Gdy dla gry samej tylko pierwszy talerz srebrny Na stole był widziany. Sam Król jadł na srebrze Wszyscy inszy na Cynie; Uwasz naszych starych/ O wyniosłość niedbali ani o papinki. Najadł się z gliny potraw/ skąd brał moc i siłę. Praca mu nic na koniu i niewczas niewadził. Nie przebirał w przysmakach/ zjadł co było w pirzu Choć w nieobitej Yzbie: nie na Olęderskim Obrusie/ nie na srebrze. A
Chybaby ná weselu. Misy więc stáwiano Iednę z mięsem wołowym/ drugie z iárzynámi A czwartą z grochem w ktorym słoniná pływáłá Iák wieloryb po morzu. Pułmiskow nie było A pogotowiu srebrnych. Niedawne to czásy Gdy dla gry sámey tylko pierwszy talerz srebrny Ná stole był widźiány. Sam Krol iadł ná srebrze Wszyscy inszy ná Cynie; Vwasz nászych stárych/ O wyniosłość niedbali áni o papinki. Naiadł się z gliny potraw/ zkąd brał moc y śiłę. Praca mu nic ná koniu y niewczás niewadźił. Nie przebirał w przysmákách/ ziadł co było w pirzu Choć w nieobitey Yzbie: nie ná Olęderskim Obruśie/ nie ná srebrze. A
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 29
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650