przeciem, odprzysiągszy się ich, wszytko w ręku figlownie trzymał. Ociec mój cnotliwie w Rzpltej i według prawa szlacheckiego żył, o dyfamacyją pana nigdy go nie pozywano, nikt tego prawdą nie dowiedzie. Nie sądzono ojca mego w Kamieńcu między złodziejskiemi sprawami. Czyj to ojciec był, pytaćby, co od Tatarów pod Czarnem Lasem, gdy z Moskwy szli, skór kozłowych, natkanych dziąg i pereł nabrał za to, aby ich wojsko koronne nie biło, choć na nie pogoda była, bo byli strudzeni i zwłóczeni, i przed żołnierstwem z wojska uciekł, choć hetmanem był, i tę niecnotę i zdradę gdy żołnierstwo postrzegło, rozsiekać go chciało
przecięm, odprzysiągszy się ich, wszytko w ręku figlownie trzymał. Ociec mój cnotliwie w Rzpltej i według prawa ślacheckiego żył, o dyfamacyją pana nigdy go nie pozywano, nikt tego prawdą nie dowiedzie. Nie sądzono ojca mego w Kamieńcu między złodziejskiemi sprawami. Czyj to ojciec był, pytaćby, co od Tatarów pod Czarnem Lasem, gdy z Moskwy szli, skór kozłowych, natkanych dziąg i pereł nabrał za to, aby ich wojsko koronne nie biło, choć na nie pogoda była, bo byli strudzeni i zwłóczeni, i przed żołnierstwem z wojska uciekł, choć hetmanem był, i tę niecnotę i zdradę gdy żołnierstwo postrzegło, rozsiekać go chciało
Skrót tekstu: JazStadListyCz_II
Strona: 179
Tytuł:
Korespondencja Jazłowieckiego z Diabłem-Stadnickim
Autor:
Hieronim Jazłowiecki, Stanisław Stadnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
ale się to wszystko na dobre obróciło. O czym będzie niżej. Po trzech królach pojechałem do Radomskiego dla owej Inquizycyjej. a, Gozdziowski swoję wywiódłszy niewiem jakim tam sposobem pojechał z nią. I po odjeździe moim z obozu podobno w tydzień przyjechał do Wojska, Powiedział mu Wojewoda Wszec się dotych czas zabawił Czarnem kałamarzem, wywodząc Inquizycyją. A Pan Pasek tu z nami krwią pisał, Teraz Wszec napierasz się sądu contra absentem , to być nie może bo tez i on chciał się salvować teraz dopiero pojechał tam skąd Wszec Przyjechał. a lepiej było i waszeci dopiero teraz z nim razem pospołu jechać po inquizycyje niżeli tak wiela okazji opuścić
ale się to wszystko na dobre obrociło. O czym będzie nizey. Po trzech krolach poiechałęm do Radomskiego dla owey Inquizycyiey. a, Gozdziowski swoię wywiodszy niewięm iakim tam sposobem poiechał z nią. I po odiezdzie moim z obozu podobno w tydzięn przyiechał do Woyska, Powiedział mu Woiewoda Wszec się dotych czas zabawił Czarnem kałamarzęm, wywodząc Inquizycyią. A Pan Pasek tu z nami krwią pisał, Teraz Wszec napierasz się sądu contra absentem , to bydz nie moze bo tez y on chciał się salvować teraz dopiero poiechał tam zkąd Wszec Przyiechał. a lepiey było y waszeci dopiero teraz z nim razęm pospołu iechać po inquizycyie nizeli tak wiela okazyi opuscić
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 114
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
zostają. 3 Maji S.D. 1677 Naprzód
Kontusz czarny, sobolami podszyty 1
Delia zielona, turecka, także sobolami podszyta wszytka 1
Kontusz zielony, sukienny, noszkami rysiemi podszyty, potrzeby u niego z ciągnionego złota 1
Kontusz lamowy, kitajką izabelową podszyty.
Kontusz tercynelowy, miniony, guzów u niego złotych z czarnem szmelczem, po jednemu diamencie u każdego, 24 1
Żupan materialny, złocisty, błękitny 1
Żupan kitajkowy, miniony, czarna nić z ceglastą 1
Czapka z sobolem, szarłatna 1
Futro sobole, przechodzone, spod kontusza, kołnierz u niego soboli, nowy, także sobole koło niego nowe, tak na lewym, jako i
zostają. 3 Maii S.D. 1677 Naprzód
Kontusz czarny, sobolami podszyty 1
Delia zielona, turecka, także sobolami podszyta wszytka 1
Kontusz zielony, sukienny, noszkami rysiemi podszyty, potrzeby u niego z ciągnionego złota 1
Kontusz lamowy, kitajką izabelową podszyty.
Kontusz tercynelowy, miniony, guzów u niego złotych z czarnem szmelczem, po jednemu diamencie u każdego, 24 1
Żupan materialny, złocisty, błękitny 1
Żupan kitajkowy, miniony, czarna nić z ceglastą 1
Czapka z sobolem, szarłatna 1
Futro sobole, przechodzone, spod kontusza, kołnierz u niego soboli, nowy, także sobole koło niego nowe, tak na lewym, jako i
Skrót tekstu: InwMorszGęb
Strona: 207
Tytuł:
Inwentarz ruchomości Konstancji Morsztynowej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
spadały z wysoka, Jako więc grad lubo deszcz z ciemnego obłoka, Gdy w zawichrzeniu chmury powietrznem się schodzą, A gwałtowne pioruny żartkie błyski rodzą.
LXX
Potem ocuciwszy się, mówi sama w sobie: „Wżdyć nie w takiem zrobiłam szatę ja sposobie, Szatę kochanka mego: czarna, pomnię, była I czarnem ją jedwabiem ręka ma przeszyła. Skądże się ta krew wzięła? Niestetyż, złe znaki, Złe są i złej fortuny los to ladajaki”. Wtem Astolf z Sansonetem obadwa pospołu Wszedszy, u okrągłego siedli przy niej stołu.
LXX
Ledwie jem w smutne czoła i twarzy pojrzała, Sto bólów czuje, strachem niezwykłem zadrżała
spadały z wysoka, Jako więc grad lubo deszcz z ciemnego obłoka, Gdy w zawichrzeniu chmury powietrznem się schodzą, A gwałtowne pioruny żartkie błyski rodzą.
LXX
Potem ocuciwszy się, mówi sama w sobie: „Wżdyć nie w takiem zrobiłam szatę ja sposobie, Szatę kochanka mego: czarna, pomnię, była I czarnem ją jedwabiem ręka ma przeszyła. Skądże się ta krew wzięła? Niestetyż, złe znaki, Złe są i złej fortuny los to ladajaki”. Wtem Astolf z Sansonetem obadwa pospołu Wszedszy, u okrągłego siedli przy niej stołu.
LXX
Ledwie jem w smutne czoła i twarzy pojrzała, Sto bólów czuje, strachem niezwykłem zadrżała
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 298
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905