takąż szamerowaną. Tafel szklanych w nich trzy, jedna stłuczona. — Kareta czwarta, żółtą trepą wybita, z firankami kitajkowemi; tafel szklanych w niej trzy, jedna stłuczona.
Sanie duże, prostej roboty, tył z płótna woskowanego.
Szorów mosiężnych, z lejcami włóczkowemi zielonemi i kantarami, No 6. — Szorów czarnych, starych, No 12, kantarów do nich Nro 10.
Kół starych od wozów, okowanych i szybowanych, No 7. — Item kół okutych, nieszybowanych, No 2.
Osi starych, okowanych, No 2.
Waga okowana No 1.
Wasąg stary, bardzo zły, No 1.
Cekhaus. — Idąc
takąż szamerowaną. Tafel szklanych w nich trzy, jedna stłuczona. — Kareta czwarta, żółtą trepą wybita, z firankami kitajkowemi; tafel szklanych w niej trzy, jedna stłuczona.
Sanie duże, prostej roboty, tył z płótna woskowanego.
Szorów mosiężnych, z lejcami włóczkowemi zielonemi i kantarami, No 6. — Szorów czarnych, starych, No 12, kantarów do nich Nro 10.
Kół starych od wozów, okowanych i szybowanych, No 7. — Item kół okutych, nieszybowanych, No 2.
Osi starych, okowanych, No 2.
Waga okowana No 1.
Wasąg stary, bardzo zły, No 1.
Cekhaus. — Idąc
Skrót tekstu: ZamLaszGęb
Strona: 34
Tytuł:
Opis zamku w Laszkach Murowanych
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Laszki Murowane
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1748
Data wydania (nie wcześniej niż):
1748
Data wydania (nie później niż):
1748
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
w lutni nie podpiszę. . DO PANNY
Obróć łaskawe, panno, ku mnie oczy, Że przy ich świetle lutnią mą nastroję, Te oczy, z których ten wiersz, że się toczy, Bierze swój pochop i rozrywkę swoję; Bez których rady na śliskiej uboczy Miłosnych myśli trudno się ostoję: Te niech mi z czarnych źrenic z śniegiem szczerem Płci twojej dadzą inkaust z papierem.
Twoje oczy są fontanny, gdzie wody Parnaskiej sięga dowcip upragniony; Nad cień laurowy zasklepione wzwody Brwi twoich dają wierszom chłód zaćmiony; I Muzy u nich pewne są gospody, Gdzie Febus z słońcem już mieszka złączony. O, jaka miernym dowcipom wygoda, Gdzie słońce
w lutni nie podpiszę. . DO PANNY
Obróć łaskawe, panno, ku mnie oczy, Że przy ich świetle lutnią mą nastroję, Te oczy, z których ten wiersz, że się toczy, Bierze swój pochop i rozrywkę swoję; Bez których rady na śliskiej uboczy Miłosnych myśli trudno się ostoję: Te niech mi z czarnych źrenic z śniegiem szczerem Płci twojej dadzą inkaust z papierem.
Twoje oczy są fontany, gdzie wody Parnaskiej sięga dowcip upragniony; Nad cień laurowy zasklepione wzwody Brwi twoich dają wierszom chłód zaćmiony; I Muzy u nich pewne są gospody, Gdzie Febus z słońcem już mieszka złączony. O, jaka miernym dowcipom wygoda, Gdzie słońce
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 5
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
I okręt gościnnego króla, który trwałą Wioząc mądrego stał się Ulissesa skałą, I skałę, w której Scylle groźna postać stoi, Której się każdy żeglarz i każdy flis boi; Nabierz także z brzmiącego muru cegły, w który Dzwoniła Scylla, patrząc na Minosa z góry, I kamyków, które się przy sądzie zmieniły
Z czarnych w białe, i których morskie narobiły Nimfy krwawych koralów, nabierz i bursztynu, I łez wylanych od sióstr po Klimeny synu, I diamentu, w który Celmus obrócony, I złota, w które-m ja sam, Jowisz, był zmieniony Dla Akryzowej córy, i zębów, którymi Posiawszy Kadmus rolą, potem się z zbrojnymi
I okręt gościnnego króla, który trwałą Wioząc mądrego stał się Ulissesa skałą, I skałę, w której Scylle groźna postać stoi, Której się każdy żeglarz i każdy flis boi; Nabierz także z brzmiącego muru cegły, w który Dzwoniła Scylla, patrząc na Minosa z góry, I kamyków, które się przy sądzie zmieniły
Z czarnych w białe, i których morskie narobiły Nimfy krwawych koralów, nabierz i bursztynu, I łez wylanych od sióstr po Klimeny synu, I dyjamentu, w który Celmus obrócony, I złota, w które-m ja sam, Jowisz, był zmieniony Dla Akryzowej córy, i zębów, którymi Posiawszy Kadmus rolą, potem się z zbrojnymi
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 133
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
białych włosów chciał przeplewić głowę, Za czym mu cyrulik wyrywał po woli; On cierpi dla gładkości, choć go głowa boli. Ale-ć prędko po godach, jako się rozchodzi Młoda pani, za łeb go, póki włosów, wodzi; Tak z obojej ozdoby głowy obnażony: Z siwych od cyrulika, a z czarnych od żony; I pozbył wszytkich włosów i z głowy, i z brody: Od balwierza jak stary, od żony jak młody. NA ROZTRUCHAN BIAŁY
Białą farbą afektu szczerość przeznaczają, Dlatego upominek ten biało oddają; Przestrzegę jednak szczerze waszmości na potem: Nie naleje nikt, chociaż to okryją złotem. NA UPOMINEK LADA JAKI
białych włosów chciał przeplewić głowę, Za czym mu cyrulik wyrywał po woli; On cierpi dla gładkości, choć go głowa boli. Ale-ć prędko po godach, jako się rozchodzi Młoda pani, za łeb go, póki włosów, wodzi; Tak z obojej ozdoby głowy obnażony: Z siwych od cyrulika, a z czarnych od żony; I pozbył wszytkich włosów i z głowy, i z brody: Od balwierza jak stary, od żony jak młody. NA ROZTRUCHAN BIAŁY
Białą farbą afektu szczerość przeznaczają, Dlatego upominek ten biało oddają; Przestrzegę jednak szczerze waszmości na potem: Nie naleje nikt, chociaż to okryją złotem. NA UPOMINEK LADA JAKI
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 347
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, dwie uszy Dawszy, przy jednej tylko Bóg zostawił duszy. Z tamtych jeżeli jedno stracisz, to pół szkody; Dusze na wieczne wieki nie szukaj nagrody. 462 (D). NA STROJE BIAŁOGŁOWSKIE
Dzisiejszych się białychgłów przypatrując modzie, Gdy przyganiając danej od Boga urodzie, Czarne się bielą, białe na przepych naturze Z czarnych płatków w rozlicznej nastrzygszy figurze Muchy, osy, pająki, bez mała i żaby, Jaszczurki, węże, lepią po gębie: chybaby Czyniły na pamiątkę, że niedługim czasem Okropnej w grobach będą gadziny opasem. Nie mają tej wymówki, bo każda dla ludzi, Siebie widzieć nie mogąc, twarz swoję paskudzi. Kto
, dwie uszy Dawszy, przy jednej tylko Bóg zostawił duszy. Z tamtych jeżeli jedno stracisz, to pół szkody; Dusze na wieczne wieki nie szukaj nagrody. 462 (D). NA STROJE BIAŁOGŁOWSKIE
Dzisiejszych się białychgłów przypatrując modzie, Gdy przyganiając danej od Boga urodzie, Czarne się bielą, białe na przepych naturze Z czarnych płatków w rozlicznej nastrzygszy figurze Muchy, osy, pająki, bez mała i żaby, Jaszczurki, węże, lepią po gębie: chybaby Czyniły na pamiątkę, że niedługim czasem Okropnej w grobach będą gadziny opasem. Nie mają tej wymówki, bo każda dla ludzi, Siebie widzieć nie mogąc, twarz swoję paskudzi. Kto
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 388
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. PARAENESIS.
PIsze Suetonius/ iż Gajusz Julius Cesarz/ aby czasu swego umknął przed Egipczykami/ którzy nań następowali/ podle brzegu Afrykańskiego/ nie daleko od Aleksandrii/ rzucił się w morze/ do swoich popłynął lewą ręką/ prawą księge trzymając/ w zembach płaszcz niosąc. Na brzegu życia tego wiele nas Juliuszów/ czarnych onych Egipcianów przesladuje/ wiele swoichże przyjaciół męczy/ jako o tym Paweł święty prawi: Biada od obcych/ lżejsza jednak wedłe królującego Proroka: Abowiem bymi był złorzeczył nieprzyjaciel mój/ wżdy bych był wytrwał/ i by był ten który mię nienawidział/ przeciwko mnie wielkie rzeczy mówił/ snadź bych się był skrył
. PARAENESIS.
PIsze Suetonius/ iż Gaius Iulius Caesarz/ áby czásu swego vmknął przed AEgipczykámi/ ktorzy nań nástępowáli/ podle brzegu Afrikáńskiego/ nie dáleko od Alexándriey/ rzucił się w morze/ do swoich popłynął lewą ręką/ práwą xięge trzymáiąc/ w zembách płaszcz niosąc. Ná brzegu żyćia tego wiele nas Iuliuszow/ czarnych onych AEgipciánow przesláduie/ wiele swoichże przyiacioł męczy/ iáko o tym Páweł święty práwi: Biádá od obcych/ lżeysza iednák wedłe kroluiącego Proroka: Abowiem bymi był złorzeczył nieprzyiaciel moy/ wżdy bych był wytrwał/ y by był ten ktory mię nienawidźiał/ przećiwko mnie wielkie rzeczy mowił/ snádź bych się był skrył
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 105.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
z prawej strony, Na którem w modrem polu ma stołek stłuczony.
LXXXII.
Jeśli chcesz liczbę wiedzieć tych, co konno jadą, Czterdzieści dwa tysiąca nieomylnie kładą; Tych zasię, którzy pieszo do boju wstępują, Tyle dwoje i pod sto tysięcy rachują. Patrz na cztery chorągwie: żółtą i zieloną, Czerwoną i z czarnych stref a z modrych złożoną; Gofred, Enryk, Odoard i Ermant pod niemi Następują za jazdą z pułkami pieszemi.
LXXXIII.
Pierwszy na Bokingamie jest książę, a drugi Powiat sarysberyski ma pod sobą długi, Krosberskie trzyma grabstwo Odoard bogaty, Kraj burgeński ma Ermant już podeszły w laty. To są wszytko Anglicy, którzy
z prawej strony, Na którem w modrem polu ma stołek stłuczony.
LXXXII.
Jeśli chcesz liczbę wiedzieć tych, co konno jadą, Czterdzieści dwa tysiąca nieomylnie kładą; Tych zasię, którzy pieszo do boju wstępują, Tyle dwoje i pod sto tysięcy rachują. Patrz na cztery chorągwie: żółtą i zieloną, Czerwoną i z czarnych stref a z modrych złożoną; Goffred, Enryk, Odoard i Ermant pod niemi Następują za jazdą z pułkami pieszemi.
LXXXIII.
Pierwszy na Bokingamie jest książę, a drugi Powiat sarysberyski ma pod sobą długi, Krosberskie trzyma grabstwo Odoard bogaty, Kraj burgeński ma Ermant już podeszły w laty. To są wszytko Anglicy, którzy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 217
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, które na tym miejscu głębokie jest na 60 sążni, co dzień bardziej a bardziej mętne stawszy się, i różnemi od kruszców, osobliwie od siarki kolorami zasarbowawszy się, zagrzało się, wrzało, i wyrzucało kurzawy smrodliwe, które obywatelom wyspy Santoryn głowę zawracały. 16 Lipca przy zachodzie słońca ukazało się 17 albo 18 skał czarnych, wprzód od siebie oddzielonych, które jednak potym złączyły się z wyspą nową.
18 Lipca dym gęsty, mruczenia podziemne. 19 ogień slaby na przodku, ale ustawicznie pomnażający się. Na końcu Lipca ogień nakształt kopii na powietrzu od wschodu ku zachodowi leciał. Przy końcu Sierpnia mruczenia podziemne częstsze, i straszliwsze słyszeć się
, ktore na tym mieyscu głębokie iest na 60 sążni, co dzień bardziey á bardziey mętne stawszy się, y rożnemi od kruszczow, osobliwie od siarki kolorami zasarbowawszy się, zagrzało się, wrzało, y wyrzucało kurzawy smrodliwe, ktore obywatelom wyspy Santorin głowę zawracały. 16 Lipca przy zachodzie słońca ukazało się 17 albo 18 skał czarnych, wprzod od siebie oddzielonych, ktore iednak potym złączyły się z wyspą nową.
18 Lipca dym gęsty, mruczenia podziemne. 19 ogień slaby na przodku, ale ustawicznie pomnażaiący się. Na końcu Lipca ogień nakształt kopii na powietrzu od wschodu ku zachodowi leciał. Przy końcu Sierpnia mruczenia podziemne częstsze, y straszliwsze słyszeć się
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 162
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
reperkusją biorąc, dwie barzo piękne tęcze, za zamknieniem wody zaraz i tęcze giną. Na tej sadzawce łabędzie pływające faciunt decorem.
W tymże ogrodzie są różne mieszkania, kędy niezwyczajne asservatur animalia et aves. Imprimis jakieś dziwne ptastwo różnych kolorów, na kształt cietrzewi wielkością i proporcją. Potym strusiów osim srogiej wielkości, czterech czarnych, a czterech szarych. Te, co czarne, szyje ponieważ gołe i nogi z kulszami gołe mają czerwone, i wszytkie mięso; te zaś co są szare, te mają białe jako szyje tak też i mięso, albo raczej
skórę; bułkę chleba razem połknie, lubo mają szyje długie jako żórawie. Bażanty białe,
reperkusją biorąc, dwie barzo piękne tęcze, za zamknieniem wody zaraz i tęcze giną. Na tej sadzawce łabędzie pływające faciunt decorem.
W tymże ogrodzie są różne mieszkania, kędy niezwyczajne asservatur animalia et aves. Imprimis jakieś dziwne ptastwo różnych kolorów, na kształt cietrzewi wielkością i proporcją. Potym strusiów osim srogiej wielkości, czterech czarnych, a czterech szarych. Te, co czarne, szyje ponieważ gołe i nogi z kulszami gołe mają czerwone, i wszytkie mięso; te zaś co są szare, te mają białe jako szyje tak też i mięso, albo raczej
skórę; bułkę chleba razem połknie, lubo mają szyje długie jako żórawie. Bażanty białe,
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 256
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
co nad nią ulżył swej srogości. Na to zaś, co mię pytasz, czy też przepuszczają zacnym świata osobom, zaż nie powiadają: gdy kto barzij u świata będzie wywyszony, jeśli zły – ciężej padnie i będzie dręczony? Patrz, jaki tego koniec!
Kiedy takie nowiny Dusza powiedziała, oto się para czartów czarnych ukazała, których piekielną sprosność wszyscy by pisarze opisać i wyrazić nie mogli malarze: ostre żelazne ości w pazurach trzymając, z ust swych siarczysty ogień z dymem wypuszczając, zęby swe jako haki straszne wydawają, z ich nozdrzy jadowite żmije wypadają; oczy ich jakby panwie ogniem pałające, a z uszu zaś otwartych trucizny ciekące;
co nad nią ulżył swej srogości. Na to zaś, co mię pytasz, czy też przepuszczają zacnym świata osobom, zaż nie powiadają: gdy kto barzij u świata będzie wywyszony, jeśli zły – ciężej padnie i będzie dręczony? Patrz, jaki tego koniec!
Kiedy takie nowiny Dusza powiedziała, oto się para czartów czarnych ukazała, których piekielną sprosność wszyscy by pisarze opisać i wyrazić nie mogli malarze: ostre żelazne ości w pazurach trzymając, z ust swych siarczysty ogień z dymem wypuszczając, zęby swe jako haki straszne wydawają, z ich nozdrzy jadowite żmije wypadają; oczy ich jakby panwie ogniem pałające, a z uszu zaś otwartych trucizny ciekące;
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 43
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004