już pięćdziesiąty szósty rok wieku. Wesoły, ludzki, przyjacielski, wszystkim miły, w każdym towarzystwie pożądany. Słudzy przy tak dobrym Panu szczęśliwi. Podstarościowie bez Pańskiej krzywdy bogacą się, porządek w domu wyborny, interesa dobrze ułożone, poddani szczęśliwi, kiedy którego z sąsiadów swoich nawiedza, nie tylko gospodarstwo, ale dzieci i czeladź przeciw niemu wybiegają, on ze wszystkiemi mile rozmawia, z czeladzi każdego po imieniu wita i nim do pokojów przyjdzie, w sieni i na schodach poufale z niemi rozmawia. Jest sędzią Prowincyj Worcester, i dał dowód biegłości w swoim gatunku gdy dość zawiłe prawo o polowaniu z ukontentowaniem wszystkich wytłumaczył. Drugi z towarzystwa naszego jest
iuż pięćdziesiąty szosty rok wieku. Wesoły, ludzki, przyiacielski, wszystkim miły, w każdym towarzystwie pożądany. Słudzy przy tak dobrym Panu szczęśliwi. Podstarościowie bez Pańskiey krzywdy bogacą się, porządek w domu wyborny, interesa dobrze ułożone, poddani szczęśliwi, kiedy ktorego z sąsiadow swoich nawiedza, nie tylko gospodarstwo, ale dzieci y czeladź przeciw niemu wybiegaią, on ze wszystkiemi mile rozmawia, z czeladzi każdego po imieniu wita y nim do pokoiow przyidzie, w sieni y na schodach poufale z niemi rozmawia. Jest sędzią Prowincyi Worcester, y dał dowod biegłości w swoim gatunku gdy dość zawiłe prawo o polowaniu z ukontentowaniem wszystkich wytłumaczył. Drugi z towarzystwa naszego iest
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 17
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
zasługi, niżeli zdatność teraźniejszą, z wielką jednak wygodą w budzie swojej konserwowany jest; na stajni kilka wysłużonych szłapaków do pracy nie zdatni, karmieni zaś obficie, ledwo już od starości na nogach trzymać się mogą.
Miło mi wspomnieć na to, com widział, gdyśmy przyjechawszy, z karety wysiadali, rojem wysypana czeladź, cisnęła się od Pana swego, znać było radość powszechną wytryskającą z ich oczu; Niektórzy staruszkowie nie mogąc znieść zbytku pociechy, w kącieGdy płakali. On zaś wejrzeniem dobroci pełnym nasycał ich pragnienia; pytał się w szczególności każdego o ich zdrowie, powodzenie; i gdy mu opowiedali stan domu i gospodarstwa całej majętności; każdy
zasługi, niżeli zdatność teraźnieyszą, z wielką iednak wygodą w budzie swoiey konserwowany iest; na stayni kilka wysłużonych szłapakow do pracy nie zdatni, karmieni zaś obficie, ledwo iuż od starości na nogach trzymać się mogą.
Miło mi wspomnieć na to, com widział, gdyśmy przyiechawszy, z karety wysiadali, roiem wysypana czeladź, cisnęła się od Pana swego, znać było radość powszechną wytryskaiącą z ich oczu; Niektorzy staruszkowie nie mogąc znieść zbytku pociechy, w kącieGdy płakali. On zaś weyrzeniem dobroci pełnym nasycał ich pragnienia; pytał się w szczegulności każdego o ich zdrowie, powodzenie; y gdy mu opowiedali stan domu y gospodarstwa całey maiętności; każdy
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 94
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
domu i gospodarstwa całej majętności; każdy mu potym czynił relacją o własnych zabawach, przypadkach, tym otworzyściej, ile że widzieli po jego twarzy, iż go równie jak i ich obchodziło to wszystko, o czym mu powiadali. Sposób tak łagodnego postępowania bez podłego jednak pospolitowania się, tak ujął za serce wszystką szczęśliwego domu tego czeladź, iż kiedy z którego czasem zażartuje, wszyscy się cieszą, ten zaś najbardziej, który był przyczyną żartu. Gdy mu się czasem zdarzy kaszlnąć, lub jakimkolwiek sposobem okazać powierzchowne starości przywary, z oczu wszystkich można wyczytać nadzwyczajną niespokojność i konsternacją.
Gdyśmy dnia wczorajszego byli na przechadzce, zaczął dyskurs o swoim Plebanie.
domu y gospodarstwa całey maiętności; każdy mu potym czynił relacyą o własnych zabawach, przypadkach, tym otworzyściey, ile że widzieli po iego twarzy, iż go rownie iak y ich obchodziło to wszystko, o czym mu powiadali. Sposob tak łagodnego postępowania bez podłego iednak pospolitowania się, tak uiął za serce wszystką szczęśliwego domu tego czeladź, iż kiedy z ktorego czasem zażartuie, wszyscy się cieszą, ten zaś naybardziey, ktory był przyczyną żartu. Gdy mu się czasem zdarzy kaszlnąć, lub iakimkolwiek sposobem okazać powierzchowne starości przywary, z oczu wszystkich można wyczytać nadzwyczayną niespokoyność y konsternacyą.
Gdyśmy dnia wczorayszego byli na przechadzce, zaczął dyskurs o swoim Plebanie.
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 95
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
, jako może w tym wymówić, kiedy nie tyle, ileby potrzeba, uczynić WKM. będziesz raczył, tak zaś w tym, gdzie nic nie baczę, z którejby miary wymówić mogła. List WKMci do pp. burgrabiów niewiele tu sprawił, gdyż ich tam przy dworze WKMci więcej mieszka, a też czeladź ich raczej do doglądania na murach, aniżeli do obrony należy. Czekam tedy dalszej a gruntownej informacjej od WKMci, sam siebie i z służbami memi etc.
Z Skawiny 28 Februarii 1606.
Przystąpiło i to, że ja chcąc IKM. na to wyciągnąć, aby się był z temi rzeczami odemnie eksprobrowanymi odkryć, a
, jako może w tym wymówić, kiedy nie tyle, ileby potrzeba, uczynić WKM. będziesz raczył, tak zaś w tym, gdzie nic nie baczę, z którejby miary wymówić mogła. List WKMci do pp. burgrabiów niewiele tu sprawił, gdyż ich tam przy dworze WKMci więcej mieszka, a też czeladź ich raczej do doglądania na murach, aniżeli do obrony należy. Czekam tedy dalszej a gruntownej informacyej od WKMci, sam siebie i z służbami memi etc.
Z Skawiny 28 Februarii 1606.
Przystąpiło i to, że ja chcąc JKM. na to wyciągnąć, aby się był z temi rzeczami odemnie eksprobrowanymi odkryć, a
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 286
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
, jednym połknąłem michałkiem. Upuściwszy nóż z garści, pojrzy na mnie krzywo, Że tymże haustem wino, którym piję piwo. Więc że drugiego czekać na mnie było długo, Dziękuję za on obiad, obiecuję mu go Odwdzięczyć; prowadzi mnie na ostatnie wschody. Zbieram nogi co prędzej do swojej gospody;
Już czeladź po obiedzie: „Złodzieje, czemuście Zjedli?” „Jeszcze została słonina w kapuście, Jest i bigos cielęcy.” A ja krzyknę głosem: „Dawaj po włoskiej uczcie kapustę z bigosem!” Walę łyżką oboje; toż wysławszy boki, Wypiwszy garniec wina, przysięgę, że póki Włoszy w Krakowie i
, jednym połknąłem michałkiem. Upuściwszy nóż z garści, pojźry na mnie krzywo, Że tymże haustem wino, którym piję piwo. Więc że drugiego czekać na mnie było długo, Dziękuję za on obiad, obiecuję mu go Odwdzięczyć; prowadzi mnie na ostatnie wschody. Zbieram nogi co prędzej do swojej gospody;
Już czeladź po obiedzie: „Złodzieje, czemuście Zjedli?” „Jeszcze została słonina w kapuście, Jest i bigos cielęcy.” A ja krzyknę głosem: „Dawaj po włoskiej uczcie kapustę z bigosem!” Walę łyżką oboje; toż wysławszy boki, Wypiwszy garniec wina, przysięgę, że poki Włoszy w Krakowie i
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 35
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Słucha, jeśli się ruszy nocny ptak na dachu; Wolałby na straconym stać kędy szylwachu. Nie widać obiecanej z panną młodą ciotki; Ale ta, odstawiwszy na igrzysko wschodki, Nie mając weścia, nie chce szturmem brać fortece; Ten też, żeby mu darmo nie gorzały świece, Że już chłopcy spać poszli i czeladź się kładzie, Chce którego zawołać, nie myśląc o zdradzie; Aż skoro z najwyższego stopnia na łeb zmierzy, Żeby miał być skrzydlaty Kupido, nie wierzy. Księdza woła, wielką mdłość czując koło serca; Gdy mu ten przenosiny do nieba z kobierca Smakuje, a pan młody: Bale to na nice, Wszak przed
Słucha, jeśli się ruszy nocny ptak na dachu; Wolałby na straconym stać kędy szylwachu. Nie widać obiecanej z panną młodą ciotki; Ale ta, odstawiwszy na igrzysko wschodki, Nie mając weścia, nie chce szturmem brać fortece; Ten też, żeby mu darmo nie gorzały świece, Że już chłopcy spać poszli i czeladź się kładzie, Chce którego zawołać, nie myśląc o zdradzie; Aż skoro z najwyższego stopnia na łeb zmierzy, Żeby miał być skrzydlaty Kupido, nie wierzy. Księdza woła, wielką mdłość czując koło serca; Gdy mu ten przenosiny do nieba z kobierca Smakuje, a pan młody: Bale to na nice, Wszak przed
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 58
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ręku. Nie mogę się rozgarnąć, już trudno uciekać, On na koniu, ja pieszo, niebezpieczno czekać, Więc stoję w obu ręku trzymając kosturek, Aż on, przypadszy do mnie, ukazuje kurek: „Proszę o sprawiedliwość, Mości panie, że tu Wykręcono mi w stajni krzemień z pistoletu.” Skoro się czeladź zbieży, trzebać by mu tu dać Łacinę, myślę sobie, ale może udać, Włóczący się po dworach szlacheckich, inaczej: Daj, chłopcze, garść krzemieni z mego worka raczej. 417. DO STARCA
Upłynął żywot, dziadu, nie czekaj choroby, Póki jeszcze tchniesz, śmierci upatruj ozdoby. Dobrześ żył?
ręku. Nie mogę się rozgarnąć, już trudno uciekać, On na koniu, ja pieszo, niebezpieczno czekać, Więc stoję w obu ręku trzymając kosturek, Aż on, przypadszy do mnie, ukazuje kurek: „Proszę o sprawiedliwość, Mości panie, że tu Wykręcono mi w stajni krzemień z pistoletu.” Skoro się czeladź zbieży, trzebać by mu tu dać Łacinę, myślę sobie, ale może udać, Włóczący się po dworach szlacheckich, inaczej: Daj, chłopcze, garść krzemieni z mego worka raczej. 417. DO STARCA
Upłynął żywot, dziadu, nie czekaj choroby, Póki jeszcze tchniesz, śmierci upatruj ozdoby. Dobrześ żył?
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 181
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Moskwicina Chciał ściąć Morsztyna.
Do Rogulskiego Moskwicin z łysiną Skoczywszy trafił w żebra rohatyną, I by nie pancerz, byłby do żywota Otworzył wrota.
Szczawny cnotliwy, ustał bachmat, a ty Uchodź, Szlichtinku, postrzelon wilczaty.
I twój pleśniwy bez mal nieustanie, Zacny Hermanie.
Lecz nie tylko my, i czeladź ćwiczona Rwie się przykładem panów zajuszona I co wypali, to znowu nabija, Jak rajtaria.
W tych tam największa uczyniona dziura, Kiedy wojsk całych nieprzejrzana chmura, Nas ogarnąwszy cały ich zajęła Szereg wycięła.
Sto i pięćdziesiąt nas się popisało, A pięć czterdzieści tylko się zostało. Żaden nie umarł ani żaden zwinął, Lecz
Moskwicina Chciał ściąć Morstyna.
Do Rogulskiego Moskwicin z łysiną Skoczywszy trafił w żebra rohatyną, I by nie pancerz, byłby do żywota Otworzył wrota.
Szczawny cnotliwy, ustał bachmat, a ty Uchodź, Szlichtinku, postrzelon wilczaty.
I twoj pleśniwy bez mal nieustanie, Zacny Hermanie.
Lecz nie tylko my, i czeladź ćwiczona Rwie się przykładem panow zajuszona I co wypali, to znowu nabija, Jak rajtaria.
W tych tam największa uczyniona dziura, Kiedy wojsk całych nieprzejrzana chmura, Nas ogarnąwszy cały ich zajęła Szereg wycięła.
Sto i pięćdziesiąt nas się popisało, A pięć czterdzieści tylko się zostało. Żaden nie umarł ani żaden zwinął, Lecz
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 361
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ości. Sąsiedztwo takie, gdy się wychylicie Za prog z chałupy, zaraz usłyszycie, Czegoście pono nigdy nie słyszały, Lubo i w domu wczas i pokoj mały. Dzieci gwałt nagich, brzuchy jako lutnie, Wszytkoby jadły a płaczą okrutnie. Jedno się stłucze a drugie oparzy, Wrzask, krzyk, a czeladź ustawnie się swarzy. Druga zaś państwo okradszy uciecze, Tak się za jedną druga bieda wlecze. Aż pan małżonek: a jamci szalony! Zachciało mi się w takie czasy żony. At kiedy człowiek biedy sobie szuka, Lepiej było gdzie służyć za hajduka I krwawie robić na tę sztukę chleba A mniej by było jednemu potrzeba
ości. Sąsiedztwo takie, gdy się wychylicie Za prog z chałupy, zaraz usłyszycie, Czegoście pono nigdy nie słyszały, Lubo i w domu wczas i pokoj mały. Dzieci gwałt nagich, brzuchy jako lutnie, Wszytkoby jadły a płaczą okrutnie. Jedno się stłucze a drugie oparzy, Wrzask, krzyk, a czeladź ustawnie się swarzy. Druga zaś państwo okradszy uciecze, Tak się za jedną druga bieda wlecze. Aż pan małżonek: a jamci szalony! Zachciało mi się w takie czasy żony. At kiedy człowiek biedy sobie szuka, Lepiej było gdzie służyć za hajduka I krwawie robić na tę sztukę chleba A mniej by było jednemu potrzeba
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 457
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Wenery, którą obrazili, Oboje się grzywami lwimi najeżyli.
Przy tej tedy obronie i przy takiej straży Nic się złego do grobu zbliżyć nie poważy; Ani Likaon, który ciał ludzkich jest chciwy, Chociaż go o nie wilczy włos otoczył siwy; Ani którą w łasicę zmieniła Lucyna Za kłamliwą przysługę Galantis dziewczyna; Ni Ulissowa czeladź, którą Cyrce, w winie Czarami opoiwszy, obróciła w świnie; Ani syn Agenorów z żoną Hermijoną Wężowym żądłem straszni; ni te, co z Gorgoną Węże na tarczy nosił Perseusz, ni one, Które piaski zrodziły, jejże krwią skropione; Ni chłopiec, który kiedy przygania Cererze Zgłodniałej, krzeczka na się postać
Wenery, którą obrazili, Oboje się grzywami lwimi najeżyli.
Przy tej tedy obronie i przy takiej straży Nic się złego do grobu zbliżyć nie poważy; Ani Likaon, który ciał ludzkich jest chciwy, Chociaż go o nie wilczy włos otoczył siwy; Ani którą w łasicę zmieniła Lucyna Za kłamliwą przysługę Galantis dziewczyna; Ni Ulissowa czeladź, którą Cyrce, w winie Czarami opoiwszy, obróciła w świnie; Ani syn Agenorów z żoną Hermijoną Wężowym żądłem straszni; ni te, co z Gorgoną Węże na tarczy nosił Perseusz, ni one, Które piaski zrodziły, jejże krwią skropione; Ni chłopiec, który kiedy przygania Cererze Zgłodniałej, krzeczka na się postać
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 139
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971