rok o jednym gnarować się wozie? Ten miasto brogu, ten jest u żołnierza Miasto szpiklerza.
To prawda, że też choć się nic nie siało, Jakom już wspomniał, przecię się młacało I z sąsieków się bierało, ach Panie! Nie karz nas za nie.
Bywało i to, że się domyślała Sama czeladka i często wadzała Karpie z rogami lub tłuste sikory Z cudzej obory.
Ale do roli wracam się od wojny, Czy nie lepiej że żywot wieść spokojny? Nie lepszaż dola drugiego pasterza, Niźli rycerza?
Niech każdy przyzna, czy nie droższe złota Wszytkie godziny takiego żywota? Gdy pańskie dwory, wysokie kominy, Ich
rok o jednym gnarować się wozie? Ten miasto brogu, ten jest u żołnierza Miasto szpiklerza.
To prawda, że też choć się nic nie siało, Jakom już wspomniał, przecię się młacało I z sąsiekow się bierało, ach Panie! Nie karz nas za nie.
Bywało i to, że się domyślała Sama czeladka i często wadzała Karpie z rogami lub tłuste sikory Z cudzej obory.
Ale do roli wracam się od wojny, Czy nie lepiej że żywot wieść spokojny? Nie lepszaż dola drugiego pasterza, Niźli rycerza?
Niech każdy przyzna, czy nie droższe złota Wszytkie godziny takiego żywota? Gdy pańskie dwory, wysokie kominy, Ich
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 347
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ławą, a przy cudzej żenie Dźwigasz wrzeciono i zwijasz osnowy Herkules nowy.
Choć kędykolwiek muzyka krzyknęła, Choć piękna para wprzody się wymknęła, Choć za nią orszak zaczyna wesoło Taneczne koło,
Ty barziej wina, miłością spojony Wzrok w pięknym ciele trzymasz utopiony A cicho puszczasz w ucho ulubione Słówka pieszczone.
Wtym zacny brodus, czeladka życzliwa, Panny służbiste i baba złośliwa, Wszyscy zasnęli a ty w cudzym domu Masz dosyć rumu.
Patrzajmyż teraz tego czatownika, Jak do cudzego zsyła alkierzyka Częste podjazdy, sam za drzwiami w boku Tuż stoi w kroku.
Straże po wschodach wszędzie rozstawione, Podsłuchy wkoło domu postawione; Stoi i wierny Andrasz na odwodzie
ławą, a przy cudzej żenie Dźwigasz wrzeciono i zwijasz osnowy Herkules nowy.
Choć kędykolwiek muzyka krzyknęła, Choć piękna para wprzody się wymknęła, Choć za nią orszak zaczyna wesoło Taneczne koło,
Ty barziej wina, miłością spojony Wzrok w pięknym ciele trzymasz utopiony A cicho puszczasz w ucho ulubione Słowka pieszczone.
Wtym zacny brodus, czeladka życzliwa, Panny służbiste i baba złośliwa, Wszyscy zasnęli a ty w cudzym domu Masz dosyć rumu.
Patrzajmyż teraz tego czatownika, Jak do cudzego zsyła alkierzyka Częste podjazdy, sam za drzwiami w boku Tuż stoi w kroku.
Straże po wschodach wszędzie rozstawione, Podsłuchy wkoło domu postawione; Stoi i wierny Andrasz na odwodzie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 356
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
powodzi. Już pono niejednę liczy Godzinę stan rzemieślniczy.
Jeszcze przed zajęciem zarze Ożywają się kotlarze.
Już też i oracz wesoły Zaprzągszy robocze woły
Ranym świtem obudzony Jedzie na żyzne zagony, Które więc lemieszem porze Od ranej do późnej zorze.
W domu zaś lub w żarnach miele, Lubo siadszy u kądziele, Prostą pieśnią pracowita Czeladka świtanie wita.
Albo też gdy wznidzie słonie, Ciągnie sierpem po zagonie. Już i pasterz nieuśpiony Lubo na bujne zagony,
Lubo między gęste bory Pędzi bydełko z obory, Które mu się o tym czasie Najlepiej z rosą napasie.
Już i myśliwy w tej chwili, Gdy mu tylko ptak zakwili, Do zwykłej uciechy wstaje
powodzi. Już pono niejednę liczy Godzinę stan rzemieśniczy.
Jeszcze przed zajęciem zarze Ożywają się kotlarze.
Już też i oracz wesoły Zaprzągszy robocze woły
Ranym świtem obudzony Jedzie na żyzne zagony, Ktore więc lemieszem porze Od ranej do poźnej zorze.
W domu zaś lub w żarnach miele, Lubo siadszy u kądziele, Prostą pieśnią pracowita Czeladka świtanie wita.
Albo też gdy wznidzie słonie, Ciągnie sierpem po zagonie. Już i pasterz nieuśpiony Lubo na bujne zagony,
Lubo między gęste bory Pędzi bydełko z obory, Ktore mu się o tym czasie Najlepiej z rosą napasie.
Już i myśliwy w tej chwili, Gdy mu tylko ptak zakwili, Do zwykłej uciechy wstaje
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 378
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
na zdradę, jechali przez Syryją, to się tam upodobała wdowa, i dał jej Asyryiczyk rękę, a wszystko na zdradę, aż gdy przyszło do obozu, jaki taki Asyryiczyk bez ręki, bo tam została, gdzie ją dali. Pan Bóg karze wojska, i znosi żołnierze dla nieczystości. 18. Owi pacholikowie, Czeladka, a mówię o złych, co ich to insza wer- syja, albo tłumaczenie nazywa oprawcami, boć dobrych niech Pan Bóg błogosławi, i da im serce na nieprzyjaciela, i ci też źli nie naleźli rąk swoich. Non invenerunt manus suas. pytali się gdzie moja ręka, czy niewidziałeś jej tam,
ná zdrádę, iecháli przez Syryią, to się tám upodobałá wdowá, i dał iey Asyryiczyk rękę, á wszystko ná zdradę, aż gdy przyszło do obozu, iáki taki Asyryiczyk bez ręki, bo tám zostałá, gdźie ią dali. Pan Bog karze woyská, i znośi zołnierze dla nieczystośći. 18. Owi pácholikowie, Czeladká, á mowię o złych, co ich to insza wer- syia, álbo tłumáczęnie názywa oprawcámi, boć dobrych niech Pan Bog błogosłáwi, i da im serce ná nieprzyiaćiela, i ći też zli nie náleźli rąk swoich. Non invenerunt manus suas. pytáli się gdźie moiá ręka, czy niewidźiałeś iey tám,
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 78
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
z wojskiem Sapieżynym poszli: w dzień w Niebowzięcia naświętszej Panny/ zeszlismy się do kościoła wszyscy/ gdzie ksiądź Wojciech Bernardyn mając kazanie/ powiedział: Niefrasujcie się/ upewniam was w tym/ iż dnia dzisiejszego ta naświętsza Panna nas wszytkich w tym frasunku pocieszy. Tego domawia: a w tym znać dadzą/ że nasza czeladka do nas resolute przez Moskwę rzekę z żywnością idzie. A my też z chorągwiami w białymur wypadli/ z Moskwą się bić i wręcz i strzelbą: trwała bitwa przed południem aże ku wieczorowi. Pobłogosławił Pan Bóg żeśmy odjęli Moskwie połowicę białychmurów/ i basztę jednę z Moskwą spalili/ w której się było zaparło 150 człowieka
z woyskiem Sápieżynym poszli: w dźień w Niebowźięćia naświętszey Pánny/ zeszlismy sie do kośćiołá wszyscy/ gdźie kśiądź Woyćiech Bernárdyn máiąc kazánie/ powiedźiał: Niefrásuyćie sie/ vpewniam was w tym/ iż dniá dźiśieyszego tá naświętsza Pánná nas wszytkich w tym frásunku poćieszy. Tego domawia: á w tym znáć dádzą/ że nászá czeladká do nas resolute przez Moskwę rzekę z żywnośćią idźie. A my też z chorągwiámi w biáłymur wypádli/ z Moskwą sie bić y wręcz y strzelbą: trwałá bitwá przed południem aże ku wieczorowi. Pobłogosłáwił Pan Bog żesmy odięli Moskwie połowicę biáłychmurow/ y básztę iednę z Moskwą spalili/ w ktorey sie było zápárło 150 człowieká
Skrót tekstu: PasŻoł
Strona: Biiij
Tytuł:
Pasja żołnierzów obojga narodów
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
migi znosiła, porozumiewała i schadzała; upatrywała, kiedy pani ochmistrzyni z winem dzbanuszek albo flaszkę z gorzałką stawiała; widywała, kiedy panna z fraucymeru dni i nocy z mężczyznami jak kokosz na jajcach wysiadywała, gziła się i pajęczynę po kątach omiatała. Zaglądała przez szpary, przez parkany, kiedy się stado albo swawolna stanowiła czeladka, aż też i sama na ponęty owe dała się sromotnej okazji na wędę, cnoty i wstydu pozbyła albo sama siebie w kradzież lada nierównej osobie pozwoliła. Nie stąd, nie tak i nie tędy, miłe panie matki, do doskonałości życia i pociechy swojej prowadzić macie młodziuchne córeczek lata. Ma z siebie dosyć pochopu do
migi znosiła, porozumiewała i schadzała; upatrywała, kiedy pani ochmistrzyni z winem dzbanuszek albo flaszkę z gorzałką stawiała; widywała, kiedy panna z fraucymeru dni i nocy z mężczyznami jak kokosz na jajcach wysiadywała, gziła się i pajęczynę po kątach omiatała. Zaglądała przez szpary, przez parkany, kiedy się stado albo swawolna stanowiła czeladka, aż też i sama na ponęty owe dała się sromotnej okazyjej na wędę, cnoty i wstydu pozbyła albo sama siebie w kradzież lada nierównej osobie pozwoliła. Nie stąd, nie tak i nie tędy, miłe panie matki, do doskonałości życia i pociechy swojej prowadzić macie młodziuchne córeczek lata. Ma z siebie dosyć pochopu do
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 213
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
rządowi domowemu dopomagających i tam dalej. Po co, pytam się, te rozwody i ustronia nocne, które tylko samej zdradzie i kradzieży należą. O przemierzła stanu w straszliwej obecności Boskiej poprzysiężonego obłudo! Cóż ci po tych sztukach i szelmowskich stratagematach, kiedy przezorność święta pełnym okiem na nie pogląda, sąsiedzi przez ohydę szpiegują, czeladka i własne dziateczki z ciężkim pogorszeniem zapatrują się, a i sama wspólna nieprawość wasza przez szpary patrzy bez zelozji i poprawy sumnienia. Tedy jałowica przemierzła lubieżnym fortelem pod łóżko zasadzona albo gach za piecem jako pies warujący i wylęgający, albo pohany Janusz, wygodzie kumina przysposobiony, w nieochędożnym garniturze i parkocie mogą przeładować ordynaryjny gust
rządowi domowemu dopomagających i tam dalej. Po co, pytam się, te rozwody i ustronia nocne, które tylko samej zdradzie i kradzieży należą. O przemierzła stanu w straszliwej obecności Boskiej poprzysiężonego obłudo! Cóż ci po tych sztukach i szelmowskich stratagematach, kiedy przezorność święta pełnym okiem na nie pogląda, sąsiedzi przez ohydę szpiegują, czeladka i własne dziateczki z ciężkim pogorszeniem zapatrują się, a i sama wspólna nieprawość wasza przez szpary patrzy bez zelozyi i poprawy sumnienia. Tedy jałowica przemierzła lubieżnym fortelem pod łóżko zasadzona albo gach za piecem jako pies warujący i wylęgający, albo pohany Janusz, wygodzie kumina przysposobiony, w nieochędożnym garniturze i parkocie mogą przeładować ordynaryjny gust
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 262
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
będzie zgodny. Swego czasu powinien orać, siać, żąć, kosić; w czym jeśli nie wielki praktyk, starych się radzić powinien gospodarzów, którzy dobrze gospodarując, mają się nie zle. Vide Folwark, Ekonom, Komisarz, wiele się tam pokaże dla PP. Administratorów lekcyj.
Pasieka wielka podpora gospodarza: dobra to czeladka pszczoły, które na cię robią bez płaty. Suchedni, barwy, i twego nie po- O Ekonomice, mianowicie o Pasiece.
trzebują wiktu, owszem ciebie okryją, wyżywią. Ale i koło nich chodzię ars non postrema nie pospolity sekret znać się natych muchach. Rzecz ordynaryjna bąki strzelać młodym, a koło pszczołek starym
będzie zgodny. Swego czasu powinien orać, siać, żąć, kosić; w czym iezli nie wielki praktyk, starych się radzić powinien gospodarzow, ktorzy dobrze gospodaruiąc, maią się nie zle. Vide Folwark, Ekonom, Kommissarz, wiele się tam pokaże dla PP. Administratorow lekcyi.
Pasieká wielka podpora gospodarza: dobra to czeladka pszczoły, ktore na cię robią bez płaty. Suchedni, barwy, y twego nie po- O Ekonomice, mianowicie o Pasiece.
trzebuią wiktu, owszem ciebie okryią, wyżywią. Ale y koło nich chodzię ars non postrema nie pospolity sekret znać się natych muchach. Rzecz ordynaryina bąki strzelać młodym, á koło pszczołek starym
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 448
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
wracaj mi się zdrowa! Dziewka I ty bądź łaskaw! Tu ich koniec wzięła mowa. Ona za bydłem poszła, a Dafnis przy chęci Został nieborak, jako gdy kto od pamięci Odejdzie, wszystek zmilknie, stoi jako wryty, Zastrzał mając na sercu miłości niezbyty. Potym poszedł do koszar, a już bydło była Pilna czeladka wszystko na noc wydoiła. SIELANKA DZIEWIĄTA KIERMASZ
Tyrsis, Menalka Tyrsis To z kiermaszu, Menalka? Menalka Z kiermaszu mój bracie. Aza nie znać? Tyrsis Znać, aż mi miło patrzyć na cię. Menalka To dlaczego? Czy żem się trochę więcej napił? Tyrsis Nie dlatego. Czemuś się tak prędko pokwapił
wracaj mi się zdrowa! Dziewka I ty bądź łaskaw! Tu ich koniec wzięła mowa. Ona za bydłem poszła, a Dafnis przy chęci Został nieborak, jako gdy kto od pamięci Odejdzie, wszystek zmilknie, stoi jako wryty, Zastrzał mając na sercu miłości niezbyty. Potym poszedł do koszar, a już bydło była Pilna czeladka wszystko na noc wydoiła. SIELANKA DZIEWIĄTA KIERMASZ
Tyrsis, Menalka Tyrsis To z kiermaszu, Menalka? Menalka Z kiermaszu mój bracie. Aza nie znać? Tyrsis Znać, aż mi miło patrzyć na cię. Menalka To dlaczego? Czy żem się trochę więcej napił? Tyrsis Nie dlatego. Czemuś się tak prędko pokwapił
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 67
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
, aż mi miło patrzyć na cię. Menalka To dlaczego? Czy żem się trochę więcej napił? Tyrsis Nie dlatego. Czemuś się tak prędko pokwapił? Jeszcze ledwie z południa, a wieczór biesiady Najlepszym jest powodem. Czyś się jakiej zwady Obawał? Czy cię insza sprawa wywabiła? Menalka Młodsza się tam czeladka tańcem zabawiła, A w domu pustki. Trzeba wyrozumieć młodzi, Nam starszym na mało się biesiada przygodzi. Tyrsis Pospolicie ojcowie naszy tak działali: Czeladce we dni święte tańców pozwalali, Sami się zabawiali domem, a bywała Czeladź dobra i długo miejsca się trzymała. Menalka Mało nie prawda, a dziś w rzeczy ją chowamy
, aż mi miło patrzyć na cię. Menalka To dlaczego? Czy żem się trochę więcej napił? Tyrsis Nie dlatego. Czemuś się tak prędko pokwapił? Jeszcze ledwie z południa, a wieczór biesiady Najlepszym jest powodem. Czyś się jakiej zwady Obawał? Czy cię insza sprawa wywabiła? Menalka Młodsza się tam czeladka tańcem zabawiła, A w domu pustki. Trzeba wyrozumieć młodzi, Nam starszym na mało się biesiada przygodzi. Tyrsis Pospolicie ojcowie naszy tak działali: Czeladce we dni święte tańców pozwalali, Sami się zabawiali domem, a bywała Czeladź dobra i długo miejsca się trzymała. Menalka Mało nie prawda, a dziś w rzeczy ją chowamy
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 68
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964