się nie dłużyć: Choć twa płaca drobna, Żebym ci nie miał służyć, Rzecz jest niepodobna.
Dziewczyno, twe śniegi Na twarzy, szyi, ręce, I te usta dziecięce Dają-ć sług szeregi; A choć ich trzymasz w męce, Nie będą z nich zbiegi.
Dziewczyno, twe usta Mogą płacić czeladzi I będziem służyć radzi, Tylko niech rozpusta Wargom naszym nie wadzi I zazdrosna chusta.
Dziewczyno, jeszcze by Więcej się czegoś chciało, Gdyby się życzyć śmiało, Prócz szyje, prócz gęby, Ale że to niemało, Więc język za zęby. PIEŚŃ
Gładka dziewko, nie bez szkody Widzimy cud twej urody, Bo ona
się nie dłużyć: Choć twa płaca drobna, Żebym ci nie miał służyć, Rzecz jest niepodobna.
Dziewczyno, twe śniegi Na twarzy, szyi, ręce, I te usta dziecięce Dają-ć sług szeregi; A choć ich trzymasz w męce, Nie będą z nich zbiegi.
Dziewczyno, twe usta Mogą płacić czeladzi I będziem służyć radzi, Tylko niech rozpusta Wargom naszym nie wadzi I zazdrosna chusta.
Dziewczyno, jeszcze by Więcej się czegoś chciało, Gdyby się życzyć śmiało, Prócz szyje, prócz gęby, Ale że to niemało, Więc język za zęby. PIEŚŃ
Gładka dziewko, nie bez szkody Widzimy cud twej urody, Bo ona
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 297
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
niesłychaną się skarży gospodarz żałobą, Że mu wieprza owego, ledwie za próg krokiem Przestąpił, wczora samym ukradziono mrokiem. A sąsiad: „Tak powiedać potrzeba koniecznie.” I kiedy ten, że zginął, przysięga statecznie, Że złodziej, aż go tam kat na haku zawadzi, Ukradł: „Tak trzeba twierdzić rozkazać czeladzi” — Powie mu. „Szukalić, lecz nie mogli — ów rzecze — Poszlakować.” „Czyś kradał z młodszych lat, człowiecze? Tak zmyślasz umiejętnie.” A gospodarz znowu: „Nie kłamam, nie zmyślam; wierz cnotliwemu słowu, Że ledwiem siadł do późnej wieczerzy na stołku, Każę
niesłychaną się skarży gospodarz żałobą, Że mu wieprza owego, ledwie za próg krokiem Przestąpił, wczora samym ukradziono mrokiem. A sąsiad: „Tak powiedać potrzeba koniecznie.” I kiedy ten, że zginął, przysięga statecznie, Że złodziej, aż go tam kat na haku zawadzi, Ukradł: „Tak trzeba twierdzić rozkazać czeladzi” — Powie mu. „Szukalić, lecz nie mogli — ów rzecze — Poszlakować.” „Czyś kradał z młodszych lat, człowiecze? Tak zmyślasz umiejętnie.” A gospodarz znowu: „Nie kłamam, nie zmyślam; wierz cnotliwemu słowu, Że ledwiem siadł do późnej wieczerzy na stołku, Każę
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 236
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z-kim też konwersuje, nie będzie mu się i wychylić bezpieczno. Dopieroż patrzanie jej zalecasz. Et vide, toć będzie nazbyt dozierała, czy tam kto Oblubieńcowi częgo nie przysłał? co ten, co ów czyni, i będzieli jeszcze ucha nakłaniała, ktoby, i co choć poszeptem mówił, sprzykrzy się czeladzi, i samemu Niebieskiemu Oblubieńcowi, i za posak wniesie poswary w-dom. Do tego, cóż i po tym, aby nakłoniła ucha, będą ją zwali krzywi główką. 5. DAWID PRZEDĆIĘ nie odwłócznie przyspiewuje: Audi Filia słuchaj, a patrz et vide, i nakłoń ucha twego. co tak tłomaczy Alensis
z-kim też konwersuie, nie będźie mu się i wychylić beśpieczno. Dopieroż pátrzánie iey zálecasz. Et vide, toć będźie názbyt doźieráłá, czy tám kto Oblubieńcowi częgo nie przysłał? co ten, co ow czyni, i będźieli ieszcze vchá nákłániałá, ktoby, i co choć poszeptem mowił, zprzykrzy się czeladźi, i samęmu Niebieskiemu Oblubieńcowi, i zá posak wnieśie poswáry w-dom. Do tego, coż i po tym, aby nákłoniłá vcha, będą ią zwáli krzywi głowką. 5. DAWID PRZEDĆIĘ nie odwłocznie przyspiewuie: Audi Filia słuchay, á pátrz et vide, i nákłoń vchá twego. co ták tłomáczy Alensis
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 46
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
żalem za grzechy/ i z dosyćuczynieniem naznaczonej pokuty/ mamy do tego chleba świętego przystępować/ jako nas naucza Eucherius Papież; Hunc panem cum maximo dolore, et poenitentiae satisfactione accipere debemus. A jako Bernat święty mówi: . Kiedy bowiem Abraham szedł na górę rzeczoną Dominus videt, ofiarować syna swego Izaaka Panu Bogu/ kazał czeladzi zostać na dole z osłem/ na którym sam jachał/ a ja powiada odprawiwszy ofiarę i modlitwy/ wrócę się do was/ wy mnie tu czekajcie. Tak też gdy mamy iść do stołu PaŃskiego/ zostawmy w domu wszytkie myśli o tym ośle ciała naszego/ o czeladzi/ i o pompie tego świata; a odprawiwszy
żalem zá grzechy/ y z dosyćuczynieniem náznáczoney pokuty/ mamy do tego chlebá świętego przystępowáć/ iáko nas náucza Eucherius Papież; Hunc panem cum maximo dolore, et poenitentiae satisfactione accipere debemus. A iáko Bernat święty mowi: . Kiedy bowiem Abráhám szedł ná gorę rzeczoną Dominus videt, ofiárowáć syná swego Izááká Pánu Bogu/ kazał czeládźi zostáć ná dole z osłem/ ná ktorym sam iáchał/ á ia powiáda odpráwiwszy ofiárę y modlitwy/ wrocę się do was/ wy mnie tu czekayćie. Ták też gdy mamy iść do stołu PáNskiego/ zostawmy w domu wszytkie myśli o tym ośle ciáłá nászego/ o czeládźi/ y o pompie tego świátá; á odpráwiwszy
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 56
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
, Rozliczne kwiaty pola odziewają, Jezierne stada mnożą płody swoje, Nowe na paszą wylatują roje, Niewinne wojsko z owczarnie wychodzi I mać odziane pierzem hufce wodzi.
Na skroni żeńcom wieniec z kłosia wity Lato przynosi, dar prace obfitej. Odrosłe trawy za kosą padają, W dojrzałe zboża sierpem zażynają. On snopia wiązać pomaga czeladzi, On pełne wozy do gumna prowadzi.
Lubo Lwa koła słoneczne mijają, A świercze słońcu gorącemu łają, On przed promieniem południowym w cieniu Utaiwszy się przy chłodnym strumieniu
Leży uśpiony od szumu wdzięcznego Przezorną wodą zdroju ciekącego.
Jemu w jesieni sady barwę mienią, Jemu się jabłka po drzewach rumienią, Jemu pasieka hojne miody dawa
, Rozliczne kwiaty pola odziewają, Jezierne stada mnożą płody swoje, Nowe na paszą wylatują roje, Niewinne wojsko z owczarnie wychodzi I mać odziane pierzem hufce wodzi.
Na skroni żeńcom wieniec z kłosia wity Lato przynosi, dar prace obfitej. Odrosłe trawy za kosą padają, W dojrzałe zboża sierpem zażynają. On snopia wiązać pomaga czeladzi, On pełne wozy do gumna prowadzi.
Lubo Lwa koła słoneczne mijają, A świercze słońcu gorącemu łają, On przed promieniem południowym w cieniu Utaiwszy się przy chłodnym strumieniu
Leży uśpiony od szumu wdzięcznego Przezorną wodą zdroju ciekącego.
Jemu w jesieni sady barwę mienią, Jemu się jabłka po drzewach rumienią, Jemu pasieka hojne miody dawa
Skrót tekstu: HorNaborBar_I
Strona: 202
Tytuł:
Pieśń ad imitiatonem horacjuszowej ody
Autor:
Horatius Flaccus
Tłumacz:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
ody
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
kleci, A sam stoi pod Niebem, śnieg, pluta nań leci.
To jest Las. O Numismatach osobliwych
Pięćdziesiątą czwarta Zagadka
Jestem Domator, hardo ogon, głowę noszę, Nie jestem Matematyk, wymiar czasów głoszę: Kiedy wstać, jaka Aura Oracz mię się radzi, Król Zwierząt mię się lęka, nie miłym Czeladzi.
To jest Kogut budzący Gospodarza, Czeladź do roboty, pogodę, słotę prognostykujący, Lew się go lęka.
Pięćdziesiąta piąta Zagadka
Biały jestem jako śnieg, mądrym mnie potrzeba, Wielom śmierć ze mnie bywa, drugim daję Chleba.
*Gęś po mnie często chodzi, czarne ślady czyni, W Szafach pięknych stawią mię, zawierają
kleci, A sam stoi pod Niebem, śnieg, pluta nań leci.
To iest Las. O Numismatach osobliwych
Pięćdziesiątą czwarta Zagadka
Iestem Domator, hardo ogon, głowę noszę, Nie iestem Matematyk, wymiar czasow głoszę: Kiedy wstać, iaka Aura Oracz mię się radzi, Krol Zwierząt mię się lęka, nie miłym Czeladzi.
To iest Kogut budzący Gospodarza, Czeladz do roboty, pogodę, słotę prognostykuiący, Lew się go lęka.
Pięćdziesiąta piąta Zagadka
Biały iestem iáko śnieg, mądrym mnie potrzeba, Wielom śmierć ze mnie bywa, drugim daię Chleba.
*Gęś po mnie często chodzi, czárne ślady czyni, W Szafach pięknych stawią mię, zawieraią
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1209
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
lat ośmnaście służył, i substancją swą złotych trzydzieście tysięcy i dwa do rąk Je Mci powierzył, zalecił Je Mci Panu Chorążemu Koronnemu, aby na zasługi jego respektował, i tę sumę onemu jako najpredzej zapłacił. Przyznał też Palczewicowi Summam pupillarem cztery tysiące złotych. Zatrzymane płace Kupcom, Rzemieślnikom, Woźnicom, Kucharzom, i innej Czeladzi, aby nieodwłocznie zapłacone były, usilnie o to żądał. Co że się tak a nie inaczej działo, dajemy te atestacją naszą, z podpisem rąk naszych własnych. Działo się w Brodziech dnia jedenastego Mća Marca Roku Tysiąc sześćset czterdziestego szostego. Jan Tersowski, Proboscz Brodzki J. U. D. Prot. Apostol.
lath ośmnaście służył, y substantią swą złotych trzydzieście tysięcy y dwa do rąk Je Mći powierzył, zalecił Je Mći Panu Chorążemu Coronnemu, aby na zasługi iego respectował, y tę summę onemu iako naypredzey zapłacił. Przyznał tesz Palczewicowi Summam pupillarem cztery tysiące złotych. Zatrzymane płace Kupcom, Rzemieślnikom, Woźnicom, Kucharzom, y inney Czeladzi, aby nieodwłocznie zapłacone były, usilnie o to żądał. Co że się tak a nie inaczey działo, daiemy te attestatią naszą, z podpisem rąk naszych własnych. Działo się w Brodziech dnia iedenastego Mća Marca Roku Tysiąc sześćset czterdziestego szostego. Jan Tersowski, Proboscz Brodzki J. U. D. Prot. Apostol.
Skrót tekstu: KoniecSPun
Strona: 288
Tytuł:
Punkta
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
testamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
myślami, aż Bóg na wet każdego oddziela Własną cząstką. Kto na niej przestawa spokojnie, Wszystkiego ma dostatek, wszystkiego ma hojnie. I ty myśli uspokój, mój panicze drogi, Nie darmo cię tu przyniósł twój koń białonogi. Pryskał we wrota wchodząc; znać, żeśmy-ć tu radzi, Radziśmy wszyscy tobie i twojej czeladzi. Już i matka, i panna witać cię wychodzi. Poprzedź ich ręką, tobie poprzedzić się godzi. I czołem nisko uderz, jest dla czego czołem Uderzyć, a nie chciej sieść za gościnnym stołem, Aż otrzymasz, co pragniesz; wszystko z czasem płynie, Co ma być jutro, niechaj będzie w tej godzinie
myślami, aż Bóg na wet każdego oddziela Własną cząstką. Kto na niej przestawa spokojnie, Wszystkiego ma dostatek, wszystkiego ma hojnie. I ty myśli uspokój, mój panicze drogi, Nie darmo cię tu przyniósł twój koń białonogi. Pryskał we wrota wchodząc; znać, żeśmy-ć tu radzi, Radziśmy wszyscy tobie i twojej czeladzi. Już i matka, i panna witać cię wychodzi. Poprzedź ich ręką, tobie poprzedzić się godzi. I czołem nisko uderz, jest dla czego czołem Uderzyć, a nie chciej sieść za gościnnym stołem, Aż otrzymasz, co pragniesz; wszystko z czasem płynie, Co ma być jutro, niechaj będzie w tej godzinie
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 104
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
powiedz kto/ uczyniłli komu. Rzemiesłników kto więcej nadeń w domu chował/ Kto u niego czas trawił nigdy nie żałował. Bo każdego postępków uczciwych wyćwiczył/ I zapłatę z nagrodą każdemu odliczył. Co się rzadko przytrafia i to niewiem kędy/ Już rzemieslnik u dworu utrapiony wszędy. A co darmo odejdzie służałej czeladzi/ Choć z płaczem/ już to panom by namniej niewadzi: Ten Pan płaczu ni krzywdy na się nie przyjymuje/ By namniej: kto co zrobił zaraz kontentuje. Poddanego nie strapi/ ba jeszcze założy/ O kłamstwo się rozgniewa/ a o despekt Boży. Bluźnierstwo go obrazi/ i wszeteczna mowa/ Bo sam
powiedz kto/ vczyniłli komu. Rzemiesłnikow kto więcey nádeń w domu chował/ Kto v niego czás trawił nigdy nie żáłował. Bo káżdego postępkow vczćiwych wyćwicżył/ Y zapłátę z nagrodą káżdemu odliczył. Co się rzadko przytráfia y to niewiem kędy/ Iuż rzemieslnik v dworu vtrapiony wszędy. A co dármo odeydźie służáłey cżeládźi/ Choć z płáczem/ iuż to pánom by namniey niewádźi: Ten Pan płáczu ni krzywdy ná się nie przyiymuie/ By namniey: kto co zrobił záraz contentuie. Poddánego nie strapi/ bá iescze záłoży/ O kłamstwo się rozgniewa/ á o despekt Boży. Bluźnierstwo go obráźi/ y wszeteczna mowá/ Bo sam
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: D2
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
wiele ukradnie, co sobie jedne gacie nawlecze.
Od P. Karabucego do P. Taratuty. U nas zjawił się medicinae doktor, jakiś Makalufi Gryzon, który zrobił maść i nazwał ją kakomako. Tak znamienitą i pewną na rany, że samże na rynku pewnego dnia, na teatrum stanąwszy a rozebrawszy się, kazał czeladzi przynieść kosę ostrą od sieczki i przy wielu barzo ludzi rżnął sam siebie od boku do boku, przez brzuch, aż mu kiszki wylazły. Zaraz dano mu ciepłego wina, że kiszki popłokał i wetkał nazad wewnątrz, jakimiś drotami ranę pospinał i oną maścią, prawie jak łopatą, namazał. Kazał się do gospody zanieść i
wiele ukradnie, co sobie jedne gacie nawlecze.
Od P. Karabucego do P. Taratuty. U nas zjawił się medicinae doktor, jakiś Makalufi Gryzon, który zrobił maść i nazwał ją kakomako. Tak znamienitą i pewną na rany, że samże na rynku pewnego dnia, na teatrum stanąwszy a rozebrawszy się, kazał czeladzi przynieść kosę ostrą od sieczki i przy wielu barzo ludzi rżnął sam siebie od boku do boku, przez brzuch, aż mu kiszki wylazły. Zaraz dano mu ciepłego wina, że kiszki popłokał i wetkał nazad wewnątrz, jakimiś drotami ranę pospinał i oną maścią, prawie jak łopatą, namazał. Kazał się do gospody zanieść i
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 328
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950