nie Posessyonatom, ale żałużonym. I te wakanse w 6. Niedziel powinien rozdać, jak poczęły wakować, abo zaraz na początku Sejmu, zasłużonym i prawdziwej Szlachcie Polskiej, a nie Cudzoziemcom, w Prusach zaś prawdziwym Prusakom, o czym wiele Konstytucyj. Królowie przedtym Mennice w swojej dyspozycyj mieli, jakoż Zygmunt I. Czerwone Złote i Talery pod swoim Imieniem bić kazał, ale Zygmunt III. ten profit i Mennicę rezygnował Rzeczypospolitej R. 1632. na Sejmie, który punkt zawsze w Pacta Conventa wchodzi, żeby się Królowie nie interesowali do Mennice, a Podskarbi W. K. na każdym Sejmie rachować się powinien Rzeczypospolitej z jej profitu, ale
nie Possessyonatom, ale załużonym. I te wakanse w 6. Niedźiel powinien rozdać, jak poczeły wakować, abo zaraz na początku Seymu, zasłużonym i prawdźiwey Szlachćie Polskiey, á nie Cudzoźiemcom, w Prusach zaś prawdźiwym Prusakom, o czym wiele Konstytucyi. Królowie przedtym Mennice w swojey dyspozycyi mieli, jakoż Zygmunt I. Czerwone Złote i Talery pod swoim Imieniem bić kazał, ale Zygmunt III. ten profit i Mennicę rezygnował Rzeczypospolitey R. 1632. na Seymie, który punkt zawsze w Pacta Conventa wchodzi, żeby śię Królowie nie interessowali do Mennice, á Podskarbi W. K. na każdym Seymie rachować śię powinien Rzeczypospolitey z jey profitu, ale
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 146
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
przyczynia potaszem. Drugi raz w gęste zapuszczam się bory, Kędy świerk czarny roście w górę spory I modrzewina czerni nie znająca, I terpentyną jedlina płacząca, I sośnia wielkiej w budynkach wygody, I kadzidłowej jałowiec jagody. Trzeci raz różnie próbując ochłody, Chodzę po brzegach przezroczystej wody: Tam mam dostatnie chłody topolowe, Olsze czerwone i wierzby domowe, Chrust dereniowy, więzy, rokicinę, Tawułę, bagno i złotą wierzbinę. Ale cóż po tym? Lubo ta zasłona Schroni mej głowy od Hiperyjona, Lubo mi na czas psia gwiazda sfolguje, Zaraz te pustki miłość opanuje. Próżno się tedy cieniem z wierzchu chłodzę, Gdy w sobie noszę ogień i
przyczynia potaszem. Drugi raz w gęste zapuszczam się bory, Kędy świerk czarny roście w górę spory I modrzewina czerni nie znająca, I terpentyną jedlina płacząca, I sośnia wielkiej w budynkach wygody, I kadzidłowej jałowiec jagody. Trzeci raz różnie próbując ochłody, Chodzę po brzegach przezroczystej wody: Tam mam dostatnie chłody topolowe, Olsze czerwone i wierzby domowe, Chrust dereniowy, więzy, rokicinę, Tawułę, bagno i złotą wierzbinę. Ale cóż po tym? Lubo ta zasłona Schroni mej głowy od Hiperyjona, Lubo mi na czas psia gwiazda sfolguje, Zaraz te pustki miłość opanuje. Próżno się tedy cieniem z wierzchu chłodzę, Gdy w sobie noszę ogień i
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 159
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
on dzień się bawiła, A od nikogo jeszcze widziana nie była.
XI.
Przed wieczorem, gdy sobie dobrze odpocznęła, W coby się mogła odziać, szukać tam poczęła; I nalazszy, w grube się szaty ubierała, Jakich przedtem, pewna rzecz, że nie używała, Mając żółte, zielone, modre i czerwone, Różnem, co go na świecie, strojem urobione; Ale jej prosta suknia tak wiele nie bierze, Żeby piękna nie była, choć w podłem ubierze.
XII.
Niech milczy każdy, który Neerę, Fillidę, I Galateą chwali i Amaryllidę; Żadna z nich z tą nie zrówna, odpuść mi, Tytyrze,
on dzień się bawiła, A od nikogo jeszcze widziana nie była.
XI.
Przed wieczorem, gdy sobie dobrze odpocznęła, W coby się mogła odziać, szukać tam poczęła; I nalazszy, w grube się szaty ubierała, Jakich przedtem, pewna rzecz, że nie używała, Mając żółte, zielone, modre i czerwone, Różnem, co go na świecie, strojem urobione; Ale jej prosta suknia tak wiele nie bierze, Żeby piękna nie była, choć w podłem ubierze.
XII.
Niech milczy każdy, który Neerę, Fillidę, I Galateą chwali i Amaryllidę; Żadna z nich z tą nie zrówna, odpuść mi, Tytyrze,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 229
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, póki żywa będzie, Dojdzie wielkiego szczęścia, ale w pierwszem rzędzie Możnych książąt swojego małżonka postawi Swojem wielkiem rozumem i ubłogosławi, Który, kiedy ona świat zostawi, upadnie Prawie w ostatnią zgubę i zostanie na dnie.
LXIII.
Straszny za jej żywota Murzyn i Sforcowie I zawołani będą Wiszkontów wężowie Od Hiperborskich śniegów po brzegi czerwone I od Inda po morze górami ściśnione; Skoro umrze, w niewolą pójdą z wielką szkodą Obfitej włoskiej ziemie, w której za niezgodą Jej dziedziców żałosna nastąpi odmiana I obcego dostaną Insubrowie pana.
LXIV.
Ale krom tej z zacnego twego pokolenia I insze będą tegoż, co i ta, imienia; Z których jedna
, póki żywa będzie, Dojdzie wielkiego szczęścia, ale w pierwszem rzędzie Możnych książąt swojego małżonka postawi Swojem wielkiem rozumem i ubłogosławi, Który, kiedy ona świat zostawi, upadnie Prawie w ostatnią zgubę i zostanie na dnie.
LXIII.
Straszny za jej żywota Murzyn i Sforcowie I zawołani będą Wiszkontów wężowie Od Hiperborskich śniegów po brzegi czerwone I od Inda po morze górami ściśnione; Skoro umrze, w niewolą pójdą z wielką szkodą Obfitej włoskiej ziemie, w której za niezgodą Jej dziedziców żałosna nastąpi odmiana I obcego dostaną Insubrowie pana.
LXIV.
Ale krom tej z zacnego twego pokolenia I insze będą tegoż, co i ta, imienia; Z których jedna
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 289
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, co mi nader fałszywie zadają, i cale myśl naostatek moję, (w której to nigdy niepostało) potwarzają, żebym sobie czym chciał dewincować Świderskiego; To to, mnie tylko niegodziło się zabiegać zgubie mojej, i fortun moich a to komu inszemu nie jest występkiem, Wielmożnego tytuł dawać Świderskiemu, Czerwone złote, Zegarki, Wina, Sieci, Konie, Srebra Stołowe, Szkatuły ofiarować Niechby się sam Dwór porachował, co podawał różnym w tejże Konfederacji Osobom, na to aby mię psowali, i aby odstąpiwszy Rzeczyposp: Dworskie a zgoła Francuskie promowowali interesa. Żeby miał Pieniędzmi Konfederacją ratować, niech ktokolwiek powie. A
, co mi náder fałszywie zádáią, y cále myśl náostátek moię, (w ktorey to nigdy niepostało) potwarzáią, żebym sobie czym chćiał dewincowáć Swiderskiego; To to, mnie tylko niegodźiło się zábiegáć zgubie moiey, y fortun moich á to komu inszemu nie iest występkiem, Wielmożnego tytuł dáwáć Swiderskiemu, Czerwone złote, Zegárki, Winá, Sieći, Konie, Srebrá Stołowe, Szkátuły ofiárowáć Niechby się sam Dwor poráchował, co podawał rożnym w teyże Confoederácyey Osobom, ná to áby mię psowáli, y áby odstąpiwszy Rzeczyposp: Dworskie á zgołá Francuskie promowowáli interessa. Zeby miał Pieniądzmi Confoederácyą rátowáć, niech ktokolwiek powie. A
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 60
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
bronić: ale jako Matka Syna chce Wm. M. M. Pana jemu w fortunie porównać. Zaczym mój Dobrodzieju niepogardzajże tego, żeć Bóg wrota do fortuny otwiera, a nietylko to słowy obiecuje: ale już samą rzeczą poczyna czynić, gdy przez mię Wm. Memu M. Panu posyła teraz co obiecała Czerwone złote i mam ich tu. Co strony tamtej daniny po sławnej pamięci Jego Mości Panu Ojcu Wm. M. M. P. że ją odebrano Wm. M. M. Panu, prosi abyś W. M. M. Pan oznajmił, jako ta sprawa idzie, a ona obiecuje to u Pana rekuperować
bronić: ále iáko Mátká Syná chce Wm. M. M. Páná iemu w fortunie porownáć. Záczym moy Dobrodźieiu niepogardzayże tego, żeć Bog wrotá do fortuny otwiera, á nietylko to słowy obiecuie: ále iuż sámą rzeczą poczyna czynić, gdy przez mię Wm. Memu M. Pánu posyła teraz co obiecáłá Czerwone złote y mam ich tu. Co strony támtey dániny po sławney pámięći Iego Mośći Pánu Oycu Wm. M. M. P. że ią odebrano Wm. M. M. Pánu, prośi ábyś W. M. M. Pan oznaymił, iáko tá spráwá idźie, á oná obiecuie to v Páná rekuperowáć
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 71
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
rozsadzić ofiarując. Toć znać że prócz tego listu częściej takie i gorsze z Warszawy do Kielc biegały informacje. Obiecuje Pana Borzeckiego obronić od inuidiej P. Czarnieckiego Wziąć go wproteccją nie tylko jako Pani Sługę, ale jako Matka Syna. Toć te słowa clarè Królową znaczą. Siódmy. Obiecuje wrócić daninę Ojcowską. Posyła Czerwone złote, które Pan Borzecki publice Wojsku ukazał. Obiecuje 1000. Czerwonych złotych na każdy Rok. Ciągnie Mnich P. Borzeckiego do konferencjej z sobą, obiecując mu jakieś potrzebne promere informacje. Obligując go, aby to było w secrecie, i palić te listy. A cnotasz to, traktować takie rzeczy które ognia godne i
rozsádźić ofiáruiąc. Toć znáć że procz tego listu częśćiey takie y gorsze z Wárszáwy do Kielc biegáły informacye. Obiecuie Páná Borzeckiego obronić od inuidiey P. Czárnieckiego Wźiąć go wprotectią nie tylko iáko Páni Sługę, ále iáko Mátká Syná. Toć te słowá clarè Krolową znáczą. Siodmy. Obiecuie wroćić dáninę Oycowską. Posyła Czerwone złote, ktore Pan Borzecki publicè Woysku vkazał. Obiecuie 1000. Czerwonych złotych ná káżdy Rok. Ciągnie Mnich P. Borzeckiego do conferencyey z sobą, obiecuiąc mu iákieś potrzebne promere informácye. Obliguiąc go, áby to było w secrećie, y palić te listy. A cnotász to, tráctowáć tákie rzeczy ktore ogniá godne y
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 71
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
, barzo pięknie różnych marmurów kolorami mają adumbrowane ściany.
Dnia 2 Januarii. Nająłem sobie gospodę w Wenecji, bowiem się dla różnych okazji od gromady księcia IM odłączyć namyślił. Od której to jest stancji, jeno z łóżkiem i ze wszytkim co do niej należy, ze wszelaką wygodą, postąpiłem na miesiąc po dwa czerwone złote, jako tam zwyczaj, krom stołu, od którego zwyczaj 5 czerwonych złotych. 37
Dnia 3 Januarii. Przeprowadziłem się od księcia IM z pałacu na gospodę, dlatego żem umyślił zostać przez karnawał w Wenecji, ponieważ się pod ten czas jest czemu przypatrzyć, i dla inszych moich interesów.
Dnia 4 Januarii
, barzo pięknie różnych marmurów kolorami mają adumbrowane ściany.
Dnia 2 Januarii. Nająłem sobie gospodę w Wenecjej, bowiem się dla różnych okazji od gromady księcia JM odłączyć namyślił. Od której to jest stancji, jeno z łóżkiem i ze wszytkim co do niej należy, ze wszelaką wygodą, postąpiłem na miesiąc po dwa czerwone złote, jako tam zwyczaj, krom stołu, od którego zwyczaj 5 czerwonych złotych. 37
Dnia 3 Januarii. Przeprowadziłem się od księcia JM z pałacu na gospodę, dlatego żem umyślił zostać przez karnawał w Wenecjej, ponieważ się pod ten czas jest czemu przypatrzyć, i dla inszych moich interesów.
Dnia 4 Januarii
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 170
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
drugi kardynał jest preapositus in spiritualibus. Kościołów pięknych i bogatych niemała liczba, bo też samo miasto i wielkie, i piękne, w ulicach przestronne, jeno że non popularis civitas. Żydów najwięcej, ale już nie w czerwonych kapeluszach 40 jako w Wenecji chodzą ex ratione, że kardynali są praesentes. Jeno bindy na kapeluszach czerwone, żeby ich inter christianos poznać, ponieważ habitu non discrepant od inszych, jako u nas, ludzi.
Dnia 30 Januarii. Wyjechałem pocztą o południu z Ferrary do Bolonii, która distat od Ferrary mil włoskich 30. Przemieniłem konie w austerii miasteczka Poggio, o Ferrary mil włoskich 10.
Stamtąd na nocleg stanął
drugi kardynał jest preapositus in spiritualibus. Kościołów pięknych i bogatych niemała liczba, bo też samo miasto i wielkie, i piękne, w ulicach przestronne, jeno że non popularis civitas. Żydów najwięcej, ale już nie w czerwonych kapeluszach 40 jako w Wenecjej chodzą ex ratione, że kardynali są praesentes. Jeno bindy na kapeluszach czerwone, żeby ich inter christianos poznać, ponieważ habitu non discrepant od inszych, jako u nas, ludzi.
Dnia 30 Januarii. Wyjechałem pocztą o południu z Ferrary do Boloniej, która distat od Ferrary mil włoskich 30. Przemieniłem konie w austeriej miasteczka Poggio, o Ferrary mil włoskich 10.
Stamtąd na nocleg stanął
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 175
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
pływające faciunt decorem.
W tymże ogrodzie są różne mieszkania, kędy niezwyczajne asservatur animalia et aves. Imprimis jakieś dziwne ptastwo różnych kolorów, na kształt cietrzewi wielkością i proporcją. Potym strusiów osim srogiej wielkości, czterech czarnych, a czterech szarych. Te, co czarne, szyje ponieważ gołe i nogi z kulszami gołe mają czerwone, i wszytkie mięso; te zaś co są szare, te mają białe jako szyje tak też i mięso, albo raczej
skórę; bułkę chleba razem połknie, lubo mają szyje długie jako żórawie. Bażanty białe, pawy także jako śnieg bielusieńkie, gołębie niż kury większe, i inne rrzeczy.
Tamże są wół i krowa
pływające faciunt decorem.
W tymże ogrodzie są różne mieszkania, kędy niezwyczajne asservatur animalia et aves. Imprimis jakieś dziwne ptastwo różnych kolorów, na kształt cietrzewi wielkością i proporcją. Potym strusiów osim srogiej wielkości, czterech czarnych, a czterech szarych. Te, co czarne, szyje ponieważ gołe i nogi z kulszami gołe mają czerwone, i wszytkie mięso; te zaś co są szare, te mają białe jako szyje tak też i mięso, albo raczej
skórę; bułkę chleba razem połknie, lubo mają szyje długie jako żórawie. Bażanty białe, pawy także jako śnieg bielusieńkie, gołębie niż kury większe, i inne rrzeczy.
Tamże są wół i krowa
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 256
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004