Trzy laseczki na stole napisze wyraźnie. „Kiedyś — rzecze — tak mądry, porachujże, błaźnie.” Zliczy ów trzy, a pani: „Jeszcze koniec nie tu, Zrób z tych trzech zaraz dziewięć.” „Takiego sekretu Nie rozumiem — odpowie — zrób go Waszeć sama.” Toż uderzywszy dłonią w one kreski dama, Pokaże mu drugie trzy i takimże razem Trzaśnie go, bez zakładu, w tłustą gębę płazem. Kazawszy dać zwierciadło: „Niechaj — prawi — patrzy Na stole i na dłoni, i swej gębie na trzy; Trzy razy trzy takowym dziewięć będzie drukiem.” Potem wódki kieliszek dała munsztułukiem
Trzy laseczki na stole napisze wyraźnie. „Kiedyś — rzecze — tak mądry, porachujże, błaźnie.” Zliczy ów trzy, a pani: „Jeszcze koniec nie tu, Zrób z tych trzech zaraz dziewięć.” „Takiego sekretu Nie rozumiem — odpowie — zrób go Waszeć sama.” Toż uderzywszy dłonią w one kreski dama, Pokaże mu drugie trzy i takimże razem Trzaśnie go, bez zakładu, w tłustą gębę płazem. Kazawszy dać zwierciadło: „Niechaj — prawi — patrzy Na stole i na dłoni, i swej gębie na trzy; Trzy razy trzy takowym dziewięć będzie drukiem.” Potem wódki kieliszek dała munsztułukiem
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 162
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
podsiadką ową I rzecze: „Gdyby szacować się przyszło, Niemało by z tej kompaniji wyszło. A burmistrzowa prym by mogła trzymać, Co się to teraz jak złe chce odymać.” Ukropem oblej mężów za zniewagę, Każdy z nich afront bierze na uwagę. Ci olejową łają, ci jej bronią, Owi obelgi popierają dłonią. Przyszło do tegoć, że się ów dom cały Zwaśnił za honor, aż ściany trzeszczały.
Powiem wam jeszcze o szlachetnym biesie, Tak jak nauka rodzicielska niesie: Miał ociec syna dobrze podrosłego,
Którego chciał dać do dworu jakiego I mówi: „Słuchaj, jużeś podrósł z laty, Szpetna, byś dłużej
podsiadką ową I rzecze: „Gdyby szacować się przyszło, Niemało by z tej kompaniji wyszło. A burmistrzowa prym by mogła trzymać, Co się to teraz jak złe chce odymać.” Ukropem oblej mężów za zniewagę, Każdy z nich afront bierze na uwagę. Ci olejową łają, ci jej bronią, Owi obelgi popierają dłonią. Przyszło do tegoć, że się ów dom cały Zwaśnił za honor, aż ściany trzeszczały.
Powiem wam jeszcze o szlachetnym biesie, Tak jak nauka rodzicielska niesie: Miał ociec syna dobrze podrosłego,
Którego chciał dać do dworu jakiego I mówi: „Słuchaj, jużeś podrósł z laty, Szpetna, byś dłużej
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 479
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
em przedtem nie tak oszukany!” DO LUTNIE
Córko starego głośnobrzmiąca buku, Wypocznij sobie od twoich strun huku I póki-ć jasna pogoda pozwoli, Wiś na topoli.
Po twoim stroju i przez twoje strony Będzie i Zefir przebierał pieszczony, I lepiej nowe znajdzie nut kawalce Niż nasze palce.
A ja tymczasem, wsparszy dłonią szyję, Albo się z zdroju bliskiego napiję, Albo zwabiony jego szumnym biegiem Usnę nad brzegiem.
Cóż jest? Niebo się chmurzą i obłoki Wróżą nam deszcza gęstego potoki. Wstańmy. Tak ci to pogoda na świecie Z deszczem się plecie. STAREJ
Twierdzisz, żeś się za króla Stefana rodziła: Łżesz, babo,
em przedtem nie tak oszukany!” DO LUTNIE
Córko starego głośnobrzmiąca buku, Wypocznij sobie od twoich strun huku I póki-ć jasna pogoda pozwoli, Wiś na topoli.
Po twoim stroju i przez twoje strony Będzie i Zefir przebierał pieszczony, I lepiej nowe znajdzie nut kawalce Niż nasze palce.
A ja tymczasem, wsparszy dłonią szyję, Albo się z zdroju bliskiego napiję, Albo zwabiony jego szumnym biegiem Usnę nad brzegiem.
Cóż jest? Niebo się chmurzą i obłoki Wróżą nam deszcza gęstego potoki. Wstańmy. Tak ci to pogoda na świecie Z deszczem się plecie. STAREJ
Twierdzisz, żeś się za króla Stefana rodziła: Łżesz, babo,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 92
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
m się nie dłużył, Jeśli masz dowcip domyślny i żartki, Egzorcyzm czytaj po kraju tej kartki. INSZE
Po starym mężu pojął młodą wdowę Młody gach, a gdy łożniczną rozmowę Zaczynać mieli, pyta, jakiej miary Mógł jej wygodzie on przeszły trup stary. Odpowie pani, że nie inszą bronią, Tylko po brzuchu poklepując dłonią Szeptał jej: „Ryby! Ryby! Sam do wierszy!” Dopiero młodzik wyciął jej kunszt pierwszy. Pani, postrzegszy w robocie różnicę I chcąc rozumieć lepiej tajemnicę, Pyta: „Cóżeś mi to czynił, mój młody?” „Przeszły-ć — rzekł — dawał ryby prosto z wody, A ja
m się nie dłużył, Ieśli masz dowcip domyślny i żartki, Egzorcyzm czytaj po kraju tej kartki. INSZE
Po starym mężu pojął młodą wdowę Młody gach, a gdy łożniczną rozmowę Zaczynać mieli, pyta, jakiej miary Mógł jej wygodzie on przeszły trup stary. Odpowie pani, że nie inszą bronią, Tylko po brzuchu poklepując dłonią Szeptał jej: „Ryby! Ryby! Sam do wierszy!” Dopiero młodzik wyciął jej kunszt pierszy. Pani, postrzegszy w robocie różnicę I chcąc rozumieć lepiej tajemnicę, Pyta: „Cóżeś mi to czynił, mój młody?” „Przeszły-ć — rzekł — dawał ryby prosto z wody, A ja
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 352
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Dejaniry. Kto ojca zabił, pogwałcił ołtarze, Ojczyznę zdradził — niechaj go nie karze Inaksza męka za grzech niejednaki, Dymem go tylko niech kurzą tabaki. I tobie, jeśli kiedy zachcesz, Pietrze, Lubo dymnego, lub co go Żyd zetrze, Niech ci dziewczyna luba przed tą wonią Umknie ust i twym zasłoni się dłonią, I w najgorętszej na łóżku potrzebie Leży z daleka i zadkiem do ciebie. NA JEDNEGO
Sam z złota pijesz, nam szklane kielichy Dajesz i mówisz: dla zdrowia, nie z pychy. Wiem, że nie z pychy; o to idzie, że dno Szklane by zgadło, że wino nie jedno.
Dejaniry. Kto ojca zabił, pogwałcił ołtarze, Ojczyznę zdradził — niechaj go nie karze Inaksza męka za grzech niejednaki, Dymem go tylko niech kurzą tabaki. I tobie, jeśli kiedy zachcesz, Pietrze, Lubo dymnego, lub co go Żyd zetrze, Niech ci dziewczyna luba przed tą wonią Umknie ust i twym zasłoni się dłonią, I w najgorętszej na łóżku potrzebie Leży z daleka i zadkiem do ciebie. NA JEDNEGO
Sam z złota pijesz, nam szklane kielichy Dajesz i mówisz: dla zdrowia, nie z pychy. Wiem, że nie z pychy; o to idzie, że dno Szklane by zgadło, że wino nie jedno.
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 356
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, ubrawszy się pięknie, O panu nic nie myśli, bo też ani stęknie, Mając wygotowane w swym moździerzu kule, Nie chce brukać i dźwignie z spódnicą koszule; Tyłem drzwi otworzywszy, tak idzie z komnaty: Tylko co ma dać ognia przez dekiel kosmaty I wypuścić na flejtuch sadzone strzelisko, Trzaśnie ją pan dłonią w rzyć, jako była blisko. Dodał niespodziewany impetu trefunek, Że pana między oczy uderzy ładunek: Z tejże zaraz fuzyjej gęsty szrot, a z drugiej Gorącego ukropu wypuściła strugi. Więc miasto nabożeństwa idący do wanny: Nie rozumiałem, że tak nabijają panny. 421. KTO NIE DOJŹRY OCZKIEM, DOŁOŻY MIESZKIEM
, ubrawszy się pięknie, O panu nic nie myśli, bo też ani stęknie, Mając wygotowane w swym możdżerzu kule, Nie chce brukać i dźwignie z spódnicą koszule; Tyłem drzwi otworzywszy, tak idzie z komnaty: Tylko co ma dać ognia przez dekiel kosmaty I wypuścić na flejtuch sadzone strzelisko, Trzaśnie ją pan dłonią w rzyć, jako była blisko. Dodał niespodziewany impetu trefunek, Że pana między oczy uderzy ładunek: Z tejże zaraz fuzyjej gęsty szrot, a z drugiej Gorącego ukropu wypuściła strugi. Więc miasto nabożeństwa idący do wanny: Nie rozumiałem, że tak nabijają panny. 421. KTO NIE DOJŹRY OCZKIEM, DOŁOŻY MIESZKIEM
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 368
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Język znaczy co dobrego i złego: stąd Ksantus Filozof rozkaz mając, aby na rynku co dobrego i złego nakupił, on same przyniósł języki. Znaczy jeszcze mowę i krasomowstwo.
12. Twarz męska Mężnego; Białogłowska, niewieściucha znamienuje
13. Ręka, znamienuje robotę, kunszt, dzieło jakie; wyciągniona i na dół dłonią obrócona albo pełna, hojność znaczy; a dłonią do góry próżna, znaczy łakomstwo, zdzierstwo. Cenzurował Arystofanes Bożków swoich: Deos slare supina manu, non ut dent, sed ut accipiani (supina manus , zowie się do góry dłonią obrócona) Ateńczykom przymawiano, że manum etiam dum moriuntur, porrigunt Lewa ręka wyciągniona złodziejstwa
. Ięzyk znaczy co dobrego y złego: ztąd Xanthus Filozof roskaz maiąc, aby na rynku co dobrego y złego nakupił, on same przyniosł ięzyki. Znaczy ieszcze mowę y krasomowstwo.
12. Twarz męska Mężnego; Białogłowska, niewieściucha znamienuie
13. Ręka, znamienuie robotę, kunszt, dzieło iakie; wyciągniona y na doł dłonią obrocona albo pełna, hoyność znaczy; a dłonią do gory prożna, znaczy łakomstwo, zdzierstwo. Censurował Aristophanes Bożkow swoich: Deos slare supina manu, non ut dent, sed ut accipiani (supina manus , zowie się do gory dłonią obrocona) Atenczykom przymawiano, że manum etiam dum moriuntur, porrigunt Lewa ręka wyciągniona złodzieystwa
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1156
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Ksantus Filozof rozkaz mając, aby na rynku co dobrego i złego nakupił, on same przyniósł języki. Znaczy jeszcze mowę i krasomowstwo.
12. Twarz męska Mężnego; Białogłowska, niewieściucha znamienuje
13. Ręka, znamienuje robotę, kunszt, dzieło jakie; wyciągniona i na dół dłonią obrócona albo pełna, hojność znaczy; a dłonią do góry próżna, znaczy łakomstwo, zdzierstwo. Cenzurował Arystofanes Bożków swoich: Deos slare supina manu, non ut dent, sed ut accipiani (supina manus , zowie się do góry dłonią obrócona) Ateńczykom przymawiano, że manum etiam dum moriuntur, porrigunt Lewa ręka wyciągniona złodziejstwa znakiem jest; skurczona łakomstwa, załomane ręce smutek
Xanthus Filozof roskaz maiąc, aby na rynku co dobrego y złego nakupił, on same przyniosł ięzyki. Znaczy ieszcze mowę y krasomowstwo.
12. Twarz męska Mężnego; Białogłowska, niewieściucha znamienuie
13. Ręka, znamienuie robotę, kunszt, dzieło iakie; wyciągniona y na doł dłonią obrocona albo pełna, hoyność znaczy; a dłonią do gory prożna, znaczy łakomstwo, zdzierstwo. Censurował Aristophanes Bożkow swoich: Deos slare supina manu, non ut dent, sed ut accipiani (supina manus , zowie się do gory dłonią obrocona) Atenczykom przymawiano, że manum etiam dum moriuntur, porrigunt Lewa ręka wyciągniona złodzieystwa znakiem iest; skurczona łakomstwa, załomane ręce smutek
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1156
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
13. Ręka, znamienuje robotę, kunszt, dzieło jakie; wyciągniona i na dół dłonią obrócona albo pełna, hojność znaczy; a dłonią do góry próżna, znaczy łakomstwo, zdzierstwo. Cenzurował Arystofanes Bożków swoich: Deos slare supina manu, non ut dent, sed ut accipiani (supina manus , zowie się do góry dłonią obrócona) Ateńczykom przymawiano, że manum etiam dum moriuntur, porrigunt Lewa ręka wyciągniona złodziejstwa znakiem jest; skurczona łakomstwa, załomane ręce smutek, pląsające wesołość, podniesione w Niebo, Pobożność; w tyle człeka związanego, znaczą niewolę; Ręce razem dwie ściśnione, znaczą zawarcie przyjaźni. Ręce poucinane, znaczą dzieło zdesperowane, nieskuteczne
13. Ręka, znamienuie robotę, kunszt, dzieło iakie; wyciągniona y na doł dłonią obrocona albo pełna, hoyność znaczy; a dłonią do gory prożna, znaczy łakomstwo, zdzierstwo. Censurował Aristophanes Bożkow swoich: Deos slare supina manu, non ut dent, sed ut accipiani (supina manus , zowie się do gory dłonią obrocona) Atenczykom przymawiano, że manum etiam dum moriuntur, porrigunt Lewa ręka wyciągniona złodzieystwa znakiem iest; skurczona łakomstwa, załomane ręce smutek, pląsáiące wesołość, podniesione w Niebo, Pobożność; w tyle człeka związanego, znaczą niewolę; Ręce razem dwie ściśnione, znaczą zawarcie przyiaźni. Ręce poucinane, znaczą dzieło zdesperowane, nieskuteczne
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1156
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
kiszki wylazły. Zaraz dano mu ciepłego wina, że kiszki popłokał i wetkał nazad wewnątrz, jakimiś drotami ranę pospinał i oną maścią, prawie jak łopatą, namazał. Kazał się do gospody zanieść i leżał tam aż do soboty; potem wstał zdrów i na teatrum znowu odkrył się, ukazał szkaradną bliznę zagojoną, którą mocno dłonią klepał, już go nie bolało. Jedzie z tą maścią po świecie, bo tu na nią słaby odbyt miał; gdyż lepsza na rany stara słonina.
Od P. Zebedeusza Piekierherlinga. Przyjechał w tych czasiech kupiec z Kafy do Bardyjowa z małmazją, którą zostawił na granicy, sam jachał ku Lwowu. Wiezie z sobą
kiszki wylazły. Zaraz dano mu ciepłego wina, że kiszki popłokał i wetkał nazad wewnątrz, jakimiś drotami ranę pospinał i oną maścią, prawie jak łopatą, namazał. Kazał się do gospody zanieść i leżał tam aż do soboty; potem wstał zdrów i na teatrum znowu odkrył się, ukazał szkaradną bliznę zagojoną, którą mocno dłonią klepał, już go nie bolało. Jedzie z tą maścią po świecie, bo tu na nię słaby odbyt miał; gdyż lepsza na rany stara słonina.
Od P. Zebedeusza Piekierherlinga. Przyjechał w tych czasiech kupiec z Kaffy do Bardyjowa z małmazyą, którą zostawił na granicy, sam jachał ku Lwowu. Wiezie z sobą
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 328
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950