rana i skończył się. Mnie rzeczpospolita in vim prac i strat moich dała 4,000 talarów bitych. Król zaś imć dalsze respectus deklarował.
6 Augusti z Warszawy wyjechałem. Stanąłem w Usnarzu 10^go^, stamtąd w interesach moich ipan Pancerzyński do Warszawy jechał 13 Augusti, ja nazajutrz do Rohotnej, gdzie stanąłem 16^go^ ze dżdżem, który z pola nie dał zbierać gospodarzom przez cztery dni i nocy coutinuo lejąc.
Bezemnie ubito przy psach dwóch niedźwiedzi. Item kiedym jeździł do Wilna na wesele ip. Biegańskiego starosty starodubowskiego, żeniącego się z ip. Kryszpinówną kasztelanką trocką, siostrzenicą moją, ubito niedźwiedzia pod Horką bardzo wielkiego. Podczas tego wesela
rana i skończył się. Mnie rzeczpospolita in vim prac i strat moich dała 4,000 talarów bitych. Król zaś imć dalsze respectus deklarował.
6 Augusti z Warszawy wyjechałem. Stanąłem w Usnarzu 10^go^, ztamtąd w interesach moich jpan Pancerzyński do Warszawy jechał 13 Augusti, ja nazajutrz do Rohotnéj, gdzie stanąłem 16^go^ ze dżdżem, który z pola nie dał zbierać gospodarzom przez cztery dni i nocy coutinuo lejąc.
Bezemnie ubito przy psach dwóch niedźwiedzi. Item kiedym jeździł do Wilna na wesele jp. Biegańskiego starosty starodubowskiego, żeniącego się z jp. Kryszpinówną kasztelanką trocką, siostrzenicą moją, ubito niedźwiedzia pod Horką bardzo wielkiego. Podczas tego wesela
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 69
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
, Dojdzie płodnością winnic, dojdzie żniwa; Ale zaś wzruszy niezgody i wojny,
I lud w rozterki zawiedzie spokojny, Ziemia przez wiatry od gruntu się wzruszy I miasta swoim trzęsieniem pokruszy, Wzburzy się morze niecierpliwe łodzi I częste strachu nabawią powodzi. Jeśli się z Panną Cyntyja położy, W zwieszonym kłosie tłuste ziarno mnoży I dżdżem pomiernym odwilżywszy role, Okryje wdzięcznym urodzajem pole; Lecz tym, co noszą płód, córkę lub syna, Zwykłego nie da ratunku Lucyna. Jeśli na świetnej Wadze się posadzi, Królów niesfornych z poddanymi zwadzi I kość wrzuciwszy między złe sąsiady, W krwawe zawiedzie utarczki i zwady, Wykrzyknie pokój wojennymi głosy, Płonne zostawi po
, Dojdzie płodnością winnic, dojdzie żniwa; Ale zaś wzruszy niezgody i wojny,
I lud w rozterki zawiedzie spokojny, Ziemia przez wiatry od gruntu się wzruszy I miasta swoim trzęsieniem pokruszy, Wzburzy się morze niecierpliwe łodzi I częste strachu nabawią powodzi. Jeśli się z Panną Cyntyja położy, W zwieszonym kłosie tłuste ziarno mnoży I dżdżem pomiernym odwilżywszy role, Okryje wdzięcznym urodzajem pole; Lecz tym, co noszą płód, córkę lub syna, Zwykłego nie da ratunku Lucyna. Jeśli na świetnej Wadze się posadzi, Królów niesfornych z poddanymi zwadzi I kość wrzuciwszy między złe sąsiady, W krwawe zawiedzie utarczki i zwady, Wykrzyknie pokój wojennymi głosy, Płonne zostawi po
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 156
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
swych dobrych przyjaciół opuszcza, Gdzie afrykańskie wojska i hiszpańskie miały Stanowiska i w polu obozem leżały.
III.
I owszem nie obozem, ale pod drzewami, Rozproszeni po polu gwałtownemi dżdżami, I pod dachami leżą, w różne zgromadzeni Kupy, bliżej i dalej siebie położeni; Wszyscy śpią i po ziemi wzdłuż się rozściągają, Dżdżem strapieni, i głowy ręką podpierają. Orland mógłby ich nabić, jako śpiącem bywa, Ale swej Duryndany na nie nie dobywa.
IV.
Takiego serca Orland mężny jest, że śpiących I choćby mógł, bić nie chce odpoczywających. Po różnych stanowiskach swej dziewki patrzając, Chodzi miedzy pogaństwem, tam i sam biegając;
swych dobrych przyjaciół opuszcza, Gdzie afrykańskie wojska i hiszpańskie miały Stanowiska i w polu obozem leżały.
III.
I owszem nie obozem, ale pod drzewami, Rozproszeni po polu gwałtownemi dżdżami, I pod dachami leżą, w różne zgromadzeni Kupy, bliżej i dalej siebie położeni; Wszyscy śpią i po ziemi wzdłuż się rozściągają, Dżdżem strapieni, i głowy ręką podpierają. Orland mógłby ich nabić, jako śpiącem bywa, Ale swej Duryndany na nie nie dobywa.
IV.
Takiego serca Orland mężny jest, że śpiących I choćby mógł, bić nie chce odpoczywających. Po różnych stanowiskach swej dziewki patrzając, Chodzi miedzy pogaństwem, tam i sam biegając;
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 172
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
gromadę ludzi na górze ujźrzała, Która prosto do morza i do nas bieżała. Odoryk też, jak skoro z daleka ich zoczył, Uciekając do lasa, odemnie poskoczył.
XXX.
Ci mię, rycerzu, onej obronili doby Od złego zdrajce, ale takiemi sposoby, Jako kiedy kto według przypowieści rzecze, Że przede dżdżem gwałtownem pod rynnę uciecze. Prawda, że nie we wszytkiem jestem nieszczęśliwa I ich wola nie jest zła i do końca krzywa, Bo jeszcze mej osoby dotąd nie zgwałcili; Nie, żeby to z dobroci i cnoty czynili,
XXXI.
Lecz, że jeśli mię panną, jakom jest, oddadzą, Za więtsze mię
gromadę ludzi na górze ujźrzała, Która prosto do morza i do nas bieżała. Odoryk też, jak skoro z daleka ich zoczył, Uciekając do lasa, odemnie poskoczył.
XXX.
Ci mię, rycerzu, onej obronili doby Od złego zdrajce, ale takiemi sposoby, Jako kiedy kto według przypowieści rzecze, Że przede dżdżem gwałtownem pod rynnę uciecze. Prawda, że nie we wszytkiem jestem nieszczęśliwa I ich wola nie jest zła i do końca krzywa, Bo jeszcze mej osoby dotąd nie zgwałcili; Nie, żeby to z dobroci i cnoty czynili,
XXXI.
Lecz, że jeśli mię panną, jakom jest, oddadzą, Za więtsze mię
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 281
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Brytana.
LXXXVI.
A wtem jeden na twarzy wybladły, strwożony, Że ledwie mógł odetchnąć, w biegu umęczony, Niż począł co inszego, na sercu ujęty Strachem wielkiem, powtarza: „Niestetyż! niestety! Dziś upadnie, cesarzu wielki, rzymskie państwo, Dziś opuścił i w zgubę dał Bóg chrześcijaństwo: Diabelstwo dżdżem podomno z góry pospadało, Aby się już w tem mieście więcej nie mieszkało.
LXXXVII.
Nikt inszy być nie może, jeno czart złośliwy, Co miasto z gruntu niszczy i lud nieszczęśliwy. Patrzaj na gęste dymy z ogniów podnieconych I perzyny z kościołów i domów spalonych! Jeśli, cesarzu, słudze nie wierzysz twojemu,
Brytana.
LXXXVI.
A wtem jeden na twarzy wybladły, strwożony, Że ledwie mógł odetchnąć, w biegu umęczony, Niż począł co inszego, na sercu ujęty Strachem wielkiem, powtarza: „Niestetyż! niestety! Dziś upadnie, cesarzu wielki, rzymskie państwo, Dziś opuścił i w zgubę dał Bóg chrześcijaństwo: Dyabelstwo dżdżem podomno z góry pospadało, Aby się już w tem mieście więcej nie mieszkało.
LXXXVII.
Nikt inszy być nie może, jeno czart złośliwy, Co miasto z gruntu niszczy i lud nieszczęśliwy. Patrzaj na gęste dymy z ogniów podnieconych I perzyny z kościołów i domów spalonych! Jeśli, cesarzu, słudze nie wierzysz twojemu,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 379
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
aby się uspokoili i wrócili. Lecz zwyciężcy Chrześcijanie/ odbili galerę na głębinę morską/ których goniły trzy insze Galery/ począwszy od godziny dwudziestej wtórej tegoż dnia/ aż do poranku drugiego dnia/ i kilka godzin na dzień/ aż gdy powstała (prawie z porządzenia Boskiego) wielka barzo i straszna nawałność z wichrami/ dżdżem/ gromem/ dopiero tamte galery musiały wrócić się do Metellina/ zaniechawszy pogoniej za galerą którą opanowali Chrześcijanie. Ci tedy nie dbająć na taką nawałność/ tłukli się po morzu: aże wrychle po tym udał się wiatr po nich (na więtsze oświadczenie ratunku Bożego) że za dni piętnaście/ dostawszy jednak tym czasem wody świeżej
áby się vspokoili y wroćili. Lecz zwyćiężcy Chrześciánie/ odbili galerę ná głębinę morską/ ktorych goniły trzy insze Galery/ począwszy od godźiny dwudźiestey wtorey tegoż dniá/ áż do poránku drugiego dniá/ y kilká godźin na dźień/ áż gdy powstáłá (práwie z porządzenia Boskiego) wielka bárzo y strászna náwáłność z wichrámi/ dżdżem/ gromem/ dopiero támte galery muśiały wroćić się do Metelliná/ zániechawszy pogoniey za galerą ktorą opánowali Chrześćiánie. Ci tedy nie dbáiąć ná táką náwáłność/ tłukli się po morzu: áże wrychle po tỹ vdał się wiátr po nich (ná więtsze oświadczenie rátunku Bożego) że zá dni piętnaśćie/ dostawszy iednak tỹ czásem wody świeżey
Skrót tekstu: OpisGal
Strona: A3v
Tytuł:
Opisanie krótkie zdobycia galery przedniejszej aleksandryjskiej
Autor:
Marco Marnaviti
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
cum nota: Quocunque ieris. Tenże Kwiat na Niebo gwiezdziste tyłem się obraca z napisem: Ut unum sequar. Tojest, że już za Słońcem idąc, za gwiazdami nie pójdę; tak i Dusza Pobożna za BOGIEM idąca, za stworzeniem już isć nie powinna.
LILIA na pogrzebie Wiktora Amadeusza Książęcia Sabaudyj namałowana obfitym skropiona dżdżem z napisem: Inde alor, unde premor.
LILIA więdniejąca, która jest Rex Florum, na pogrzebie Ludwika XIV Króla Francuskiego, namalowana z napisem: Impediunt, nec Regna mori.
ROZA między cebulą posadzona z napisem: Gratior hinc oleo. Służy to na pochwałę człeka między złemi nie zgorszonego.
ROZY Lucarynus przypisał: Olent
cum nota: Quocunque ieris. Tenże Kwiat na Niebo gwiezdziste tyłem się obráca z nápisem: Ut unum sequar. Toiest, że iuż za Słońcem idąc, za gwiázdami nie poydę; tak y Dusza Pobożna za BOGIEM idąca, za stworzeniem iuż isć nie powinna.
LILIA ná pogrzebie Wiktora Amadeusza Xiążęcia Sabaudyi namałowáná obfitym skropioná dżdżem z napisem: Inde alor, unde premor.
LILIA więdnieiąca, ktorá iest Rex Florum, na pogrzebie Ludwika XIV Krola Francuzkiego, námalowana z napisem: Impediunt, nec Regna mori.
ROZA między cebulą posadzona z napisem: Gratior hinc oleo. Służy to na pochwałę człeka między złemi nie zgorszonego.
ROZY Lucarinus przypisał: Olent
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1187
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
i kilka koni; ale z tych żaden nie umarł, prócz pomienionego nieboszczyka Gackowskiego. Potem trochę poczekawszy, gdy się żaden z dragonów nie pokazał, poszli Elearowie wciąż nie zsiadając z koni ku Habelswerdowi, życząc sobie tego dnia znieść pomieniony w przeszłym rozdz. obóz chłopski. Iż jednak skoro się od Glocka ruszyli, okrutnym dżdżem srogo niebo (acz krótko) płakać poczęło, do tejże wsi kędy był naprzód rotmistrz Lubowicki wpadł, niemal wszystkosię wojsko na kilka pacierzy skłoniło. A wtem p. hetman przysłał prosząc, aby Elearowie nie lekce sobie chłopy ważąc, jego pułku, rajtarów i piechoty czekali. Zaczem tamże trochę odpocząwszy, skoro wesołe
i kilka koni; ale z tych żaden nie umarł, prócz pomienionego nieboszczyka Gackowskiego. Potem trochę poczekawszy, gdy się żaden z dragonów nie pokazał, poszli Elearowie wciąż nie zsiadając z koni ku Habelswerdowi, życząc sobie tego dnia znieść pomieniony w przeszłym rozdz. obóz chłopski. Iż jednak skoro się od Glocka ruszyli, okrutnym dżdżem srogo niebo (acz krótko) płakać poczęło, do tejże wsi kędy był naprzód rotmistrz Lubowicki wpadł, niemal wszystkosię wojsko na kilka pacierzy skłoniło. A wtem p. hetman przysłał prosząc, aby Elearowie nie lekce sobie chłopy ważąc, jego pułku, rajtarów i piechoty czekali. Zaczem tamże trochę odpocząwszy, skoro wesołe
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 65
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
Gdy coś podobnego brzemiennym przydaje się/ jako tym/ które co ciężkiego na niciach cieniuchnych zawieszonego noszą/ co gdy zwolna i roztropnie poruszają/ cało do miejsca pewnego doniosą/ jeśli jako nieopatrznie tym zatrząsną/ łacwie się nić przerywa/ a ono coś upada: abo jako mdluchnym kwiatkom drzewa/ które za lada wiatrem i dżdżem spadają/ tym przykładom barzo podobny płód w żywocie jest/ bo kondycją dziwnie słabą otrzymywa. Przeto brzemienna wszytkiego niech się wystrzega/ od czegoby poruszona mogła być/ jako niepogód surowych/ zimnych i ostrych wiatrów/ i wielkiego gorąca. Panny Wenery się też pierwszych Księżyców mają wystrzegać/ a zwłaszcza te/ które przyrodzenie mają
Gdy coś podobnego brzemiennym przydáie się/ iáko tym/ ktore co ćiężkiego ná nićiách ćieniuchnych záwieszonego noszą/ co gdy zwolná y rostropnie poruszáią/ cáło do mieyscá pewnego doniosą/ ieśli iáko nieopátrznie tym zátrząsną/ łácwie się nić przerywa/ á ono coś vpada: ábo iáko mdluchnym kwiatkom drzewá/ ktore zá ládá wiátrem y dżdżem spadáią/ tym przykłádom bárzo podobny płod w żywoćie iest/ bo kondicyą dźiwnie słábą otrzymywá. Przeto brzemienna wszytkiego niech się wystrzega/ od czegoby poruszona mogłá być/ iáko niepogod surowych/ źimnych y ostrych wiátrow/ y wielkiego gorącá. Pánny Wenery się też pierwszych Kśiężycow máią wystrzegáć/ á zwłaszczá te/ ktore przyrodzenie máią
Skrót tekstu: CiachPrzyp
Strona: H3
Tytuł:
O przypadkach białychgłów brzemiennych
Autor:
Piotr Ciachowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki, traktaty
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
rzecze w te słowa: „Rozumiałeś ty, bracie, iże mędrsza głowa U ciebie niż u Boga, który wszystko umie I gospodarstwo lepiej niźli ty rozumie. Czegoś i sam doświadczył, spróbuj na ten drugi Rok, a według zwyczaju dawnego swe pługi Obróć pilno do rolej, rolą dobrze sprawuj, Słońcem i dżdżem szafować Bogu to zostawuj”. Usłuchał chłop Jowisza i swego pilnował, Rolą, jak mógł najlepiej, tak ją uprawował. Na słońce nic nie wołał, na deszcz nie narzekał, Bo po złym urodzaju tego się odrzekał.
Przyszło żniwo, zboża zbyt gęste się zrodziły, Że zaledwie wężowie przez nie przełaziły. Od tych
rzecze w te słowa: „Rozumiałeś ty, bracie, iże mędrsza głowa U ciebie niż u Boga, który wszystko umie I gospodarstwo lepiej niźli ty rozumie. Czegoś i sam doświadczył, spróbuj na ten drugi Rok, a według zwyczaju dawnego swe pługi Obróć pilno do rolej, rolą dobrze sprawuj, Słońcem i dżdżem szafować Bogu to zostawuj”. Usłuchał chłop Jowisza i swego pilnował, Rolą, jak mógł najlepiej, tak ją uprawował. Na słońce nic nie wołał, na deszcz nie narzekał, Bo po złym urodzaju tego się odrzekał.
Przyszło żniwo, zboża zbyt gęste się zrodziły, Że zaledwie wężowie przez nie przełaziły. Od tych
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 93
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897