wodnych części, dla czego niektóre kwestie ciekawsze w pospolitości o ziemi i wodach tu ułatwię.
XVII. Pierwsza kwestia. Czyli ziemia w pierwszym stworzeniu swoim doskonale sferyczna dzielnością Wszechmocności Boskiej wyrobiona? Czyli też zaraz z dolinami pagórkami i górami stanęła? Odpowiadam iż wielegor za czasem powstało. To z deszczów, nawałnic, które wyrywając doły i parowy, tym samym z ziemi wyrwanej na jednym, na drugim miejscu wysypały góry. Osobliwie wody uniwersalnego potopu, swemi fluktami rwąc ziemię, drzewa, kamienie, tu przepaści czyniły, gdzie indziej z tejże materyj stufy. Ludzie też osobliwie przy ludnych miastach z gnojów, śmieci, na jedno miejsce znoszonych dość znaczne
wodnych części, dlá czego niektore kwestye ciekáwsze w pospolitości o ziemi y wodách tu ułátwię.
XVII. Pierwszá kwestyá. Czyli ziemiá w pierwszym stworzeniu swoim doskonále sferyczna dzielnością Wszechmocności Boskiey wyrobioná? Czyli też záráz z dolinámi págorkámi y gorámi stánęłá? Odpowiádám iż wielegor za czásem powstáło. To z deszczow, náwáłnic, ktore wyrywáiąc doły y párowy, tym sámym z ziemi wyrwáney ná iednym, ná drugim mieyscu wysypáły gory. Osobliwie wody uniwersalnego potopu, swemi fluktámi rwąc ziemię, drzewá, kámienie, tu przepáści czyniły, gdzie indziey z teyże máteryi stufy. Ludzie też osobliwie przy ludnych miástách z gnoiow, śmieci, ná iedno mieysce znoszonych dość znáczne
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: B3
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
sąsiad ckliwy, Jakby mu do wiadomej oczy wybrał śliwy, Chyżo glinę odrzuci, rękę w garniec wrazi; Lecz ją jeszcze w źle skrzepłej ufarbuje mazi. Co zrozumiawszy starzec, bo czekał gotowem: „Dzierż, goń — krzyknie — złodzieja!” — który z tym obłowem Uciekając, gdy skacze przez płoty, przez doły, Szwankowawszy nieborak, złomał nogę w poły. Upuścił sztukę mięsa z paszczęki do strugi, Gdy cień jej w wodzie chwyta, pies Ezopów drugi. 358. FRASZKI I ŻARTY ROZMAITE, ALE TROCHĘ BEZPIECZNE
Kto nie chce wierszów wszetecznych, Niech nie czyta i statecznych. Albo niech czyta pijany, Nie da poecie nagany,
sąsiad ckliwy, Jakby mu do wiadomej oczy wybrał śliwy, Chyżo glinę odrzuci, rękę w garniec wrazi; Lecz ją jeszcze w źle skrzepłej ufarbuje mazi. Co zrozumiawszy starzec, bo czekał gotowem: „Dzierż, goń — krzyknie — złodzieja!” — który z tym obłowem Uciekając, gdy skacze przez płoty, przez doły, Szwankowawszy nieborak, złomał nogę w poły. Upuścił sztukę mięsa z paszczeki do strugi, Gdy cień jej w wodzie chwyta, pies Ezopów drugi. 358. FRASZKI I ŻARTY ROZMAITE, ALE TROCHĘ BEZPIECZNE
Kto nie chce wierszów wszetecznych, Niech nie czyta i statecznych. Albo niech czyta pijany, Nie da poecie nagany,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 343
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Wczas i Zaporowscy dołem się skradają, I jednym wraz szturmem ostróg rozpierają, Ale choć i dużych ramiony Cyklopów Nie ruszą okopów. Sroższe lada rowy i ślepe fortyle, A niż moc okryta męstwu ich i sile, Przecie w ogień żywy, co serca, co chęci, Idą bez pamięci. Aż gdy ciały swemi doły wyrównają, Że głuche pod ziemią lochy zaszczekają, Już i Dam we trwodze. Jako potok który, Moskwa spada z góry. Tedy wesprą naszych, tedy spracowaną Zmięszają piechotę, gdzie ognistą raną Wajer urażony, gniew budzi w się krwawy, Przyszedłszy do sprawy. Wraz z boku junacy kwarciani poskoczą, I pierwej lekczejsze z
. Wczas i Zaporowscy dołem się skradają, I jednym wraz szturmem ostróg rozpierają, Ale choć i dużych ramiony Cyklopów Nie ruszą okopów. Sroższe lada rowy i ślepe fortyle, A niż moc okryta męstwu ich i sile, Przecie w ogień żywy, co serca, co chęci, Idą bez pamięci. Aż gdy ciały swemi doły wyrównają, Że głuche pod ziemią lochy zaszczekają, Już i Dam we trwodze. Jako potok który, Moskwa spada z góry. Tedy wesprą naszych, tedy spracowaną Zmięszają piechotę, gdzie ognistą raną Wajer urażony, gniew budzi w się krwawy, Przyszedłszy do sprawy. Wraz z boku junacy kwarciani poskoczą, I pierwej lekczejsze z
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 16
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
wody huczą Lekkim szumem, a w brzegach Nereidy mruczą. Gdzie i dzięby kwilą w lesie, Która oczom muzyka pożądny sen niesie. Cóż? gdy na świat spuści śniegi, I cierpliwym Jupiter ściśnie lodem brzegi, Już on ze psy po krzewinie
Cieka, i na parkany duże goni świnie. Już sieci na soszkach w doły, W stegnach miece zakrytą zdradę na kwiczoły. Już chyże szczuje zające, I żórawie z zamorza goście przychodzące. Ktoli, gdy się tak spracuje, Niezbyty w sobie miłości ogień poczuje? Cnotliwa gdy jeszcze komu Małżonka rząd opatrzy i dziateczki w domu. Jaka Sabina, i ona Pracowitych Sabinów nie pieszczona żona. U niej
wody huczą Lekkim szumem, a w brzegach Nereidy mruczą. Gdzie i dzięby kwilą w lesie, Która oczom muzyka pożądny sen niesie. Cóż? gdy na świat spuści śniegi, I cierpliwym Jupiter ściśnie lodem brzegi, Już on ze psy po krzewinie
Cieka, i na parkany duże goni świnie. Już sieci na soszkach w doły, W stegnach miece zakrytą zdradę na kwiczoły. Już chyże szczuje zające, I żórawie z zamorza goście przychodzące. Ktoli, gdy się tak spracuje, Niezbyty w sobie miłości ogień poczuje? Cnotliwa gdy jeszcze komu Małżonka rząd opatrzy i dziateczki w domu. Jaka Sabina, i ona Pracowitych Sabinów nie pieszczona żona. U niej
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 94
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
nazwany; Acz szczupłym i leniwym nurtem swym płynącej, Jednak błotnej, i przeto nie podobnie lgnącej. Której oba, po naszych mając pilne Szpiegi Gdzie zmierzali, Chmielnicki opanował brzegi: Tam ten sobie, a drugi z-tej tu od nas strony Przeciw zaraz Zamkowi, wroninie przestrony Dawszy Krzywonosowi, naszym prócz zostawił Góry same i doły: Czymby ich przyprawił O szwanki nieobaczne, karków łamanie. Wiec gdy Obóz w-takowych Termopilach stanie; Pierwsza rzecz, nie próżnować i zaraz nastąpić Wiec na nieprzyjaciela. lednakże, przystąpić Grobla bliska do niego broniła im wąska Rozbrodzona umyślnie, i haniebnie grzązka: Którą ów upatrując, przed ichże oczema, Z-tamtej strony osadził
nazwany; Acz sczupłym i leniwym nurtem swym płynącey, Iednak błotney, i przeto nie podobnie lgnącey. Ktorey oba, po naszych maiąc pilne Szpiegi Gdźie zmierzali, Chmielnicki opanował brzegi: Tam ten sobie, á drugi z-tey tu od nas strony Przećiw zaraz Zamkowi, wroninie przestrony Dawszy Krzywonosowi, nászym procz zostawił Gory same i doły: Czymby ich przypráwił O szwanki nieobaczne, karkow łamánie. Wiec gdy Oboz w-takowych Termopilach stánie; Pierwsza rzecz, nie proznować i zaraz nástąpić Wiec na nieprzyiaćiela. lednákże, przystąpić Grobla bliska do niego broniła im wąská Rozbrodzoná umyślnie, i hániebnie grzązka: Ktorą ow upatruiąc, przed ichże oczema, Z-tamtey strony osadźił
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 28
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
gorącości ducha będzie, to w pół kościoła, to w pół chóru mniejszego uklęknie, a na ostatek po pawimencie się upoci albo strzeliskiem w tył kogo dosięże.
Pójdźmy do ochędostwa. Ale ach! spuchnąć wszędzie od smrodu potrzeba. Bramy – barłogi i gnoje, ulice – psy zdechłe i ścierwy, podsienia – parowy i doły, rynki – sapiska i przepaści, domy – kloaki i smrody pozastępowały, stajnia koniowi topieliskiem, izba gościowi będzie śmiertelną więźnia Zbawiciela piwnicą, nie inaksza we wszytkim wygoda. A cóż mówić o ludziach i wysłudze zwyczajnej! Zjeść bez womitu niepodobna kawałka podróżnej pieczeni, wejzrawszy na szparago gospodarskie po łbie albo na wąs
gorącości ducha będzie, to w pół kościoła, to w pół chóru mniejszego uklęknie, a na ostatek po pawimencie się upoci albo strzeliskiem w tył kogo dosięże.
Pójdźmy do ochędostwa. Ale ach! spuchnąć wszędzie od smrodu potrzeba. Bramy – barłogi i gnoje, ulice – psy zdechłe i ścierwy, podsienia – parowy i doły, rynki – sapiska i przepaści, domy – kloaki i smrody pozastępowały, stajnia koniowi topieliskiem, izba gościowi będzie śmiertelną więźnia Zbawiciela piwnicą, nie inaksza we wszytkim wygoda. A cóż mówić o ludziach i wysłudze zwyczajnej! Zjeść bez womitu niepodobna kawałka podróżnej pieczeni, wejzrawszy na szparagi gospodarskie po łbie albo na wąs
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 202
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
relacyjej. Lecz wielki fortel wierszów się zamyka W tym, gdy dobrego mają czytelnika: Bo każde pismo kto czyta nieładnie, Ten naprzedniejszy ornament mu kradnie. LIS BEZ OGONA
Lis stary, z matki i ojca Kur, kaczek, gęsi, zajęcy Wielki rabownik i zbójca, Lubo zawsze na pamięci Miał swe główne przeciwniki: Doły, żelaza i wniki, Jednego czasu, znać w zapamiętaniu Będąc, wpadł w jednę z tych łapek. I już rozumiał, że czapek
Przybyć nim miało na świecie, Lecz szczęściem, w tym pojmaniu Ogon jeno sam zostawił I wydrwił się jakoś przecie. Cóż tu czynić, że pokawił? Strasznie wstyd starego lisa,
relacyjej. Lecz wielki fortel wierszów się zamyka W tym, gdy dobrego mają czytelnika: Bo kożde pismo kto czyta nieładnie, Ten naprzedniejszy ornament mu kradnie. LIS BEZ OGONA
Lis stary, z matki i ojca Kur, kaczek, gęsi, zajęcy Wielki rabownik i zbójca, Lubo zawsze na pamięci Miał swe główne przeciwniki: Doły, żelaza i wniki, Jednego czasu, znać w zapamiętaniu Będąc, wpadł w jednę z tych łapek. I już rozumiał, że czapek
Przybyć nim miało na świecie, Lecz szczęściem, w tym poimaniu Ogon jeno sam zostawił I wydrwił się jakoś przecie. Cóż tu czynić, że pokawił? Strasznie wstyd starego lisa,
Skrót tekstu: NiemBajkiBar_II
Strona: 351
Tytuł:
Bajki Ezopowe
Autor:
Krzysztof Niemirycz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, mający w cyrkumferencyj swojej staj 3600. Jeden tylko do Labyryntu był ingres. Oprócz tego najsła wniejszego, Labyryntów było trzy innych, jako Kreteński naInsule Krecie od Dedala budowany, którego podziemne dotychczas są zakrętne drogi i lochy, jako widział Curiosissimus Książę Mikołaj Radziwiłł Peregrynant Te Lochy niektórzy mają nie za Labyrynt, ale za doły, w których łupają kamienie. Drugi na Josule Lemnus, i trzeci w Włoszech od Porseny Króla Hetrusków, pod Miastem Kluzium, w kwadrat murowany, w każdej kwadraturze stop 30 mając, a w wysokości 50, w śrzodku Labyrynt, zaplątane mający drogi. Nad tym całym miejscem w kwadrat idącym i zasklepionym, było pięć
, maiący w cyrkumferencyi swoiey stay 3600. Ieden tylko do Labyrintu był ingres. Oprocz tego naysła wnieyszego, Labyrintòw było trzy innych, iako Kreteński naInsule Krecie od Dedala budowany, ktorego podziemne dotychczas są zakrętne drogi y lochy, iako widział Curiosissimus Xiąże Mikołay Radziwiłł Peregrynant Te Lochy niektorzy maią nie za Labyrint, ale za doły, w ktorych łupaią kamienie. Drugi na Iosule Lemnus, y trzeci w Włoszech od Porseny Krola Hetruskow, pod Miastem Kluzium, w kwadrat murowany, w każdey kwadraturze stop 30 maiąc, a w wysokości 50, w śrzodku Labyrint, zaplątane máiący drogi. Nad tym całym mieyscem w kwadrat idącym y zasklepionym, było pięć
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 677
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
z hrabstwa łachowickiego wielkie mnóstwo ludzi do kopania tego skarbu. Narobiono rożnów żelaznych barzo długich i ostrych, które w ziemię sturchano, rozumiejąc, że się gdzie na skarbach oprą. Wykopano wielki dół i znaleziono coś trojaków starych. Ten zaś chiromancista tylko z daleka stał i śmiał się, a wtem noc zaszła. Nazajutrz też doły pełne wody znaleźli, równo z ziemią. Wyczerpali wodę i znowu dół tenże głębiej kopali, ale znowu tenże dół pełny wody, równy z ziemią, znaleźli. Na resztę dali pokój, niby słuchając rady chiromancisty, i tak rozjechali się. Ociec mój powrócił, do starosty bobrujskiego.
Przyszedł czas od chiromancisty do
z hrabstwa łachowickiego wielkie mnóstwo ludzi do kopania tego skarbu. Narobiono rożnów żelaznych barzo długich i ostrych, które w ziemię sturchano, rozumiejąc, że się gdzie na skarbach oprą. Wykopano wielki dół i znaleziono coś trojaków starych. Ten zaś chiromancista tylko z daleka stał i śmiał się, a wtem noc zaszła. Nazajutrz też doły pełne wody znaleźli, równo z ziemią. Wyczerpali wodę i znowu dół tenże głębiej kopali, ale znowu tenże dół pełny wody, równy z ziemią, znaleźli. Na resztę dali pokój, niby słuchając rady chiromancisty, i tak rozjechali się. Ociec mój powrócił, do starosty bobrujskiego.
Przyszedł czas od chiromancisty do
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 388
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
ją swą trąbą jak ręką odbijał. Swego i ludzkiego nie cierpią cudzołóstwa, in actu zabijają, według Eliana. W Pegu Królestwie Indyjskim słoń dni 15. jeść nie chciał, widząc Króla na wojnie zabitego. Nierembergius. Chodzą kupami dla bezpieczeństwa. Troglodytowie w Afryce z drzew na nich skaczą, żyły podcinają, albo w doły je łowią, albo za samicą chowaną, a jeszcze odorem jakim usmarowaną, je zwabia ją do jakich miejsc drzewianych zawartych, tam strzelaniem, głodem je osłabiwszy, dopiero głaszczą, to jedzeniem korumpują, to muzyką do łagodności przywodzą; siebie widzieć nie lubią; dla tego, wodę pijąc, ją mącą. W sensie figaralnym
ią swą trąbą iak ręką odbiiał. Swego y ludzkiego nie cierpią cudzołostwa, in actu zabiiaią, według Eliana. W Pegu Krolestwie Indiyskim słoń dni 15. ieść nie chciał, widząc Krola na woynie zabitego. Nierembergius. Chodzą kupami dla bespieczeństwa. Troglodytowie w Afryce z drzew na nich skaczą, żyły podcinaią, albo w doły ie łowią, albo za samicą chowaną, á ieszcze odorem iakim usmarowaną, ie zwabia ią do iakich mieysc drzewianych zawartych, tam strzelaniem, głodem ie osłabiwszy, dopiero głaszczą, to iedzeniem korrumpuią, to muzyką do łagodności przywodzą; siebie widzieć nie lubią; dla tego, wodę piiąc, ią mącą. W sensie figaralnym
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 286
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754