torturę (na męki) brać dla badania i wywiadowania się prawdy: Wino (pijaństwo) zdradza (objawia) tajemnice.
(Nie dziwuj mi prosze/ Czytelniku/ i nie bierz mię na ząb przeto/ żeć tu wspomnię to słowo Polskie Pytki/ które naszy Ślężacy rozumieją być obscenum, brzydkie/ plugawe; Lecz dobrzy Polacy nie mają go za takie: bo mówić zwykli: Na pytki t. i. na torturę na męki kogo wziąć Vid. Thef. P. L. C. Cnap. sub v. Pytki/ Proba/ Ciągnienie f. m. 905. It. 76. To dlatego przypominam/ jeśliby kto
torturę (ná męki) bráć dla bádánia y wywiádowánia śię prawdy: Wino (pijáństwo) zdradza (objáwia) tájemnice.
(Nie dźiwuy mi prosże/ Czytelniku/ y nie bierz mię ná ząb przeto/ żeć tu wspomnię to słowo Polskie Pytki/ ktore nászi Slęźacy rozumieją bydź obscenum, brzydkie/ plugáwe; Lecz dobrzy Polacy nie máją go zá tákie: bo mowić zwykli: Ná pytki t. i. ná torturę ná męki kogo wźiąć Vid. Thef. P. L. C. Cnap. sub v. Pytki/ Probá/ Ciągnienie f. m. 905. It. 76. To dlatego przypominam/ jeśliby kto
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 8.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Bożemu występują takież Pijacy. Bo Diabeł nie jednego/ co nie tylko pismo/ ale i każdodzienna oświadcza eksperiencja/ przez opilstwo do cudzołóstwa/ wszeteczeństwa i nierządu przywodził i jeszcze przywodzi. Przetoż je Apostoł Z. kładzie miedzy Uczynki ciała; jakoć podobno stąd urosło ono przysłowie; Boni Zechi, magni Moechi: Dobrzy Pijacy wielcy Cudzołożnicy (wszetecznicy.) Galat. 5. v. 19. Genes. 19. v. 30. seqq.
Póki Lot miernie żył: poty miedzy przewrotnymi Sodomczykami pobożnym był; Ale skoro się opił: niezmierne wielkie głupstwo popełnił/ i w pijaństwie z Córkami własnymi porubstwa się dopuścił; albo/ jako
Bożemu występują tákież Pijacy. Bo Dyjabeł nie jednego/ co nie tylko pismo/ ále y káżdodźienna oświadcza experiencya/ przez opilstwo do cudzołostwá/ wszeteczeństwá y nierządu przywodźił y jescze przywodźi. Przetoż je Apostoł S. kłádźie miedzy Uczynki ćiáłá; jákoć podobno ztąd urosło ono przysłowie; Boni Zechi, magni Moechi: Dobrzy Pijacy wielcy Cudzołożnicy (wszetecznicy.) Galat. 5. v. 19. Genes. 19. v. 30. seqq.
Poki Lot miernie żył: poty miedzy przewrotnymi Sodomczykámi pobożnym był; Ale skoro śię opił: niezmierne wielkie głupstwo popełnił/ y w pijáństwie z Corkámi własnymi porubstwá śię dopuśćił; álbo/ jáko
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 19.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
jednak nie plagowała, przez cały czas quartanna febri affectus chorowałem. Mieszkałem tam a 27 Septembris ad diem 20 Februarii.
Zabawy moje były u dworu królowej jejmości częścią z ichmość panami polakami, których wiele było, jako to: ip. Lubomirski podskarbi koronny, ip. Jabłonowski wojewoda ruski, ipp. Zamojscy podskarbicowie dobrzy moi kompanistowie, ip. Krasiński starosta warszawski, ip. Grotuz starosta wilkiski, ip. Weszel rożański starosta, ipp. Krasowscy, ip. Żałuski wojewodzie rawski, imp. Gurzyński i t. d.
Wyjechałem z Rzymu, i ze mną ip. Róża Ogińska podskarbianka w. w. ks. lit.
jednak nie plagowała, przez cały czas quartanna febri affectus chorowałem. Mieszkałem tam a 27 Septembris ad diem 20 Februarii.
Zabawy moje były u dworu królowéj jejmości częścią z ichmość panami polakami, których wiele było, jako to: jp. Lubomirski podskarbi koronny, jp. Jabłonowski wojewoda ruski, jpp. Zamojscy podskarbicowie dobrzy moi kompanistowie, jp. Krasiński starosta warszawski, jp. Grothuz starosta wilkiski, jp. Weszel rożański starosta, jpp. Krasowscy, jp. Załuski wojewodzie rawski, jmp. Gurzyński i t. d.
Wyjechałem z Rzymu, i ze mną jp. Róża Ogińska podskarbianka w. w. ks. lit.
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 97
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Szrettefelt w dywizji generała Lewenhaupta, hoży i pięknej bardzo postury.
Major Danckwartt, galantom, w konwersacji miły, żołnierz dobry, języki wszystkie umiejący, zabity w batalii pod Murmujzą.
Obeszterlejtnant graf Lewenhaupt,
Obeszterlejtnanci: Szuuman dobry i stary żołnierz, Kulbers człowiek grzeczny, Leszerdt urody pięknej, major Gilimpamb, moi to byli dobrzy przyjaciele. Major armatny Betton, wielkiej eksperiencji do ogniów i poczciwy człowiek bardzo. Generał adiutant Knoryng, przystojny kawaler i bardzo grzeczny. Obeszterlejtnant Plater, poczciwy człowiek. Major Wrangel i t. d.
Pułkownik Borynszeld, żołnierz stary.
Pułkownik Lilienkrok miał komendę w Poznaniu i szturm pięcioniedzielny kozacki i saski wytrzymał na praesidium mając
Szrettefelt w dywizyi generała Lewenhaupta, hoży i pięknéj bardzo postury.
Major Danckwartt, galantom, w konwersacyi miły, żołnierz dobry, języki wszystkie umiejący, zabity w batalii pod Murmujzą.
Obeszterlejtnant graf Lewenhaupt,
Obeszterlejtnanci: Szuuman dobry i stary żołnierz, Kulbers człowiek grzeczny, Leszerdt urody pięknéj, major Gilimpamb, moi to byli dobrzy przyjaciele. Major armatny Betton, wielkiéj experyencyi do ogniów i poczciwy człowiek bardzo. Generał adjutant Knoryng, przystojny kawaler i bardzo grzeczny. Obeszterlejtnant Plater, poczciwy człowiek. Major Wrangel i t. d.
Pułkownik Borynszeld, żołnierz stary.
Pułkownik Liljenkrok miał komendę w Poznaniu i szturm pięcioniedzielny kozacki i saski wytrzymał na praesidium mając
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 385
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
ciało nienawidzi, Ale kto się w niej smaku w krótkim doje czesie, Rozkosz mu i pieszczone kontentece niesie, Zniewolone miłością bożą pojąc serce, Która choćby w najmniejszej zawzięta iskierce, Tak słodkie, tak przyjemne, tak ma ognie spore, Że w niej nieugaszonym człek płomieniem gore, I aż w niebie, gdzie wszyscy dobrzy będą wzięci, Boga w twarz obaczywszy, nasyci swe chęci. 246 (P). SYTA MIŁOŚĆ W AMNONIE
Kiedy Amnon złą żądzą ku Tamarze gorzał, Sercem prawdziwie, ciałem zmyślenie zachorzał; Skoro swego dokazał i miłość ostydnie, Nie może patrzyć na nią, tak mu barzo zbrzydnie. Tak prędko wielki płomień w swoim
ciało nienawidzi, Ale kto się w niej smaku w krótkim doje czesie, Rozkosz mu i pieszczone kontentece niesie, Zniewolone miłością bożą pojąc serce, Która choćby w najmniejszej zawzięta iskierce, Tak słodkie, tak przyjemne, tak ma ognie spore, Że w niej nieugaszonym człek płomieniem gore, I aż w niebie, gdzie wszyscy dobrzy będą wzięci, Boga w twarz obaczywszy, nasyci swe chęci. 246 (P). SYTA MIŁOŚĆ W AMNONIE
Kiedy Amnon złą żądzą ku Tamarze gorzał, Sercem prawdziwie, ciałem zmyślenie zachorzał; Skoro swego dokazał i miłość ostydnie, Nie może patrzyć na nię, tak mu barzo zbrzydnie. Tak prędko wielki płomień w swoim
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 110
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
trzosa. Toż skoro wszytkich z izby do sieni wyżenie, Da gorzałki i prosi, co czyni swej żenie, Żeby jej to uczynił. Kieliszek i drugi Wypiwszy chłop, z takiej się wymawia usługi. Prosi owa i nad targ postąpi pieniędzy, Żeby jej tak jak żenie uczynił co prędzej. Lecz że tylko na rozbój dobrzy ludzie leśni, I temu się bynamniej o amorach nie śni: Patrzy, jeśli co kędy na porwaniu leży, Im bardziej mu gorzałka fantazyją jeży. Wymierza się, powiada: „O gardło mi chodzi, Ani się to z jejmością chłopu robić godzi.” Krótko mówiąc, z godzinę onej było sprzecze. Aż skoro
trzosa. Toż skoro wszytkich z izby do sieni wyżenie, Da gorzałki i prosi, co czyni swej żenie, Żeby jej to uczynił. Kieliszek i drugi Wypiwszy chłop, z takiej się wymawia usługi. Prosi owa i nad targ postąpi pieniędzy, Żeby jej tak jak żenie uczynił co prędzej. Lecz że tylko na rozbój dobrzy ludzie leśni, I temu się bynamniej o amorach nie śni: Patrzy, jeśli co kędy na porwaniu leży, Im bardziej mu gorzałka fantazyją jeży. Wymierza się, powiada: „O gardło mi chodzi, Ani się to z jejmością chłopu robić godzi.” Krótko mówiąc, z godzinę onej było sprzecze. Aż skoro
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 130
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
: Kopa ziemię żelaznymi rogami na upadek biednego naszego narodu. A ja z części mej Przezacny narodzie Ruski/ tą moję Apologią/ wzywam cię do pokoju/ prosząc Pana żniwa/ aby on choć już pod jedenastą godzinę na żniwo swoje robotniki wysłał/ którzyby nażadną rzecz doczesną nie oglądając się/ wszytką duszą swoją/ jak dobrzy i wierni słudzy/ jak czuli i właśni Pasterze rozbiegłe się owieczki Chrystusowe do kupy zebrali/ i w jednej je owczarni Pana Chrystusowej zamknęli. Był ten czas iżem nad miarę prześladował Cerkiew Bożą/ i burzełem ją/ i postępowałem w Rossystwie nad wiele rowienników moich w narodzie moim będąc więtszym miłośnikiem nie zakonu Bożego/
: Kopa źiemię żeláznymi rogámi ná vpadek biednego nászego narodu. A ia z częśći mey Przezacny narodźie Ruski/ tą moię Apologią/ wzywam ćię do pokoiu/ prosząc Páná żniwá/ áby on choć iuż pod iedennastą godźinę ná żniwo swoie robotniki wysłał/ ktorzyby náżadną rzecz doczesną nie oglądáiąc sie/ wszytką duszą swoią/ iák dobrzy y wierni słudzy/ iák czuli y właśni Pásterze rozbiegłe sie owiecżki Christusowe do kupy zebráli/ y w iedney ie owcżárni Páná Christusowey zámknęli. Był ten czás iżem nád miárę prześládował Cerkiew Bożą/ y burzełem ią/ y postępowałem w Rossystwie nád wiele rowiennikow moich w narodźie moim będąc więtszym miłośnikiem nie zakonu Bożego/
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 103
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Na cięższe męki,
Że sobie z gorzkim stęskniwszy żywotem Śmierci pożądać będziesz, by z kłopotem Rozłączyła cię, gdy na galliony Będziesz kupiony.
Lecz choćbyś na swej nie szwankował głowie, Kiedy utracisz prawie wszytko zdrowie, Gdyć wszytkie życia odejmą sposoby Gorsze choroby,
Nieraześmy się tego napatrzyli, W co się żołnierze dobrzy obrócili, Gdy od Zbaraża, Kamieńca, Sokala, Szli do szpitala.
Chociaż prosili, choć supplikowali, Choć swe kajdany pod nogi rzucali, To tylko słowy ich pożałowano A nic nie dano.
Takim to tylko dają dziś daniny, Co sobie piżmem pudrują czupryny; Ci to daniny jak psi flak łapają, Tych tu
Na cięższe męki,
Że sobie z gorzkim stęskniwszy żywotem Śmierci pożądać będziesz, by z kłopotem Rozłączyła cię, gdy na galliony Będziesz kupiony.
Lecz choćbyś na swej nie szwankował głowie, Kiedy utracisz prawie wszytko zdrowie, Gdyć wszytkie życia odejmą sposoby Gorsze choroby,
Nieraześmy się tego napatrzyli, W co się żołnierze dobrzy obrocili, Gdy od Zbaraża, Kamieńca, Sokala, Szli do szpitala.
Chociaż prosili, choć supplikowali, Choć swe kajdany pod nogi rzucali, To tylko słowy ich pożałowano A nic nie dano.
Takim to tylko dają dziś daniny, Co sobie piżmem pudrują czupryny; Ci to daniny jak psi flak łapają, Tych tu
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 344
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
m i chciał z umysłu, trudnoby Wszytkie mi przyszło wyliczać ozdoby. Takiemu się też nie dziwuj porządku, Że święte pozad, świeckie na początku. Bo chociaż pierwszy między poetami Psalmami zaczął a skończył fraszkami, Mym zdaniem jednak lepiej się sprawuje, Który zgrzeszywszy zaraz pokutuje. A jako oni, gdy się rozjeżdżali, Dobrzy druhowie wzajem sobie dali Na niezabudesz, że gdziekolwiek będą, Choć w tysiącu mil od siebie usiądą, Żeby się jedną wodą umywali, Jednym ręcznikiem oba ucierali: Tak i ja teraz, a i toć też gadka, Nie mogąc naleźć inszego zadatka, Inszego znaku życzliwości mojej, Któryby ręki był godniejszy twojej:
m i chciał z umysłu, trudnoby Wszytkie mi przyszło wyliczać ozdoby. Takiemu się też nie dziwuj porządku, Że święte pozad, świeckie na początku. Bo chociaż pierwszy między poetami Psalmami zaczął a skończył fraszkami, Mym zdaniem jednak lepiej się sprawuje, Ktory zgrzeszywszy zaraz pokutuje. A jako oni, gdy się rozjeżdżali, Dobrzy druhowie wzajem sobie dali Na niezabudesz, że gdziekolwiek będą, Choć w tysiącu mil od siebie usiędą, Żeby się jedną wodą umywali, Jednym ręcznikiem oba ucierali: Tak i ja teraz, a i toć też gadka, Nie mogąc naleść inszego zadatka, Inszego znaku życzliwości mojej, Ktoryby ręki był godniejszy twojej:
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 393
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
prawym Zbawiciela boku Ujrzym cię da Bóg, gdy w świetnym obłoku Ogromnym świętych wojsk przybędzie szykiem Z muzyką bożą i wielkim okrzykiem. Tam nad obłoki w Pana swego dworze Staną dworzanie, bo ziemia i morze Odda umarłych; a ci co żyć będą, Wszyscy na trąbę anielską przybędą. Tam słonecznemu podobni promieniu, Rozjaśnieją się dobrzy w oka mgnieniu. Tam już nie będzie krzyku, ni żałości, Ni strachu śmierci, ale szczęśliwości Wiecznych zażywać będziemy. Przydź Panie, Przydź Panie Jezu, a przydź niemieszkanie. Wybaw nas prędko z tej gorzkiej niewoli, Bo nas świat ciężko trapi, tobie kwoli.
O opiekunie, ratuj twe sieroty Które nieznośne ściskają
prawym Zbawiciela boku Ujrzym cię da Bog, gdy w świetnym obłoku Ogromnym świętych wojsk przybędzie szykiem Z muzyką bożą i wielkim okrzykiem. Tam nad obłoki w Pana swego dworze Staną dworzanie, bo ziemia i morze Odda umarłych; a ci co żyć będą, Wszyscy na trąbę anielską przybędą. Tam słonecznemu podobni promieniu, Rozjaśnieją się dobrzy w oka mgnieniu. Tam już nie będzie krzyku, ni żałości, Ni strachu śmierci, ale szczęśliwości Wiecznych zażywać będziemy. Przydź Panie, Przydź Panie Jezu, a przydź niemieszkanie. Wybaw nas prędko z tej gorzkiej niewoli, Bo nas świat ciężko trapi, tobie kwoli.
O opiekunie, ratuj twe sieroty Ktore nieznośne ściskają
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 429
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910