. NIEDYSKRETNY GOŚĆ
Ledwie co mi postawią do obiadu stołek, Aż w burce słuszny się zdał z pozoru pachołek: Ładownica przez ramię, klucz srogi za pasem. Pytam: „Waszeć czego chcesz?” Odpowie mi basem: „Stracony żołnierz, jadę z marsowego pola, Takać wszytkich, jako mnie, czeka w Polsce dola. Skoro staną traktaty, skoro zwiną płatek, Zdrowie, poczet straciwszy, żebrać na ostatek”, Nie miał ten długo służyć, bo na gębie gołem, Pomyślę, i proszę go, żeby siadł za stołem. Dla hołyszówże, którzy nie mają czym tu żyć, Rzeczpospolita wojnę powinna przedłużyć. Cnota córką pokoju
. NIEDYSKRETNY GOŚĆ
Ledwie co mi postawią do obiadu stołek, Aż w burce słuszny się zdał z pozoru pachołek: Ładownica przez ramię, klucz srogi za pasem. Pytam: „Waszeć czego chcesz?” Odpowie mi basem: „Stracony żołnierz, jadę z marsowego pola, Takać wszytkich, jako mnie, czeka w Polszczę dola. Skoro staną traktaty, skoro zwiną płatek, Zdrowie, poczet straciwszy, żebrać na ostatek”, Nie miał ten długo służyć, bo na gębie gołem, Pomyślę, i proszę go, żeby siadł za stołem. Dla hołyszówże, którzy nie mają czym tu żyć, Rzeczpospolita wojnę powinna przedłużyć. Cnota córką pokoju
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 180
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, przecię się młacało I z sąsieków się bierało, ach Panie! Nie karz nas za nie.
Bywało i to, że się domyślała Sama czeladka i często wadzała Karpie z rogami lub tłuste sikory Z cudzej obory.
Ale do roli wracam się od wojny, Czy nie lepiej że żywot wieść spokojny? Nie lepszaż dola drugiego pasterza, Niźli rycerza?
Niech każdy przyzna, czy nie droższe złota Wszytkie godziny takiego żywota? Gdy pańskie dwory, wysokie kominy, Ich gęste dymy,
Wzgardzę; gdy prożen lichwy i wszelkiego Długu, mogę się obejść do nowego Tym czym mię Pan Bóg na ten rok obdarzy A w drugim zdarzy.
Będę swój
, przecię się młacało I z sąsiekow się bierało, ach Panie! Nie karz nas za nie.
Bywało i to, że się domyślała Sama czeladka i często wadzała Karpie z rogami lub tłuste sikory Z cudzej obory.
Ale do roli wracam się od wojny, Czy nie lepiej że żywot wieść spokojny? Nie lepszaż dola drugiego pasterza, Niźli rycerza?
Niech każdy przyzna, czy nie droższe złota Wszytkie godziny takiego żywota? Gdy pańskie dwory, wysokie kominy, Ich gęste dymy,
Wzgardzę; gdy prożen lichwy i wszelkiego Długu, mogę się obejść do nowego Tym czym mię Pan Bog na ten rok obdarzy A w drugim zdarzy.
Będę swoj
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 347
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
mój serdeczny Afekt ku tobie tak pokrępowany, Że już nie będzie nigdy rozerwany Węzeł ten, który serce me i twoje, Na jednym miejscu zdybawszy oboje, Moje powiązał, by służyło twemu, Jako już panu niewolnik własnemu. Lecz choć niewolnik stałem się dziś nowy Nowego pana, choć ciężkie okowy Dźwigam nieborak, szczęśliwa ma dola; Słodka u pana takiego niewola. Nie tak jest i miod od dalekiej strony, Ni z Kalabriej cukier osłodzony, Jako więzienie takie, do którego Tęsknię po wszytkie dni żywota mego. Takie łańcuchy, które mię to wiążą, Najmniej na gołej szyi nie zaciążą. Takie kajdany i takie więzienie Nigdy na żadną wolność nie
moj serdeczny Afekt ku tobie tak pokrępowany, Że już nie będzie nigdy rozerwany Węzeł ten, ktory serce me i twoje, Na jednym miejscu zdybawszy oboje, Moje powiązał, by służyło twemu, Jako już panu niewolnik własnemu. Lecz choć niewolnik stałem się dziś nowy Nowego pana, choć ciężkie okowy Dźwigam nieboras, szczęśliwa ma dola; Słodka u pana takiego niewola. Nie tak jest i miod od dalekiej strony, Ni z Kalabriej cukier osłodzony, Jako więzienie takie, do ktorego Tęsknię po wszytkie dni żywota mego. Takie łańcuchy, ktore mię to wiążą, Najmniej na gołej szyi nie zaciążą. Takie kajdany i takie więzienie Nigdy na żadną wolność nie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 391
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, skomponowane in gratiam jego przez tegoż Zbyg. Morsztyna do wielmożnej Jej Mci paniej Krzyszkowskiej Dӧnhofowej, ciwonowej wileńskiej
.
Iż teraz taki obyczaj jest wszędy, Że ludzie wzajem szlą sobie kolędy, Myślilem długo, cobym ci miał na to, O zacna pani! posłać Nowe Lato. Lecz iż uboga teraz moja dola, Muszę co możność, nie co każe wola I do służb domu twojego ochota. Bogaty Arab siła daje złota, Wenet jedwabie, Turczyn złotogłowy, India pereł kosztowne obłowy, Polak swoimi obcych żywi plony A ci mu zato liczą miliony. Węgrzyn się płocze w najgłówniejszym winie, Ty sobolami kupczysz, Moskwicinie. Tu
, skomponowane in gratiam jego przez tegoż Zbyg. Morstyna do wielmożnej Jej Mci paniej Krzyszkowskiej Dӧnhoffowej, ciwonowej wileńskiej
.
Iż teraz taki obyczaj jest wszędy, Że ludzie wzajem szlą sobie kolędy, Myślilem długo, cobym ci miał na to, O zacna pani! posłać Nowe Lato. Lecz iż uboga teraz moja dola, Muszę co możność, nie co każe wola I do służb domu twojego ochota. Bogaty Arab siła daje złota, Wenet jedwabie, Turczyn złotogłowy, India pereł kosztowne obłowy, Polak swoimi obcych żywi plony A ci mu zato liczą milliony. Węgrzyn się płocze w najgłowniejszym winie, Ty sobolami kupczysz, Moskwicinie. Tu
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 392
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nawiedził podwoje Zięć nieszczęśliwy, tak też oczy moje Nie osychają, Lecz we łzach tają. Teraz się jednak wszytkie wraz zmowiły Biedy i na mą głowę obaliły, Tak żem do ziemi Przybita nimi, Gdy nasz poddany zdradziecką prawicę Na pana swego podniósłszy stolicę Wczora był manem A dzisia panem. Luboć niedługo taka jego dola: Do przepiorczego hospodarstwo pola, Którzy je znają, Przyrównywają. Myśmy to sami byli tak szczęśliwi, Myśmy najpierwej prawie tak myśliwi Anim się znali, Co panowali
Przez tak długi czas nad tymi zbojcami, Którzy się za nas stali ziemianami, Gdy było na nie Ostre karanie. Lecz ten dostawszy zdradą państwa
nawiedził podwoje Zięć nieszczęśliwy, tak też oczy moje Nie osychają, Lecz we łzach tają. Teraz się jednak wszytkie wraz zmowiły Biedy i na mą głowę obaliły, Tak żem do ziemi Przybita nimi, Gdy nasz poddany zdradziecką prawicę Na pana swego podniozszy stolicę Wczora był manem A dzisia panem. Luboć niedługo taka jego dola: Do przepiorczego hospodarstwo pola, Ktorzy je znają, Przyrownywają. Myśmy to sami byli tak szczęśliwi, Myśmy najpierwej prawie tak myśliwi Anim się znali, Co panowali
Przez tak długi czas nad tymi zbojcami, Ktorzy się za nas stali ziemianami, Gdy było na nie Ostre karanie. Lecz ten dostawszy zdradą państwa
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 436
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
żeby te łzy krwawe, Które toczę na fata płacząc niełaskawe, Obróciły się w czyste,wod przejrzystych stoki A serce skamieniało w skaliste opoki? Kto mi odejmie pamięć? Kto letejskiej wody Przyniesie i tak wielkiej zapomnienie szkody Jeśli niecałe sprawi, przynajmniej ulżenie Żeby miało tak ciężkie moje utrapienie. Niech już zapomnię, jaka dola moja była, Gdym szczęściem swym szczęśliwych wielu przechodziła, Póki mąż mój kochany, póki mój jedyny Przyjaciel tu żył ze mną, jako mi godziny I wesołe płynęły nieteskliwe lata, Jakom bez trosk, frasunków zażywała świata, Kiedy to wszytko tracę w tak wielkiej osobie, W jednym wszytkie pociechy składając z nim grobie
żeby te łzy krwawe, Ktore toczę na fata płacząc niełaskawe, Obrociły się w czyste,wod przejrzystych stoki A serce skamieniało w skaliste opoki? Kto mi odejmie pamięć? Kto letejskiej wody Przyniesie i tak wielkiej zapomnienie szkody Jeśli niecałe sprawi, przynajmniej ulżenie Żeby miało tak ciężkie moje utrapienie. Niech już zapomnię, jaka dola moja była, Gdym szczęściem swym szczęśliwych wielu przechodziła, Poki mąż moj kochany, poki moj jedyny Przyjaciel tu żył ze mną, jako mi godziny I wesołe płynęły nieteskliwe lata, Jakom bez trosk, frasunkow zażywała świata, Kiedy to wszytko tracę w tak wielkiej osobie, W jednym wszytkie pociechy składając z nim grobie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 505
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
wodnista (jeśli wierzać temu) z morskiej piany zrodziła ojcu zielonemu. Owszem, lepszy ptaszęta wczas w swych gniazdkach mają, którym piórek mienionych wody pożyczają. O, gdyby członki moje były diamentem albo kruszcem opocznym, stalą nie rozdjętem! Szczęśliwsza sióstr scytyjskich (jeśli wierzać wola), co im kruszec uzłocił ręce, była dola. Szczęśliwszy i ten, co miał cierpiętliwe ciało w kostce tylko, bo mu się za przedni blach zdało. Ale na cóż się brzydzę masą ciała mego i skarżę, żem jest z błota stworzona wątłego! Nie rzecz, gdy swej robocie zdun przyganę daje, jeszcze gorzej, gdy garniec swego mistrza łaje. VI
wodnista (jeśli wierzać temu) z morskiej piany zrodziła ojcu zielonemu. Owszem, lepszy ptaszęta wczas w swych gniazdkach mają, którym piórek mienionych wody pożyczają. O, gdyby członki moje były dyjamentem albo kruszcem opocznym, stalą nie rozdjętem! Szczęśliwsza sióstr scytyjskich (jeśli wierzać wola), co im kruszec uzłocił ręce, była dola. Szczęśliwszy i ten, co miał cierpiętliwe ciało w kostce tylko, bo mu się za przedni blach zdało. Ale na cóż się brzydzę masą ciała mego i skarżę, żem jest z błota stworzona wątłego! Nie rzecz, gdy swej robocie zdun przyganę daje, jeszcze gorzej, gdy garniec swego mistrza łaje. VI
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 43
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
dependencja: „uczynię, jak wola Boska i rodzicielska będzie”, a nastąpiła przeklęta, pełna niebłogosławieństwa Boskiego swawola i efronteria: „Ja z nim, a nie rodzice mieszkać muszę, obierać do gustu powinnam, za inklinacyją iść mi należy, uczynię, co mi się podoba, dobrze-li czyli inaczej trafię, dola moja do tego należeć będzie. A jakże go nie kochać, kiedy chłopek miły, wąsik mu kształtnie stoi, pochop do miłości z oka wygląda, ukłonić się i wypić za zdrowie przystoi, żyła z czoła i ułożenie męża dobrego znaczy, rzyźwość lubić i uroda zaleca, wszytko troje, choćby więcej nie było,
dependencyja: „uczynię, jak wola Boska i rodzicielska będzie”, a nastąpiła przeklęta, pełna niebłogosławieństwa Boskiego swawola i efronteryja: „Ja z nim, a nie rodzice mieszkać muszę, obierać do gustu powinnam, za inklinacyją iść mi należy, uczynię, co mi się podoba, dobrze-li czyli inaczej trafię, dola moja do tego należeć będzie. A jakże go nie kochać, kiedy chłopek miły, wąsik mu kształtnie stoi, pochop do miłości z oka wygląda, ukłonić się i wypić za zdrowie przystoi, żyła z czoła i ułożenie męża dobrego znaczy, rzyźwość lubić i uroda zaleca, wszytko troje, choćby więcej nie było,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 256
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
niemożność i nie mając tę propozycją za przyjemną odrzucił, zachowawszy jednak w sobie arcanumsekret. Żeby zaś miał pozazdrościć WMPanu tego tysiąca czerw, zł, które do bogatego wracały się skarbu i WMPanu dostały się, ujma to jest rectitudinisrzetelności IMPana marszałka przeciwna dobrym jego myślom, ile kiedy in subsequentiw następstwie bez tych kondycji dola udział naznaczona nie minęła. Pierwsza zaś kondycja nie mogła się inaczej interpretować od IMPana marszałka, tylko że WMPan fomentując pierwej IMPana podsędka kowieńskiego, który huiusquei swojej przyjaźni nie odmienia, i daje onej dowody, zawiozłeś WMPan do Białegostoku relacje, jakby miał być w Kownie posłem IWYMPan podskarbi nadworny lit., ac exinde
niemożność i nie mając tę propozycją za przyjemną odrzucił, zachowawszy jednak w sobie arcanumsekret. Żeby zaś miał pozazdrościć WMPanu tego tysiąca czerw, zł, które do bogatego wracały się skarbu i WMPanu dostały się, ujma to jest rectitudinisrzetelności JMPana marszałka przeciwna dobrym jego myślom, ile kiedy in subsequentiw następstwie bez tych kondycji dola udział naznaczona nie minęła. Pierwsza zaś kondycja nie mogła się inaczej interpretować od JMPana marszałka, tylko że WMPan fomentując pierwej JMPana podsędka kowieńskiego, który huiusquei swojej przyjaźni nie odmienia, i daje onej dowody, zawiozłeś WMPan do Białegostoku relacje, jakby miał być w Kownie posłem JWJMPan podskarbi nadworny lit., ac exinde
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 841
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
.. (Lib. IV, 16)
Polak to ma po naturze, Bić się polem, a nie w murze.
Nie w murzech dużymi wieży Utwierdzonych, walecznym Sarmatom należy Wojny wieść, jakoby w cieniu, Lecz świata otwartego na wielkim przestrzeniu. Polak rzeczony od pola. Jego to chuć wrodzona i własna jest dola: Nie w ścisłym miejsc poniewierku, Lecz w Marsowym szeroko uganiać się cyrku. Godne pięknego widoku Męstwo i dzielność piękna. Przy słonecznym oku Wielkim czynom przynależy, Komu żyć wiekopomnie i z sławą należy. Snadź i dzielność mało warta, Kiedy jest murowymi tarasy przywarta, I więzieniem się poczyta, Gdy się blanków, jak
.. (Lib. IV, 16)
Polak to ma po naturze, Bić się polem, a nie w murze.
Nie w murzech dużymi wieży Utwierdzonych, walecznym Sarmatom należy Wojny wieść, jakoby w cieniu, Lecz świata otwartego na wielkim przestrzeniu. Polak rzeczony od pola. Jego to chuć wrodzona i własna jest dola: Nie w ścisłym miejsc poniewierku, Lecz w Marsowym szeroko uganiać się cyrku. Godne pięknego widoku Męstwo i dzielność piękna. Przy słonecznym oku Wielkim czynom przynależy, Komu żyć wiekopomnie i z sławą należy. Snadź i dzielność mało warta, Kiedy jest murowymi tarasy przywarta, I więzieniem się poczyta, Gdy się blanków, jak
Skrót tekstu: SarbGawWierBar_I
Strona: 461
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Maciej Kazimierz Sarbiewski
Tłumacz:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965