/ tylko zaraz od porodzenia abyśmy na śmierć pamiętali/ na to nadaje się nam Łacina: Dobra jej ustawiczna pamięć/ ponieważ jest odpocznieniem wszystkich biad ludzkich/ a tego wszyscy bratniemu/ ponieważ nic tak od grzechu człowieka nie hamuje/ jako pamięć śmierci/ a nade wszystko/ iż ta nas od Gehenny (jest to dolina blizko Jeruzalem/ na której Ammonitowie Molochowi Bogu swemu ofiary z dzieci żywych czynili; Chrystus Pan zaś to imię Piekłu dał/ dla podobienstwa usługi czartowskiej) czyni wolnemi/ stawi na sąd bezpiecznymi/ i wiekuistej onej sławy pewnemi. Cuda i Paraeneses. Dam: lib: 2. Ort: Fid: c. 14.
/ tylko záraz od porodzenia ábysmy ná śmierć pámiętáli/ ná to nádáie się nam Láciná: Dobra iey vstáwiczna pámięć/ ponieważ iest odpocznieniem wszystkich biad ludzkich/ á tego wszyscy brátniemu/ ponieważ nic ták od grzechu człowieká nie hámuie/ iáko pámięć śmierći/ á náde wszystko/ iż tá nas od Gehenny (iest to doliná blizko Ierusalẽ/ ná ktorey Ammonitowie Molochowi Bogu swemu ofiáry z dźieći żywych czynili; Chrystus Pan záś to imię Piekłu dał/ dla podobiẽstwá vsługi czártowskiey) czyni wolnemi/ stáwi ná sąd bespiecznymi/ y wiekuistey oney sławy pewnemi. Cudá y Paraeneses. Dam: lib: 2. Ort: Fid: c. 14.
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 202
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
teraz tak prawdziwa, Że jej Michał uwierzył święty i z klasztoru Poleciał zaraz do Snu spokojnego dworu. Nie kwapi się umyślnie i owszem się waży Na skrzydłach na powietrzu, aby uszedł straży; I na czas właśnie przyszedł, gdzie Sen miał złożenie, Które wiedział, gdzie było, i nalazł Milczenie.
XCII.
Jest dolina wesoła w Arabiej suchej, Daleko od miast i wsi w pewnej puszczej głuchej, Między dwiema wielkiemi pięknemi górami, Grabami i staremi nakryta bukami; Próżno tam słońce jasny dzień wiedzie, bo cienie Gwałtem wielkiem hamują tam jego promienie, Że wniść przed gałęziami nie mogą gęstemi, Gdzie jest wielka jaskinia i głęboka w ziemi.
teraz tak prawdziwa, Że jej Michał uwierzył święty i z klasztoru Poleciał zaraz do Snu spokojnego dworu. Nie kwapi się umyślnie i owszem się waży Na skrzydłach na powietrzu, aby uszedł straży; I na czas właśnie przyszedł, gdzie Sen miał złożenie, Które wiedział, gdzie było, i nalazł Milczenie.
XCII.
Jest dolina wesoła w Arabiej suchej, Daleko od miast i wsi w pewnej puszczej głuchej, Między dwiema wielkiemi pięknemi górami, Grabami i staremi nakryta bukami; Próżno tam słońce jasny dzień wiedzie, bo cienie Gwałtem wielkiem hamują tam jego promienie, Że wniść przed gałęziami nie mogą gęstemi, Gdzie jest wielka jaskinia i głęboka w ziemi.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 318
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
dżdżysta, wszystkie okolice tego miasta zniszczone: Wezuwiusz, który długo był spokojny, wyrzucać zaczął płomienie: około ujścia rzeki Tybru morze od brzegów odstąpiło, ani w przód do nich, aż po skończonym trzęsieniu powróciło. Ziemia na wielu miejscach otworzyła się. Kurzawy siarczyste powietrze napełniwszy trwały i po trzęsieniu. Nieda leko Rieti dolina jedna, która zawsze była sucha od walającej się ziemi z dwóch gór bliskich obróciła się w bagnisko, w Abruzij po trzęsieniu ziemi słyszane niby strzelania z pistoletu. Miasto Monte Reale z okolicami zalane było na łokieć wodami z ziemi otworzonej lejącemi się. Niedaleko małej rzeki Pizzoli otworżyła się paszczęka na stop 60 dymetru, z której
dzdzysta, wszystkie okolice tego miasta zniszczone: Wezuwiusz, ktory długo był spokoyny, wyrzucać zaczął płomienie: około uyścia rzeki Tybru morze od brzegow odstąpiło, ani w przod do nich, aż po skończonym trzęsieniu powrociło. Ziemia na wielu mieyscach otworzyła się. Kurzawy siarczyste powietrze napełniwszy trwały y po trzęsieniu. Nieda leko Rieti dolina iedna, ktora zawsze była sucha od walaiącey się ziemi z dwoch gór bliskich obrociła się w bagnisko, w Abruziy po trzęsieniu ziemi słyszane niby strzelania z pistoletu. Miasto Monte Reale z okolicami zalane było na łokieć wodami z ziemi otworzoney leiącemi się. Niedaleko małey rzeki Pizzoli otworżyła się paszczęka na stop 60 dimetru, z ktorey
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 155
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
. Z przyjazdu zaś na drugiej górze forteca barzo wielka i niedobyta; magnitudine aequat miasteczkowi porządnemu ten zomek. Same zaś miasto z położenia miejsca i porządku, intrinsecus tak w pałacach jako i w ulicach dyzpozycyjej nad insze wszytkie, którem przejechał miasta, maxime placuit. Bo dwie góry miasto opanowało, we śrzodku zaś dolina i w tejże miasto. Tak iż ulice idą z góry jednej na drugą barzo wysoką, a wszytkie ulice posadzką pięknie słane. Ludne barzo i quoad omnia merkantia obfite.
Kościołów z kilkadziesiąt. Miedzy inszemi jeden katedralny stoi in ipso cacumine montis44supereminens nad miastem, a nad samym morzem. Ten kościół ekstrinsecus wszytek
. Z przyjazdu zaś na drugiej górze forteca barzo wielka i niedobyta; magnitudine aequat miasteczkowi porządnemu ten zomek. Same zaś miasto z położenia miejsca i porządku, intrinsecus tak w pałacach jako i w ulicach dyspozycjej nad insze wszytkie, którem przejechał miasta, maxime placuit. Bo dwie góry miasto opanowało, we śrzodku zaś dolina i w tejże miasto. Tak iż ulice idą z góry jednej na drugą barzo wysoką, a wszytkie ulice posadzką pięknie słane. Ludne barzo i quoad omnia merkantia obfite.
Kościołów z kilkadziesiąt. Miedzy inszemi jeden katedralny stoi in ipso cacumine montis44supereminens nad miastem, a nad samym morzem. Ten kościoł extrinsecus wszytek
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 182
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
jako miejscowy nie raz szczwany Zając, Nie śpi nigdy, i zawsze gotowe ma oczy, Postrzegszy Nieprzyjaciel wszytek się wytoczy Zaraz po nich, i wozów co może i koni Zarwie w-tej konfuzji. Ostatek zasłoni Noc swym płaszczem: tedy tym co pierwiej porządkiem Staną w swoich Kwaterach, i Staw był początkiem, Końcem owaz dolina, i figura nad nią Meki Zbawicielowej: Ściane zaległ zadnią Lanckoroński ze swymi i wszytkiego bronił Razem Miasta i wody. Aż skoro odsłonił Dzień ten umbry; Chmielnicki, widząc porzucone Szańce nasze, jako gdy zwierze upatrzone Osoczywszy myśliwiec, coraz podjazdami, I gończymi przyskwiera do tąd mu nozdrzami, I rusza, i stanowi,
iáko mieyscowy nie raz szczwány Záiąc, Nie śpi nigdy, i zawsze gotowe ma oczy, Postrzegszy Nieprzyiaćiel wszytek sie wytoczy Zaraz po nich, i wozow co może i koni Zárwie w-tey konfuzyey. Ostatek zásłoni Noc swym płaszczem: tedy tym co pierwiey porządkiem Staną w swoich Quaterach, i Staw był początkiem, Końcem owaz dolina, i figura nád nią Meki Zbáwićielowey: Sćiáne záległ zádnią Lanckoroński ze swymi i wszytkiego bronił Razem Miasta i wody. Aż skoro odsłonił Dzień ten umbry; Chmielnicki, widząc porzucone Szańce nasze, iako gdy zwierze upatrzone Osoczywszy myśliwiec, coraz podiázdámi, I gończymi przyskwiera do tąd mu nozdrzámi, I rusza, i stanowi,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 72
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
okiem, A z niem Dymitr: On niechcąc acz nierozumnym krokiem Stryja nie pozostawać jako Orzeł młody Z-Ojcem po Apeninie goni wiec zawody, Piór niedoszłych probując, i ten swą bystrością Ów mestwem go przechodzi, i starą dzielnością. Jedno serce w-obudwu, i chuć sławy chciwa. Tam że gdzie ich dolina prowadziła krzywa Do Kozackich Okopów, z-O bron swych wycieką, I napadszy z-tumultem, gromią, biją, sieką, Snem, gorzałką, tabakiem napuł pogrzebionych; Kształtem wielkiej pozogi, kiedy pobudzonych Pochop wziąwszy Afryków, w-gotowe się słomy I peszycia zawije, lecą wiotche domy, Chlewy, Kolnie, Koszary,
okiem, A z niem Dymitr: On niechcąc acz nierozumnym krokiem Stryiá nie pozostawać iáko Orzeł młody Z-Oycem po Apeninie goni wiec zawody, Pior niedoszłych probuiąc, i ten swą bystrośćią Ow mestwem go przechodźi, i starą dźielnośćią. Iedno serce w-obudwu, i chuć sławy chćiwa. Tam że gdźie ich dolina prowádźiłá krzywa Do Kozackich Okopow, z-O bron swych wyćieką, I nápadszy z-tumultem, gromią, biią, sieką, Snem, gorzałką, tabakiem napuł pogrzebionych; Kształtem wielkiey pozogi, kiedy pobudzonych Pochop wżiąwszy Afrykow, w-gotowe sie słomy I peszyćia záwiie, lecą wiotche domy, Chlewy, Kolnie, Koszáry,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 73
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
że nawet swoim Majestatem Król nań sam następuje. Wiec którym Mandatem Każe sobie Chorągiew oddać mu posłaną, Gotowym to uczynić za deklarowaną Jego wolą, kogo swym rozsądkiem przybierze Nad się jej godniejszego. Które gdy odbierze Ów responsy: wnet potym Wezyr Hański czeka W połu już na naszego. Była nie daleka Miedzy tam Obozami dolina obiema, Gdzie Kanclerz odprowadzon Reimenty dwiema . Jako bliżej nadiedzie: każe się pozostać Wszytkim swoim na stronie. A sam pełną postać Wdżeków Tulliuszowych niosąc i wymowe, Z-Wezerem się powita. Który także głowę Skłoniwszy swym zwyczajem, da mu cześć wzajemną. Ale ceremonią nie tracąc daremną Czasu tak kosztownego, zrozumiewa z
że nawet swoim Maiestatem Krol nań sam nastepuie. Wiec ktorym Mandatem Każe sobie Chorągiew oddać mu posłáną, Gotowym to uczynić zá deklarowaną Iego wolą, kogo swym rozsądkiem przybierze Nad sie iey godnieyszego. Ktore gdy odbierze Ow responsy: wnet potym Wezyr Hański czeka W połu iuż ná nászego. Była nie daleka Miedzy tam Obozámi doliná obiema, Gdźie Kanclerz odprowadzon Reimenty dwiema . Iáko bliżey nadiedźie: każe sie pozostać Wszytkim swoim na stronie. A sam pełną postać Wdźekow Tulliuszowych niosąc i wymowe, Z-Wezerem sie powita. Ktory także głowe Skłoniwszy swym zwyczáiem, da mu cześć wzáiemną. Ale ceremonią nie tracąc daremną Czasu tak kosztownego, zrozumiewa z
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 91
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
?”. Żadne knieje i lochy łez mych nie tłumiły i na pilne badania lasy nieme były. Zabłąkaną raz będąc w pola nieznajome, gdy tylko błąd był w oczach, i ziemie orane, mierzę niebo i ziemię okiem, frasowliwa, a gdy z nieba i z ziemie nikt się nie ozywa, jakaś mi się dolina ciemna pokazała. Krzyknę nad nią, ale mi odgłosu nie dała. Wtym ujrzę przy jaskini krzewiny odkryte, w których były od słońca cienie znamienite. Rzekłam: „Znajdę podobno mój Żywot w tym cieniu!”. Nie znalazłam. Ach, nie mam końca w utrapieniu! Szalejąc, z płaczem, z
?”. Żadne knieje i lochy łez mych nie tłumiły i na pilne badania lasy nieme były. Zabłąkaną raz będąc w pola nieznajome, gdy tylko błąd był w oczach, i ziemie orane, mierzę niebo i ziemię okiem, frasowliwa, a gdy z nieba i z ziemie nikt się nie ozywa, jakaś mi się dolina ciemna pokazała. Krzyknę nad nią, ale mi odgłosu nie dała. Wtym ujrzę przy jaskini krzewiny odkryte, w których były od słońca cienie znamienite. Rzekłam: „Znajdę podobno mój Żywot w tym cieniu!”. Nie znalazłam. Ach, nie mam końca w utrapieniu! Szalejąc, z płaczem, z
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 139
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
OBLATA DONACJI CAŁEGO MAJĄTKU PRZEZ STANISŁAWA KONIECPOLSKIEGO, KASZTELANA KRAKOWSKIEGO, (wyjąwszy miasto Brody z przyległościami) na rzecz Jana Koniecpolskiego, w roku 1682 uczynionej.
Mhlihów stary et nowy, Horodyszcze, Masłowka, Wrzeszczowka, Derenkowiec, Walawa, Wiązołek, Woronowka, Hac, Olszana, Tarasowka, Kapuściana, Dolina, Lebedinka, Kryłów, Buzen, Woronowka, Medwedowka, Sobotów, Kapitanowka, Zabołyn, Jaśmin, Konstantynów, Baklej; tum et alium Tractum Bonorum Iwankouiensium, videlicet Oppidum Iwanków, Villas Obuchowicze, Trudnicze, Staniszewka, Ternochowka, Zaprudzie, Lupsza, Melechów, Trybuchów, Teniewicze, Obczytel, Halin, Zahale,
OBLATA DONACYI CAŁEGO MAJĄTKU PRZEZ STANISŁAWA KONIECPOLSKIEGO, KASZTELANA KRAKOWSKIEGO, (wyjąwszy miasto Brody z przyległościami) na rzecz Jana Koniecpolskiego, w roku 1682 uczynionej.
Mhlihow stary et nowy, Horodyszcze, Masłowka, Wrzeszczowka, Derenkowiec, Walawa, Wiązołek, Woronowka, Hac, Olszana, Tarasowka, Kapuściana, Dolina, Lebedinka, Kryłow, Buzen, Woronowka, Medwedowka, Sobotow, Kapitanowka, Zabołyn, Jaśmin, Konstantynow, Bakley; tum et alium Tractum Bonorum Iwankouiensium, videlicet Oppidum Iwankow, Villas Obuchowicze, Trudnicze, Staniszewka, Ternochowka, Zaprudzie, Lupsza, Melechow, Trybuchow, Teniewicze, Obczytel, Halin, Zahale,
Skrót tekstu: KoniecSObl
Strona: 371
Tytuł:
Oblata
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
przywileje, akty nadania
Tematyka:
prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1682
Data wydania (nie wcześniej niż):
1682
Data wydania (nie później niż):
1682
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
na Syna umierającego. Położmy na ich sentencje prawidło ś. Bonawentury/ abychmy nie pobłądzili/ którym on statek Panny błogosławionej przy boleściach onych/ twierdzej równa/ która dzieliła wody od wód. Genes: 1. Panna (mowi) była niebem, twierdzą, które się jednako obracało dla statku cierpliwości. I lub to dolina nawy/ to jest część zmysłowa/ była napełniona wodami morskimi/ część jednak wysoka nawy zawsze pływała/ wiatry mając po sobie. Tak tedy mamy łzy smutne Dziewicy świętej przypisować/ aby one nic nie ujmowały siły/ statku/ i męstwa/ które były w sercu Panieńskim. Byli i drudzy Święci przy krzyżu Pańskim/ jako
ná Syná vmieráiącego. Położmy ná ich sentencye práwidło ś. Bonáwentury/ ábychmy nie pobłądźili/ ktorym on státek Pánny błogosłáwioney przy boleśćiách onych/ twierdzey rowna/ ktora dźieliłá wody od wod. Genes: 1. Pánná (mowi) byłá niebem, twierdzą, które się iednáko obracáło dla státku ćierpliwośći. I lub to doliná nawy/ to iest część zmysłowa/ byłá nápełniona wodámi morskimi/ część iednák wysoka náwy záwsze pływáłá/ wiátry máiąc po sobie. Ták tedy mamy łzy smutne Dźiewicy świętey przypisowáć/ áby one nic nie vymowáły śiły/ státku/ y męstwá/ ktore były w sercu Pánieńskim. Byli y drudzy Swięci przy krzyżu Páńskim/ iáko
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 31
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623