wrócić, zawiedziony, Potrzebną barzo księgę i piękną mu dała I żeby ją zawsze miał przy sobie, kazała.
XIV.
Jako czarom odpierać trzeba człowiekowi, Wszytko było w tej książce danej Astolfowi. W której rejestr na pierwszych kartach położono, Że z niego wszytko naleźć bez pracy możono. Ale i inszem darem uczciła go drogiem, Jaki nie mógł być droższy, pewnem pięknem rogiem, Rogiem takiego dźwięku, że komu do uszu Przydzie, każdy się lęka i ucieka z musu.
XV.
Mówię, że tego rogu dźwięk tak beł straszliwy, Że się przed niem nie został żaden człowiek żywy, Żadne serce tak dobre, tak śmiałe nie było
wrócić, zawiedziony, Potrzebną barzo księgę i piękną mu dała I żeby ją zawsze miał przy sobie, kazała.
XIV.
Jako czarom odpierać trzeba człowiekowi, Wszytko było w tej książce danej Astolfowi. W której rejestr na pierwszych kartach położono, Że z niego wszytko naleść bez pracy możono. Ale i inszem darem uczciła go drogiem, Jaki nie mógł być droższy, pewnem pięknem rogiem, Rogiem takiego dźwięku, że komu do uszu Przydzie, każdy się lęka i ucieka z musu.
XV.
Mówię, że tego rogu dźwięk tak beł straszliwy, Że się przed niem nie został żaden człowiek żywy, Żadne serce tak dobre, tak śmiałe nie było
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 334
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
już zsiniałe lice Jej obaczywszy — serdecznie wzdychają I pilnie na twarz pobladłą patrzają. A między niemi najbarziej płakała Ciotka jej własna, iż rycząc łzy lała Jako bóbr z oczu — a porwawszy onę Rękami swemi usta jej zamknione Łyżką co prędzej srebrną rozdzierała I serdecznemi wódkami ją lała Pulsy maczając już i orbetanem, Już alkiermesem i drogiem balsamem Nozdrze i inne członki smarowała, Aby niebodze jaką pomoc dała. Ale hej! trudno Boskie zzuć wyroki! Bóg, co chce, czyni! próżno świat szeroki Zdrowiem ma władać! darmo ziółka swoje Soki i drogie puszczają napoje. Gdy Bóg koniecznie każe umrzeć komu, Nic nie pomogą i apteki w domu. O
już zsiniałe lice Jej obaczywszy — serdecznie wzdychają I pilnie na twarz pobladłą patrzają. A między niemi najbarziej płakała Ciotka jej własna, iż rycząc łzy lała Jako bóbr z oczu — a porwawszy onę Rękami swemi usta jej zamknione Łyżką co prędzej srebrną rozdzierała I serdecznemi wódkami ją lała Pulsy maczając już i orbetanem, Już alkiermesem i drogiem balsamem Nozdrze i inne członki smarowała, Aby niebodze jaką pomoc dała. Ale hej! trudno Boskie zzuć wyroki! Bóg, co chce, czyni! próżno świat szyroki Zdrowiem ma władać! darmo ziółka swoje Soki i drogie puszczają napoje. Gdy Bóg koniecznie każe umrzeć komu, Nic nie pomogą i apteki w domu. O
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 153
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
skórze, Nie tylko na kamieniu, ale i na murze Angelika i Medor coraz odmiennemi Sposobami związani węzłami różnemi.
XXXVII.
Potem widząc, że się tam długo zbyt bawiła, Do Indii się nazad wrócić umyśliła, Do Kataju z Medorem, w swą ojczystą stronę I włożyć nań swojego królestwa koronę. Miała na ręce drogiem kamieniem i złotem Osadzoną manelę, którą długo potem Na znak służb Orlandowych i chęci nosiła, Któremu, wiecie dobrze, jako była miła. PIEŚŃ XIX.
XXXVIII.
Zylantowi ją wprzódy beła darowała Morgana, gdy go skrycie w jezierze chowała, A on skoro się ojcu stawił Mondantowi Za sprawą Orlandową, dał ją Orlandowi;
skórze, Nie tylko na kamieniu, ale i na murze Angelika i Medor coraz odmiennemi Sposobami związani węzłami różnemi.
XXXVII.
Potem widząc, że się tam długo zbyt bawiła, Do Indyej się nazad wrócić umyśliła, Do Kataju z Medorem, w swą ojczystą stronę I włożyć nań swojego królestwa koronę. Miała na ręce drogiem kamieniem i złotem Osadzoną manelę, którą długo potem Na znak służb Orlandowych i chęci nosiła, Któremu, wiecie dobrze, jako była miła. PIEŚŃ XIX.
XXXVIII.
Zylantowi ją wprzódy beła darowała Morgana, gdy go skrycie w jezierze chowała, A on skoro się ojcu stawił Mondantowi Za sprawą Orlandową, dał ją Orlandowi;
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 94
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i ona przykra noc minęła, I słoneczna się światłość odkrywać poczęła.
XLV.
Skoro dzień wszedł, obiedwie zostawują łoże. Fiordyspina ulżyć swych mąk w sobie nie może; Której o swem odjeździe siostra powiedziała, Bo więcej w labiryncie onem być nie chciała. Królewna jej na samem prawie rozjachaniu Hiszpańskiego dzianeta dała na żegnaniu Z drogiem rzędem i zwierzchni nasuwień przydała, Który sama z jedwabiów i z złota utkała. PIEŚŃ XXV.
XLVI.
Chwilę ją Fiordyspina dobrą prowadziła, Potem płacząc do zamku swego się wróciła. Bradamanta tak śpiesznie stamtąd pojeżdżała, Że do Białej Góry w dzień onże przyjechała. Matka i my, jej bracia, skoro ją ujźrzemy
i ona przykra noc minęła, I słoneczna się światłość odkrywać poczęła.
XLV.
Skoro dzień wszedł, obiedwie zostawują łoże. Fiordyspina ulżyć swych mąk w sobie nie może; Której o swem odjeździe siostra powiedziała, Bo więcej w labiryncie onem być nie chciała. Królewna jej na samem prawie rozjachaniu Hiszpańskiego dzianeta dała na żegnaniu Z drogiem rzędem i zwierzchni nasuwień przydała, Który sama z jedwabiów i z złota utkała. PIEŚŃ XXV.
XLVI.
Chwilę ją Fiordyspina dobrą prowadziła, Potem płacząc do zamku swego się wróciła. Bradamanta tak śpiesznie stamtąd pojeżdżała, Że do Białej Góry w dzień onże przyjechała. Matka i my, jej bracia, skoro ją ujźrzemy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 271
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
widziemy!”
XI.
Wezwanych spełna niemasz - Rugier się ozowie I tak na onę mowę Marfizy odpowie - Przydzie czekać: wnet sławny, wnet taniec zaczniemy, Na którem krok skrwawiony wielom pomylemy.” Ledwo wyrzekł, aliści obaczą na stronie Drugą rotę; wiedziono przy niej muły, konie, Złotem, srebrem i drogiem sprzętem najuczone, Co od grabie Murzyn brać miał za więźnie one.
XII.
Były szaty, obicia złotem przetykane, Szable drogo oprawne, łuki malowane. W śrzodku gminu dwaj bracia jadą pojmani, Do podjezdków podlejszych mocno przywiązani, Nic więcej, jeno targu czekali skończenia, Który ich miał wiecznego nabawić więzienia. Sam Bertolag
widziemy!”
XI.
Wezwanych spełna niemasz - Rugier się ozowie I tak na onę mowę Marfizy odpowie - Przydzie czekać: wnet sławny, wnet taniec zaczniemy, Na którem krok skrwawiony wielom pomylemy.” Ledwo wyrzekł, aliści obaczą na stronie Drugą rotę; wiedziono przy niej muły, konie, Złotem, srebrem i drogiem sprzętem najuczone, Co od grabie Murzyn brać miał za więźnie one.
XII.
Były szaty, obicia złotem przetykane, Szable drogo oprawne, łuki malowane. W śrzodku gminu dwaj bracia jadą poimani, Do podjezdków podlejszych mocno przywiązani, Nic więcej, jeno targu czekali skończenia, Który ich miał wiecznego nabawić więzienia. Sam Bertolag
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 288
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Ze być chcesz ochrzczony, Żadnej przeszkody niemasz, tylo sporządzony Bądź na sercu twem chętnie, Sakramentu tego Zostaniesz pewnie godny z daru Boga twego. Co z strony twych pieniędzy, które mnie, i memu Towarzystwu w zakonie zemną będącemu Ofiarujesz, kto widział, abyś ty ubogiem Sam będąc, nas miał skarbem ubogacać drogiem. Którzy mamy sprzęt bogactw w zgromadzeniu mnogi, Owszem bogatym na skarb ma służyć ubogi, Niebogaty ubogim? bo daj wiarę temu, Ze niejesteś w bogactwach równy namniejszemu Z Towarzystwa mojego. Jak masz hojne za tym Dary przy twem ubóstwie nam czynić bogatym? Lecz miłosierdziem Boga mego zwyciężony Trzymam, że niezadługo będziesz zbogacony
Ze bydź chcesz ochrzczony, Zadney przeszkody niemász, tylo sporządzony Bądź ná sercu twem chętnie, Sákrámentu tego Zostániesz pewnie godny z dáru Bogá twego. Co z strony twych pieniędzy, ktore mnie, y memu Towárzystwu w zakonie zemną będącemu Ofiáruiesz, kto widźiał, ábyś ty vbogiem Sam będąc, nas miał skárbem vbogacáć drogiem. Ktorzy mámy sprzęt bogactw w zgromadzeniu mnogi, Owszem bogátym ná skarb ma służyć vbogi, Niebogáty vbogim? bo day wiárę temu, Ze nieiesteś w bogáctwách rowny namnieyszemu Z Towárzystwá moiego. Iák masz hoyne zá tym Dáry przy twem vbostwie nam czynić bogátym? Lecz miłośierdźiem Bogá mego zwyciężony Trzymam, że niezádługo będźiesz zbogacony
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 132
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
z Nieba na te poniżone Kraje, stało się Ciałem. mówił i o cudach Pana, i o dobrodziejstwach, przytym tez o trudach Jego na świecie: jako mąk okrutnych wiele Dla narodu ludzkiego cierpiał w ludzkim ciele; Jako do Krzyża twardem żelazem przybity Za grzechy został nasze okrutnie zabity Ogłaszał jak tem śmierci swej okupem drogiem Uwolnił nas od śmierci, i pojednał z Bogiem Ojcem, i przywrócił nam łaskę postradaną, A bramę zaś otworzył zatarasowaną Do Nieba, w którem one zmysłem niezbadane Pociechi sprawiedliwym są nagotowane, O których przypominał. w tem opałającem Piekielnem ogniu w spomniał, także o gryżącem Złe sumnienie robaku, kędy noc beż słońca Zamierzchła,
z Niebá ná te poniżone Kráie, stáło się Ciáłem. mowił y o cudách Páná, y o dobrodźieystwach, przytym tez o trudách Iego ná świećie: iáko mąk okrutnych wiele Dla narodu ludzkiego ćierpiał w ludzkim ćiele; Iáko do Krzyżá twárdem żelázem przybity Zá grzechy został násze okrutnie zábity Ogłaszał iák tem śmierći swey okupem drogiem Vwolnił nas od śmierći, y poiednał z Bogiem Oycem, y przywrocił nam łáskę postradaną, A bramę záś otworzył zátárásowaną Do Niebá, w ktorem one zmysłem niezbadáne Poćiechi spráwiedliwym są nágotowáne, O ktorych przypominał. w tem opałáiącem Piekielnem ogniu w spomniał, tákże o gryżącem Złe sumnienie robaku, kędy noc beż słońcá Zámierzchłá,
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 150
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
będziesz radował, Choćbyś dekretem sześcset śmierci nagotował Przeciwko nam; bo nie jest żaden z nas tak słaby Na umyśle w zakonnem przedsięwzięciu, aby Miał gardzić tą nauką dla strachu jakiego Albo w czem nadweręzyć mandatu Pańskiego. Więc każ nas męczyć, jako chcesz, z naszem uciskiem: Nam żywotem jest Chrystus, a śmierć drogiem zyskiem HISTORIA Z. JANA DAMASCENA, Philip: 1.
Za tą mową Królowi w serce m padł gniew wściekły, Jakby go Eumenidy swem ogniem podpiekły, Tak się roziadł ruszony pustelnika słowy, I ogłosił na wszytkich ten dekret surowy: Oczy wybrać, języki wszytkim pourzynać. Ręce, i nogi obie bartą poobcinać. Tedy
będźiesz rádował, Choćbyś dekretem sześcset śmierci nágotował Przećiwko nam; bo nie iest żaden z nas ták słáby Ná vmyśle w zákonnem przedśięwźięciu, áby Miał gárdźić tą nauką dla strachu iakiego Albo w czem nádweręzyć mándátu Pańskiego. Więc każ nas męczyć, iáko chcesz, z nászem vciskiem: Nam żywotem iest Chrystus, á śmierć drogiem zyskiem HISTORYA S. IANA DAMASCENA, Philip: 1.
Zá tą mową Krolowi w serce m padł gniew wściekły, Iákby go Eumenidy swem ogniem podpiekły, Ták się roziadł ruszony pustelniká słowy, Y ogłośił ná wszytkich ten dekret surowy: Oczy wybráć, ięzyki wszytkim pourzynáć. Ręce, y nogi obie bártą poobćináć. Tedy
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 168
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
zaraz przy nich studnie śliczne Cębrowane Mydła perfumowane po Lisztwach stosami Lezące. Wodki pachciące w Baniach Aptyczki znowu osobne zróżnemi Balsamami Wodkami i innemi należytościami, srebrne naczynia do Wody nalewki i miednice takież do umywania. Noze Andzary Rubinami Diamentami na sadzane Zegarki specjalne na Złotych obiciach wiszące Pacierze albo szafierowe albo jeżeli koralowe Rubinami albo jakim drogiem kamieniem nasadzane Nawet piniądze Albo stosami wworkach naziemi lezące albo tak Goło naziemi w Namiocie na kupach posypane nigdzie wszkatułach chyba u tych mniej dostatnich to wsepeciku zasznurowane bo tam niemasz zwyczaju żeby miał jeden drugiemu ukraść i złodzieja między Turkami nieznajdzie. Victualia zaś różne specjalne od Ryzów Miąs, Chlebów,
zaraz przy nich studnie sliczne Cębrowane Mydła perfumowane po Lisztwach stosami Lezące. Wodki pachciące w Baniach Aptyczki znowu osobne zroznemi Balsamami Wodkami y innemi nalezytosciami, srebrne naczynia do Wody nalewki y miednice takiesz do umywania. Noze Andzary Rubinami Dyamentami na sadzane Zegarki specyalne na Złotych obiciach wiszące Pacierze albo szafierowe albo iezeli koralowe Rubinami albo iakim drogiem kamieniem nasadzane Nawet piniądze Albo stosami wworkach naziemi lezące albo tak Goło naziemi w Namiocie na kupach posypane nigdzie wszkatułach chyba u tych mniey dostatnich to wsepeciku zasznurowane bo tam niemasz zwyczaiu zeby miał ieden drugiemu ukraść y złodzieia między Turkami nieznaydzie. Victualia zas rozne specyalne od Ryzow Miąs, Chlebow,
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 261
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Ażeby się już więcej tam nie zabawiała. To sprawiwszy, nie czeka żadnych odpowiedni, Śpieszno do konia idzie i już na niem siedzi.
LXIII.
Rugier, w myślach głębokich wszystek utopiony, Dziwuje się, zdumiewa na powieści ony: Kto go wyzywa, kto jest poselstwem tak srogiem Groźny, a kto zaś ludzki upominkiem drogiem? Kto mu na oczy wiarę wymiata złamaną? Przez kogo to ta zdrada ma być pokaraną? Nie wie, rozdwojony jest ani się spodziewa, Aby to Bradamanta, co się nań tak gniewa.
LXI
Podejrzenie na króla ma z Sarce dla tego, Iż z niem niedawno boju kosztował przykrego. Lecz aby kiedy wiary
Ażeby się już więcej tam nie zabawiała. To sprawiwszy, nie czeka żadnych odpowiedni, Śpieszno do konia idzie i już na niem siedzi.
LXIII.
Rugier, w myślach głębokich wszystek utopiony, Dziwuje się, zdumiewa na powieści ony: Kto go wyzywa, kto jest poselstwem tak srogiem Groźny, a kto zaś ludzki upominkiem drogiem? Kto mu na oczy wiarę wymiata złamaną? Przez kogo to ta zdrada ma być pokaraną? Nie wie, rozdwojony jest ani się spodziewa, Aby to Bradamanta, co się nań tak gniewa.
LXI
Podejrzenie na króla ma z Sarce dla tego, Iż z niem niedawno boju kosztował przykrego. Lecz aby kiedy wiary
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 101
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905