Bo bez braku, bez względu żadnego w człowieku Nie rozeznawa stanu i płci ani wieku.
XXVI.
Nie tylko się na ludzką krew zapędzonego Gniew i wściekłość rozciąga króla niezbożnego, Ale domy i bogom oddane kościoły Ogniami pożercami obraca w popioły. Domy nie beły w one czasy murowane, Ale, jako słychamy, znać wszytkie drzewiane; I wielkie podobieństwo, bo w Paryżu jeszcze Z dziesiąci części część jest takich na to miejsce.
XXVII.
Zda się, że straszne ognie z tak wielką pożogą Tak wielkiej nienawiści nasycić nie mogą: Gdzie się ujmie rękami, z wielkiem podziwieniem Dom obali, a tylko za jednem trząśnieniem. Wierzcież mi, że
Bo bez braku, bez względu żadnego w człowieku Nie rozeznawa stanu i płci ani wieku.
XXVI.
Nie tylko się na ludzką krew zapędzonego Gniew i wściekłość rozciąga króla niezbożnego, Ale domy i bogom oddane kościoły Ogniami pożercami obraca w popioły. Domy nie beły w one czasy murowane, Ale, jako słychamy, znać wszytkie drzewiane; I wielkie podobieństwo, bo w Paryżu jeszcze Z dziesiąci części część jest takich na to miejsce.
XXVII.
Zda się, że straszne ognie z tak wielką pożogą Tak wielkiej nienawiści nasycić nie mogą: Gdzie się ujmie rękami, z wielkiem podziwieniem Dom obali, a tylko za jednem trząśnieniem. Wierzcież mi, że
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 364
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
formować kazał Sylwester Papież, i na nich Chryzmem namazanych celebrować, czy to będą fixa Altaria, jakie są w Kościołach nie ruchome, czyli Portatilia, na jakich wszędzie cum licentia Ojca Z. lub Biskupa wolno straszną Ofiarę Mszy Świętej odprawować; w których, Biskupi je poświęcając, Świętych Bożych Męczenników zamykają kości i namazują. Drzewiane zaś Ołtarze tenże Sylwester Papież zniósł, jeden tylko ten ekscypował, na którym Z. Piotr Książę Apostołów w Rzymie celebrował, reponowany po dziśdzień w Lateraneńskim Kościele; na Podobieństwo Ceremonii Łacińskich z Greckiemi
którym samemu tylko Ojcu Świętemu wolno Mszę Świętą mieć; jest nakształt skrzyni. Czemu by zaś w Ołtarzach kości Świętych zamykano
formować kazał Sylwester Papież, y na nich Chryzmem namazanych celebrować, czy to będą fixa Altaria, iakie są w Kościołach nie ruchome, czyli Portatilia, na iakich wszędzie cum licentia Oyca S. lub Biskupa wolno straszną Ofiarę Mszy Swiętey odprawować; w ktorych, Biskupi ie poświęcaiąc, Swiętych Bożych Męczennikow zamykaią kości y namazuią. Drzewiane zaś Ołtarze tenże Sylwester Papież zniosł, ieden tylko ten excypował, na ktorym S. Piotr Xiąże Apostołow w Rzymie celebrował, reponowany po dziśdzień w Lateraneńskim Kościele; na Podobieństwo Ceremonii Łacińskich z Greckiemi
ktorym samemu tylko Oycu Swiętemu wolno Mszę Swiętą mieć; iest nakształt skrzyni. Czemu by zaś w Ołtarzach kości Swiętych zamykano
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 72
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
, słysz że! Chęć jedzenia tracą, Co się tobą raczą, Chociaż z przyprawami, Z lepszymi proszkami; Aniż żeś jest sama, W złych dziełach doznana Sen miły odbierasz, W dół za młodu wpierasz; Dymem kurzysz czemu Choć niepijącemu. Wynalazłaś sobie, Ku więtszej ozdobie, Puszeczki kościane, Mosiężne, drzewiane, Gliniane pipeczki, Do swej marnej rzeczki. Za co wszytko grosza Proszą u Bartosza. Nastało to marnie, Ze się k tobie garnie I ten, co nie umie Brać cię. 0 rozumie, U mnie i dziateczki Z mej piją wódeczki; Matek proszą wódki, Choć z łyżkę do kłodki. A matusie miłe
, słysz że! Chęć jedzenia tracą, Co się tobą raczą, Chociaż z przyprawami, Z lepszymi proszkami; Aniż żeś jest sama, W złych dziełach doznana Sen miły odbierasz, W dół za młodu wpierasz; Dymem kurzysz czemu Choć niepijącemu. Wynalazłaś sobie, Ku więtszej ozdobie, Puszeczki kościane, Mosiężne, drzewiane, Gliniane pipeczki, Do swej marnej rzeczki. Za co wszytko grosza Proszą u Bartosza. Nastało to marnie, Ze się k tobie garnie I ten, co nie umie Brać cię. 0 rozumie, U mnie i dziateczki Z mej piją wódeczki; Matek proszą wódki, Choć z łyżkę do kłodki. A matusie miłe
Skrót tekstu: PosTabBad
Strona: 42
Tytuł:
Poswarek tabaki z gorzałką
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
obrońcy ojczyzny swojej od zajadłej Siły pogańskiej, że już z piersi waszych spadły Staropolskie puklerze, pod których zaszczytem, Końskim ziemię Bolesław zdeptawszy kopytem, Na Dnieprze i na Elbie, w tej i w owej rzece, Dwie żelazne kopcami postawił fortece. Aleć więcej ten z siebie czyni, kto frymarczy Żywe otwarte piersi za drzewiane tarczy: Nie w Dnieprze i nie w Elbie, aż do świata kraju Szumią prądy waszej czci bystrego Dunaju. Niechaj jako chce Niemiec pychą wstyd oblecze, Przed niebem i przed światem cnocie nie uwlecze: Już by Orzeł dwugłowy, jakim prawem dostał, Czech i Węgier postradał, aniby się ostał Przy Rakusiech, gdyby
obrońcy ojczyzny swojej od zajadłej Siły pogańskiej, że już z piersi waszych spadły Staropolskie puklerze, pod których zaszczytem, Końskim ziemię Bolesław zdeptawszy kopytem, Na Dnieprze i na Elbie, w tej i w owej rzece, Dwie żelazne kopcami postawił fortece. Aleć więcej ten z siebie czyni, kto frymarczy Żywe otwarte piersi za drzewiane tarczy: Nie w Dnieprze i nie w Elbie, aż do świata kraju Szumią prądy waszej czci bystrego Dunaju. Niechaj jako chce Niemiec pychą wstyd oblecze, Przed niebem i przed światem cnocie nie uwlecze: Już by Orzeł dwugłowy, jakim prawem dostał, Czech i Węgier postradał, aniby się ostał Przy Rakusiech, gdyby
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 384
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
też i jeziora/ i rzeki. Rzeka przedniejsza tam jest Mora/ (od której ma przezwisko ta Prowincja) nad którą leży Ołomuniec miasto główne: po którym może położyć Berno/ a potym Opawę/ Sanę/ Znoinę/ Iglinę/ i inszych miast dosyć/ acz nie wielkich/ ale chędogich: mają drugie domy drzewiane/ a wapnem białym pobielone na glinę: wszytkie leżą w dolinach/ aby się ochroniły od zimna i od wiatru. Grunty tam są barzo dobre/ rodzą wszelakie zboże obficie/ i szafranu też potrosze. Jest tam rzeka Hana/ mając wody tak pożyteczne polom/ iż kupcy ci co pszenicą kupczą zowią ją piersiami Morawskimi.
też y ieziorá/ y rzeki. Rzeká przednieysza tám iest Morá/ (od ktorey ma przezwisko tá Prouincia) nád ktorą leży Ołomuniec miásto głowne: po ktorym może położyć Berno/ á potym Opáwę/ Sanę/ Znoinę/ Iglinę/ y inszych miast dosyć/ ácz nie wielkich/ ále chędogich: máią drugie domy drzewiáne/ á wapnem białym pobielone ná glinę: wszytkie leżą w dolinách/ áby się ochroniły od źimná y od wiátru. Grunty tám są bárzo dobre/ rodzą wszelákie zboże obfićie/ y száfranu też potrosze. Iest tám rzeká Háná/ máiąc wody ták pożyteczne polom/ iż kupcy ći co pszenicą kupczą zowią ią pierśiámi Moráwskimi.
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 124
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
śrzodkiem jego: rozciągało się przedtym na jednym placu równym więcej niż na trzy mile: lecz dla wojen/ które na nie przychodziły od króla z Acen/ i potym od drugiego z Jor/ i które też samo wszczynało/ postanowiło się w fortecy/ i niemasz go teraz w okrąg nad milę: domy ma drzewiane (jako to jest pospolita wszystkiemu zachodowi) pokryte lada czym. Płacą tam wszyscy cło/ choć też tam nie składają towarów. Jest od Sincapury 25 mil wielkich: od Goej około 700. także i od Japonu/ od Ekwinoctiału jednym gradusem wyższej. Idzie potym Quedoa, którą inszy nazywają Quedam, gdzie się rodzi kwiat
śrzodkiem iego: rozćiągáło się przedtym ná iednym plácu rownym więcey niż ná trzy mile: lecz dla woien/ ktore ná nie przychodźiły od krolá z Acen/ y potym od drugieg^o^ z Ior/ y ktore też sámo wsczynáło/ postánowiło się w fortecy/ y niemász go teraz w okrąg nád milę: domy ma drzewiáne (iáko to iest pospolita wszystkiemu zachodowi) pokryte ládá czym. Płácą tám wszyscy cło/ choć też tám nie skłádáią towárow. Iest od Sincapury 25 mil wielkich: od Goey około 700. tákże y od Iáponu/ od AEquinoctiału iednym gradusem wyższey. Idźie potym Quedoa, ktorą inszy názywáią Quedam, gdźie się rodźi kwiát
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 176
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
. Co ze wszytkiego Wołynia wożono do niego ziarna, a przez noc zmeł. Cóż po tym, kiedy prędko Kantymir murza, tamtędy koszem jadąc, kazał go Spalić, teraz tylko slup stoi. Z minut pana Drzystawskiego.
(71) Był pop z Kisielice, co niedźwiedzie uczył czytać tym sposobem: smarował miodem karty drzewiane, a głodnemu niedźwiedziowi dał liżąc. To on mrucząc, językiem lizał, karty otwierał, a zdało się, jakoby czytał. Seweryn Kuśmia z Pawojoczy.
(72) Na wyspie Magaster bywa ptak, zowią go kuk, który porwawszy słonia wzgórę z nim leci; potem go upuszcza, aby się rozbił dla pokarmu jemu
. Co ze wszytkiego Wołynia wożono do niego ziarna, a przez noc zmeł. Cóż po tym, kiedy prędko Kantymir murza, tamtędy koszem jadąc, kazał go Spalic, teraz tylko slup stoi. Z minut pana Drzystawskiego.
(71) Był pop z Kisielice, co niedźwiedzie uczył czytać tym sposobem: smarował miodem karty drzewiane, a głodnemu niedźwiedziowi dał liżąc. To on mrucząc, językiem lizał, karty otwierał, a zdało sie, jakoby czytał. Seweryn Kuśmia z Pawoioczy.
(72) Na wyspie Magaster bywa ptak, zowią go kuk, który porwawszy słonia wzgórę z nim leci; potem go upuszcza, aby sie rozbił dla pokarmu jemu
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 320
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
/ króciuchno opiszę/ co się jednak i do inszych Historyj Pogańskich zejdzie/ ponieważ sposób szturmowania tenże w on czas gdy jeszcze Dział/ i strzelby Puszkarskiej nie było/ mieli wszyscy. Musculi.
Naprzód tedy Cezar/ chcąc dobywać jakiego miasta/ jeśli przekopy miało około siebie/ tedy budował komory takie. Budował mówię komory drzewiane/ mniejsze i subtelniejsze niżeli one/ które zwali Vineas/ a więtsze i mocniejsze nadte/ które też nazywano Pluteos/ będziem wnetże o obojgu mówić. A zbudowawszy/ tudzież wyprawował pod nimi strzelce/ którzy popychając ich na kołkach/ szli do przekopu/ niosąc jedni kamienie/ drudzy ziemię/ drudzy chrost/ i
/ kroćiuchno opiszę/ co sie iednák y do inszych Historiy Pogáńskich zeydźie/ ponieważ sposob szturmowánia tenże w on czás gdy ieszcze Dźiał/ y strzelby Puszkárskiey nie było/ mieli wszyscy. Musculi.
Naprzod tedy Cezár/ chcąc dobywáć iákiego miástá/ ieśli przekopy miáło około śiebie/ tedy budował komory tákie. Budował mowię komory drzewiáne/ mnieysze y subtelnieysze niżeli one/ ktore zwáli Vineás/ á więtsze y mocnieysze nádte/ ktore też názywano Pluteos/ będźiem wnetże o oboygu mowić. A zbudowawszy/ tudźiesz wypráwował pod nimi strzelce/ ktorzy popycháiąc ich ná kołkách/ szli do przekopu/ niosąc iedni kámienie/ drudzy źiemię/ drudzy chrost/ y
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 47
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
granic Swessonów Remom nabliższych wtargnął/ i noclegiem dalekim ku miastu Nowiodunu ciągnął. Słyszał wprawdzie/ że go nie było komu bronić/ i z przyszcia zaraz dobywać go począł/ ale jednak dla szerokości przekopu/ tudzież wysokości muru/ acz trochę obrońców miało/ nie mógł nic sprawić. Opatrzywszy tedy i obwarowawszy obóz/ sklepy drzewiane/ pod którymi żołnierz miast dobywał zawsze/ i co było do szturmu potrzeba/ gotować począł/ a w tym nocy bliskiej lud wszytek z onej ucieczki do miasta wszedł. Ale on barzo prędko do muru te sklepy przywiódł/ groblą tamże usypał/ wieże potrzebne dla dobywania miasta postawił/ skąd Francuzowie onymi tak wielkimi statkami wojennymi
gránic Swessonow Remom nabliższych wtárgnął/ y noclegiem dálekim ku miástu Nowiodunu ćiągnął. Słyszał wprawdźie/ że go nie było komu bronić/ y z przyszćia záraz dobywáć go począł/ ále iednák dla szerokośći przekopu/ tudźiesz wysokośći muru/ ácz trochę obrońcow miało/ nie mogł nic spráwić. Opátrzywszy tedy y obwárowawszy oboz/ sklepy drzewiáne/ pod ktorymi żołnierz miast dobywał záwsze/ y co było do szturmu potrzebá/ gotowáć począł/ á w tym nocy bliskiey lud wszytek z oney vćieczki do miástá wszedł. Ale on bárzo prędko do muru te sklepy przywiodł/ groblą támże vsypał/ wieże potrzebne dla dobywánia miástá postáwił/ skąd Fráncuzowie onymi ták wielkimi státkámi woiennymi
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 43.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
przyszli/ i te miejsca na mieszkanie sobie obrali. Otoż za pierwszym zaraz przyjazdem naszym/ często z miasta wycieczki czynili/ nie wielkim ludem z nami się uganiali/ a potym wałem na dwanaście stop/ około na piętnaście tysięcy/ i częstymi basztami się obwarowawszy/ nigdziej się nie ruszali. Patrzali na naszych/ jako sklepy drzewiane do szturmu potrzebne gotowali/ wał sypali/ wieże budowali/ i naprzód z muru naśmiewali się/ i łajali głośno/ że tak wielką rzecz opodal sporządzali/ Którymi (powiada) rękami/ abo jakimi siłami/ ludzie zwłaszcza tak mali/ (bo Francuzowie względem swego wzrostu wielkiego/ naszą małością pospolicie gardzą) wieżę tak wielką
przyszli/ y te mieyscá ná mieszkánie sobie obráli. Otoż zá pierwszym záraz przyiázdem nászym/ często z miástá wyćieczki czynili/ nie wielkim ludem z námi sie vganiáli/ á potym wáłem ná dwánaśćie stop/ około ná piętnaśćie tyśięcy/ y częstymi básztámi sie obwárowawszy/ nigdźiey sie nie ruszáli. Pátrzali ná nászych/ iáko sklepy drzewiáne do szturmu potrzebne gotowáli/ wał sypáli/ wieże budowáli/ y naprzod z muru naśmiewáli sie/ y łáiáli głośno/ że ták wielką rzecz opodal sporządzáli/ Ktorymi (powiáda) rękámi/ ábo iákimi śiłámi/ ludźie zwłasczá ták máli/ (bo Fráncuzowie względem swego wzrostu wielkiego/ nászą máłośćią pospolićie gárdzą) wieżę ták wielką
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 52.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608