ma na głowie swojej. A ja zaś mówię, że nic, bo i włos nie stoi. Podobno, co osiwieć miał, to on obłysiał, Żeby na tej nowinie miarkę prosa wysiał. 539. TENŻE
Kto łysy, moja rada, nie bawić się żupą: Jakby też kto wyłaził z szybu na wierzch dupą. Widząc go jedna pani, nabrała się strachu; Dopieroż, gdy kaganek jaśniejszy przy blachu. 540. TENŻE
Bał się łysy kołtuna; moja rada, france Raczej się bój, bo jasne twojej głowy glance Zaraz by cię wydały przez plugawe wrzody. A kołtun gdzie? chybaby wywił się u brody.
ma na głowie swojej. A ja zaś mówię, że nic, bo i włos nie stoi. Podobno, co osiwieć miał, to on obłysiał, Żeby na tej nowinie miarkę prosa wysiał. 539. TENŻE
Kto łysy, moja rada, nie bawić się żupą: Jakby też kto wyłaził z szybu na wierzch dupą. Widząc go jedna pani, nabrała się strachu; Dopieroż, gdy kaganek jaśniejszy przy blachu. 540. TENŻE
Bał się łysy kołtuna; moja rada, france Raczej się bój, bo jasne twojej głowy glance Zaraz by cię wydały przez plugawe wrzody. A kołtun gdzie? chybaby wywił się u brody.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 421
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
) mój zdrajca mnie mało natrechce, Pije złodziej każdy dzień, chociaj mu się nie chce. Gdy się ze mną pokąsa, to na złość utraca, A do domu przyszedszy, wszytko powywraca. Czeladź musi uciekać, każdemu nałaje, Wszytko mówi, iże mu czegoś nie dostaje. Coraz to łbem o ścianę, abo dupą o piec, A wszytko będzie wołał: Zaświeć, zaświeć, chłopiec! A ja błędna owieczka kędy w kącie dyszę, Nie śmiem słowa przemówić, choć że wszytko słyszę. Wołałabym mniszki lada kędy słuchać, Ani mu się pokażę, aż przestanie dmuchać. A często tego bywa, wierę mi nie mieło,
) mój zdrajca mnie mało natrechce, Pije złodziej każdy dzień, chociaj mu się nie chce. Gdy się ze mną pokąsa, to na złość utraca, A do domu przyszedszy, wszytko powywraca. Czeladź musi uciekać, każdemu nałaje, Wszytko mówi, iże mu czegoś nie dostaje. Coraz to łbem o ścianę, abo dupą o piec, A wszytko będzie wołał: Zaświeć, zaświeć, chłopiec! A ja błędna owieczka kędy w kącie dyszę, Nie śmiem słowa przemówić, choć że wszytko słyszę. Wołałabym mniszki leda kędy słuchać, Ani mu się pokażę, aż przestanie dmuchać. A często tego bywa, wierę mi nie mieło,
Skrót tekstu: SejmBiałBad
Strona: 65
Tytuł:
Sejm białogłowski
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
obu stron/ że ich już dobyć nie mógł/ i takem go żywo przywiódł do Panów Konfederatów/ czemu się oni barzo dziwowali/ a gdym go wiódł przez miasto/ to się ludzie cudowali/ ba i niewiasty się temu cudziły. Za pierwszego darowali mi konia/ za któregom ja podziękowawszy/ czołem raz/ dupą raz/ w wiodłem do stajnie/ chłopięta na niecnotę oplugawili mi go/ co ja bacząc/ porwałem go/ i wiodłem do izby mówiąc/ że złożuje/ proszę mu na barwierza/ i na łaźnię/ i złożyli mi całe pięć złotych na to/ a jam dał chłopu tylko grosz/ co
obu stron/ że ich iuż dobyć nie mogł/ y takem go żywo przywiodł do Pánow Confederatow/ czemu się oni bárzo dźiwowáli/ á gdym go wiodł przez miásto/ to się ludźie cudowáli/ bá y niewiásty się temu cudźiły. Zá pierwszego dárowali mi koniá/ zá ktoregom ia podźiękowawszy/ czołem raz/ dupą raz/ w wiodłem do stáynie/ chłopięta ná niecnotę oplugawili mi go/ co ia bacząc/ porwałem go/ y wiodłem do izby mowiąc/ że złozuie/ proszę mu ná bárwierza/ y ná łáźnię/ y złożyli mi całe pieć złotych ná to/ á iam dał chłopu tylko grosz/ co
Skrót tekstu: FraszNow
Strona: D3
Tytuł:
Fraszki nowe sowizrzałowe
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615