PIEŚŃ XVIII.
XXXVIII.
Skoro cesarz pohańca wyparł i zajęte Ognie zgasił, pożogi uśmierzył rozczęte, Wszytkie ludzie, co ich miał, w rzędy swoje sprawił, A część na słabszych miejscach tam i sam zostawił; Ostatek, chcąc grę wygrać onę, jako tuszył, Przeciwko Sarracenom nie mieszkając ruszył, Puściwszy ich bramami razem dwojem torem Między świętem Germanem, a świętem Wiktorem.
XXXIX.
I rozkazał do bramy Marcella świętego, Kędy była wielka część pola zrównanego, Aby się oba pułki do kupy ściągały, Puszczone stąd i zowąd, i tam się czekały; Stamtąd zagrzewając ich, aby się stawili Tak, żeby onego dnia wieczną uczynili Pamięć, kazał
PIEŚŃ XVIII.
XXXVIII.
Skoro cesarz pohańca wyparł i zajęte Ognie zgasił, pożogi uśmierzył rozczęte, Wszytkie ludzie, co ich miał, w rzędy swoje sprawił, A część na słabszych miejscach tam i sam zostawił; Ostatek, chcąc grę wygrać onę, jako tuszył, Przeciwko Sarracenom nie mieszkając ruszył, Puściwszy ich bramami razem dwojem torem Między świętem Germanem, a świętem Wiktorem.
XXXIX.
I rozkazał do bramy Marcella świętego, Kędy była wielka część pola zrównanego, Aby się oba pułki do kupy ściągały, Puszczone stąd i zowąd, i tam się czekały; Stamtąd zagrzewając ich, aby się stawili Tak, żeby onego dnia wieczną uczynili Pamięć, kazał
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 46
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Lękanie jej nad podziw przejmuje wnętrzności. Świadoma odwag pięknych i dziwnej śmiałości, Brandymarta swojego często widywała, Gdy go we stu Fortuna prawa pilnowała, We stu potrzebach przykrych; boi się odmiany, Strach do tego srogi ją, z trwogą pomieszany, Co raz trapił, a z onej nowej zaś bojaźni Dwoją w niej bojaźń dwojem strachem serce drażni.
XXXIII.
Już sporządziwszy wszystko, bohatyr serdeczny Rozwinął żagle na wiatr, pogodny, bezpieczny, A Sansonet z Astolfem u wielkiej zostali Bizerty, którą świeżo z ziemią porównali. Fiordylizi gęstemi oczy łzami psuje, Nieba śluby obciąża, moc ich obiecuje; Póki dojrzeć okrętu może najprędszego, Trzyma w niem wzrok
Lękanie jej nad podziw przejmuje wnętrzności. Świadoma odwag pięknych i dziwnej śmiałości, Brandymarta swojego często widywała, Gdy go we stu Fortuna prawa pilnowała, We stu potrzebach przykrych; boi się odmiany, Strach do tego srogi ją, z trwogą pomieszany, Co raz trapił, a z onej nowej zaś bojaźni Dwoją w niej bojaźń dwojem strachem serce drażni.
XXXIII.
Już sporządziwszy wszystko, bohatyr serdeczny Rozwinął żagle na wiatr, pogodny, bezpieczny, A Sansonet z Astolfem u wielkiej zostali Bizerty, którą świeżo z ziemią porównali. Fiordylizi gęstemi oczy łzami psuje, Nieba śluby obciąża, moc ich obiecuje; Póki dojrzeć okrętu może najprędszego, Trzyma w niem wzrok
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 235
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, chybabyś wywracać Jawne słowa chciał, w nocy tylko mogą macać. Rzekszy prawdę w tej mierze, przed słońcem siła ma Miesiąc; czemuż przykładem świętego Adama Pierwszą robotę, którą świat w swej stoi mocy,
Nie we dnie ludzie robią, lecz zwłóczą do nocy, Łacno zgadnąć: nie było wstydu między dwojem, Bo tije bywszy ludzi, raj mieli pokojem. 13. DO JEGOMOŚCI PANA STAROSTY SĄDECKIEGO Z Okazji HERBÓW
Dotąd, zacny starosto, bawiłeś się flisem, Póki z Śreniawą; dzisia żonę mając z Lisem, Jak prędko cię Potocka uczyniła wdowcem, Z żeglarzaś się przemienił z Sapieżonką łowcem. Ma swą chwałę oboje
, chybabyś wywracać Jawne słowa chciał, w nocy tylko mogą macać. Rzekszy prawdę w tej mierze, przed słońcem siła ma Miesiąc; czemuż przykładem świętego Adama Pierwszą robotę, którą świat w swej stoi mocy,
Nie we dnie ludzie robią, lecz zwłóczą do nocy, Łacno zgadnąć: nie było wstydu między dwojem, Bo tyie bywszy ludzi, raj mieli pokojem. 13. DO JEGOMOŚCI PANA STAROSTY SĄDECKIEGO Z OKAZJEJ HERBÓW
Dotąd, zacny starosto, bawiłeś się flisem, Póki z Śreniawą; dzisia żonę mając z Lisem, Jak prędko cię Potocka uczyniła wdowcem, Z żeglarzaś się przemienił z Sapieżonką łowcem. Ma swą chwałę oboje
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 238
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
życia dali Niegodzi się przewlec/ zali Nieproźne są i starania? I niegłupie narzekania? Poco i łakome zbiory/ Mammoną natkane wory/ Gdy to wszytko przydzie stracić A dług winny śmierci placić? Raczej póki krótką przendzę Życia mego przendą Jendze/ Niech użyję/ i wesoły Zawsze żyję z przyjacioły. Niechaj/ co dwojem przychodem/ Na świat sławny/ z swoim płodem, Słodki Tyran głowy moi/ Na mym stole zawsze stoi. A jeślim jest zasłużony Paniej Cypru/ i Ankony/ Z chóru jej/ która pieknego Niech pilnuje boku mego. Księgi Trzecie.
Do Rosymunda Odpuść mi Rozymundzie/ żeć rzekę przysłuszę/ Gdy byś
żyćia dáli Niegodźi się przewlec/ zali Nieproźne są y stáránia? I niegłupie nárzekánia? Poco i łákome zbiory/ Mámmoną nátkáne wory/ Gdy to wszytko przydźie stráćić A dług winny śmierći pláćić? Raczey poki krotką przendzę Zyćiá mego przendą Iendze/ Niech vżyię/ y wesoły Záwsze żyię z przyiáćioły. Niechay/ co dwoiem przychodem/ Na świát sławny/ z swoim płodem, Słodki Tyran głowy moi/ Ná mym stole záwsze stoi. A ieślim iest zásłuzony Pániey Cypru/ y Ankony/ Z choru iey/ ktora pieknego Niech pilnuie boku mego. Kśięgi Trzećie.
Do Rosymundá Odpuść mi Rozymundźie/ żeć rzekę przysłuszę/ Gdy byś
Skrót tekstu: GawDworz
Strona: 013
Tytuł:
Dworzanki albo epigramata polskie
Autor:
Jan Gawiński
Drukarnia:
Balcer Smieszkowicz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664