szkatuły
Ciężkie od srebra a drugie od złota. Nieźle w nich ręce moczyła hołota I mało się tych w całym wojsku liczy, Co bez zdobyczy.
Ale najpierwej, choć krwawego potu Nie starszy jeszcze, szliśmy do namiotu Hussejmowego, który był bogaty W świetne bławaty.
Tam za zwycięstwo Panu chwały wiecznej Płaciły usta hołd dzięki serdecznej Krzykiem wesołym a przyległe skały Odgłos dawały.
Potym zaś naszych pobitych szukano, Których pod pięćset wszytkich rachowano, Drudzy zaledwie byli poznawani Tak porąbani.
Łowczy koronny kiedy boj marsowy Woli ucieszne niż Diany łowy, Już po zwycięstwie dostał się gotowym Śmierci obłowem.
Tamżeś Pisarski poległ, pułkowniku, Coś był ozdobą sarmackiego
szkatuły
Ciężkie od srebra a drugie od złota. Nieźle w nich ręce moczyła hołota I mało się tych w całym wojsku liczy, Co bez zdobyczy.
Ale najpierwej, choć krwawego potu Nie starszy jeszcze, szliśmy do namiotu Hussejmowego, ktory był bogaty W świetne bławaty.
Tam za zwycięstwo Panu chwały wiecznej Płaciły usta hołd dzięki serdecznej Krzykiem wesołym a przyległe skały Odgłos dawały.
Potym zaś naszych pobitych szukano, Ktorych pod pięćset wszytkich rachowano, Drudzy zaledwie byli poznawani Tak porąbani.
Łowczy koronny kiedy boj marsowy Woli ucieszne niż Dyany łowy, Już po zwycięstwie dostał się gotowym Śmierci obłowem.
Tamżeś Pisarski poległ, pułkowniku, Coś był ozdobą sarmackiego
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 492
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
XLII.
Jako nieokrócony poczuwszy byk srogi, Że mu nagle powrozy zarzucą na rogi, I tam i sam się miece i kręci się wkoło I bez skutku chce wydrzeć pojmane czoło: Tak morski dziw, ciągniony z dawnego mieszkania, Koła czyniąc i srogie tam i sam miotania, Idzie za długą liną, nie mogąc przez dzięki Wydrzeć się, od tak mocnej przyciągniony ręki.
XLIII.
Tak wiele z gęby leje krwie na wody słone, Że to dziś morze może nazywać czerwone, Które tak mocno bije i tłucze, że wały Rozstępując się, morskie dno ukazowały. Czasem je tak wysoko ciska, że macają Same nieba i słońce jasne zasłaniają;
XLII.
Jako nieokrócony poczuwszy byk srogi, Że mu nagle powrozy zarzucą na rogi, I tam i sam się miece i kręci się wkoło I bez skutku chce wydrzeć poimane czoło: Tak morski dziw, ciągniony z dawnego mieszkania, Koła czyniąc i srogie tam i sam miotania, Idzie za długą liną, nie mogąc przez dzięki Wydrzeć się, od tak mocnej przyciągniony ręki.
XLIII.
Tak wiele z gęby leje krwie na wody słone, Że to dziś morze może nazywać czerwone, Które tak mocno bije i tłucze, że wały Rozstępując się, morskie dno ukazowały. Czasem je tak wysoko ciska, że macają Same nieba i słońce jasne zasłaniają;
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 237
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z łukami, Ci z mieczmi i rożnami, a ci z oszczepami, Nakoniec go nakoło zewsząd okrążają I z bliska i z daleka wszyscy go sięgają. Tak wielkiemu gwałtowi, który następuje Na niego, pan z Anglantu barzo się dziwuje; Widzi, że się chcą nad niem mścić orki zabitej, Skąd się spodziewał dzięki i chwały obfitej.
XLIX.
Jako niedźwiedź, którego po jarmarkach wodzą, Kiedy z niem i tam i sam po ulicach chodzą, Tak się boi i tak dba na gęste zbieganie I na przykre małych psów z daleka szczekanie, Że się na nie obejrzeć nie chce: tak wszytkiego W on czas się mężny Orland bał
z łukami, Ci z mieczmi i rożnami, a ci z oszczepami, Nakoniec go nakoło zewsząd okrążają I z blizka i z daleka wszyscy go sięgają. Tak wielkiemu gwałtowi, który następuje Na niego, pan z Anglantu barzo się dziwuje; Widzi, że się chcą nad niem mścić orki zabitej, Skąd się spodziewał dzięki i chwały obfitej.
XLIX.
Jako niedźwiedź, którego po jarmarkach wodzą, Kiedy z niem i tam i sam po ulicach chodzą, Tak się boi i tak dba na gęste zbieganie I na przykre małych psów z daleka szczekanie, Że się na nie obejrzeć nie chce: tak wszytkiego W on czas się mężny Orland bał
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 238
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nią Biren wesele odprawił. Ona na to: „Ja nie wiem, jeślić mam dziękować, Żeś mię ato przy zdrowiu chciał teraz zachować, Jeśli się skarżyć na cię, żem żywa została I końca swojej nędzy dziś nie otrzymała.
LVII.
Prawda to, żeś ode mnie godzien za to dzięki, Żeś mię tak srogiej śmierci wyzwolił przez dzięki; A sroższą być nie mogła nad tę bez pochyby, Gdybym była pożarta od straszliwej ryby. Za to, żem śmierci uszła, trudnoć mam dziękować, Bo mię ta sama może w mej nędzy ratować. I jeśli ją za żywot od ciebie w odmianę
nią Biren wesele odprawił. Ona na to: „Ja nie wiem, jeślić mam dziękować, Żeś mię ato przy zdrowiu chciał teraz zachować, Jeśli się skarżyć na cię, żem żywa została I końca swojej nędzy dziś nie otrzymała.
LVII.
Prawda to, żeś ode mnie godzien za to dzięki, Żeś mię tak srogiej śmierci wyzwolił przez dzięki; A sroższą być nie mogła nad tę bez pochyby, Gdybym była pożarta od straszliwej ryby. Za to, żem śmierci uszła, trudnoć mam dziękować, Bo mię ta sama może w mej nędzy ratować. I jeśli ją za żywot od ciebie w odmianę
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 240
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ja spatrze. Pójdę ja wprzód Panie.
Dobrego cnota, nie bojaźń od złego hamuje.
Zapomnij gościu po ranu, co się działo po poijanu.
Łacno kij naleźć, kto chce psa uderzyć.
Nienawiść wszystko na złe obraca.
Nikt nie powinien ze swoją szkodą komu służyć.
Kto się sam do usług wprasza, Żadnej dzięki nie odnasza.
Słomy do ognia nie trzeba przykładać.
Każdy zbytek nie obraca się wpożytek.
Każdy na swoje koło wodę prowadzi.
Wszystek świat Ojczyzna cnotliwego.
Każda rzecz trojna doskonała. Pan trójce lubi.
Trudność ustapi, gdy chęć przystąpi.
Nie coć wolno patrz, lecz co przystojno.
A biało? biało
ja spatrze. Poydę ja wprzod Panie.
Dobrego cnota, nie bojazń od złego hamuje.
Zapomniy gośćiu po ranu, co śię działo po poijanu.
Łacno kiy naleść, kto chce psa uderzyć.
Nienawiść wszystko na złe obraca.
Nikt nie powinien ze swoją szkodą komu służyć.
Kto śię sam do usług wprasza, Zadney dzięki nie odnasza.
Słomy do ognia nie trzeba przykładać.
Każdy zbytek nie obraca śię wpożytek.
Każdy na swoie koło wodę prowadźi.
Wszystek świat Oyczyzna cnotliwego.
Każda rzecz troyna doskonała. Pan troyce lubi.
Trudność ustapi, gdy chęc przystąpi.
Nie coć wolno patrz, lecz co przystoyno.
A biało? biało
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 121
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
ściem łaski/ która im zasłony one odjeła/ i wszelkie ich nieprawości na się przyjęła/ poniosła/ i Bogu Ojcu swego dosyć za nie vczyniła/ wybrała ich wezwała/ usprawiedliwiła i poświęciła/ żadne tak wielkich dobrodziejstw dawcy/ dzięki nie bywają oddawane/ i żadna wdzięczność nie bywa pokazowana. Ale co? Miasto wdzięczności i dzięki/ niewdzięczność i wzgarda. Cóż w tym pocznę? co o tym rzeć mam? Co inszego nad to ze lepiej mi zaiste umrzeć bez potomnej było/ niżli dzieci niekarne i niezbożne widzieć. Które im wietszych darów godnymi się stały/ tym więtszą wdzięcznością światu one wystawić mieli/ i im doskonalsze przymierze się im sprawiło/
ściem łáski/ ktora im zasłony one odiełá/ y wszelkie ich niepráwośći ná śię przyięłá/ poniosłá/ y Bogu Oycu swe^o^ dosyć zá nie vćżyniłá/ wybráłá ich wezwáłá/ vspráwiedliwiłá y poświęćiłá/ żadne ták wielkich dobrodźieystw dawcy/ dźięki nie bywáią oddawáne/ y żadna wdźięćżność nie bywa pokázowána. Ale co? Miásto wdźięcżnośći y dzięki/ niewdźięcżność y wzgárdá. Coż w tym pocżnę? co o tym rzeć mam? Co inszego nád to ze lepiey mi záiste vmrzec bez potomney było/ niżli dźieći niekárne y niezbożne widźieć. Ktore im wietszych dárow godnymi się stáły/ tym więtszą wdźięcżnosćią świátu one wystáwić mieli/ y im doskonálsze przymierze się im spráwiło/
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 3
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
dożywotniej uniżoności mógł wszystkie pełnymi oddania ustami jako najgłębsze wyrazić adoracje. Ale że ta jest dobrodziejstwami obowiązanych profesja, aby ustawicznym odebranej łaski głoszeniem oddawać należność ręce sprawcy, za czym najprzód proszę ten geniusz IWWMPana Dobrodzieja, którym wszystkich należących do twej najlepszej na świecie krwi, od pierwszego — dzięki pomyślnemu objęciu wpływu wielkich antenatów swoich, dzięki własnej jakby skróconej metempsychozie obejmujesz esencjalne talenta, który jesteś wyrocznią Rzeczypospolitej, abyś natchnąwszy mnie, swój twór, życzliwymi za każdym tchnieniem adoracjami, pozwolił tak obligowanego życia tchnienie, jako też pierwiastki dobywającego się głosu w najpokorniejszym za konferowane pióro grodzkie sakryfikować dziękczynieniu, które gdy wraz ze mną ścielę pod stopy IWPana i Dobrodzieja mego
dożywotniej uniżoności mógł wszystkie pełnymi oddania ustami jako najgłębsze wyrazić adoracje. Ale że ta jest dobrodziejstwami obowiązanych profesja, aby ustawicznym odebranej łaski głoszeniem oddawać należność ręce sprawcy, za czym najprzód proszę ten geniusz JWWMPana Dobrodzieja, którym wszystkich należących do twej najlepszej na świecie krwi, od pierwszego — dzięki pomyślnemu objęciu wpływu wielkich antenatów swoich, dzięki własnej jakby skróconej metempsychozie obejmujesz esencjalne talenta, który jesteś wyrocznią Rzeczypospolitej, abyś natchnąwszy mnie, swój twór, życzliwymi za każdym tchnieniem adoracjami, pozwolił tak obligowanego życia tchnienie, jako też pierwiastki dobywającego się głosu w najpokorniejszym za konferowane pióro grodzkie sakryfikować dziękczynieniu, które gdy wraz ze mną ścielę pod stopy JWPana i Dobrodzieja mego
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 143
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
zwykłe chęci swe przeciwko tobie: Na znak i na pamiątkę doskonałą tego/ Zeć tad służę: i życzę wszytkiego dobrego.
Jednak co jest nie grzeczy/ jako nie ćwiczonemu Przepuść: gdyżci należy to jako bacznemu Uczynić: nie tak mając wzgląd na dar ubogi/ Jako na uprzejmą chęć życzliwego sługi.
Godzieneś wielkiej dzięki ode mnie cny Panie Za chęci twe/ i ono łaskawe staranie. Któreś też o mnie czynił: czymeś mię tak sobie Zniewolił: iż też i ja muszę służyć tobie.
Tak ty sobie ludzkością swą ludzi hołdujesz Zawżdy: bo ją każdemu/ znacznie okazujesz. Nie brakujesz w osobach: lecz w równym sposobie/
zwykłe chęći swe przećiwko tobie: Ná znák y ná pámiątkę doskonáłą tego/ Zeć tad służę: y życzę wszytkiego dobrego.
Iednák co iest nie grzeczy/ iáko nie ćwiczonemu Przepuść: gdyżći należy to iáko bácznemu Vczynić: nie ták máiąc wzgląd ná dar vbogi/ Iáko ná vprzeymą chęć życzliwego sługi.
Godźieneś wielkiey dźięki ode mnie cny Pánie Zá chęći twe/ y ono łáskáwe stáránie. Ktoreś też o mnie czynił: czymeś mię ták sobie Zniewolił: iż też y ia muszę służyć tobie.
Ták ty sobie ludzkośćią swą ludźi hołduiesz Záwżdy: bo ią káżdemu/ znácznie okázuiesz. Nie brakuiesz w osobách: lecz w rownym sposobie/
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: A4v
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
możecieA potym z nim chwalebnie królować będziecie. Które to wszystkie wiersze nie skwapliwie przeczytawszy Adam/ wielce wychwalać począł JANA/ i do nóg mu upadając mówić: Niewymowneś mię ucieszyl/ o mój serdeczny Panie JAnie/ boś niewymownie skuteczny śrzodek podał/ na uchronienie się/ i ustrzeżenie wszelakiego złego dusz naszych/ za co dzięki po tysiąc kroć niechci będą; a zaprawdę/ już mi i sam rozum mój pokazuje/ iż żadnego nie widze lepszego i gruntowniejszego srzodkuna ustrzeżenie się wszelakiego grzechu/ nad upatrowanie ustawiczne przytomności Boskiej/ i oczu jego Naśw: na każdym miejscu/ dobre/ i złe wypatrujące; to jest wszytkie nasze sprawy dobre i
możecieA potym z nim chwálebnie krolować będźiećie. KTore to wszystkie wiersze nie skwapliwie przeczytáwszy Adam/ wielce wychwáláć począł IANA/ y do nog mu vpadáiąc mowic: Niewymowneś mię vćieszyl/ o moy serdeczny Pánie IAnie/ boś niewymownie skuteczny śrzodek podał/ ná vchronienie się/ y vstrzeżenie wszelakiego złego dusz nászych/ zá co dźięki po tysiąc kroć niechci będą; á zápráwdę/ iuż mi y sam rozum moy pokazuie/ iż żádnego nie widze lepszego y gruntownieyszego srzodkuná vstrzeżenie sie wszelakiego grzechu/ nad vpátrowánie vstáwiczne przytomnośći Boskiey/ y oczu iego Naśw: na kożdym mieyscu/ dobre/ y złe wypátruiące; to iest wszytkie násze spráwy dobre y
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 231
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
wszystkich spraw i myśli naszych/ w którego ręce wpaść straszno jest jako świadczy Apostoł ś. Na co mu JAN odpowie w te słowa: Jeśli to wiesz błogosławiony będziesz/ jeśli tak uczynisz/ O jak mię to wielce ucieszyło/ że pryimujesz to/ co jest orawdziwie dobrego. Ale owo z drugiej strony/ to jest dzięki Wm. wielce mię zasmęcili/ a to dla tego/ żeś mi wm: cudzą rzecz przypisał/ to jest/ dzięki i pochwały za te nauki zbawienne; wszak wie wm ze cudzego pożądać zakazuje P. Bóg; a cóż swego Boskiego a już to Pismo ś. dawno woła mówiąc: Chwały mojej żadnemu nie
wszystkich spraw y myśli nászych/ w ktorego ręce wpáść straszno iest jako świádczy Apostoł ś. Ná co mu IAN odpowie w te słowa: Ieśli to wiesz błogosłáwiony będźiesz/ ieśli ták vczynisz/ O iák mię to wielce vćieszyło/ że pryimuiesz to/ co iest orawdźiwie dobrego. Ale owo z drugiey strony/ to iest dźięki Wm. wielce mię zasmęćili/ á to dlá tego/ żeś mi wm: cudzą rzecz przypisał/ to iest/ dźięki y pochwáły zá te náuki zbáwienne; wszak wie wm ze cudzego pożądáć zakazuie P. Bog; á coż swego Boskiego á iuż to Pismo ś. dáwno wołá mowiąc: Chwały moiey żadnemu nie
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 233
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650