nie wiatr, nie zima cię chłodzi, Ale-ć to z serca mróz po ciele chodzi, Który, kiedy go miłość nie zniewoli, Cóż się od miękkich ma stopić soboli. DO PANNY
Na głuche skały, na śnieżyste Tatry, Których południe nie odkryją wiatry, Twoja się była matka zapatrzyła, Kiedy cię, dziecko, szczęśliwie nosiła; Stąd ci się, na złość sługom twym, dostało Serce jak skała, a jako śnieg ciało. Lecz bardziej śniegi polubiła stałe, Stąd jak śnieg serce, zimne ciało białe. NA PIEGI
Potkał Kupido dziewczynę gładką I bieżał za nią jakby za matką; Postrzegszy potem na twarzy piegi Czarnawe, spiesznie
nie wiatr, nie zima cię chłodzi, Ale-ć to z serca mróz po ciele chodzi, Który, kiedy go miłość nie zniewoli, Cóż się od miękkich ma stopić soboli. DO PANNY
Na głuche skały, na śnieżyste Tatry, Których południe nie odkryją wiatry, Twoja się była matka zapatrzyła, Kiedy cię, dziecko, szczęśliwie nosiła; Stąd ci się, na złość sługom twym, dostało Serce jak skała, a jako śnieg ciało. Lecz bardziej śniegi polubiła stałe, Stąd jak śnieg serce, zimne ciało białe. NA PIEGI
Potkał Kupido dziewczynę gładką I bieżał za nią jakby za matką; Postrzegszy potem na twarzy piegi Czarnawe, spiesznie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 66
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. i nauki prawidłem tak formuj je/ jako lizaniem szpetne spłodziwszy niedzwiedzica szczenięta foruje/ boć owi nieszczęśliwi są rodzice/ którzy dzieci swe wprzód pieśni czartowskich/ plącania/ skakania/ łajania/ aniżeli Pacierza uczą/ którzy ich z młodu wychełznywają do złego. Pytam cię Praw: Czyt: gdy klaskać umie/ przeżegnać się dziecko nieumie/ zaż do niego nie dobry ma przystęp wróg piekielny/ znakiem Krzyża świętego nieukrzepionego? zaż niesłusznie z rąk (jakom o jednym czytał) macierzyńskich wydzira go? Kto chce mieć z dzieci uciechę/ wykorzeniaj złość z serca ich /mówi Mędrzec/ by i brzozą: zamału prostuj je/ jako
. y náuki práwidłem ták formuy ie/ iáko lizániem szpetne spłodźiwszy niedzwiedźicá szczeniętá foruie/ boć owi nieszczęśliwi są rodźice/ ktorzy dzieći swe wprzod pieśni czártowskich/ plącánia/ skakánia/ łaiánia/ ániżeli Pacierzá vczą/ ktorzy ich z młodu wychełznywáią do złego. Pytam ćię Práw: Czyt: gdy klaskáć vmie/ przeżegnáć się dziecko nieumie/ zaż do niego nie dobry ma przystęp wrog piekielny/ znákiem Krzyżá świętego nieukrzepionego? zaż niesłusznie z rąk (iákom o iednym czytał) máćierzyńskich wydźira go? Kto chce mieć z dźieci vciechę/ wykorzeniay złość z sercá ich /mowi Mędrzec/ by y brzozą: zámáłu prostuy ie/ iáko
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 185
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
obłokiem krwawym otoczony, Płaczliwej wojny ognie rzucał na wsze strony. I jak mężnych Sarmatów niepożyta siła Wszytkich swych nieprzyjaciół impet przełomiła. A własnych piersi murem od niewdzięcznych gości Obroniła ojczystych swobod i wolności. Ten mój umysł chcąc wesprzeć Febus złotowłosy Już mi dawał kruż pełen kastalijskiej rosy, Który tyłkom co chciał wziąć, aż wtym dziecko małe Jakieś stanie przedemną nad zwyczaj zuchwałe; Oczy w nim niespokojne tu owdzie strzelały A pieszczone kędziory z wiatrami igrały; Złociste miał skrzydełka prawie nad ramiony, A na ciałeczku nagim sajdak opuszczony. Pod lewy bok się podparł łuczkiem nałożonym; W prawej ręce miał strzałkę z bełcikiem złoconym. A choć miał twarz w niebieską
obłokiem krwawym otoczony, Płaczliwej wojny ognie rzucał na wsze strony. I jak mężnych Sarmatow niepożyta siła Wszytkich swych nieprzyjacioł impet przełomiła. A własnych piersi murem od niewdzięcznych gości Obroniła ojczystych swobod i wolności. Ten moj umysł chcąc wesprzeć Febus złotowłosy Już mi dawał kruż pełen kastalijskiej rosy, Ktory tyłkom co chciał wziąć, aż wtym dziecko małe Jakieś stanie przedemną nad zwyczaj zuchwałe; Oczy w nim niespokojne tu owdzie strzelały A pieszczone kędziory z wiatrami igrały; Złociste miał skrzydełka prawie nad ramiony, A na ciałeczku nagim sajdak opuszczony. Pod lewy bok się podparł łuczkiem nałożonym; W prawej ręce miał strzałkę z bełcikiem złoconym. A choć miał twarz w niebieską
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 221
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
599
123.
602 i 603
124. Widziana przez 6 miesięcy.
Powietrze. W Tracyj urodziło się dziecię bez oczu, ust, brwi, rąk, i nóg z ogonem ryby. Maurycjusz Cesarz przed śmiercią swoją o tym dowiedziawszy się zabić je kazał, i po wykonaniu miecz którym zabite było całował. Na przedmieściach Konstantynopolu dziecko urodziło się z 4 rogami: drugie z dwoma głowami.
604
125. Przez dwa miesiące Kwiecien i Maj widziana.
605
126. 607 i 608 powodzi, głód, choroby żaraźliwe we Włoszech.
612 słońce wydawało się czerwone nakształt krwi przez trzy dni: trzęsienia znaczne ziemi po wielu miejscach powietrze.
615 powietrze w
599
123.
602 y 603
124. Widziana przez 6 miesięcy.
Powietrze. W Thracyi urodziło się dziecie bez oczu, ust, brwi, rąk, y nóg z ogonem ryby. Maurycyusz Cesarz przed śmiercią swoią o tym dowiedziawszy się zabić ie kazał, y po wykonaniu miecz którym zabite było całował. Na przedmieściach Konstantynopolu dziecko urodziło się z 4 rogami: drugie z dwoma głowami.
604
125. Przez dwa miesiące Kwiecien y May widziana.
605
126. 607 y 608 powodzi, głod, choroby żaraźliwe we Włoszech.
612 słońce wydawało się czerwone nakształt krwi przez trzy dni: trzęsienia znaczne ziemi po wielu mieyscach powietrze.
615 powietrze w
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 33
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
nią litości. Co wszytko obiecawszy syn matce zlubionej Zyści, a małżonce to daruje strwożonej.
Wszyscy goście odejdą z przejrzenia Bożego, Szczęścia powinszowawszy, z którą gdy lubego W gęstym pocałowaniu, pod jedną pierzyną Zażywać będzie wczasu młodzieniec z dziewczyną, Pani też ochmistrzyni będzie pilnowała, Aby ta jak nasmaczniej para ludzi spała; Której dziecko Kupido już nago, bez zbroje Powiesiwszy oręża na namiotku swoje Miedzy nimi głowę swą położy, więc i to, Cale wszytko odkryje, co było zakryto. W których pociechach niech to zacnych ludzi dwoje Długo fortunnie trawi dni pomyślne swoje. NA ODMIENNE SZCZĘŚCIE WUJA SWEGO
Olbrychcie Łaski, wuju mój a panie, Bystrej Fortuny odmienne
nią litości. Co wszytko obiecawszy syn matce zlubionej Zyści, a małżonce to daruje strwożonej.
Wszyscy goście odejdą z przejrzenia Bożego, Szczęścia powinszowawszy, z którą gdy lubego W gęstym pocałowaniu, pod jedną pierzyną Zażywać będzie wczasu młodzieniec z dziewczyną, Pani też ochmistrzyni będzie pilnowała, Aby ta jak nasmaczniej para ludzi spała; Której dziecko Kupido już nago, bez zbroje Powiesiwszy oręża na namiotku swoje Miedzy nimi głowę swą położy, więc i to, Cale wszytko odkryje, co było zakryto. W których pociechach niech to zacnych ludzi dwoje Długo fortunnie trawi dni pomyślne swoje. NA ODMIENNE SZCZĘŚCIE WUJA SWEGO
Olbrychcie Łaski, wuju mój a panie, Bystrej Fortuny odmienne
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 263
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
dziecinny, aż w nim fizjognomija z figury i znaków swoich przechodzi lat kilkadziesiąt. Znać w minie, jakby go wyrżnął, wystarzałe pana ojca opojstwo, w oku stryjowski świder i matactwo, w impeciku wujowskie okrucieństwo i szarpanina, w ruchawości pani matki lubieżny i wszeteczny pochop. Pojdźmyż za dalszymi trochę latami, aż owo onegdajsze dziecko po piecu się za pasterkami czołga, w szkole o lepszą u szynkarki z bikiem inspektorem certuje, w nauce, w nabożeństwie i w księgach jak mucha na ukropie smakuje, wakacyje sobie ustawicznie wymyśla, zdrowia i butów defektami, ukradkami i dalekimi od szkoły manowcami narabia i lawiruje, koszt rodzicielski marnuje i zawodzi. I
dziecinny, aż w nim fizjognomija z figury i znaków swoich przechodzi lat kilkadziesiąt. Znać w minie, jakby go wyrżnął, wystarzałe pana ojca opojstwo, w oku stryjowski świder i matactwo, w impeciku wujowskie okrucieństwo i szarpanina, w ruchawości pani matki lubieżny i wszeteczny pochop. Pojdźmyż za dalszymi trochę latami, aż owo onegdajsze dziecko po piecu się za pasterkami czołga, w szkole o lepszą u szynkarki z bikiem inspektorem certuje, w nauce, w nabożeństwie i w księgach jak mucha na ukropie smakuje, wakacyje sobie ustawicznie wymyśla, zdrowia i butów defektami, ukradkami i dalekimi od szkoły manowcami narabia i lawiruje, koszt rodzicielski marnuje i zawodzi. I
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 214
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
majorem się albo pułkownikiem bez szarży mianował, z kurwą na ostatek albo Ormianką opaskudził i mizernie skapał, perukę wróblom na postrach z prosa zosta- wiwszy. Było przedtem nad zamiar dobrze, a tego nie bywało modeluszu ćwiczenia. Szlachcic spłodziwszy syna w zbroi zaraz kołysał, język niemowlęcy na słowach chwały Boskiej wprawował tak dalece, że dziecko wprzód „P. Bóg”, aniżeli „tata” wymawiać umiało. Do pomiernej potem nauki pod surową dyscypliną sposobił, konia oklep gładko osiadać i zażywać uczył, do pracowitej zatem towarzysza usługi aplikował. Obóz mu był szkołą, hasło ćwiczeniem, rok osiemnasty doskonałym w okazji zażyciem, trzydziesty zasługami, honorem, reputacyją i
majorem się albo pułkownikiem bez szarży mianował, z kurwą na ostatek albo Ormianką opaskudził i mizernie skapał, perukę wróblom na postrach z prosa zosta- wiwszy. Było przedtem nad zamiar dobrze, a tego nie bywało modeluszu ćwiczenia. Szlachcic spłodziwszy syna w zbroi zaraz kołysał, język niemowlęcy na słowach chwały Boskiej wprawował tak dalece, że dziecko wprzód „P. Bóg”, aniżeli „tata” wymawiać umiało. Do pomiernej potem nauki pod surową dyscypliną sposobił, konia oklep gładko osiadać i zażywać uczył, do pracowitej zatem towarzysza usługi aplikował. Obóz mu był szkołą, hasło ćwiczeniem, rok osiemnasty doskonałym w okazyi zażyciem, trzydziesty zasługami, honorem, reputacyją i
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 217
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Augustyanów kamień grobowy poci się, śmierć Familianta znaczy: dlatego mając o tym daną sobie wiadomość, idą wszyscy spowiadają się, śmierci czekają. W Domu Łobkowiczów, za znak następującej na kogoś śmierci, mają dobrowolne dzwonka zadzwonienie, jako świadczy Lochner in Bibliotecá Manuali. W lat 16. panowania Władysława IV. Króla Polskiego, dziecko jedno prognostyk wydało temi słowy: Quadragesimus octavus mirabilis annus. Sprawdziło się bo Roku 1648, cięszka na Polaków Kozacka Chmielnickiego nastąpiła wojna. Kwiatkiewicz in mari Gratiarum B. V. Iarosl: W Lotaryngii w Mediomatryku Mieście Vulgo Mec, ręka prawa gdy się w oknie największym Kaplicznym u Panien której jednej Zakonnice pokazała ta umrżeć już
Augustyanow kamień grobowy poci się, smierć Familianta znaczy: dlatego maiąc o tym daną sobię wiadomość, idą wszyscy spowiadaią się, smierci cżekaią. W Domu Łobkowicżow, za znak następuiącey na kogoś smierci, maią dobrowolne dzwonka zadzwonienie, iako swiadcży Lochner in Bibliotecá Manuali. W lat 16. panowania Władysława IV. Krola Polskiego, dziecko iedno prognostyk wydało temi słowy: Quadragesimus octavus mirabilis annus. Sprawdziło się bo Roku 1648, cięsżka na Polakow Kozacka Chmielnickiego nastąpiła woyna. Kwiatkiewicz in mari Gratiarum B. V. Iarosl: W Lotaringii w Mediomatryku Mieście Vulgo Metz, ręka prawa gdy się w oknie naywiększym Kaplicznym u Panien ktòrèy iedney Zakońnice pokazała ta umrżeć iuż
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 47
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
/ rozkazał ich urzędnikom swoim trapić/ i do roboty cegieł ich przymuszać/ tak iż pewną liczbą cegieł na każdy dzień oddawać musieli/ z których potym murowali one słupy abo Pyramides w Egipcie/ które były dziwem wszytkiego świata. I gdy ich tak jeszcze niemógł wyniszczić/ rozkazał Farao wszytkiemu ludowi swemu Egpitskiemu/ aby każde dziecko żydowskie któreby się męskiej płci urodziło/ topili/ f. a białągłowę zostawili/ chcąc wielkość Żydowską umniejszyć/ bo tak się byli barzo Żydowie rozrodzili przez dwieście lat w Egipcie/ a jako drudzy piszą/ przez cztery sta lat/ z onych siedmdziesiąt osób: iż ich wyszło samych mężów na puszczą sześćkroć stotysięcy/ okrom
/ roskazał ich vrzędnikom swoim trapić/ y do roboty cegieł ich przymuszáć/ ták iż pewną licżbą cegieł ná káżdy dźień oddáwáć muśieli/ z ktorych potym murowáli one słupy ábo Pyramides w Egiptćie/ ktore były dźiwem wszytkiego świátá. Y gdy ich ták ieszcże niemogł wyniszcźyć/ roskazał Farao wszytkiemu ludowi swemu Egpitskiemu/ áby káżde dźiecko żydowskie ktoreby się męskiey płci vrodźiło/ topili/ f. á biáłągłowę zostáwili/ chcąc wielkość Zydowską vmnieyszyć/ bo ták się byli bárzo Zydowie rozrodźili przez dwieśćie lat w Egiptćie/ á iáko drudzy piszą/ przez cżtyry stá lat/ z onych śiedmdźiesiąt osob: iż ich wyszło sámych mężow ná puszcżą sześćkroć stotyśięcy/ okrom
Skrót tekstu: CzyżAlf
Strona: 49
Tytuł:
Alfurkan tatarski
Autor:
Piotr Czyżewski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
egzotyka, historia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
/ powietrze ogniste Skrzydły siekli złotym. Nawet aż bagniste I błota wysychały/ i ziemia w swym łonie Czuła ogień piastując ciężkie jego skronie/ Dodawała jego snu wdzięcznym swym szemraniem Rzeka sama/ i z boku chłodnym powiewaniem Lagodnych Fawoniów/ poruszając drobne Ptaszęta do śpiewania/ i inne osobne Lało niebo przysmaki/ czym więcej zmarzone Dziecko się rozerwało/ jakoby zarżnione. Nadobnej Paskwaliny,
Kiedy też Paskwalina po tak niezbadanej Drodze swojej/ i błądach idąc od Diany/ Górę tę przebywała skalistą/ i trudną/ A nad tę to przyszedszy niewymownie cudną Ląkę złotą. I rzekę środkiem jej płynącą/ Długo w tym zostawała deliberującą/ Jakoby ją przeprawić/ i
/ powietrze ogniste Skrzydły siekli złotym. Nawet aż bagniste Y błotá wysycháły/ y ziemiá w swym łonie Czułá ogien piastuiąc cięszkie iego skronie/ Dodawáła iego snu wdzięcznym swym szemrániem Rzeka sama/ y z boku chłodnym powiewániem Lágodnych Fawoniow/ poruszáiąc drobne Ptaszętá do spiewánia/ y inne osobne Lało niebo przysmáki/ czym więcey zmárzone Dziecko się rozerwało/ iákoby zárżnione. Nadobney Pasqualiny,
Kiedy też Pasqualina po ták niezbádaney Drodze swoiey/ y błądach idąc od Dyány/ Gorę tę przebywała skálistą/ y trudną/ A nad tę to przyszedszy niewymownie cudną Ląkę złotą. Y rzekę środkiem iey płynącą/ Długo w tym zostawáłá deliberuiącą/ Iákoby ią przepráwić/ y
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 94
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701