siebie, jakokolwiek mogąc, zakrywały.
XX
Jako kiedyś Wulkanów syn, z prochu samego Urodzony, nogi miał smoka najbrzydszego, Które bezpieczna chciwie Aglauros ujrzała, Choć jej Pallas patrzyć nań srodze zakazała, A on krzywe pazury i stopy plugawe Udami jak najmocniej, co były białawe, Przyciskał: tak trzy panny swe dziewcze skrytości Zasłaniały, od wielkiej w pół żywe żałości.
XX
Sprosne widziadło, wszelkiej próżne uczciwości, Obiedwie bohatyrki do słusznej litości Przywiódszy, gniew w nich budzi, twarz pała wstydami; Tak w pesteńskich ogrodach róże z fiołkami Czerwienieją, tak Febus dzień światłem pleciony Rumieni, na wschodowe gdy wóz pędzi strony. Poznawa Bradamanta postać
siebie, jakokolwiek mogąc, zakrywały.
XX
Jako kiedyś Wulkanów syn, z prochu samego Urodzony, nogi miał smoka najbrzydszego, Które bezpieczna chciwie Aglauros ujrzała, Choć jej Pallas patrzyć nań srodze zakazała, A on krzywe pazury i stopy plugawe Udami jak najmocniej, co były białawe, Przyciskał: tak trzy panny swe dziewcze skrytości Zasłaniały, od wielkiej w pół żywe żałości.
XX
Sprosne widziadło, wszelkiej próżne uczciwości, Obiedwie bohatyrki do słusznej litości Przywiódszy, gniew w nich budzi, twarz pała wstydami; Tak w pesteńskich ogrodach róże z fiołkami Czerwienieją, tak Febus dzień światłem pleciony Rumieni, na wschodowe gdy wóz pędzi strony. Poznawa Bradamanta postać
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 134
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
[...] o gniewie, ocuć się bowiem eś namdlała. Wszystkich dawnych impetów dobywaj zwnętrzności. Gwałtowniej, co do tych czas jeszcze było złości Nazwać je pobożnością. Tak czyń niechaj wiedzą Ze liche były sprawy i że nisko siedzą Którem zmłodu robiła. Są żalu mojego Początki, czegoż miały ręce się wielkiego Proste ważyć? co dziewcze broiły miłości Teraz jestem Medea, urósł dowcip wzłości. Dobrze: dobrze: żem bratu swemu łeb urwała. Zem człońki porąbała, żem Ojcu zabrała Złote Runo, dobrze, żem na zgubę starego Nawiodła córki: szukaj żału godna swego. Masz ręce do wszech złości wyćwiczone, Gdzież pójdziesz gniewie
[...] o gniewie, ocuć się bowięm eś námdlałá. Wszystkich dawnych impetow dobyway zwnętrznośći. Gwałtowniey, co do tych czaś ięszcze było złośći Názwáć ie pobożnością. Ták czyń niechay wiedzą Ze liche były spráwy y że nisko siedzą Ktoręm zmłodu robiłá. Są żalu moiego Początki, czegosz miáły ręce się wielkiego Proste ważyć? co dźiewcże broiły miłośći Teraz iestem Medea, urosł dowćip wzłośći. Dobrze: dobrze: żem brátu swęmu łeb urwáła. Zem człońki porąbáłá, żem Oycu zábráłá Złote Runo, dobrze, żem ná zgubę stárego Náwiodłá corki: szukay żału godná swego. Masz ręce do wszech złośći wyćwicżone, Gdźiesz poydźiesz gniewie
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 114
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
bez szkody, Nie są tęskliwe jeszcze samej nocy, Żebym się przedać miała brzydkiej mocy. Tym czasem jeden, mija drugi roczek, Uroda spada, marszczki koło oczek Pokazują się, niewdzięczne te karby; Nu moja Dziewka do bielidł i farby; I to nie wiele w tym nic nie pomoże. Aż owe śliczne dziewcze te i hoże Staje się dużym, jak mówią połbabkiem, I zwiędłym kwiatem, i zmarszczonym jabłkiem. Przecię do Mężczyzn chęć w niej nie upada, Jużby zgardzonych Gachów zwabić rada, Ale już darmo, trzeba się pośpieszyć. I nim się stanie baba, się ucieszyć Świętym Małżeństwem; w takiej tedy bidzie, Raptem
bez szkody, Nie są tęskliwe ieszcze samey nocy, Zebym śię przedać miała brzydkiey mocy. Tym czasem ieden, miia drugi roczek, Uroda zpada, marszczki koło oczek Pokazuią śię, niewdźięczne te karby; Nu moia Dźiewka do bielidł i farby; I to nie wiele w tym nic nie pomoże. Aż owe śliczne dźiewcze te i hoże Staie śię dużym, iak mowią połbabkiem, I zwiędłym kwiatem, i zmarszczonym iabłkiem. Przećię do Mężczyzn chęć w niey nie upada, Jużby zgardzonych Gachow zwabić rada, Ale iuż darmo, trzeba śię pośpieszyć. I nim śię stanie baba, śię ućieszyć Swiętym Małzeństwem; w takiey tedy bidźie, Raptem
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: 9
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731