) w dobry sposób nie po nieprzyjacielsku, gotowiśmy byli im czas darować jakiej konwersacji z sobą, po której gdyby wszyscy stanęli i rzekli: bijcie się, bo nam bić się z wami kazano, tobyśmy się bili po konwersacji mianej, tak jak z nieprzyjaciołami, a z wami co za sprawa? Barbaries dzikość, i ktoby chciał być męczennikiem, toby niech do Litwy jechał, a nie uczynek zrobił, ale słowem wymówił, zaraz zabić, rozsiekać. Uważając dawne lata, coby się moskal miał nauczyć polityki, to się my grubości, tyraństwa od tych chłopów nauczyli. Więc musimy was ofiarować jeszcze do Moskwy,
) w dobry sposób nie po nieprzyjacielsku, gotowiśmy byli im czas darować jakiéj konwersacyi z sobą, po któréj gdyby wszyscy stanęli i rzekli: bijcie się, bo nam bić się z wami kazano, tobyśmy się bili po konwersacyi mianéj, tak jak z nieprzyjaciołami, a z wami co za sprawa? Barbaries dzikość, i ktoby chciał być męczennikiem, toby niech do Litwy jechał, a nie uczynek zrobił, ale słowem wymówił, zaraz zabić, rozsiekać. Uważając dawne lata, coby się moskal miał nauczyć polityki, to się my grubości, tyraństwa od tych chłopów nauczyli. Więc musimy was ofiarować jeszcze do Moskwy,
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 425
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
To nadto po sarmacku. Wyżej rozum podniósłszy, obaczemy, że żadnego w świecie kraju nie było i nie masz, który by od inszych sąsiedzkich czy dalszych krajów rządu nie przejmował lepszego, który by na model gdzie indziej obserwowanych praw i zwyczajów, ludziom pożytecz-
nych, swoich nie reformował i nie polepszał ustaw. Jakoż dzikość to jakąś znaczy, nie ludzki rozsądek widzieć by co najlepszego u inszych, a ich naśladować w tym nie chcieć dla tej jednej przyczyny, że to są obcych krajów wymysły lub cudzoziemskie praktyki. Roztropności zaś ludzkiej ta jest reguła, ani postronnych płocho i lekkomyślnie nie chwytać się i nie łapać zwyczajów, ani dla nich ojczystymi
To nadto po sarmacku. Wyżej rozum podniósłszy, obaczemy, że żadnego w świecie kraju nie było i nie masz, który by od inszych sąsiedzkich czy dalszych krajów rządu nie przejmował lepszego, który by na model gdzie indziej obserwowanych praw i zwyczajów, ludziom pożytecz-
nych, swoich nie reformował i nie polepszał ustaw. Jakoż dzikość to jakąś znaczy, nie ludzki rozsądek widzieć by co najlepszego u inszych, a ich naszladować w tym nie chcieć dla tej jednej przyczyny, że to są obcych krajów wymysły lub cudzoziemskie praktyki. Roztropności zaś ludzkiej ta jest reguła, ani postronnych płocho i lekkomyślnie nie chwytać się i nie łapać zwyczajów, ani dla nich ojczystymi
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 296
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
mogę uniżenszego więcej czynić nad to com czynił i czynię? Milczałem na Dekret, honor mój na cały świat niesprawiedliwie szarpiący. Umartwiełem tak wiele Paskwilów, uciążliwych poczciwości mojej Pism, abym tylko prawdziwą pokorą mógł I. K. Mości ubłagać, i zdrowia Ojczyzny uszczypliwe poświęcił prassy. Wżdyć i Lwa srogiego dzikość ma dosyć, widzieć zwierzęta inne, sobie upokorzone. Dobroczynność Ojczyźnie to będzie, gdy łaskę uznam przywróconą, i pzyjęta prożby Wm. M. M. Panów powaga, nic Majestatu Pańskiego nie umniejszy, i owszem wszyscy tą Jego Królewskiej Mości zostalibyście Wm. M. M. Panowie obwiązani łaskawością. Copia Listu
mogę vniżenszego więcey czynić nád to com czynił y czynię? Milczałem ná Decret, honor moy ná cáły świát niespráwiedliwie szárpiący. Vmartwiełem ták wiele Páskwilow, vćiążliwych poczćiwośći moiey Pism, ábym tylko prawdźiwą pokorą mogł I. K. Mośći vbłagáć, y zdrowia Oyczyzny vszczypliwe poświęćił prássy. Wzdyć y Lwá srogiego dźikość ma dosyć, widźieć źwierzętá inne, sobie vpokorzone. Dobroczynność Oyczyznie to będzie, gdy łáskę vznam przywroconą, y pzyjęta prożby Wm. M. M. Pánow powagá, nic Máiestatu Pánskiego nie vmnieyszy, y owszem wszyscy tą Iego Krolewskiey Mośći zostálibyśćie Wm. M. M. Pánowie obwiązáni łáskáwośćią. Copia Listu
Skrót tekstu: PersOb
Strona: 41
Tytuł:
Perspektywa na objaśnienie niewinności
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
że żal się coraz wzrusza, Więc zaś potym się znosili, jak żałosny akt sprawili. Nim do tegom przystąpiła, wieleżem łez wytoczyła. Kogom z przyjaciół ujźrała, opłakaciem go musiała.
Jeśli kogo przeciwnego - mniemałam zaś z cery jego, Że cieszy z nieszczęścia mego, - więc turbacyją mam z tego. Dzikość się we mnie zjawiła; nie chcę, żebym z ludźmi była; Cienia prawie swego boję, o żadną rzecz już nie stoję.
Któżby to mógł i opisać, albo się tu nawyliczać, Co się ze mną wtenczas działo, niejednemu widzieć dało? Każda rzecz zalterowała, coraz żal renowowała. TRANSAKCJA ALBO OPISANIE
że żal się coraz wzrusza, Więc zaś potym się znosili, jak żałosny akt sprawili. Nim do tegom przystąpiła, wieleżem łez wytoczyła. Kogom z przyjaciół ujźrała, opłakaciem go musiała.
Jeśli kogo przeciwnego - mniemałam zaś z cery jego, Że cieszy z nieszczęścia mego, - więc turbacyją mam z tego. Dzikość się we mnie zjawiła; nie chcę, żebym z ludźmi była; Cienia prawie swego boję, o żadną rzecz już nie stoję.
Któżby to mógł i opisać, albo się tu nawyliczać, Co się ze mną wtenczas działo, niejednemu widzieć dało? Każda rzecz zalterowała, coraz żal renowowała. TRANSAKCYJA ALBO OPISANIE
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 205
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
się z nim nie był pożegnał. Odpowiedziałam mu, nie wiem o żadnym oprócz żołnierzy, których mój Mąż sobie chowa. J tych także, powiedział, kocham. Im najwięcej, trzeba śmierć znać, ponieważ oni przed inszymi niespodzianie śmierci oczekiwać muszą. Niech wynida. Stanęli przed nim, czterej, którym z oczu dzikość i nie ustraszona odwaga patrzyła. Stary Hrabia mówił do nich łagodnie, i ledwo zaczął, aliści ci, którzy się zdali tak odważnymi i okrutnimi ludźmi, jako Dzieci zapłakali. Pytał się ich, jakby długo służyli. Wszyscy prawie już dwadzieścia lat broń nosili. Hrabia zaczął, godniście życia spokojnego, ponieważeście tak
śię z nim nie był pożegnał. Odpowiedziałam mu, nie wiem o żadnym oprocz żołnierzy, ktorych moy Mąż sobie chowa. J tych także, powiedział, kocham. Im naywięcey, trzeba śmierć znać, ponieważ oni przed inszymi niespodzianie śmierci oczekiwać muszą. Niech wynida. Stanęli przed nim, czterey, ktorym z oczu dzikość i nie ustraszona odwaga patrzyła. Stary Hrabia mowił do nich łagodnie, i ledwo zaczął, aliści ći, ktorzy śię zdali tak odważnymi i okrutnimi ludzmi, jako Dzieći zapłakali. Pytał śię ich, iakby długo służyli. Wszyscy prawie już dwadzieścia lat broń nosili. Hrabia zaczął, godniście życia spokoynego, ponieważeśćie tak
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 21
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
WMPan, przeciwko zwyczajowi swojej płci, ku swojej masz Małżonce, i jego nieszczęście dość zdolną są mi pobudką, żebym WMPanu sprzyjała; bo nie podobno; abym WMPanu mego nie świadczyła poważenia, chociaż Dozorcy WMPana, jak niewolnika potykają. Podobali się WMPanu moje politowanie? przestań na nim w takiej ziemi, gdzie dzikość, jako się widzi, miejsce cnoty zastępuje. Obiadowałabym dzisiaj z WMPanem, gdyby to na mojej zależało woli. Potym posiągnęła na stół, który już był nakryty, po flaszę wina, pijąc do mnie, za twoje zdrowie. Jej wspaniałość, aż do łez uronienia przejęła mię, i nie można mi było
WMPan, przeciwko zwyczaiowi swoiey płci, ku swoiey masz Małżonce, i iego nieszczęście dość zdolną są mi pobudką, żebym WMPanu sprzyiała; bo nie podobno; abym WMPanu mego nie świadczyła poważenia, choćiaż Dozorcy WMPana, iak niewolnika potykaią. Podobali śię WMPanu moie politowanie? przestań na nim w takiey ziemi, gdzie dzikość, iako śię widzi, mieysce cnoty zastępuie. Obiadowałabym dziśiay z WMPanem, gdyby to na moiey zależało woli. Potym pośiągnęła na stoł, ktory iuż był nakryty, po flaszę wina, piiąc do mnie, za twoie zdrowie. Jey wspaniałość, aż do łez uronienia przeięła mię, i nie można mi było
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 111
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
cieniem i łaską panów wielkich i możnych. I stądci poszło ono dziwowanie Eneaszowe/ kiedy możność i dostatki Dydony odmieniała szopy w pałace/ i budy w pokoje królewskie/ jako napisał Vergiliusz: Miratur molem AEneas, magalia quondam, Miratur portas, strepitumq et strata viarum. A niemasz zaś niczego szkodliwszego nauce Ewangeliej/ jako dzikość obyczajów i okrutność animuszu. Posłuchajmy o tym Chrystusa: Discite, inquit, à me, áuia mitis sum et humilis corde. Jakoż nas mógł lepiej nauczyć/ i głębiej w nas wszczepić ludzkość i układność? Słuchajmy i Apostoła. Alter alterius onera portate. I zaś: Honore inuicem praeuenientes. Otoż to jest summa
ćieniem y łáską pánow wielkich y możnych. Y ztądći poszło ono dźiwowánie AEneaszowe/ kiedy możność y dostátki Didony odmieniáłá szopy w páłace/ y budy w pokoie krolewskie/ iáko nápisał Vergiliusz: Miratur molem AEneas, magalia quondam, Miratur portas, strepitumq et strata viarum. A niemász záś niczego szkodliwszego náuce Ewángeliey/ iáko dźikość obyczáiow y okrutność ánimuszu. Posłuchaymy o tym Chrystusá: Discite, inquit, à me, áuia mitis sum et humilis corde. Iákoż nas mogł lepiey náuczyć/ y głębiey w nas wsczepić ludzkość y vkłádność? Słuchaymy y Apostołá. Alter alterius onera portate. Y záś: Honore inuicem praeuenientes. Otoż to iest summá
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 19
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
od tamtych dalecy są; tedy ponieważ Grekowie i Łacinnicy żyją różnym sposobem od inszych/ onymby miało służyć to imię Barbarów. Powiem tedy/ iż Barbarowie mają być poczytani owi/ których postępki i obyczaje zdróżne są od prawego rozumu: co się trafia abo za dzikością animuszu/ abo za niewiadomością/ abo za grubością obyczajów. Dzikość jest niejakie bestialstwo/ które ma cztery stopnie. Pierwszy jest owych/ którzy niewiedzą nic o Bogu/ ani im smakuje Religia: a takowi są rozmaici/ bo niektórzy zgoła żyją bez Boga/ a przytym bawią się czarami i zaklinaniem. I jest to rzecz uważenia godna/ iż narody im nabarziej są dzikie/
od támtych dálecy są; tedy ponieważ Grekowie y Láćinnicy żyią roznym sposobem od inszych/ onymby miáło służyć to imię Bárbárow. Powiem tedy/ iż Bárbárowie máią być poczytáni owi/ ktorych postępki y obyczáie zdrożne są od práwego rozumu: co się tráfia ábo zá dźikośćią ánimuszu/ ábo zá niewiádomośćią/ ábo zá grubośćią obyczáiow. Dźikość iest nieiákie bestyálstwo/ ktore ma cztery stopnie. Pierwszy iest owych/ ktorzy niewiedzą nic o Bogu/ áni im smákuie Religia: á tákowi są rozmáići/ bo niektorzy zgołá żyią bez Bogá/ á przytym báwią się czárámi y záklinániem. Y iest to rzecz vważenia godna/ iż narody im nabárźiey są dźikie/
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 53
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
nie używają szat; malują jednak ciało rożmaitemi farbami/ aby się udali/ abo pięknymi/ abo straszliwymi: noszą zawieszone u warg/ u nozdrzy/ u uszu/ kamyczki lada jakie/ jako Brasiliani: niektórzy chodzą w odzieniu wszędzie się pokrywając/ ale skorami zwierzęcemi/ abo z cielców morskich: co jednak nie tak pokazuje dzikość jako głupstwo/ jakie było w onym Alcestesie: Horridus in iaculis et pelle Lybistidis vrsae. Czwarty sposób dzikości zawisł w mieszkaniu/ który też jest rozmaity. Grubszy Barbarowie nie mają inszego mieszkania/ tylko jaskinie/ abo dziury w drzewach: a to nie dla czego inszego/ tylko żeby się tam schronili od dżdżu/ od
nie vżywáią szát; máluią iednák ćiáło rożmáitemi fárbámi/ áby się vdáli/ ábo pięknymi/ ábo strászliwymi: noszą záwieszone v warg/ v nozdrzy/ v vszu/ kámyczki ledá iákie/ iáko Brásiliáni: niektorzy chodzą w odźieniu wszędźie się pokrywáiąc/ ále skorámi źwierzęcemi/ ábo z ćielcow morskich: co iednák nie ták pokázuie dźikość iáko głupstwo/ iákie było w onym Alcesteśie: Horridus in iaculis et pelle Lybistidis vrsae. Czwarty sposob dźikośći zawisł w mieszkániu/ ktory też iest rozmáity. Grubszy Bárbárowie nie máią inszego mieszkánia/ tylko iáskinie/ ábo dźiury w drzewách: á to nie dla czego inszego/ tylko żeby się tám schronili od dżdżu/ od
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 55
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
tamtych wsiach i budach. Niczego Barbarowie nie słuchali radniejszy i z więtszym podziwieniem/ jako tego co im powiadano o wszechmocności/ i o nieskończonej doskonałości Boskiej. Dziwowali się też nauce pisania i czytania/ i pokazowali chuć i uciechę swę/ aby się byli porównali z nami w Religii i w obyczajach/ tylko im przeszkadzała zastarzała dzikość i grubiaństwo. Nawiętsza praca tamtych Ojców była/ aby byli pohamowali chciwość tych ludzi do ciał ludzkich/ który pokarm oni mieli za nakosztowniejszy. Z rozmaitych przypadków/ które się w tej mierze trafiały nie zaniecham tego: Przyprowadzili byli Brasilczykowie jednego więźnia na wojnie pojmanego/ pod pagórek jeden/ na którym ci Ojcowie mieli swój kościołek
támtych wśiách y budách. Niczego Bárbárowie nie słucháli rádnieyszy y z więtszym podźiwieniem/ iáko tego co im powiádano o wszechmocnośći/ y o nieskończoney doskonáłośći Boskiey. Dźiwowáli się też náuce pisánia y czytánia/ y pokázowáli chuć y vćiechę swę/ áby się byli porownáli z námi w Religiey y w obyczáiách/ tylko im przeszkadzáłá zástárzáła dźikość y grubiáństwo. Nawiętsza praca támtych Oycow byłá/ áby byli pohámowáli chćiwość tych ludźi do ćiał ludzkich/ ktory pokarm oni mieli zá nakosztownieyszy. Z rozmáitych przypadkow/ ktore się w tey mierze tráfiáły nie zániecham tego: Przyprowádźili byli Brásilczykowie iednego więźniá ná woynie poimánego/ pod págorek ieden/ ná ktorym ći Oycowie mieli swoy kośćiołek
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 87
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609