mocnym duchem rzucać śliną, Niż te wyrzuty długą brodę miną. Jeśli jej chcesz zbyć, poradzę-ć jak sługa: Przedaj ją kmieciom za lemiesz do pługa Albo na stępkę, albo na tworzydło, Albo na skopek, co weń doją bydło. Gdybyś się była zrodziła mężczyzną I ten pagórek okryła siwizną, Dziwem byś była, ale i tak zdoła Zdziwić nas wszytkich twa broda, choć goła. NA KWIATKI
Kwiateczki świeżo urwane z ogroda, Puśćcie się chętnie dla Kasie swej grzędy, Czeka was wielka nadgroda, Natka was za kształt i w swe włosy wszędy.
Nie mogło lepiej szczęście igrać z wami I nie żałujcie ni gruntu
mocnym duchem rzucać śliną, Niż te wyrzuty długą brodę miną. Jeśli jej chcesz zbyć, poradzę-ć jak sługa: Przedaj ją kmieciom za lemiesz do pługa Albo na stępkę, albo na tworzydło, Albo na skopek, co weń doją bydło. Gdybyś się była zrodziła mężczyzną I ten pagórek okryła siwizną, Dziwem byś była, ale i tak zdoła Zdziwić nas wszytkich twa broda, choć goła. NA KWIATKI
Kwiateczki świeżo urwane z ogroda, Puśćcie się chętnie dla Kasie swej grzędy, Czeka was wielka nadgroda, Natka was za kształt i w swe włosy wszędy.
Nie mogło lepiej szczęście igrać z wami I nie żałujcie ni gruntu
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 43
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
on czas, był już nieodmiennym, I wiecznym z strony naszej, wzajemli się stanie Toż od kniazia wielkiego, a spełna oddanie Inflant wszystkich nastąpi i armat i grodów, (W czem zwłok siła i próżnych dotąd było zwodów), Inaczej się do nowej ansa wojny wzbudzi. Z wielkim on to sprawował grubych tamtych ludzi Dziwem i atencją, których rozumienie Było to, że na samo tylko miał spojrzenie Zapomnieć się tyrańskie, co jednak tem sprawił, I takiego skrupułu o to go nabawił, Świadczyły komisje zaraz wyprawione, I granice obiema państwom okreszone. Za co pełen ojczystej i pańskiej wdzięczności, Siadł na pięknem ustroniu wszystkich majętności, Którekolwiek w tym
on czas, był już nieodmiennym, I wiecznym z strony naszej, wzajemli się stanie Toż od kniazia wielkiego, a spełna oddanie Inflant wszystkich nastąpi i armat i grodów, (W czem zwłok siła i próżnych dotąd było zwodów), Inaczej się do nowej ansa wojny wzbudzi. Z wielkim on to sprawował grubych tamtych ludzi Dziwem i attencyą, których rozumienie Było to, że na samo tylko miał spojrzenie Zapomnieć się tyrańskie, co jednak tem sprawił, I takiego skrupułu o to go nabawił, Świadczyły komisye zaraz wyprawione, I granice obiema państwom okreszone. Za co pełen ojczystej i pańskiej wdzięczności, Siadł na pięknem ustroniu wszystkich majętności, Którekolwiek w tym
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 112
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
elogium.
Skąd przy wdziękach ojczystych i gładkiej wymowie, Nie już one w prorockiej dodońskiej dąbrowie Wychodzą odpowiedzi, ale zdrowe rady, I w słodkości języka słowa bez przysady. Co wielka Brytania, co Rzym myślił sobie, Gdy w takim animuszu świeżo i ozdobie Widział go przyjeżdżając do świetnych swych grodów, Z tym aplauzem i dziwem onych tam narodów, Jakoby wstał Scypio, albo August, który Porozpinał na wierzchu palatyńskiej góry Akciackie łupieże zdarte i korzyści, Sam Kapitolinowi drogie śluby iści, Wioząc się na karocy w szumne białe konie, Lub w strojne marmaryckie zaprzężonej słonie. A tu miasto się wszystko, w tej uroczystości Przepachnąwszy oliwą, trzęsie od radości
elogium.
Zkąd przy wdziękach ojczystych i gładkiej wymowie, Nie już one w prorockiej dodońskiej dąbrowie Wychodzą odpowiedzi, ale zdrowe rady, I w słodkości języka słowa bez przysady. Co wielka Brytania, co Rzym myślił sobie, Gdy w takim animuszu świeżo i ozdobie Widział go przyjeżdżając do świetnych swych grodów, Z tym aplauzem i dziwem onych tam narodów, Jakoby wstał Scypio, albo August, który Porozpinał na wierzchu palatyńskiej góry Akciackie łupieże zdarte i korzyści, Sam Kapitolinowi drogie śluby iści, Wioząc się na karocy w szumne białe konie, Lub w strojne marmaryckie zaprzężonej słonie. A tu miasto się wszystko, w tej uroczystości Przepachnąwszy oliwą, trzęsie od radości
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 121
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
zda, że gwałtem jasny dzień wygania: Tak straszny dziw tak wiele morza zastępował, Że się zdało, jakby je wszytko opanował. Huczą wody; patrząc nań Orland, w się zebrany, Nie ma żadnej na sercu i twarzy odmiany.
XXXVI.
I jako ten, co już beł na bój odważony Z sprosnem dziwem, natarł nań bez żadnej ochrony, Ażeby mógł i dziewkę obronić zarazem I potkać się z straszliwem dziwem jednem razem, Między orką, między nią stanąwszy, nie trwożył Nic sobą, a miecz w pochwach przed sobą położył. W ręku miał kotew z liną; z tak wielkiem srogiego Sercem dziwu tam czekał na miejscu
zda, że gwałtem jasny dzień wygania: Tak straszny dziw tak wiele morza zastępował, Że się zdało, jakby je wszytko opanował. Huczą wody; patrząc nań Orland, w się zebrany, Nie ma żadnej na sercu i twarzy odmiany.
XXXVI.
I jako ten, co już beł na bój odważony Z sprosnem dziwem, natarł nań bez żadnej ochrony, Ażeby mógł i dziewkę obronić zarazem I potkać się z straszliwem dziwem jednem razem, Między orką, między nią stanąwszy, nie trwożył Nic sobą, a miecz w pochwach przed sobą położył. W ręku miał kotew z liną; z tak wielkiem srogiego Sercem dziwu tam czekał na miejscu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 235
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
jakby je wszytko opanował. Huczą wody; patrząc nań Orland, w się zebrany, Nie ma żadnej na sercu i twarzy odmiany.
XXXVI.
I jako ten, co już beł na bój odważony Z sprosnem dziwem, natarł nań bez żadnej ochrony, Ażeby mógł i dziewkę obronić zarazem I potkać się z straszliwem dziwem jednem razem, Między orką, między nią stanąwszy, nie trwożył Nic sobą, a miecz w pochwach przed sobą położył. W ręku miał kotew z liną; z tak wielkiem srogiego Sercem dziwu tam czekał na miejscu morskiego.
XXXVII.
Skoro plugawa orka bliżej nastąpiła I Orlanda na bacie stojąc obaczyła, Tak szeroko plugawą paszczękę
jakby je wszytko opanował. Huczą wody; patrząc nań Orland, w się zebrany, Nie ma żadnej na sercu i twarzy odmiany.
XXXVI.
I jako ten, co już beł na bój odważony Z sprosnem dziwem, natarł nań bez żadnej ochrony, Ażeby mógł i dziewkę obronić zarazem I potkać się z straszliwem dziwem jednem razem, Między orką, między nią stanąwszy, nie trwożył Nic sobą, a miecz w pochwach przed sobą położył. W ręku miał kotew z liną; z tak wielkiem srogiego Sercem dziwu tam czekał na miejscu morskiego.
XXXVII.
Skoro plugawa orka bliżej nastąpiła I Orlanda na bacie stojąc obaczyła, Tak szeroko plugawą paszczekę
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 235
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
drogą Chodzą, co pisać inaczej nie zmogą. Kto łacwość widzi, ten niechaj spróbuje, A kto nie-modę, ten niechaj wędruje.
Nie wiem-ci wprawdzie, czy polskim językiem Wydał kto kiedy wiersze takim szykiem, Lecz kto, przeszedszy ojczyzny swej bramy, Wiadom krajów, skąd nauk zasięgamy, I komu pismo nie dziwem przewoźne, Tego cenzury nie będą tu groźne, Bo wiem, że takich wierszów wiele czytał, Chyba że z książką nigdy się nie witał. A co Francuzom, Włochom i Hiszpanom, Wolno niech będzie i Polakom panom. Ale ta wierszów wolność umiejętna Chce być wyraźna, gładka i nie mętna, Hojna w koncepty i
drogą Chodzą, co pisać inaczej nie zmogą. Kto łacwość widzi, ten niechaj spróbuje, A kto nie-modę, ten niechaj wędruje.
Nie wiem-ci wprawdzie, czy polskim językiem Wydał kto kiedy wiersze takim szykiem, Lecz kto, przeszedszy ojczyzny swej bramy, Wiadom krajów, skąd nauk zasięgamy, I komu pismo nie dziwem przewoźne, Tego cenzury nie będą tu groźne, Bo wiem, że takich wierszów wiele czytał, Chyba że z książką nigdy się nie witał. A co Francuzom, Włochom i Hiszpanom, Wolno niech będzie i Polakom panom. Ale ta wierszów wolność umiejętna Chce być wyraźna, gładka i nie mętna, Hojna w koncepty i
Skrót tekstu: NiemBajkiBar_II
Strona: 351
Tytuł:
Bajki Ezopowe
Autor:
Krzysztof Niemirycz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, który oprócz pyska na trży łokcie długiego, nad tymże pyskiem w czole ma róg, przy samym ciele jest go grubości na dłoń dobrą, a ku końcowi co raz się zagina. Zabity w locie ten cudny ptak w tedy, gdy Chrześcijanie pod Naupactum Turków znieśli, jako świadczy Aldrovandus u Maseniusza. Ani to dziwem jest, lub rzeczą do wiary nie podobną, gdyż Mela i AElianus w swoich Książkach o rogatych piszą ptakach; toż świadczy i Maiolus z Pigafetty Autora referującego, że na Mesanie wyspie między Molukceńskiemi są ptaki podobne do kur naszych, ale rogate, i te niosą jaja wielkością gęsich, na trzy, albo cztery w ziemie
, ktory oprocz pyská na trży łokcie długiego, nad tymże pyskiem w czole ma rog, przy samym ciele iest go grubości na dłoń dobrą, á ku końcowi co raz się zagina. Zabity w locie ten cudny ptak w tedy, gdy Chrześcianie pod Naupactum Turkow znieśli, iako swiadczy Aldrovandus u Maseniusza. Ani to dziwem iest, lub rzeczą do wiary nie podobną, gdyż Mela y AElianus w swoich Ksiąszkach o rogatych piszą ptákach; toż swiadczy y Maiolus z Pigafetty Autora referuiącego, że na Messanie wyspie między Molukceńskiemi są ptáki podobne do kur naszych, ale rogate, y te niosą iaia wielkością gęsich, na trzy, albo cztery w ziemie
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 300
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Rychlej więc ciż go zdradzą, których się mniej boi, Bo nie każdy to więc zje, co sobie ukroi. LXIII. Pies szczeka – wiatr niesie. OSIEŁ I DZIKI WIEPRZ.
Osieł, jako żyw wieprza nie widząc dzikiego, Obaczywszy z trafunku, począł się śmiać z niego, Szydząc z jego urody, dziwem nazywając I z inszych się przymiotów jego urągając.
Na to mu wieprz powiedział: „Dozwalam ja tobie, Żebyś, bracie, poszydzał teraz ze mnie sobie, Gdyż dla głupstwa, tudzież też dla twojej podłości Nie chcę z tobą próbować ja swojej mężności, Bo coby mi za sława lub korzyść urosła
Stąd,
Rychlej więc ciż go zdradzą, których się mniej boi, Bo nie każdy to więc zje, co sobie ukroi. LXIII. Pies szczeka – wiatr niesie. OSIEŁ I DZIKI WIEPRZ.
Osieł, jako żyw wieprza nie widząc dzikiego, Obaczywszy z trafunku, począł się śmiać z niego, Szydząc z jego urody, dziwem nazywając I z inszych się przymiotów jego urągając.
Na to mu wieprz powiedział: „Dozwalam ja tobie, Żebyś, bracie, poszydzał teraz ze mnie sobie, Gdyż dla głupstwa, tudzież też dla twojej podłości Nie chcę z tobą próbować ja swojej mężności, Bo coby mi za sława lub korzyść urosła
Stąd,
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 60
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
chcą. XCI. Nic gorszego nad niewdzięcznego. O ŁANI A O WINNEJ MACICY.
Od myśliwców raz będąc prędkiemi psy szczwana, Wpadła w gęstą winnicę łani zmordowana.
Tam pod winną macicę, którą się okryła Gęstymi gałęziami, łani się psom skryła
I w nim się zataiła, psom jakoś zniknąwszy, Myśliwcom z wielkim dziwem ich oczom zginąwszy. Więc kiedy już myśliwców więcej nie słyszała, Rozumiejąc się wolną tam, kędy leżała, Listki winne część z głodu, część z delicji jadła.
Wtym ją niespodziewana przygoda napadła: Gdyż zjadszy wszystko liście, sama się odkryła, Zaczym się sama śmierci prędkiej nabawiła, Bo myśliwiec, co koło tej winnice
chcą. XCI. Nic gorszego nad niewdzięcznego. O ŁANI A O WINNEJ MACICY.
Od myśliwców raz będąc prędkiemi psy szczwana, Wpadła w gęstą winnicę łani zmordowana.
Tam pod winną macicę, którą się okryła Gęstymi gałęziami, łani się psom skryła
I w nim się zataiła, psom jakoś zniknąwszy, Myśliwcom z wielkim dziwem ich oczom zginąwszy. Więc kiedy już myśliwców więcej nie słyszała, Rozumiejąc się wolną tam, kędy leżała, Listki winne część z głodu, część z delicyi jadła.
Wtym ją niespodziewana przygoda napadła: Gdyż zjadszy wszystko liście, sama się odkryła, Zaczym się sama śmierci prędkiej nabawiła, Bo myśliwiec, co koło tej winnice
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 84
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
tedy Wincenty i z żoną FLORENTINą (którą mniemali być Istwanem) aby mogli do domu do dziatek swych jachać/ powiadając je być w wielkim ubóstwie. Co Żołdan uczynił/ sprawiwszy ucztę wielką/ i dawszy im okręt wszytkimi potrzebami dobrze opatrzony/ darował je barzo wielkiemi dary/ i tak je puścił do Genewy/ z wielkim dziwem tak wielkich bogactw do miłych dziatek. Ona baba za swój zły uczynek wzięłaby też była karanie/ ale skoro się dowiedziała że Wincenty żonę swą kazał słudze zabić/ z desperaciej przedtym dobrze/ obiesiła się/ żaden przyczyny nie wiedział. DO CZYTELNIKA.
MOgłeś się ty przypatrzyć: Iż cnota nie traci/ Niecnocie wedle
tedy Wincenty y z żoną FLORENTINą (ktorą mniemáli być Istwanem) áby mogli do domu do dźiatek swych iácháć/ powiádáiąc ie być w wielkim vbostwie. Co Zołdan vcżynił/ spráwiwszy vcżtę wielką/ y dawszy im okręt wszytkimi potrzebámi dobrze opátrzony/ dárował ie bárzo wielkiemi dary/ y ták ie puśćił do Genewy/ z wielkim dźiwem ták wielkich bogactw do miłych dźiatek. Oná bábá zá swoy zły vcżynek wźięłáby też byłá karánie/ ále skoro się dowiedźiáłá że Wincenty żonę swą kazał słudze zábić/ z desperáciey przedtym dobrze/ obieśiłá się/ żaden przycżyny nie wiedźiał. DO CZYTELNIKA.
MOgłeś się ty przypátrzyć: Iż cnotá nie tráći/ Niecnoćie wedle
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 165
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614