też z majętności wygnał w krótkiej chwili. Drugich tak skurczył twardo, zamknął im żywoty, Że się na nich skończył wiek, zamazawszy ich cnoty. Był też i Diskordia, pleban z Bochnie stary, I Koźmin akademik - ci obadwa wiary Chwycili się luterskiej, wzgardziwszy cnotliwe Nauki apostolskie, a wzięli brzydliwe. O, dziwie niesłychany! Najwięcej tam było Duchownych, co się wiary tej złej uchwyciło. By był kto dał cnotliwy znać wskok biskupowi, Jako to byli w kupie! Bo jako więc łowi Ptasznik gęste sikory, tak by je był chciwy Pomsty biskup połowił za ich zbór fałszywy. I już był ten antystes porwał Krowickiego W Pińczowie i
też z majętności wygnał w krótkiej chwili. Drugich tak skurczył twardo, zamknął im żywoty, Że się na nich skończył wiek, zamazawszy ich cnoty. Był też i Diskordyja, pleban z Bochnie stary, I Koźmin akademik - ci obadwa wiary Chwycili się luterskiej, wzgardziwszy cnotliwe Nauki apostolskie, a wzięli brzydliwe. O, dziwie niesłychany! Najwięcej tam było Duchownych, co się wiary tej złej uchwyciło. By był kto dał cnotliwy znać wskok biskupowi, Jako to byli w kupie! Bo jako więc łowi Ptasznik gęste sikory, tak by je był chciwy Pomsty biskup połowił za ich zbór fałszywy. I już był ten antystes porwał Krowickiego W Pińczowie i
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 369
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
trąd wszystkę skorę zarażonego/ od głowy jego aż do nóg jego/ wszędy gdzie oczyma Kapłan dojrzeć może/ 13. I obejrzy Kapłan: a jeśli okrył trąd wszystko ciało jego/ za czystą osądzi zarazę jego bo iż wszystka pobielała/ dla tego czysty jest: 14. Ale którego dnia ukazałoby się na takowym mięso dziwie/ nieczystym będzie. 15. A tak ogląda Kapłan mięso dziwie/ a osądzi go być za nieczystego/ bo ono mięso dziwie nieczyste jest: trąd to jest. 16. Ale jeśliby zaś zginęło mięso dziwie/ i obróciłoby się w białość/ tedy przyjdzie do Kapłana. 17. A widząc go Kapłan/
trąd wszystkę skorę záráżonego/ od głowy jego áż do nog jego/ wszędy gdźie ocżymá Kápłan dojrzeć może/ 13. Y obejrzy Kápłan: á jesli okrył trąd wszystko ćiáło jego/ zá czystą osądźi zárázę jego bo yż wszystká pobieláłá/ dla tego czysty jest: 14. Ale ktorego dniá ukazáłoby śię ná tákowym mięso dźiwie/ nieczystym będźie. 15. A ták ogląda Kápłan mięso dźiwie/ á osądźi go być zá nieczystego/ bo ono mięso dźiwie nieczyste jest: trąd to jest. 16. Ale jesliby záś zginęło mięso dźiwie/ y obroćiłoby śię w białość/ tedy przyjdźie do Kápłaná. 17. A widząc go Kápłan/
Skrót tekstu: BG_Kpł
Strona: 114
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Kapłańska
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
Dość! że KsIĘCIA z KsIĘZNĄ
Bóg prawdziwy chciał złączyć Przyjaźnią przysiężną:
Przedwieczne Sądów Boskich W tym były wyroki,
Aby co zachmurzyły Żałobne obłoki,
To w południowych szczęścia Jaśniało splendorze,
Gdy Nimfa Hektorowi Ofiaruje morze,
Ocean to jest fortun I Dóbr niezmierzonych
Z Rzek tyściącznych w port jeden Godnie zgromadzonych.
Lecz mało na tym dziwie Hektorowi KsIĘCIU.
Niezakłada wesela W Fortuny przyjęciu,
Co się znikomym liczy Mieniem i dostatkiem,
Swej się jedynie Nimfy Konsoluje statkiem,
Przyjaźń i doskonałość W wszelkim procederze,
To w Niej szacuje przez swe Wieczyste przymierze.
To Fortuna, to wszystka Jego kontenteca
To nad wszelką szczęśliwość W Nim wesele wznieca;
A zatym już
Dość! że XIĘCIA z XIĘZNĄ
Bog prawdźiwy chćiał złączyć Przyiáźnią przyśiężną:
Przedwieczne Sądow Boskich W tym były wyroki,
Aby co záchmurzyły Záłobne obłoki,
To w południowych szczęsćia Iaśniáło splendorze,
Gdy Nimfá Hektorowi Ofiáruie morze,
Ocean to iest fortun Y Dobr niezmierzonych
Z Rzek tyściącznych w port ieden Godnie zgromádzonych.
Lecz máło ná tym dźiwie Hektorowi XIĘCIU.
Niezákłada wesela W Fortuny przyięćiu,
Co się znikomym liczy Mieniem y dostátkiem,
Swey się iedynie Nimfy Konsoluie státkiem,
Przyiaźń y doskonáłość W wszelkim procederze,
To w Niey szácuie przez swe Wieczyste przymierze.
To Fortuná, to wszystká Iego kontentecá
To nád wszelką szczęśliwość W Nim wesele wznieca;
A zátym iuż
Skrót tekstu: JunRef
Strona: b2
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
ćmi — Dziw naprzód, że z pospólstwem wzięta od Adama Mogła paść na królewski splendor śmierci plama (Wraca zaćmiwszy słońce znowu do swej pory: Idą w ziemię, pospołu z królmi, ich splendory, Idzie wszytko, cokolwiek z ziemie wyszło, z ciałem; Trwa na wieki, co duchem zrobili wspaniałem), Po dziwie strach, bo skoro z nimi się pożegna, Krzywdy, trwogi, hałasy niosą interregna. Choćby nic więcej, sama straszy ich odmiana, Żeby po dobrym królu nie wzięli tyrana, Żeby, jako za latem następuje zima, Nie wzięli sukcesorem po ojcu ojczyma, Choć obierają sobie, jako w sadu śliwy. I mąż
ćmi — Dziw naprzód, że z pospólstwem wzięta od Adama Mogła paść na królewski splendor śmierci plama (Wraca zaćmiwszy słońce znowu do swej pory: Idą w ziemię, pospołu z królmi, ich splendory, Idzie wszytko, cokolwiek z ziemie wyszło, z ciałem; Trwa na wieki, co duchem zrobili wspaniałem), Po dziwie strach, bo skoro z nimi się pożegna, Krzywdy, trwogi, hałasy niosą interregna. Choćby nic więcej, sama straszy ich odmiana, Żeby po dobrym królu nie wzięli tyrana, Żeby, jako za latem następuje zima, Nie wzięli sukcesorem po ojcu ojczyma, Choć obierają sobie, jako w sadu śliwy. I mąż
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 299
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wzrostu dostatniego/ jaki jest/ dojdzieli Okiem kto zupełnego/ co dwa Arkty dzieli? I natychmiast Faeników/ lub się bronić chcieli/ Lub pierzchać/ lub obojga z stracju zapomnieli; Tych zębem/ owych długim zapłotem zawiją/ Tchem drugich/ drugich jadem śmiertelnym zabija. Już było cieni słońce najwyższe zwęziło/ W dziwie Kadm/ towarzystwo oczym się bawiło. Idzie śladem: zewłoka lwia na grzebiecie jego. Broń oszczep z grotem świetnym/ szefelin dotego/ Wszech nawet broni serce barziej osobliwe. w las jako wszedł/ a ciała obaczył nie żywe/ Nieprzyjaciela przytym obwyż wciele sporem/ Ran posysającego/ juszystem ozorem:
wzrostu dostátniego/ iáki iest/ doydźieli Okiem kto zupełnego/ co dwá Arkty dźieli? Y nátychmiast Phaenikow/ lub się bronić chćieli/ Lub pierzchać/ lub oboygá z strácju zápomnieli; Tych zębem/ owych długim zapłotem záwiią/ Tchem drugich/ drugich iádem śmiertelnym zábiia. Iuż było ćieni słońce naywyższe zwęźiło/ W dźiwie Kadm/ towárzystwo oczym się báwiło. Idźie śládem: zewłoká lwia ná grzebiećie iego. Broń oszczep z grotem świetnym/ szefelin dotego/ Wszech náwet broni serce bárźiey osobliwe. w lás iáko wszedł/ á ćiáłá obáczył nie żywe/ Nieprzyiaćielá przytym obwyż wciele sporem/ Ran posysáiącego/ iuszystem ozorem:
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 55
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
zwysz dziecię dźwignicie. Gadać więcej nie możno; miekkie znakomicie Spinają łubki szyję/ i mnie wierzch w się bierze. Odymcie ręce z oczu/ bez waszych w tej mierze Darów/ skora je zawrzeć narosła przystała/ I być/ i mówić zatym jak uciąłprzestała. I chwilę rózgi cieple trwały w ciele nowym. O dziwie gdy Ila rzecz wiedzie takowym I gdy Alkmena łzy jej ociera palcami/ A sama z nią pospołu zakrapia się łzami/ Zale wszytkie rzecz w nowej ukoiła sprawie. Bo na wysokim progu/ stanął dzieckiem prawie Jagody wątplowemi włosy osłaniając/ I lice w pierwszych leciech Jolaus trzymając. Haebe cora Inony tym go darowała Kwoli mężu
zwysz dźiećię dźwignićie. Gadáć więcey nie możno; miekkie znákomićie Spináią łubki szyię/ y mnie wierzch w się bierze. Odymćie ręce z oczu/ bez wászych w tey mierze Dárow/ skorá ie zawrzeć nárosła przystáłá/ Y bydź/ y mowić zátym iák vćiąłprzestáłá. Y chwilę rozgi cieple trwały w ćiele nowym. O dźiwie gdy Ilá rzecz wiedźie tákowym Y gdy Alkmená łzy iey oćiera pálcami/ A sámá z nią pospołu zákrapia się łzámi/ Zale wszytkie rzecz w nowey vkoiłá spráwie. Bo ná wysokim progu/ stánął dźieckiem práwie Iágody wątplowemi włosy osłaniáiąc/ Y lice w pierwszych lećiech Ioláus trzymáiąc. Haebe corá Inony tym go dárowáłá Kwoli mężu
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 229
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
którym nań dość poglądał krzywo. Ktoś ty jest, rzecze; z Bogów, czyli z ludzi? I po co się tu przyście twoje trudzi? LI. Twój zły Geniusz, poczwara odpowie, Brutusie jestem; w Filipeńskiej niwie Znowu mię ujrzysz; Ujrzę Brutus powie: Niestrwożywszy się najmniej w onym dziwie; Który jak zniknął, wnet czeladzi wzowie, Pytając jeśli słyszeli prawdziwie Albo rozmowę, albo przychód jaki, Albo podobne tym widzieli znaki. LII. Wszyscy mu na to zgodnie odpowiedzą, Ze i ci, którzy stali na szylwachu, Ani co słyszą, ani o czym wiedzą, Ani widzieli najmniejszego strachu; Tak gdy
ktorym nań dość poglądał krzywo. Ktoś ty iest, rzecze; z Bogow, czyli z ludzi? I po co się tu przyscie twoie trudzi? LI. Twoy zły Geniusz, poczwara odpowie, Brutusie iestem; w Philipenskiey niwie Znowu mię uyrzysz; Uyrzę Brutus powie: Niestrwożywszy się naymniey w onym dziwie; Ktory iak zniknął, wnet czeladzi wzowie, Pytaiąc iesli słyszeli prawdziwie Albo rozmowę, albo przychod iaki, Albo podobne tym widzieli znaki. LII. Wszyscy mu na to zgodnie odpowiedzą, Ze y ci, ktorzy stali na szylwachu, Ani co słyszą, ani ó czym wiedzą, Ani widzieli naymnieyszego strachu; Tak gdy
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 227
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693
bifido scindit me Sequana cursu Tectaque pontigera regia lambit aqua. 72. Epigrama, napisane na sławę Imci Pana Rafała Leszczyńskiego, wojewody Bełskiego, kiedy się traktaty z Szwedami skończyły w Oliwie, na które między inszymi on był komisarzem.
Oliwna gałąź znakiem jest pokoju, Czyniąc krwawego luby koniec boju. Leszczyna Polska (słuchajcie o dziwie!) Sprawiwszy pokoj, dała met Oliwie. 73. Pieśń kochającego.
O Ty, najwyższy styrniku na niebie, Żeglarz strapiony dziś wołam do Ciebie. Wołam ratunku, bo już zewsząd cale Burzliwe na mię następują fale. Jużem daleko w ocean światowy Zabrnął, horyzont aż pod południowy Męskiego wieku: młodzieńskie me
bifido scindit me Sequana cursu Tectaque pontigera regia lambit aqua. 72. Epigrama, napisane na sławę Imci Pana Rafała Leszczyńskiego, wojewody Bełskiego, kiedy się traktaty z Szwedami skończyły w Oliwie, na ktore między inszymi on był komisarzem.
Oliwna gałąź znakiem jest pokoju, Czyniąc krwawego luby koniec boju. Leszczyna Polska (słuchajcie o dziwie!) Sprawiwszy pokoj, dała met Oliwie. 73. Pieśń kochającego.
O Ty, najwyższy styrniku na niebie, Żeglarz strapiony dziś wołam do Ciebie. Wołam ratunku, bo już zewsząd cale Burzliwe na mię następują fale. Jużem daleko w ocean światowy Zabrnął, horyzont aż pod południowy Męskiego wieku: młodzieńskie me
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 32
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910