nie przeklętej Schismy/ są przeklęte spłodki. Jedność abowiem błogosławiona/ błogosławione z sobą skutki nosi: jak rzecz ta która jest z Boga/ i Bóg. A Jedności dobre. Przykład Uniej świetskiej/ dwą różnych Państw pod jednym Królem/ z Unią duchowną dwu Narodów pod jednym Pasterzem.
ZDa się Ruskiemu naszemu narodowi coś to dziwnego JEdność/ która się u nas Unią nazywa: i być Unitem jakoby też być Żydem/ równo u nas i za jedno: bodaj u niektórych nie było i zaco gorszego rozumiane. Ale to nasz/ przebaczmy sobie/ u jednych domowy nierozum/ a u drugich Heretycki rozum. Przykład weźmimy z Uniej świetskiej/ Korony
nie przeklętey Schismy/ są przeklęte spłodki. Iedność ábowiem błogosłáwiona/ błogosłáwione z sobą skutki nośi: iák rzecz tá ktora iest z Bogá/ y Bog. A Iednośći dobre. Przykład Vniey świetskiey/ dwą rożnych Państw pod iednym Krolem/ z Vnią duchowną dwu Narodow pod iednym Pásterzem.
ZDa sie Ruskiemu nászemu narodowi coś to dźiwnego IEdność/ ktora sie v nas Vnią názywa: y bydź Vnitem iákoby też bydź Zydem/ rowno v nas y zá iedno: boday v niektorych nie było y záco gorsze^o^ rozumiáne. Ale to nász/ przebacżmy sobie/ v iednych domowy nierozum/ á v drugich Hęretycki rozum. Przykład weźmimy z Vniey świetskiey/ Korony
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 183
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Przecię wraz i smak, i żal serce czuje.
Jeśli to nie żal ni smaczne ochłody, To pewnie głupstwo, którym się myśl wścieka. Ale nie głupi, co się boi szkody; Cóż po tym, kiedy przed nią nie ucieka. Miłość — nie miłość, przecię też niezgody Nie widzę, cóż mię tak dziwnego czeka? Cóż to jest, że mi tak ciężko na duszy? Pewnie mię to myśl i zły humor suszy.
Lecz jeśli to myśl, o czymże wżdy myślę? Okrutna myśli, czemu myślić muszę? Czemu, choć w głowie zawsze myślą kreślę, Znowu tąż myślą, co przedtem, myśl suszę?
Przecię wraz i smak, i żal serce czuje.
Jeśli to nie żal ni smaczne ochłody, To pewnie głupstwo, którym się myśl wścieka. Ale nie głupi, co się boi szkody; Cóż po tym, kiedy przed nią nie ucieka. Miłość — nie miłość, przecię też niezgody Nie widzę, cóż mię tak dziwnego czeka? Cóż to jest, że mi tak ciężko na duszy? Pewnie mię to myśl i zły humor suszy.
Lecz jeśli to myśl, o czymże wżdy myślę? Okrutna myśli, czemu myślić muszę? Czemu, choć w głowie zawsze myślą kreślę, Znowu tąż myślą, co przedtem, myśl suszę?
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 184
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
się, obiekcji, że nie żadna dla dobra Ojczyzny przyczyna, ale panów tylko niektórych (bo setni, jak się rzekło, inaczej i lepiej myślą), panów tylko niektórych prywatne racje i partykularne ich dobro byłoby największą przeszkodą do wprowadzenia cum pluralitate elekcyji do wakansów i podawania obranych kandydatów królowi. Nic nowego, nic dziwnego,
dawno rzecz każdemu wiadoma, że same prywaty panów niektórych zawsze szkodziły, szkodzą i szkodzić będą publicznemu Ojczyzny dobru i ubezpieczeniu sejmów. Ale stan szlachecki z więcej daleko cnotliwymi panami, nieinteressowanymi i cale dobrze życzącymi Ojczyźnie mocno się spoiwszy, może dokazać to, co mu zbawiennego dla Rzpltej zdawać się będzie i bez czego upewnienie
się, obiekcyi, że nie żadna dla dobra Ojczyzny przyczyna, ale panów tylko niektórych (bo setni, jak się rzekło, inaczej i lepiej myślą), panów tylko niektórych prywatne racyje i partykularne ich dobro byłoby największą przeszkodą do wprowadzenia cum pluralitate elekcyji do wakansów i podawania obranych kandydatów królowi. Nic nowego, nic dziwnego,
dawno rzecz każdemu wiadoma, że same prywaty panów niektórych zawsze szkodziły, szkodzą i szkodzić będą publicznemu Ojczyzny dobru i ubezpieczeniu sejmów. Ale stan szlachecki z więcej daleko cnotliwymi panami, nieinteressowanymi i cale dobrze życzącymi Ojczyźnie mocno się spoiwszy, może dokazać to, co mu zbawiennego dla Rzpltej zdawać się będzie i bez czego upewnienie
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 272
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
tyłami. I już ten per abusum mos est, że wszyscy tyłem do ołtarzów stoją a rozmawiają, pacierza mówiące nie obaczy, chyba ubogiego żebraka. I dlatego nie masz tego zwyczaju, aby choć podczas największych festów miała być expositio venerabilis na ołtarz. Gdychmy tę irreuerentiam primo widzieli, zdało się nam coś dziwnego, potym, konformujac się zwyczajowi, musieliśmy z niemiż de pari certare.
Tegoż dnia na nieszporze byliśmy w kościele sub titulo Incurabile, gdzie damy śpiewają i na różnych instrumentach arte musica quam eruditissime grają. Tam się było głosów melodii przysłuchać. Po nieszporze, z pałacu jechaliśmy na komedię, skąd
tyłami. I już ten per abusum mos est, że wszyscy tyłem do ołtarzów stoją a rozmawiają, pacierza mówiące nie obaczy, chyba ubogiego żebraka. I dlatego nie masz tego zwyczaju, aby choć podczas największych festów miała być expositio venerabilis na ołtarz. Gdychmy tę irreuerentiam primo widzieli, zdało się nam coś dziwnego, potym, konformujac się zwyczajowi, musieliśmy z niemiż de pari certare.
Tegoż dnia na nieszporze byliśmy w kościele sub titulo Incurabile, gdzie damy śpiewają i na różnych instrumentach arte musica quam eruditissime grają. Tam się było głosów melodii przysłuchać. Po nieszporze, z pałacu jechaliśmy na komedię, skąd
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 150
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
czas kiedyby ludzi z siebie postradała? Kto będzie na Ołtarze wonne kładł kadzenia? Czyli zwierzom świat podać chciał do spustoszenia? Lecz tym/ co te sprawy pytali/ Król Nieba Rzekł: (moja to jest piecza) wam się bać nie trzeba/ Wywiodę ja sam plemię narodu ludzkiego Niepodobne pierwszemu/ z początku dziwnego. I już był postanowił/ że po wszystkiej ziemi Miał wolą piorunami ciskać gorącemi: Ale się bał/ by snadź od wiela ogniów beło Święte Niebo płomieni w się nie zapiścieło/ I wszystka się Niebieska oś nie zapaleła. B A pomniąc że co zdawna tak postanowieła Boska rada/ że kiedyś przyść te czasy miały
czás kiedyby ludźi z śiebie postradáłá? Kto będźie ná Ołtarze wonne kładł kádzenia? Czyli źwierzom świát podáć chćiał do spustoszenia? Lecz tym/ co te spráwy pytáli/ Krol Niebá Rzekł: (moiá to iest piecza) wam się bać nie trzebá/ Wywiodę ia sam plemię narodu ludzkiego Niepodobne pierwszemu/ z początku dźiwnego. Y iuż był postánowił/ że po wszystkiey źiemi Miał wolą piorunámi ćiskáć gorącemi: Ale się bał/ by snadź od wiela ogniow beło Swięte Niebo płomieni w się nie zápiścieło/ Y wszystká się Niebieska oś nie zápálełá. B A pomniąc że co zdawná ták postánowiełá Boska rádá/ że kiedyś przyść te czásy miáły
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 17
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
albo skąd lezie, ludzi do strzeżenia się i chronienia przestrzega. O podobnym Wężu nazwiskiem Brazylijskim vulgo BONIUNINGO piszą, Józef Jezuita, z Brażylii Roku 1560, i Piotr Hiszpalski, że jest w No- De Reptilibus, albo o Gadzie
wym Świecie, który w ogonie nosi także dzwonek, czyli klepadło albo kołatkę; jadu jest dziwnego, bo za ukąszeniem człeka, wszystkie trętwieją i odpadają ukąszonego zmysły, widzenie, słyszenie, powonienie, czucie, i we dwudziestu czterech godzinach, z tego rugują świata. O nim to samym podobno pisze Piso o oboch traktujący Indiach, nazywając go BOIGNACU a po Indyjsku Liboja, któremu inest periculum ab invalido, bo
albo zkąd lezie, ludzi do strzeźenia się y chronienia przestrzega. O podobnym Wężu nazwiskiem Brazyliyskim vulgo BONIUNINGO piszą, Iozef Iezuita, z Brażylii Roku 1560, y Piotr Hiszpalski, że iest w No- De Reptilibus, albo o Gadzie
wym Swiecie, ktory w ogonie nosi także dzwonek, czyli klepadło albo kołatkę; iadu iest dziwnego, bo za ukąszeniem człeka, wszystkie trętwieią y odpadaią ukąszonego zmysły, widzenie, słyszeníe, powonienie, czucie, y we dwudziestu czterech godzinach, z tego ruguią świata. O nim to samym podobno pisze Piso o oboch traktuiący Indyach, nazywaiąc go BOIGNACU á po Indyisku Liboya, ktoremu inest periculum ab invalido, bo
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 600
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
lubo nie eksercitowanej Jażdy, dwa kroć sto tysięcy, Piechoty pięć kroć sto tysięcy, Słoniów 5000. Armaty sztuk 8000. Wojska stracił na 100, tysięcy. TYTUŁ DWUDZIESTY DRUGI TEJ KIĘGI CO KRAJ, INNĄ MU WŁASNOSC DAJ; alias SCJENCJA o WŁASNOŚCIACH RóżnYCH KRAIÓW I co się w którym znajduje, lub potrzebnego, lub dziwnego i osobliwego.
Nie jedna na świecie Krajów pozycja, toć i nie jedne ziemi Beneficium. Innym Tellus łaskawą stała się Matką, innym Macochą: Jednym przedniego nadała złota, drugim błota aż nazbyt: Francuzom Lutetiam, Włochów Florentiam dała. Tu się hojną w sypaniu Pereł, Diamentów, owdzie nie użyteczną prezentuje, że i
lubo nie exercitowaney Iàżdy, dwa kroć sto tysięcy, Piechoty pięć kroć sto tysięcy, Słoniow 5000. Armaty sztuk 8000. Woyska stracił ná 100, tysięcy. TYTUŁ DWUDZIESTY DRUGI TEY KIĘGI CO KRAY, INNĄ MU WŁASNOSC DAY; alias SCYENCYA o WŁASNOSCIACH ROZNYCH KRAIOW Y co się w ktorym znayduie, lub potrzebnego, lub dziwnego y osobliwego.
Nie iedna na świecie Kraiow pozycya, toć y nie iedne ziemi Beneficium. Innym Tellus łaskawą stała się Matką, innym Macochą: Iednym przedniego nadała złota, drugim błota aż nazbyt: Francuzom Lutetiam, Włochow Florentiam dała. Tu się hoyną w sypaniu Pereł, Dyamentow, owdzie nie użyteczną prezentuie, że y
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 995
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
niż dziś widziem w Państwach Chrześcijańskich. Zwłaszcza w Polsce przy Grodzkich/ ba i w Miejskich Sądziech/ Ale kto może powiedzieć/ tam o ich nierządziech? Gdy się ziadą na Roki z wielkimi Orszaki/ Jak na wojnę we zbrojach w pancerzach z pułhaki. Przy Sądziech pełno krzyku huku i wołania/ Jako w karczmie poswarków dziwnego mieszania. Prokuratorowie się jako białegłowy Swarzą: jedne drugiego hańbiac złymi słowy. Strony zaś co Aktie swe na sądziech mają/ Wszetecznie przed Urzędem sobie przymawiąją. Porywają się silnie: czasem za złą sprawą/ I Urzędnik ledwie się wysiedzi pod ławą. Czasem dwu/ trzech zabiją pod onymi Sądy/ Odsądzili ich zdrowia wasze Polskie
niż dźiś widźiem w Páńśtwách Chrześćiáńskich. Zwłasczá w Polscze przy Grodzkich/ bá y w Mieyskich Sądziech/ Ale kto może powiedzieć/ tám o ich nierządźiech? Gdy się ziádą ná Roki z wielkimi Orszaki/ Iák ná woynę we zbroiách w páncerzách z pułhaki. Przy Sądźiech pełno krzyku huku y wołánia/ Iáko w kárczmie poswarkow dźiwnego mieszánia. Prokuratorowie się iáko białęgłowy Swárzą: iedne drugiego háńbiac złymi słowy. Strony záś co Actie swe ná sądźiech máią/ Wszetecznie przed Vrzędem sobie przymawiąią. Porywáią się śilnie: czásem zá złą spráwą/ Y Vrzędnik ledwie się wyśiedźi pod łáwą. Czásem dwu/ trzech zábiią pod onymi Sądy/ Odsądźili ich zdrowia wásze Polskie
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: F4
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
nie ze psem próbować, Ale z słoniem i ze lwem bezpiecznie kosztować. - Powiedział na to ojciec: „Mam ja dosyć siły, Którąbym się potykać mógł, mój synu miły, Ze lwem, z smokiem, niedźwiedziem, gdyż źwirząt niewiele
Jest, coby lepszą miały broń przy swoim ciele.
Ale mam coś dziwnego w sobie z przyrodzenia, Co mi wszystkę moc jakoś foremnie odmienia, Iż skoro psy usłyszę, wnet mię strach zdejmuje, Moc i władza odemnie wszystka odstępuje".
Tak kowal nie ukuje, komu przyrodzenie, Abo Bóg czego nie da; wszystko dobre mienie Za nic nie jest: bo choć się wilk na
nie ze psem próbować, Ale z słoniem i ze lwem bezpiecznie kosztować. - Powiedział na to ojciec: „Mam ja dosyć siły, Którąbym się potykać mógł, mój synu miły, Ze lwem, z smokiem, niedźwiedziem, gdyż źwirząt niewiele
Jest, coby lepszą miały broń przy swoim ciele.
Ale mam coś dziwnego w sobie z przyrodzenia, Co mi wszystkę moc jakoś foremnie odmienia, Iż skoro psy usłyszę, wnet mię strach zdejmuje, Moc i władza odemnie wszystka odstępuje".
Tak kowal nie ukuje, komu przyrodzenie, Abo Bóg czego nie da; wszystko dobre mienie Za nic nie jest: bo choć się wilk na
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 36
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
kokoszy. O ŻABIE Z SYNEM.
Wół stanął nad sadzawką, upijając wody; Zajźrzała mu wnet żaba tak wielkiej urody, Więc się pocznie odymać, dech w sobie trzymając, Że tym kształtem w urodzie dojdzie go, mniemając.
Pyta syna: był tyli? - Syn się o nią boi, Widzi, że coś dziwnego we łbie się jej roi. Rzekł do niej: „Miła matko, zły to taki zwyczaj, Gdy kto stan swój wynosi prawie nad obyczaj. Zatym idzie zelżywość, idą wielkie szkody,
Za które trudno się już spodziewać nagrody. Ciebie Bóg żabą stworzył, a ty chcesz być wołem, Widzi mi się, że
kokoszy. O ŻABIE Z SYNEM.
Wół stanął nad sadzawką, upijając wody; Zajźrzała mu wnet żaba tak wielkiej urody, Więc się pocznie odymać, dech w sobie trzymając, Że tym kształtem w urodzie dojdzie go, mniemając.
Pyta syna: był tyli? - Syn się o nię boi, Widzi, że coś dziwnego we łbie się jej roi. Rzekł do niej: „Miła matko, zły to taki zwyczaj, Gdy kto stan swój wynosi prawie nad obyczaj. Zatym idzie zelżywość, idą wielkie szkody,
Za które trudno się już spodziewać nagrody. Ciebie Bóg żabą stworzył, a ty chcesz być wołem, Widzi mi się, że
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 39
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897