kęs konia, Aż pani ze drzwi bieży, aż za nią pogonią. Pan nagi, z opalonym wypadnie powerkiem; Ten się niespodziewanym wywróci usterkiem, Ale się w skok porwawszy, dogania jej, a ta, Widzący mnie za płotem, woła: Gwałtu, rata! Zapomniałem się w miejscu, patrząc na to dziwo; Tego człeka znam dawno, nie szalał jak żywo. Czy kogut chce na wiosnę czuba wstrząsnąć kurze, Pomyślę, jednak cóż by po kiju naturze? Więc kiedy ta już pierwszej bliska była plagi, Uchwycę go. Co czynisz? Czemu biegasz nagi? Miej, rzekę, respekt na grzech i ludzką obmowę. Stary
kęs konia, Aż pani ze drzwi bieży, aż za nią pogonią. Pan nagi, z opalonym wypadnie powerkiem; Ten się niespodziewanym wywróci usterkiem, Ale się w skok porwawszy, dogania jej, a ta, Widzący mnie za płotem, woła: Gwałtu, rata! Zapomniałem się w miejscu, patrząc na to dziwo; Tego człeka znam dawno, nie szalał jak żywo. Czy kogut chce na wiosnę czuba wstrząsnąć kurze, Pomyślę, jednak cóż by po kiju naturze? Więc kiedy ta już pierwszej bliska była plagi, Uchwycę go. Co czynisz? Czemu biegasz nagi? Miej, rzekę, respekt na grzech i ludzką obmowę. Stary
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 165
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ni antał rozpycha; Wąs od spodku podszyty, od brody się długiej Pasmem wije; często się obziera na sługi, Choć jeden tylko za nim, drugi chłopiec, stoi, A za każdym się razem basem ozwie: moi? Wszyscy z drogi zstępują; z daleka co żywo, W ręku czapkę trzymając, obchodzi to dziwo, Bo z okropnej postury, z szkaradnego wzrostu, Patrząc nań każdy mniemał, że zabija po stu. Aż chłop, przedawszy żyto, z swoim towarzyszem, Zaciąwszy gdzieś mazura, wykrąca berdyszem, Idzie przeciwko niemu, jeszcze sobie krzyka; A skoro się już bliżej do niego przymyka, Myślę: zetnie go jak
ni antał rozpycha; Wąs od spodku podszyty, od brody się długiej Pasmem wije; często się obziera na sługi, Choć jeden tylko za nim, drugi chłopiec, stoi, A za kożdym się razem basem ozwie: moi? Wszyscy z drogi zstępują; z daleka co żywo, W ręku czapkę trzymając, obchodzi to dziwo, Bo z okropnej postury, z szkaradnego wzrostu, Patrząc nań każdy mniemał, że zabija po stu. Aż chłop, przedawszy żyto, z swoim towarzyszem, Zaciąwszy gdzieś mazura, wykrąca berdyszem, Idzie przeciwko niemu, jeszcze sobie krzyka; A skoro się już bliżej do niego przymyka, Myślę: zetnie go jak
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 335
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, pisarzów, Szaty, kości; obrazów nic ani malarzów. Jeszczeż gdyby go znając w jego własnej cerze Wymalował na płótnie, desce lub papierze, Dla czego ojców naszych czcimy malowania. Nie do rzemieślniczego to upodobania Należy, co go nie znał, nie widział, jak żywo. Żeby miał taki obraz jakie czynić dziwo?” „Cóż — rzekę — gdzie nie mamy kości ani grobu, Nie wolnoż Bogu podać inszego sposobu?” A luter: „Wolno, ale tylko ten uwierzy, Kto je zmyśla; na cóż jeść, kto syty, wieczerzy? Dosyć cudów do wiary, będąc człekiem, czyni, Żadnego nie uczynił
, pisarzów, Szaty, kości; obrazów nic ani malarzów. Jeszczeż gdyby go znając w jego własnej cerze Wymalował na płótnie, desce lub papierze, Dla czego ojców naszych czcimy malowania. Nie do rzemieślniczego to upodobania Należy, co go nie znał, nie widział, jak żywo. Żeby miał taki obraz jakie czynić dziwo?” „Cóż — rzekę — gdzie nie mamy kości ani grobu, Nie wolnoż Bogu podać inszego sposobu?” A luter: „Wolno, ale tylko ten uwierzy, Kto je zmyśla; na cóż jeść, kto syty, wieczerzy? Dosyć cudów do wiary, będąc człekiem, czyni, Żadnego nie uczynił
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 542
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
DZIEJE DO CZYTELNIKA
Nie Kochanowski, lub te rytmy noszę, Byście się przecie w nich kochali, proszę. Bogate rytmy, Bożą wspominają Matkę i świętych, w tych się zaś kochają. Nie poetyckim Pegazem biegano, Kochanowskiego w tym nie dojachano. Osłem tu prostym jachano leniwo, Kto biegł Pegazem lotnym, co za dziwo? Że Pan na ośle jeździł, respektujcie I osła jako gościa w dom przyjmujcie. Osieł wszedł tam, gdzie Baranek się rodził, I tu się osieł ten także nagodził. Nie dziki to zwierz, więc go w dom przyjmujcie, Lub prosty wyda głos swojski, smakujcie. Gdy grał Orfeusz, byli takie czasy
DZIEJE DO CZYTELNIKA
Nie Kochanowski, lub te rytmy noszę, Byście się przecie w nich kochali, proszę. Bogate rytmy, Bożą wspominają Matkę i świętych, w tych się zaś kochają. Nie poetyckim Pegazem biegano, Kochanowskiego w tym nie dojachano. Osłem tu prostym jachano leniwo, Kto biegł Pegazem lotnym, co za dziwo? Że Pan na ośle jeździł, respektujcie I osła jako gościa w dom przyjmujcie. Osieł wszedł tam, gdzie Baranek się rodził, I tu się osieł ten także nagodził. Nie dziki to zwierz, więc go w dom przyjmujcie, Lub prosty wyda głos swojski, smakujcie. Gdy grał Orfeusz, byli takie czasy
Skrót tekstu: BarŁŻywBar_I
Strona: 465
Tytuł:
Żywoty świętych
Autor:
Łazarz Baranowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
tam ten świat kwapił, By przewiedział, że go Dąb za włosy ułapił. Bo mając barzo pięknie i długie kędziory, Puścił je wolno jadąc przez zarosłe bory, Spodobała się drzewu fryzura z tupetem, Uchwyciło za loki, muł wybiegł z impetem. Pogoń która wziąć chciała Absalona żywo, Napadła na to w lesie nieszczęśliwe dziwo, Ze młodzian usidlony wisi na gałęzi, Poczekawszy, i życie i Duszę uwięzi, Dali znać Joabowi, co widzieli w lesie, Rozgniewany, złajał ich za tę bojaźń, że się Zaden niechciał ośmielić, grotem dać przez skronie, Co ma wisić na Drzewie, w wodzie nie utonie. Pewnie was odstraszyła
tam ten świat kwápił, By przewiedział, że go Dąb zá włosy ułapił. Bo maiąc bárzo pięknie y długie kędziory, Puścił ie wolno iadąc przez zárosłe bory, Spodobała się drzewu fryzura z tupetem, Uchwyciło zá loki, muł wybiegł z impetem. Pogoń ktora wziąć chciała Absalona żywo, Nápadła ná to w lesie nieszczęśliwe dziwo, Ze młodzian usidlony wisi ná gáłęzi, Poczekawszy, y życie y Duszę uwięźi, Dali znać Joabowi, co widzieli w lesie, Rozgniewany, złaiał ich zá tę boiaźn, że się Zaden niechciał ośmielić, grotem dać przez skronie, Co ma wisić ná Drzewie, w wodzie nie utonie. Pewnie was odstraszyła
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 122
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
szrank zachodzi. Toż o Perseowym Twierdzi rodzaju; (znać go niechcąc Jowiszowym) Którego/ z szczerozłotym dżdżem/ Dane miała. Wrychle jednak kaje się: (prawda to skazała) Tak co z nieważył wnuka/ jak co łajał Bogu Z tych jeden/ już był dostał/ niebieskiego progu. Drugi jaszczurce dziwo/ korzyść pyszną mając/Bujałpo wysokości powietrza ruszając. Ten gdy wisnął nad piaski Libryskiemi śmiały/ Królpe krwawe/ z Meduzy łba/ na dół padały; Które ziemia przewziąwszy/ przepchała w gadziny. Skąd tamte żyzne w węże/ i straszne dziedziny. Z tamtąd górą/ wiatrami niesfornemi gnany/ To tam / to sam
szránk záchodźi. Toż o Perseowym Twierdźi rodzáiu; (znáć go niechcąc Iowiszowym) Ktorego/ z szczerozłotym dżdżem/ Dánáe miáłá. Wrychle iednák káie się: (prawdá to skazáłá) Ták co z nieważył wnuká/ iák co łáiał Bogu Z tych ieden/ iuż był dostał/ niebieskiego progu. Drugi iászczurce dźiwo/ korzyśc pyszną máiąc/Buiałpo wysokości powietrza ruszáiąc. Ten gdy wisnął nád piaski Lybryskiemi śmiáły/ Krolpe krwawe/ z Meduzy łbá/ ná doł pádáły; Ktore źiemiá przewźiąwszy/ przepcháła w gádziny. Zkąd támte żyzne w węże/ y strászne dźiedźiny. Z támtąd gorą/ wiátrámi niesfornemi gnány/ To tám / to sám
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 98
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Eson wsarknął/ siwiźnę z włosami/ Broda zzuwszy w czarną maść natychżemiast weszła Szczurość/ bladość/ zgrzybiałość/ ni wiedzieć jak zeszła. Gdzie drzewiej zmarski były/ ciało następuje: Członki wszytkie jędrnieją. Eson się dziwuje/ I takim przed czterdziestką lat sięswpamiętywa/ A w inszym wieku na myśl inszą się zdobywa. Na to dziwo z niebiosów Bachus patrzał sobie/ I mamkom swym/ o równym pomyslal sposobie/ Wieku przeszłęgo tusząc zwrot snadny z tej miary. Toż odniósł od Fasąnki/ za chętliwe dary. Więc by zdrady ni spały/wrzkomi się pojadła Z mężem/ i w Peliaszów dwór w prośby zapadła/ Kiedy że byłgrzyb ojciec rady jej
AEson wsarknął/ śiwiźnę z włosámi/ Brodá zzuwszy w czarną maść nátychżemiast weszłá Szczurość/ bladość/ zgrzybiałość/ ni wiedźieć iák zeszłá. Gdźie drzewiey zmárski były/ ciało nástępuie: Członki wszytkie iędrnieią. AEson się dźiwuie/ Y takim przed czterdźiestką lat sięswpamiętywa/ A w inszym wieku ná myśl inszą się zdobywa. Ná to dźiwo z niebiosow Bacchus pátrzał sobie/ Y mámkom swym/ o rownym pomyslal sposobie/ Wieku przeszłęgo tusząc zwrot snadny z tey miary. Toż odniosł od Phasąnki/ za chętliwe dáry. Więc by zdrady ni spały/wrzkomi się poiádłá Z mężem/ y w Peliaszow dwor w prośby zapadłá/ Kiedy że byłgrzyb oyćiec rády iey
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 169
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
pewne cudo Zjawi, Albowiem niżli spać szedł przed pułnocą, Gdy cały obóz spoczynkiem się bawi; Jego zaś myśli i tam i sam włóczą, Straszna poczwara w oczach mu się stawi, Która niewiedzieć skąd do niego weszła, Zbliżający się odedrzwi do krzesła. L. Szczupły kaganek błyszczał po Namiecie, Ów niezwyczajne obaczywszy dziwo, I wzrost haniebny, jakiego na świecie Od urodzenia nie widział jak żywo, I widok srogi, w barkach, w twarzy, w grzbiecie, I wzrok którym nań dość poglądał krzywo. Ktoś ty jest, rzecze; z Bogów, czyli z ludzi? I po co się tu przyście twoje trudzi
pewne cudo ziawi, Albowiem niżli spać szedł przed pułnocą, Gdy cały oboz spoczynkiem się bawi; Iego zas mysli y tam y sam włoczą, Straszna poczwara w oczach mu się stawi, Ktora niewiedzieć zkąd do niego weszła, Zbliżaiący się odedrzwi do krzesła. L. Szczupły kaganek błysżczał po Namiecie, Ow niezwyczayne obaczywszy dziwo, I wzrost haniebny, iakiego na swiecie Od urodzenia nie widział iak żywo, I widok srogi, w barkach, w twarzy, w grzbiecie, I wzrok ktorym nań dość poglądał krzywo. Ktoś ty iest, rzecze; z Bogow, czyli z ludzi? I po co się tu przyscie twoie trudzi
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 227
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693