ma dosyć, niech sobie więcej nie życzy. Dość mieć chleba, ile komu trzeba.
Lacno sobie szacujemy, Czego łacno dostajemy.
Kto roztropnie co sprawuje, Nie ma przygany choć faluje.
Im kto nieuceńszy, tym śmielszy.
Czego się nowa skorupa napije, tym zawsze trąci.
Gdy sobie ludzie podpiją, Wtenczas poznać fantazją.
Co głowa, to rozum.
Im dalej tym gorzej.
Jeden Ocec wiele dzieci wychowa, a wiele Synów jednego Ojca wychować nie mogą.
Dobrych nie wiele.
Nie łacno taki utyje, który scudzej ręki żyje.
Czasu nieszczęścia, bój się nieszczęścia.
Przestawać na swym, na pewniejsze bogactwo.
Śmierć utrapionym pożądana.
ma dosyć, niech sobie więcey nie życzy. Dość mieć chleba, ile komu trzeba.
Lacno sobie szacujemy, Czego łacno dostajemy.
Kto rostropnie co sprawuje, Nie ma przygany choć faluje.
Im kto nieuceńszy, tym smielszy.
Czego śię nowa skorupa napije, tym zawsze trąci.
Gdy sobie ludzie podpiją, Wtenczas poznać fantazyą.
Co głowa, to rozum.
Im daley tym gorzey.
Jeden Ocec wiele dzieci wychowa, a wiele Synow jednego Oyca wychować nie mogą.
Dobrych nie wiele.
Nie łacno taki utyje, ktory zcudzey ręky żyje.
Czasu nieszczęśćia, boy śię nieszczęśćia.
Przestawać na swym, na pewnieysze bogactwo.
Smierć utrapionym pożądana.
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 154
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
nos nostri immemores facit.
Pierwszy dzień z nią wyszedł, chwała Bogu, dobrze; drugi już nie tak; trzeci — dla biednego brzucha wlazłem w niewolą, jako w smolę mucha.
Cum facie abluta tolluntur et oscula sputo. A Venere dulcis miscetur amaritio. Catull.
Patrz, baba co działa. Zrozumiawszy moję fantazją, poodprawiała kucharki, sama jeść warzyła, kompanom i dobrym przyjaciółom moim drzwi zatarasowała, cokolwiek w domu byto, wszytko do skrzyń pochowała i w depozyt do kościoła włożyła, nawet i gorzałkę z beczką, którą jej dzwonarze i chłopięta słomką powypijali.
Nuż potem tak małżonka swego osiodłała, za nos wodziła, ze nie wiedział
nos nostri immemores facit.
Pierwszy dzień z nią wyszedł, chwała Bogu, dobrze; drugi już nie tak; trzeci — dla biednego brzucha wlazłem w niewolą, jako w smolę mucha.
Cum facie abluta tolluntur et oscula sputo. A Venere dulcis miscetur amaritio. Catull.
Patrz, baba co działa. Zrozumiawszy moję fantazyą, poodprawiała kucharki, sama jeść warzyła, kompanom i dobrym przyjaciołom moim drzwi zatarasowała, cokolwiek w domu byto, wszytko do skrzyń pochowała i w depozyt do kościoła włożyła, nawet i gorzałkę z beczką, którą jej dzwonarze i chłopięta słomką powypijali.
Nuż potem tak małżonka swego osiodłała, za nos wodziła, ze nie wiedział
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 175
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
ziemię co prędzej do Córki śpieszyła. Tam gdy dekret niebieski troskliwej objawi, Tę radości, lecz żalu Plutona nabawi. Świeże w sercu afekty żony zabraniają By na moment oddalić, kiedy jednak dają Takie Nieba wyroki: rad nie rad przystawa, I dopiero prawdziwą Cererę uznawa Matka. A tu zmarszczone Próżerpina czoło, Natychmiast w fantazją ustroi wesoło, Tak jako więc pochmurnym zakryte obłokiem Słońce, razem na niebie zaświeci szerokiem. Pierwsze śluby ponawia Ceres, i za brata Swego Córkę, za Stryja Synowicę swata. Nowe w piekle wesele, i przez Hymen drugi: Sławią wszytcy Tyrana podziemnego cugi. KONIEC. Próżerpina. Troista Historia, Próżerpina. Troista Historia
źiemię co prędzey do Corki śpieszyłá. Tám gdy dekret niebieski troskliwey obiáwi, Tę rádośći, lecz żalu Plutona nábáwi. Swieże w sercu áffekty żony zábraniáią By ná moment oddalić, kiedy iednák dáią Takie Niebá wyroki: rad nie rad przystawa, Y dopiero prawdźiwą Cererę uznawa Mátka. A tu zmarszczone Prozerpiná czoło, Nátychmiast w fantázyą ustroi wesoło, Ták iáko więc pochmurnym zákryte obłokiem Słońce, rázem ná niebie záświeći szerokiem. Pierwsze śluby ponawia Ceres, y zá brátá Swego Corkę, zá Stryiá Synowicę swátá. Nowe w piekle wesele, y przez Hymen drugi: Sławią wszytcy Tyráná podźiemnego cugi. KONIEC. Prozerpiná. Troista Historya, Prozerpiná. Troista Historya
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 49
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
jeszcze do dobrego nie przyszła rozumu) pozwala: kiedy da się w moc dobrowolnie żonie/ że kiedy się Jej Mść zasępi/ to ją głaszcze/ przeprasza/ i powoli tak ją sam przyuczy/ że potym do tego przyjdzie/ (jako o jednym Małżeństwie wiem) co mu rzecze psik kocie na myszy; uczyni sobie fantazją/ to Pan Małżonek w kąt/ albo z domu; gdzie/ czegoż dobrego się spodziewać. Włoch mówi. na ZŁOTE JARZMO
Nie wiele wczasu w tym może być Dworze, Gdzie kogut milczy, a kwoka krokorze. Kto winien jeśli nie mąż/ kiedy w lalusi tej zakochaszy się/ co żywnie się jej zabaży
ieszcze do dobrego nie przyszłá rozumu) pozwala: kiedy da się w moc dobrowolnie żonie/ że kiedy się Iey Mśc zásępi/ to ią głaszcze/ przeprasza/ y powoli ták ią sam przyuczy/ że potym do tego przyidźie/ (iáko o iednym Małżenstwie wiem) co mu rzecze pśik koćie ná myszy; vczyni sobie fántázyą/ to Pan Małżonek w kąt/ álbo z domu; gdzie/ czegosz dobrego się spodźiewáć. Włoch mowi. ná ZŁOTE IARZMO
Nie wiele wczásu w tym może bydź Dworze, Gdźie kogut milczy, á kwoká krokorze. Kto winien ieśli nie mąż/ kiedy w láluśi tey zákochászy się/ co żywnie się iey zábáży
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 87
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
co zechciał zamyślać Rytymier, czasu i sposobności mieć nie będzie. Uwierzył Ociec tak mocnym Arymanta preswazjom, i łatwo na jego przestał sentymeńcie. Co dla obu dwóch nie zbyt dobrze było; bo Arymant już rezolwowany zabić się desperacko, odłożył samę egzekucją do wyiścia z domu. A tym czasem jako najlepszą mógł, ustroił sobie fantazją. Rano nazajutrz wyjezdzając, w kompanii z sobą owego tylko Pośłańca biorąc drugiego zaś do zwyczajnej poslugi, mówi Ojcu swemu, że bezpieczniej z mniejszą asystencją jachać może, żeby go tym mniej poznano. Umysł jego był ten, aby w Libijski kraj zajechawszy, jak najprędzej Kloranga gdziekolwiek znaleźć, i z nim pojedynek stoczyć.
co zechćiał zámyślać Rytymier, czasu y sposobnośći mieć nie będźie. Uwierzył Oćiec ták mocnym Arymantá preswázyom, y łatwo ná iego przestał sentymeńćie. Co dla obu dwuch nie zbyt dobrze było; bo Arymánt iuż rezolwowány zábić się desperácko, odłożył samę exekucyą do wyiśćia z domu. A tym czásem iáko naylepszą mogł, ustroił sobie fantazyą. Rano nazáiutrz wyiezdzáiąc, w kompánii z sobą owego tylko Pośłańca biorąc drugiego zaś do zwyczayney poslugi, mowi Oycu swemu, że beśpieczniey z mnieyszą assystencyą iácháć może, żeby go tym mniey poznano. Umysł iego był ten, áby w Libiyski kray zaiecháwszy, iák nayprędzey Klorángá gdźiekolwiek ználeść, y z nim poiedynek stoczyć.
Skrót tekstu: UrfeRubJanAwan
Strona: M2
Tytuł:
Awantura albo Historia światowe rewolucje i niestatecznego alternatę szczęścia zamykająca
Autor:
Honoré d'Urfé
Tłumacz:
Jan Karol Rubinkowski
Drukarnia:
Jan Ludwik Nicolai
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741
karecianych stało po dwóch takichże, a raczej wisiało, strzelców, trzymając się jedna ręką karety, a w drugiej mając sztuciec złożony do wystrzału z odwiedzionym kurkiem. Nie wiem, w co by się był obrócił ten glejt karyciany, gdyby była do niego wypaliła choć jedna moskiewska puszka. Książę Radziwiłł wojewoda, pijany na fantazją, mijając Poniatowskich szarpał się w karecie i wytrząsał ręką ku podkomorzemu. Ten zaś uśmiechał się na takie głupstwo, stojąc spokojnie na koniu. Za tą karetą szły inne z panami, opasane z obu stron żołnierstwem, dalej rozmaite wozy z czeladzią i rzeczami. Na ostatku maszerowały dwa pułki Radziwiłłowskie konne. Wszystko to przewaliło się
karecianych stało po dwóch takichże, a raczej wisiało, strzelców, trzymając się jedna ręką karety, a w drugiej mając sztuciec złożony do wystrzału z odwiedzionym kurkiem. Nie wiem, w co by się był obrócił ten glejt karyciany, gdyby była do niego wypaliła choć jedna moskiewska puszka. Książę Radziwiłł wojewoda, pijany na fantazją, mijając Poniatowskich szarpał się w karecie i wytrząsał ręką ku podkomorzemu. Ten zaś uśmiechał się na takie głupstwo, stojąc spokojnie na koniu. Za tą karetą szły inne z panami, opasane z obu stron żołnierstwem, dalej rozmaite wozy z czeladzią i rzeczami. Na ostatku maszerowały dwa pułki Radziwiłłowskie konne. Wszystko to przewaliło się
Skrót tekstu: KitPam
Strona: 132
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jędrzej Kitowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Tekst uwspółcześniony:
tak
dobro moje wieczne/ jedyne i naj- wyższe: tobie zupełnie wolą moję wszytkę oddając/ i poddając/ i ciebie nade wszytko wiekuiście przekładając/ miłując/ szanując/ i szacując. Drogi doskonałości Chrześć:
5. BOże mój/ żebrzę i łaknę jako najgóręcej ty dajesz/ i ja mogę zjednoczenia się z tobą przez myśl i fantazją moję/ żebyś zawsze w-myśli mojej jako najprzystojniej/ jako najmilej/ jako najwdzięczniej wyobrażony przebywał/ i myśl moję w-miłości/ w-kochaniu/ w-pragnieniu/ w-szanowaniu ciebie zatrzymywał i zabawiał.
6.BOże mój/ żebrzę i łaknę jako najgóręcej ty dajesz/ i ja mogę/ zjednoczenia się
dobro moie wieczne/ iedyne i nay- wyższe: tobie zupełnie wolą moię wszytkę oddáiąc/ i poddáiąc/ i ćiebie náde wszytko wiekuiśćie przekładáiąc/ miłuiąc/ szánuiąc/ i szácuiąc. Drogi doskonáłośći Chrześć:
5. BOże moy/ żebrzę i łáknę iáko naygoręcey ty dáiesz/ i ia mogę ziednoczenia się z tobą przez myśl i fántázyą moię/ żebyś záwsze w-myśli moiey iáko nayprzystoyniey/ iáko naymiley/ iáko naywdźięczniey wyobráżony przebywał/ i myśl moię w-miłośći/ w-kochániu/ w-prágnieniu/ w-szánowániu ćiebie zátrzymywał i zábawiał.
6.BOże moy/ żebrzę i łáknę iáko naygoręcey ty dáiesz/ i ia mogę/ ziednoczenia się
Skrót tekstu: DrużbDroga
Strona: 408
Tytuł:
Droga doskonałości chrześcijańskiej
Autor:
Kasper Drużbicki
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665